Rozdział 25
Lucille's POV
Zeskoczyłam z blatu i pobiegłam za nim.
- Ethan!
Już otwierał drzwi by wyjść.
- Stój! - jednak on nie zwracał uwagi na moje słowa.
- Stój! - krzyknęłam jak najgłośniej potrafiłam - przestań mówić te bezsensowne, dziwne rzeczy!
Zatrzymał się. Oddychałam ciężko przyglądając się mu.
- Słyszałam cię poprzedniego wieczoru. Powiedziałeś, że było ci przykro. Dlaczego? - spytałam.
- Dlaczego cały czas próbujesz wpieprzać się w moje sprawy?
- Jakie sprawy? JA jestem twoją sprawą. Ty zacząłeś to całe gówno.
- Dobrze, więc to kurwa zakończmy!
- Co? - spytałam zaskoczona jego nagłym wybuchem.
- Zacząłem ten cały burdel więc go zakończę. Nie chcę tego już więcej! Nie potrzebuję tego.
Co było z nim nie tak? Chwilę temu pytał czy wszystko ze mną w porządku, a teraz jest zły? Dlaczego jest taki bi polarny?
Wzięłam głęboki przerywany oddech. Bałam się. Brzmiał groźnie. Na poważnie mówił, by to wszystko zakończyć?
- Powiedziałam, że nie chcę żebyśmy się kłócili, ale zawsze to robimy bo..bo nic nie mogę na to poradzić. Jestem twoim małym sekretem i nim zawsze będę, prawda? Chcę ciebie.. kocham cię, Ethan - westchnęłam - myślałam że miałabym szansę. Wiedziałam, że nie ale miałam nadzieję. Miałam po prostu nadzieję.. - podeszłam do niego powoli a łzy spływały kaskadami po moich polikach.
- Cóż, więc dobrze myślałaś. Nigdy nie miałabyś szansy.
- Dlaczego się tak zachowujesz? - spytałam. Byłam zraniona i zagubiona.
- Zaplanowałem wszystko! - powiedział brzmiąc nieco groźnie.
- Co..? - spytałam szeptem.
- Powiedziałem, że zaplanowałem wszystko! Tę noc w którą prawie cię obrabowano, zaplanowałem to. Potrzebowałem kogoś do pieprzenia, a ty byłaś idealną partią. Nikt przecież nie gadałby z takim samotnikiem jak ty. Nikt by nigdy cię nie podejrzewał. Nie sądziłem, że jesteś na tyle głupia by pozwolić mi bym cię przeleciał, ale jesteś. Nawet głupsza niż myślałem.
- Dlaczego..? - tonęłam w łzach.. Nie..nie..nie..
- Bo jestem bogaty i popularny i mogę robić co do cholery zechcę. Myślisz, że chciałbym ciebie? Jesteś ostatnią osobą którą kiedykolwiek bym chciał.
- To nie prawda - powiedziałam nie wierząc mu.
- Tak to prawda! Nigdy nie umiałbym cię kochać.
- Nie..
- Tak, wszystko co powiedziałem było prawdą! Jesteś po prostu kolejną cipą dla mojego kutasa.
Spoliczkowałam go tak mocno jak tylko potrafiłam.
- Boże. Naprawdę pomyślałaś, że mógłbym pokochać kogoś takiego jak ty? - prychnął.
- Nie.. kłamiesz! - nadal zaprzeczałam. Nie wierzyłam mu.
- Jedyną rzeczą z którą kłamałem to, to kiedy cię kochałem - syknął. Jednak w jego oczach widziałam co innego, nawet wzbierały się w nich łzy.
- Nie potrafiłeś, ale to zrobiłeś - szepnęłam.
- Co?
- Powiedziałeś, że nigdy nie mógłbyś mnie kochać, ale kochałeś i nadal kochasz. To z jakiego innego powodu byś teraz płakał? - spytałam.
- Przestań siebie oszukiwać, nigdy nie mógłbym sobie wyobrazić życia z kimś takim jak ty!
- Posłuchaj samego siebie Ethan! Okłamujesz się. Nie chciałeś mnie kochać, tak jak ja nie chciałam kochać ciebie, jednak kochasz! Kochasz mnie, Ethan!
Zrobiłam krok w przód i pocałowałam go mocno. Przytrzymałam jego głowę całując go z coraz większa desperacją. Jednak odepchnął mnie od siebie..
- Nie słyszałaś niczego co do ciebie powiedziałem? Jesteś jedynie szmatą do zabawy.
Moje serce rozpadło się na miliony kawałków. To było to co naprawdę czuł? Moje oczy zrobiły się czerwone a po polikach zaczęło spływać jeszcze więcej łez.
Pokręciłam szybko głową.
- Ogarnij się. Nigdy nie będziemy niczym więcej..nigdy - odszedł..tak po prostu odszedł.. z dala ode mnie..
Pobiegłam do mojego pokoju i rozpłakałam się na dobre nie mogąc się opanować. Płakałam i płakałam, aż w końcu nie miałam już czym..
Ethan's POV
Wróciłem pospiesznie do domu.
- KURWAAAAAA - wydarłem się na całe gardło.
Co ja do cholery zrobiłem? Powinienem z tym przeczekać. Nie powinienem tego tak robić.. jednak było już za późno. Zamknąłem oczy i opadłem na kolana przy łóżku ciągnąc się za włosy ze zdenerwowania.
Oficjalnie ją straciłem. Już od dawna byłem dupkiem ale trzymała się mnie. Teraz będę kimś więcej niż tylko dupkiem.
Cofnięcie o kilka dni
Skończyłem trening i byłem padnięty jak nie wiem. Sprawdziłem telefon i zauważyłem wiadomość od Heather.
Zadzwoń do mnie.
Zignorowałem to. Nie czułem się na siłach by wysłuchiwać jej gadanek. Gdy wróciłem do domu znowu dostałem od niej wiadomość.
Jeśli do mnie nie zadzwonisz, pożałujesz tego.
O co jej chodziło?
Poddałem się jej durnym sztuczkom i zadzwoniłem.
- Czego?
- Wow, nie okazuj tego aż tak bardzo, że nie chcesz do mnie dzwonić - odezwała się po drugiej stronie.
- Jestem zmęczony. Właśnie wróciłem z treningu. Czego potrzebujesz?
Nie byłem normalnie dla niej taki podły ale naprawdę byłem zmęczony.
- Czy to na pewno trening baseballa czy zaliczasz coś innego?
O czym ona do cholery gada?
- Co masz na myśli Heather?
- Spotkajmy się na boisku od baseballa. TERAZ!
I rozłączyła się.
Co to było? Postanowiłem, że pójdę sprawdzić o co chodzi.
- Co z tobą nie tak? - to była pierwsza rzecz jaka wyszła z moich ust gdy ją zobaczyłem.
- Nie tak bardzo jak z tobą. Myślisz, że jestem naprawdę taka tępa?
- Co próbujesz przez to powiedzieć?
- Ta durna dziewczyna!
- Przestań się tak dziwnie zachowywać.
- Dziwnie? Czy na pewno boisz mi się tylko przyznać, że zdradzałeś mnie z tą idiotką?
- O co ci kurwa chodzi? - powiedziałem chłodnym tonem. Lucille nie była idiotką.
- Myślałeś, że nie dowiem się, że pieprzysz na boku tego kujona?
Kurwa. Musiałem zachować się spokojnie.
- Zawsze myślisz, że robię coś z każdą dziewczyną. Jestem Ethanem, nie mogę nic na to poradzić, że dziewczyny non stop się przy mnie kręcą.
- Przestań pieprzyć.
- Co?
- Myślałeś, że nie zauważę gdy zerkasz na nią co sekundę? Albo, że zawsze znikasz podczas jakiejś lekcji? Pewnie myślisz, że naprawdę jestem głupia, prawda? A teraz tak nagle została twoim korepetytorem.
- Ty i ja, Heather. To co jest między nami nawet nie jest prawdziwe.
- Ale oboje musimy utrzymać reputację, nie prawda? Ethan, nie zapomnij, że mój ojciec jest jedną osobą z rady tego twojego głupiego stypendium. Jeśli dowie się, że zdradzasz jego małą dziewczynkę, znajdzie sposób być już nigdy nie zobaczył baseballu na oczy. Nie pozwolę by ludzie myśleli, że zdradzasz mnie z jakimś nieudacznikiem.
- Szantażujesz mnie?
- Nazwałabym to raczej.. przysługą. Ciesz się, że wciąż mnie masz.
- Przysługa?
- Chcę żebyś przestał robić cokolwiek robisz z tą dziwaczką. Będziemy zachowywać jak publicznie jak prawdziwa para. Będziesz trzymał mnie publicznie za rękę. Będziesz mi publicznie dawał buziaki. Jeśli coś wywiniesz i ludzie się zorientują to obiecuję, że już nigdy więcej, nie zobaczysz baseballa na oczy.
- Nie możesz tego zrobić Heather. Nie możesz mnie kontrolować - powiedziałem niedowierzając jej durnym słowom.
- Mogę a ty na to przystaniesz. Albo będziesz widział jak twoja "miłość" żyje w piekle. Jeszcze niczego nie zrobiłam, ale zrobię. Będziesz czuł się winny za każdym razem gdy na nią spojrzysz.
Co do kurwy?
- Nie poznaje cie, Heather.
- Nigdy mnie nie znałeś Ethan. Nigdy nie próbowałeś poznać.
- Sądzę, że to dobra rzecz - wymamrotałem.
- Też tak sądzę. Ale cóż, teraz już mnie znasz - to była ostatnia rzecz jaką powiedziała po czym odeszła.
Kurwa. Co do cholery powinienem zrobić? Zgaduje, że nie byłem zbytnio ostrożny w utrzymywaniu naszego sekretu. Przez następne kilka dni zachowywałem się normalnie w obecności Lucille. Mówiłem sobie tyle rzeczy w myślach ponieważ bałem się, że jeśli powiem coś na głos to ją zranię. W noc na bankiecie, poznałem wielu niesamowitych graczy i czułem się przy nich naprawdę mały. To było samolubne z mojej strony, ale gdyby nie ojciec Heather, nie miałbym żadnych szans. Cała moja praca poszłaby na marne. Tego dnia gdy zobaczyłem ją z nowym chłopakiem, podsunęła mi myśl by udawać, że jestem na nią zły.. tylko, że nie udawałem..byłem zazdrosny. Była moja, ale pomyślałem, że to dobra rzecz. W ten sposób będę mógł dać jej odejść..jednak ona nie była wkurzona na to, że ja byłem zły..była taka spokojna. Nie wygladała na zmartwioną..więc jedyne czego chciałem to objąć ją i całować do utraty tchu. Za każdym razem, gdy mogłem, chciałem ją przeprosić..za to, że ją raniłem.
Powrót do teraźniejszość
Dzisiaj, w końcu dotarło do niej co było złe..a ja dałem jej odejść w najgorszy sposób. Nigdy nie będę w stanie sobie wybaczyć. Widziałem ten ból w jej oczach. Zabijało mnie to od środka gdy widziałem, że płacze, ale nie mogłem nic zrobić. Kiedy jej usta dotknęły moich, chciałem je przytrzymać przy sobie dłużej, ale wiedziałem, że muszę pozwolić jej odejść.. Przepraszam cię, Lucille.
_______________________________
Ten rozdział, pozostawię wam do skomentowania...
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top