Rozdział 24
Lucille's POV
Siedziałam słuchając co mówi do mnie Theo. Ponownie jedliśmy wspólnie lunch.
- Więc jakiej muzyki słuchasz?
- Umm.. wszystkiego - powiedziałam.
- Poważnie?
- Poważnie.
- Więc jeśli zarzucę jakiś stary hip hop z lat 90- siątych będzie okej?
Pokiwałam głową.
- Nie wyglądasz jakbyś słuchała tego typu muzyki - uniósł brew.
- Cóż, słucham okej? - uśmiechnęłam się delikatnie, a on odwzajemnił uśmiech. Rozejrzałam się dookoła i zauważyłam Ethana. Patrzył na mnie z drugiego końca stołówki. Wyglądał na..zranionego i wcale się nie uśmiechał. Mój uśmiech również przygasł. Spuściłam głowę i przeniosłam powoli wzrok na Theo.
- Więc jesteś też korepetytorem, tak? - spytał.
- Tak - pokiwałam niepewnie głową.
- Super! Pomożesz mi z rachunkami. Jestem naprawdę daleko w tyle. Problemy ucznia po przeniesieniu. Dzięki Bogu, że dali mi ciebie! - uśmiechnął się pół gębkiem.
- Aktualnie ja.. - chciałam mu jakoś przekazać, że nie mogę być jego korepetytorem ponieważ pomagałam już Ethanowi, ale wyciągnął pracę domową.
- Jestem bardzo w tyle - westchnął ciężko zawiedziony - nigdy nie miałem takiego problemu aż do teraz.
Spojrzałam na jego pracę domową. Nie miał ani jednego zadania dobrze. Co powinnam zrobić? To nie jego wina, że musiał się przenieść. Znałam to uczucie bardzo dobrze. Do diabła z panem Raileyem, że kazał mi to robić!
- Więc dziś wieczór, pasuje? - spytał.
- Dzisiaj? - Dziś wieczorem pomagałam Ethanowi.
- No weź, chciałbym przynajmniej zdać.
Zlitowałam się nad nim.
- Um.. pewnie. Dzisiaj wieczór.
- Super, to widzimy się w bibliotece o 19?
- Ta..
Dzwonek zadzwonił.
Spojrzałam w stronę Ethana. Widziałam jak wstaje i splata dłonie razem z Heather. Wstrzymałam oddech. Zerknął na mnie przez ramię i odszedł z nią.
- Idziemy? - spytał Theo. Zerknęłam na niego i Pokiwałam głową wstając.
Po szkole
Była 17:30. Miałam 15 minutową przerwę w pracy. Ślepo gapiłam się na jego imię w moim telefonie. Nie wiedziałam jak mam mu napisać, że dzisiaj nie będę mogła mu pomóc wieczorem. Zaczęłam pisać 'hej' po czym szybko to skasowałam. Westchnęłam ciężko i sprawdziłam godzinę która wskazywała 17:45 więc moja przerwa się skończyła. Napiszę do niego później.
Skierowałam się prosto do publicznej bibliotek po zakończonej pracy czyli około 18:30. Weszłam do budynku. Theo siedział już przy jednym ze stolików więc podeszłam do niego.
- Hej - powiedziałam.
Podniósł na mnie wzrok.
- Siema - wyszczerzył się. Dziwne, że się nawet nie ruszyłam.
- Co robisz? Siadaj! - powiedział wesoło.
- Racja - usiadłam po drugiej stronie stołu.
- Więc jesteś gotowa na to by mi pomóc? - spytał ze szczęściem wypisanym na twarzy.
- Postaram się - odpowiedziałam z cichym śmiechem. Wyjęłam książkę oraz notatnik i zaczęliśmy.
Pracowaliśmy coś około dwudziestu minut.
- Zróbmy sobie przerwę! - powiedział ze sztucznym ziewnięciem.
- Ledwo skończyliśmy drugie zadanie.
- Cóż, może dlatego, że jesteś słabym korepetytorem?
Posłałam mu spojrzenie mówiące, och poważnie?
- Super, nie musisz zdać - udałam, że zbieram książki do torby.
- Chwila, chwila! Tylko żartowałem - powiedział wstając szybko i pociągnął mnie za ramię bym z powrotem usiadła, więc to zrobiłam - nienawidzę matmy.
- Wszyscy jej nienawidzą! - powiedziałam żartobliwie. Tak jak Ethan.
-Nienawidzę jej bardziej.
- Powiedziałeś, że nigdy nie miałeś problemu w swoim życiu.
- To było kłamstwo - zerknął na mnie.
Posłałam mu kolejny raz spojrzenie mówiące, och serio?
- Cóż, nie jestem w tym ąz taki zły, po prostu tego nie lubię.
- Więc chyba musisz zacząć jeśli masz zamiar zdać bo nie pomogę ci jeśli nie zaczniesz jej lubić - posłałam mu delikatny uśmiech.
- Dobra! - powiedział trochę piskliwie co brzmiało jak mały dzieciak.
Zaśmiałam się pod nosem.
- Zuch chłopak! - wróciłam do notatek.
- Zaczekaj - powiedział szybko.
Podniosłam na niego zdziwiona wzrok.
- Co?
Wyjął swój telefon i słuchawki. Spojrzałam na niego niezrozumiale.
- Powiedziałaś, że lubisz każdy rodzaj muzyki, prawda?
Przytaknęłam.
- Trzymaj - podał mi jedną słuchawkę a drugą umieścił w swoim uchu. Spojrzałam na niego sceptycznie.
- No włóż ją - powiedział.
Wsunęłam słuchawkę do ucha. Po chwili wydobyła się z niej piosenka This is how we do, Montella Jordana. Zaśmiałam się.
- Poważnie? - spytałam.
- Powiedziałaś, że lubisz - zaśmiał się - A teraz wróćmy do pomagania mi, możemy?
Pokręciłam głową nadal cicho się śmiejąc i wróciliśmy do odrabiana lekcji.
Skończyliśmy około 21. Gdy wyszliśmy na zewnątrz było już totalnie ciemno.
- Dzięki za pomoc - powiedział.
Pokiwałam głową z delikatnym uśmiechem.
- Więc do zobaczenia jutro.
- Narazie.
Uśmiechnął się do mnie. Nie wiedziałam jak mam zareagować więc po prostu odwróciłam się i odeszłam.
- Zaczekaj! - krzyknął.
Odwróciłam się do niego powoli unosząc jedną brew.
-Hmm?
- Przyszłaś tutaj? - spytał zdziwiony.
Przytaknęłam szybko na co cicho się zaśmiał.
- Trzeba było tak wcześniej, chodź odwiozę cię.
Zaskoczył mnie tym.
- Nie, jest w porządku.
- Mówię poważnie, nie chcę być świadkiem morderstwa dziewczyny szczególnie w tak upiorną noc.
Jego słowa przypomniały mi o nocy gdy uratował mnie Ethan.
-Nie chcę ci zawracać głowy.
-Ja zawracałem ci głowę prosząc o to byś mi pomogła w nauce. A teraz ruszaj się, jest chłodno.
Zachichotałam i podążyłam za nim do jego auta.
Gdy usiadłam na miejscu pasażera, wyjrzałam przez okno i widziałam, że zrobiło się już naprawdę ciemno.
- Więc mówiłaś, że jesteś w skomplikowanym związku?
Jego pytanie z lekka mnie zaskoczyło.
- Słucham? - spytałam lekko zdumiona.
- Gdy spytałem czy masz chłopaka, powiedziałaś, że to skomplikowane.
- Oh - spojrzałam w dół na swoje dłonie bawiąc się palcami.
- Więc co konkretnie jest w tym skomplikowanego? - spytał zerkając na chwilę na mnie po czym wrócił znowu wzrokiem na drogę.
- Czy to nie jest za dużo pytań do osoby którą ledwie znasz?
- Cóż, tak sądzę. Dlatego pytam by poznać cię lepiej.
Spojrzałam na niego podejrzanie.
- Nie jestem na tyle interesująca byś chciał tyle o mnie wiedzieć - odpowiedziałam.
- Może, może nie. Każdy jest interesujący na swój sposób - uśmiechnął się do mnie miło - Więc powiedz mi. Jest po ciężkim rozstaniu i nie chce się na razie wiązać? Jest z innego stanu? Jest synalkiem mamusi? Co to takiego? - zaśmiał się dźwięcznie.
Zachichotałam.
-Synalek mamusi?
- Tia, to może być powód dlaczego jest to skomplikowane.
-Sądzę, że osoba która martwi się o swoją mamę jest urocza.
- Nie, jeśli wybierają mamę zamiast dziewczyny - powiedział dobitnie.
Zaśmiałam się lecz szybko przerwałam.
To byłoby nawet w porządku, jeśli Ethan byłby synkiem mamusi. Wtedy nie musielibyśmy być jako sekret, ale to było bardziej skomplikowane. Miał dziewczynę, jednak powiedział, że czuje coś do mnie i chcę bym na niego zaczekała. Nawet spaliśmy razem i nikt o tym nie wiedział. Pomyślałam.
- To jest jeszcze bardziej skomplikowane, niż to co wymieniłeś - odpowiedziałam w końcu.
- Bardziej skomplikowane niż synalek mamusi?
Zaśmiał się na co szybko do niego dołączyłam. Chciałam śmiać się z tego z taką lekkością z jaką robił to on. W końcu dotarliśmy pod mój dom i zatrzymał się przy krawężniku.
- Dzięki - powiedziałam odpinając pasy i otwierając drzwi.
- Lucille.. - zawołał mnie - niedługo poznamy się bliżej więc będziesz mogła mi powiedzieć - powiedział z uspokajającym uśmiechem.
- Może, dzięki raz jeszcze - przytaknął. Wyszłam z samochodu i zatrzasnęłam za sobą drzwi. Gdy doszłam pod swój dom zauważyłam, że on jeszcze tam stoi. Pomachałam mu na pożegnanie i dopiero wtedy odjechał. Odetchnęłam głośno. To był pierwszy raz kiedy ktokolwiek chciał mnie poznać w całym moim życiu. Ludzie zazwyczaj postrzegali mnie jako samotną dziewczynę więc nie zawracali sobie mną głowy. Sądzę, że czuł również samotnie więc chciał ze mną porozmawiać. Byliśmy parą samotnych dusz. Jedyną różnicą było to, że ja byłam samotną duszą z grzechami do ukrycia.
Miałam zamiar odwrócenia się w stronę drzwi by je otworzyć gdy ujrzałam cień który mnie wystraszył. Do diabła z nim.
Ethan's POV
Skończyłem dzisiaj trening o 19, trwał dłużej niż zazwyczaj. Wróciłem do domu i czekałem na Lucille. Spóźniała się. Zazwyczaj była już tutaj gdy przychodziłem, jednak nie tym razem. Umówiliśmy się na 19 jednak nie przychodziła. Spojrzałem na swój telefon. Nie było od niej żadnej wiadomości. Usiadłem przy biurku dalej wpatrując się w telefon. Wciąż nic tam nie było. Gdzie była? Wszystko z nią w porządku? Coś się stało? Powinienem do niej napisać? Nie.. nie pisz, mój wewnętrzny głos się odezwał. Pewnie już idzie. Czekałem i czekałem. W końcu zmęczyło mnie to czekanie. Było oko 20:30 i wciąż żadnej informacji od niej. Postanowiłem, że pójdę pod jej dom.
Zadzwoniłem do drzwi i czekałem. Nikt nie otworzył. Spróbowałem znowu. Wciąż zero odpowiedzi. Gdzie ona poszła? Nie mówiła mi, że pracuje dzisiaj do późna. Stałem przy drzwiach czekając. Po chwili zauważyłem parę nadjeżdżających reflektorów. Jechał powoli aż w końcu się zatrzymał. Schowałem się w cieniu, który rzucał jej dom. Samochód zatrzymał się przed domem Lucille, a z niego wysiadła..Lucille. Kto ją odwiózł?
Zauważyłem jak zamyka drzwi i rusza w stronę swojego domu. Samochód nie odjechał dopóki mu nie pomachała. Byłem zły. Zazdrosny, można by powiedzieć. Kim był ten człowiek w samochodzie? Czyżby to był ten chłopak z którym jadła lunch i prowadziła się po szkole? Jednak z jednej strony mi ulżyło, że nic jej nie jest. Nie mogłem być na nią zły. Miała prawo siedzieć w samochodzie z kimś innym. Gdy auto w końcu odjechało, wyskoczyłem ze swojej kryjówki. Widziałem przerażenie na jej twarzy, które szybko przerodziło się w ulgę gdy ujrzała, że to ja.
Lucille's POV
-Co z tobą nie tak? Wystraszyłeś mnie - moje usta opuściło wstrzymane powietrze.
On po prostu do mnie podszedł i nic nie mówiąc, złapał mnie za biodra i pocałował.
- Myślałem, że coś się stało - powiedział po czym odsunął się opierając czoło o moje. Wtedy przypomniałam sobie, że zapomniałam do niego napisać, że dzisiaj mu nie pomogę. Czułam się winna.
- Gdzie byłaś? - spytał z przymkniętymi oczami. Powinnam mu powiedzieć, że dawałam korki Theo?
- Pomagałam komuś.. - powiedziałam z lekkim zawahaniem.
Otworzył oczy w których ujrzałam strach.
- Temu twojemu nowemu koledze?
Nie odpowiedziałam tylko odwróciłam wzrok. Dlaczego czułam się winna z tym, że w końcu mam kolegę? Nie powinnam czuć się źle, z tym że komuś pomagam, ale czułam. Może dlatego, że był facetem?
Delikatnie odwrócił moją twarz w swoją stronę i musnął ustami moje wargi.
Ułożyłam dłonie na jego polikach i przymknęłam oczy.
- Cieszę się - powiedział.
Otworzyłam szybko oczy zaskoczona. Naprawdę się cieszył?Jego uśmiech był smutny. Odsunęłam się by otworzyć drzwi,a Ethan podążył za mną.
Rzuciłam torbę na kanapę i skierowałam się do kuchni. Nasypałam płatki do miski. Było nieco za późno na płatki z mlekiem, jednak mało mnie to obchodziło. Czułam za sobą obecność Ethana. Wskoczyłam na blat siadając na nimi sięgnęłam po miskę. Ethan podszedł bliżej i rozszerzył moje nogi stając między nimi. Jego dłonie znajdowały się na mych biodrach. Jadłam płatki gdy on złożył delikatny pocałunek na moim czole. Nałożyłam ich strochę na łyżkę podsuwając do jego ust. Otworzył usta i wsunęłam ją do jego ust.
-Yum - mruknął.
Zaśmiałam się, jednak on nie. Posłał jedynie delikatny i smutny uśmiech jak wcześniej. Przestałam się śmiać i odstawiłam miskę na bok.
Wsunęłam dłonie w jego włosy przyciągając go nieco bliżej siebie.
-Co się dzieje?
-Nic - wiedziałam, że kłamał.
-Powiedz mi.
Spojrzał mi w oczy.
-To jest jeden z tych dni kiedy chciałbym wszystko cofnąć.
Byłam zmieszana, naprawdę zmieszana.
-Ethan..
Odwrócił wzrok.
- Wychodzę - posłał mi ostatnie spojrzenie, cmoknął mnie w czoło i opuścił mój dom..
Co się właśnie stało?
______________________________
Przygotujcie się na drama time!
Czekam na 200 gwiazdek pod tym rozdziałem😘
I komentarze co sądzicie o tej całej sytuacji🤔
A No i jest pytanko, czy chcielibyście jakieś Q&A? Czegoś się o mnie dowiedzieć? Cokolwiek? XD
DO NASTĘPNEGO PYSIOLE❤️
A No i jeszcze raz przypominam, że NIE ja wymyśliłam opowiadanie. Ja je jedynie tłumaczę na nasz język. Więc pisanie komentarzy, żebym coś zmieniła jest trochę bez sensu bo nie mogę xd
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top