Rozdział 3
Lucille's POV
Następnego dnia w szkole nie mogłam przestać myśleć o pocałunku. Dlaczego mnie pocałował? Czyżby bawił się w "pocałuje wszystkie dziewczyny w szkole" ?
Co miał na myśli mówiąc, że jestem mu coś winna? Oczywiście, pomógł ale rownież pocałował mnie bez mojego pozwolenia.
Cały poranek odkąd przekroczyłam próg szkoły myślałam o tym co się stało i nie dawało mi to spokoju. Nie potrafiłam go zrozumieć. Był najpopularniejszym chłopakiem w szkole i na dobrą sprawę mógł pocałować każdą dziewczynę którą chciał, a jednak pocałował mnie? Czemu się tak zachowywał? Wcześniej nawet nie znał mojego imienia ale mimo to zrobił to.
Skierowałam się do swojej szafki na korytarzu. Gdy tylko ją otworzyłam, nasze spojrzenia się skrzyżowały. Znowu flirtował z tą całą Heather. Dlaczego się tym przejmuje? Nie mam pojęcia. Przecież mnie to nie obchodzi..prawda?
Mówiła coś do niego, jednak on nie odwracał wzroku ode mnie, widząc, że się mu przyglądam uśmiechnął się głupkowato. Szybko odwróciłam wzrok żeby na niego nie patrzeć. Schowałam rzeczy do szafki i zamknęłam ją idąc w stronę klasy gdzie miała być pierwsza lekcja.
Nie było jeszcze dzwonka na lekcje więc na spokojnie wyłożyłam książki na ławkę. Nagle dostałam wiadomość. Zazwyczaj nie dostaje od nikogo wiadomości. A jeśli dostaje to jest to moja mama, praca albo przyjaciółka, ale watpię by miały teraz do mnie napisać.
Sprawdziłam swój telefon otwierając wiadomość.
Od: unknow
Nie mogę się doczekać żeby powiedzieć ci czego chcę ;)
Nieznajomy? Kto to może być? Dopiero po chwili przypomniałam sobie, że poprzedniego wieczoru Ethan wziął mój telefon.
Co konkretnie chciał ode mnie? Od kogoś takiego jak ja, loserki. Nie było nic co mogłabym mu dać. Mam na myśli, że byłam tylko zwykłą, starą Lucille.
W tym momencie naprawdę żałowałam że mi pomógł. To robiło się dziwne, te wszystkie spojrzenia, a teraz nawet do mnie napisał.
Dzwonek zadzwonił i wszyscy uczniowie zaczęli wchodzić do klasy i zajmować swoje miejsca.
Ethan wkroczył ze swoją grupką znajomych śmiejąc się z czegoś głośno. Szybko odwróciłam wzrok by patrzeć gdziekolwiek indziej tylko nie na niego. Dlaczego muszę go widzieć za każdym razem kiedy wchodzi do klasy?
W końcu lekcje się zaczęły.
•••••••••••
- Dobrze klaso, zapomniałem wspomnieć, że dzisiaj jest ważny dzień. Do każdego was przypisze partnera z którym wykonacie projekt na temat Rządu Porównawczego - Pan Farras uśmiechnął się do całej klasy i zaczął przydzielać partnerów. Wszyscy jęknęli niezadowoleni włącznie ze mną, nienawidziłam z kimś pracować. Wolałam robić to sama.
- Halo ludzie macie projekt do zrobienia. Potrzebujecie chusteczek żeby wytrzeć łzy? - powiedział sarkastycznie - będziecie musieli poszukać jakie są rodzaje rządu dla kraju który też wam przypisze, będziecie musieli przedstawić to na forum klasy. Możecie to zrobić w formie plakatu, prezentacji, modelu itd. Projekt jest wart 100 punktów. Macie na to dwa tygodnie. Jasne? Jakieś pytania? - spytał rozglądając się po klasie.
Nikt nic nie odpowiedział.
- dobrze, teraz przydzielę wam partnerów do pracy. Dam wam trochę czasu byście wstali i porozmawiali ze sobą na temat projektu -
Zaczął wymieniać kolejno osoby. Boże, nienawidziłam pracy w parach, nie chciałam pracować z nikim. Zawzyczaj jest tak, że albo ja zrobię wszystko bo druga osoba nie chce, albo druga osoba zrobi wszystko bo myśli iż da sobie radę.
- Lucille i Ethan - podniosłam szybko głowę patrząc na niego z niedowierzaniem. Ethan spojrzał na mnie i się uśmiechnął. Wyjątkowo często robił to dzisiaj - podnoście się i pogadajcie ze sobą - wstałam ale nie podeszłam do Ethana tylko do pana Farrasa by powiedzieć mu, że nie będę z nim pracować. O nie ma mowy. Ale z tylu osób w klasie musiał wybrać właśnie jego. Poważnie? Może jest słodki, ale nie nadaje się do wspólnej pracy.
- Panie Farras - zaczęłam cicho stając obok jego biurka.
- tak panno James? - spojrzał na mnie pytająco.
- czy jest szansa bym pracowała sama? Mam na myśli.. - spytałam
- pracować sama? Absolutnie nie ma opcji. Jest to projekt dla dwóch osób dlatego przydzieliłem wam partnera. Jeśli tego nie rozumiesz..
- Nie, oczywiście, rozumiem. Ja tylko.. Myślę że lepiej byłoby dla mnie gdybym pracowała sama. Mam na myśli ten projekt..
- Panno James, rozumiem, że możesz nie przepadać za swoim partnerem, ale przydzieliłem was sobie i tak już zostaje. Macie pracować razem albo zawalicie przedmiot - powiedział i odszedł. Wzięłam głęboki oddech. Naprawdę, z całego serca w tej chwili go nienawidziłam. Kiedy się odwróciłam, zauważyłam Ethana siedzącego na mojej ławce.
- No no no. To chyba musi być przeznaczenie - powiedział. Zignorowałam go i zaczęłam się pakować.
- Wolisz mój czy twój dom? Obojętnie który wybierzesz, będę tam wyłącznie do projektu do momentu.. - uśmiechnął się skromnie
- Ustalmy coś sobie. Nie będziemy tego robić w niczyim domu. Ja zrobię swoją część, ty zrobisz swoją część. Spotkamy się pózniej by wszystko skleić w całość. Tak zrobimy ten projekt - powiedziałam wkurzona. Spojrzałam znowu w dół by dopakować resztę rzeczy.
- pohamuj się słonko. Zgaduje, że zapominasz że cię uratowałem - wyszeptał ostatnie zdanie tak bym tylko ja je usłyszała. Zacisnęłam usta patrząc na niego jeszcze bardziej wkurzona - powinnaś być bardziej wdzięczna temu, że możesz pracować ze swoim bohaterem
Kątem oka zauważyłam Heather patrząca na nas z nutką zazdrości. Dzwonek zadzwonił i wyszłam z klasy. Przez resztę dnia próbowałam go unikać za wszelką cenę. Nie chciałam na niego patrzeć.
Dzień w końcu się skończył. Dzięki Bogu. Poszłam do pracy jak co dzień.
••••••••••
Czyściłam jeden ze stolików gdy zauważyłam Ethana wchodzącego do lokalu z grupką znajomych, jego ręką była owinięta wokół talii Heather kiedy ona kleiła sie do jego torsu. Zgaduje, że już oficjalnie są razem.
Dziwnie było ich tu widzieć ponownie. Kiedyś prawie w ogóle tu nie przychodzili a teraz są tutaj prawie codziennie.
Cieszyłam się z tego powodu, że moja zmiana miała się zaraz skończyć. Nie będę musiała być świadkiem kiedy on i ona pożrą siebie nawzajem. Plus, mogłam dokończyć prace domową i mieć spokój.
Wyszłam z kawiarni tylnym wyjściem gdy moja zmiana dobiegła końca. Kiedy otworzyłam drzwi, ujrzałam Ethana. Co jest do cholery? Chyba następnym razem powinnam wyjść normalnie.
- widzę, że lubisz zaułki - powiedziałam mijając go.
- wciąż, nie powiedziałem ci czego chcę - zignorował moje pytanie.
- nie obchodzi mnie to - parsknęłam.
- A powinno. Jesteś osobą która musi mi to dać.
- Naprawdę? - zatrzymałam się i odwróciłam do niego przodem - wybacz, nie sądziłam, że trzeba zrobić coś w zamian oprócz bycia wdzięcznym i powiedzenia dziękuje jeśli ktoś uratował ci życie. Oh czekaj, wcale nie muszę nic zrobić. Nie muszę ci niczego dawać.. Szczerze, dziękuje, że mnie uratowałeś ale czy mógłbyś zostawić mnie w spokoju? Po prostu udawaj, że to nigdy nie miało miejsca. Udawaj, że mnie nie znasz, tak jak było kiedyś - powiedziałam i odeszłam.
- Seks - po chwili powiedział.
Zatrzymałam się w pół kroku.
- Co?! - wydusiłam.
- bądź moją przyjaciółka od seksu - powiedział bez skrępowania.
On żartował prawda?
- Przepraszam ale czy nie usłyszałeś tego co przed chwilą powiedziałam? - zadrwiłam - Powiedziałam, że NICZEGO nie zrobię. NICZEGO. Więc zostaw mnie do diabła. Poza tym, przyjaciółka od seksu? Serio? Może gdybym w końcu uznała, że jestem ci coś winna dlaczego do cholery miałabym zgodzić się na coś takiego? Myślisz, że jestem głupia? Kim ty do cholery myślisz, że jesteś by żądać ode mnie czegoś takiego? Oh..zaczekaj, wiem kim jesteś.. Dupkiem! - dokończyłam sfrustrowana i odeszłam szybko z przyspieszonym oddechem.
- I tak to zrobisz - wzruszył ramionami mówiąc to ze spokojem w głosie.
Z minuty na minutę coraz bardziej mnie denerwował. Odwróciłam się do niego.
- A po jaką cholerę miałabym? - podniosłam głos.
- Bo jeśli nie, twoja mamusia dowie się o tym, że prawie zostałaś zabita i okradziona.
- Serio? Powiesz mojej mamie? Ile mamy lat, pięć?! - wyrzuciłam ręce w powietrze.
- Nie, po prostu wiem, że gdy się dowie, że jej kochana córeczka prawie zginęła przez to iż musiała siedzieć dłużej w pracy..
Wtedy o tym pomyślałam. Jeśli moja mama się o tym dowie, nie pozwoli mi już więcej pracować. Będzie obwiniać siebie za to, że jej córka znalazła się w niebezpieczeństwie. Nie mogłam na to pozwolić. Potrzebowałyśmy pieniędzy. Potrzebowałam pieniędzy na studia. Dodatkowo znalezienie pracy nie jest takie łatwe. Ledwo dostałam tę.
- Szantażujesz mnie? - podniosłam na niego wzrok.
- Nie. Nazwałbym to raczej "robię ci przysługę" - uśmiechnął się zwycięsko.
- Czemu to robisz? - spytałam wściekła.
- Ponieważ muszę się jakoś odstresować od tej całej presji i wymagań które ludzie chcą ode mnie. Jeśli zacznę brać narkotyki, moja przyszłość nie będzie wyglądać za ciekawie. Wtedy musiałbym zaryzykować wiele, a nie mogę do tego dopuścić. Muszę dostać stypendium z baseballa - posłałam mu sceptyczne spojrzenie. Oh serio?
- Więc myślisz, że ja nie mam przyszłości o którą też wypadałoby zadbać? - zacisnęłam usta w cienką linie.
- Masz. Dlatego musisz to zrobić..w stosunku do reszty musisz pracować ciężej. Nie prawdaż? - uśmiechnął się, znowu. Musi przestać to robić bo ściągnę mu ten uśmieszek z twarzy.
- Więc wykorzystujesz moją niekorzyść na swoją korzyść? Jak podłym trzeba być?
- Musisz być, na tym polega przetrwanie na tym świecie.
- Cóż, więc nie - prychnęłam - To moja odpowiedź więc się pierdol.
- Jeszcze powiesz tak.
- Nie, nie powiem. A tak w ogóle to czemu seks? Czyżbyś nie dostawał tego codziennie od swoich zabaweczek? A poza tym, czemu nie spytasz o to Heather? Chyba jest twoją dziewczyną!
- Ponieważ byłoby w to zamieszane zbyt dużo uczuć. Nie potrzebuje tego teraz. A szczególnie nie z Heather.. i nie jest moją dziewczyną - odpowiedział.
- Poważnie? A okazujecie to codziennie w szkole przy wszystkich - burknęłam - Zapamiętaj sobie jedno Ethan, nie będę jedną z twoich szmat. Znajdź sobie kogoś innego do pieprzenia - skończyłam z nim dyskutować. Przechodząc obok trąciłam go z bara i zostawiłam go stojącego tam.
_______________________________
Mam nadzieję, że rozdział się podoba ;)
Myślicie, że coś z tego będzie?
Klikajcie ⭐️ jest chcecie wiecej
Niedługo kolejny rozdział
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top