Rozdział 22

Ethan's POV

Wyglądał tak uroczo stojąc przed swoją szafką w niebieskich dżinsach i gładkiej białej koszulce. Chciałem jej to powiedzieć, jednak stałem z Heather naprzeciwko jej szafki. Cieszyłem się, że szafka Heather dawała mi niezły widok na Lucille. Mówiła coś do mnie lecz nawet jej nie słuchałem.

- Ethan! - krzyknęła.

- Huh?

Wyglądała na wkurzoną.

- Mówiłam o jutrzejszym bankiecie. Jaki kolor powinnam na siebie włożyć by do ciebie pasować? Bordowy czy morski?

Kolor morski spowodował, że od razu pomyślałem o turkusowym.

- Morski - odpowiedziałem ze sztucznym uśmiechem.

- Okej - uśmiechnęła się szeroko i cmoknęła mnie w polik.

Dzwonek zadzwonił.

Rozejrzałem się za Lucille jednak nigdzie już jej nie było.

Poszedłem na pierwszą lekcję. Lucille siedziała już na swoim miejscu w sali. Ukradkiem na nią zerknąłem co zauważyła. Mogłem zauważyć jak jej policzki robią się różowe przez co na moje usta wkradł się uśmiech. Szybko odwróciłem się i przybiłem sklejkę z kumplami.

Lekcja była nudna, jak zawsze. Jedyną rzeczą która przytrzymywała mnie bym nie usnął było delikatnie obkręcanie się by zerknąć na Lucille. Tego nie zauważyła. Słuchała uważnie tego co mówił nauczyciel. Dzwonek na przerwę w końcu zadzwonił..

- E, idziemy - powiedziała Heather stając przy mojej ławce.

- Muszę porozmawiać z Lucille by odwołać dzisiejsze lekcje. Poczekaj chwilę.

To było oczywiste kłamstwo. Był piątek. Nie spotykaliśmy się w piątek w ramach korków.

- Dobra.

Heather była zazdrosna, jednak nie przejmowałem się tym za bardzo. Spakowałem swoje rzeczy i podszedłem do Lucille. Wyglądała na zaskoczoną gdy mnie zobaczyła. Zerknęła za mnie wciąż siedząc przy swojej ławce.

Posłała mi spojrzenie mówiące 'zwariowałeś?'. Wygladała uroczo kiedy się denerwowała.

- Nie zapomnij o dzisiejszym wieczorze - wyszeptałem.

Wyglądała na zmieszaną. Posłałem jej mały uśmieszek i odszedłem. Heather złapała mnie za rękę i mocno ścisnęła gdy tylko do niej dotarłem.

Przez cały dzień, byłem świadomy obecności Lucille gdziekolwiek ją zobaczyłem. Przeszedłem tajną ścieżką by zobaczyć Lucille podczas lunchu. Szła sobie spokojnie i widziałem już tylko sam jej tył. Powoli podszedłem do niej i pociągnąłem ją za plecak. Wyglądała na zszokowaną dopóki nie zauważyła mojej twarzy. Wiedziałem, że nie może ukryć swojego uśmiechu ale szybko zamknęła usta i kontynuowała chód widząc, że jestem rozbawiony.

- Zaczekaj! - zawołałem. Zatrzymała się i odwróciła do mnie - nie idź.. wygrałaś.

Jej usta powoli wygięły się w uśmiechu i podbiegła w moją stronę. Podniosłem ją gdy owinęła ręce wokół mojej szyi.

- Przestań przede mną uciekać - przechyliłem lekko głowę.

Uśmiechnęła się słodko. Podsunąłem się do niej by złączyć nasze usta w pocałunku. Powoli wyswobodziłem ją ze swojego uścisku.

- O czym była pierwsza lekcja? - spytała.

- Chciałem po prostu z tobą porozmawiać.

- Poprzednia noc nie była wystarczająca? - jej śmiech był jak miód zalewający moje serce.

- Nigdy nie jest wystarczająco - uśmiechnąłem się do niej przez co odwzajemniła gest. Staliśmy tak przez chwilę po czym Lucille zdjęła ze mnie ręce.

- Wracaj już.

Byłem zmieszany sytuacją. Z jej twarzy mogłem wyczytać ból.

- Nie chcę - powiedziałem.

- Pośpiesz się zanim ktoś nas zobaczy.

Jej wyraz twarzy nie był zbytnio przekonujący. Mówiła mi żebym poszedł ale jej twarz mówiła żebym został.

- Nikt nie..

- Ethan - przerwała mi w pół wypowiedzi. Zdjąłem swoje dłonie z jej bioder. To było słabe że nie mogliśmy być razem przeze mnie.

- Zobaczymy się pózniej, okej? - spytałem smutniejąc.

Tylko przytaknęła. Pocałowałem ją w czoło i ruszyłem w stronę stołówki. Za każdym razem gdy mówiłem jej do zobaczenia, czułem smak jej słodkich ust na swoich.

Lucille's POV

Był piątek po południu. Ruszyłam prosto do domu z nadzieją, że zrobię sobie kilku minutową drzemkę po szkole.

Moja mama zaskoczyła mnie gdy otworzyłam drzwi do domu. Nie spodziewałam się, że będzie w domu tak wcześnie.

- Mamo, przestraszyłaś mnie! - krzyknęłam szczęśliwie.

Zaśmiała się na moją reakcję.

- Niespodzianka! Udało mi się wrócić wcześniej do domu choć raz.

Uniosłam kącik ust i podeszłam do niej szybko wtulając się w nią mocno. Potrzebowałam teraz matczynego oparcia.

- Woah zajączku! Wszystko w porządku?

- Mhm - Pokiwałam głową cały czas w nią wtulona. Odsunęła mnie po chwili trochę od siebie.

- Jesteś pewna?

Pokiwałam znowu energicznie głową. Było naprawdę miło zobaczyć mamę tak wcześnie w domu. Uwierzcie mi, zdarzało się to naprawdę rzadko.

- Po prostu za tobą tęskniłam - rzekłam.

- Widzisz mnie każdego dnia - przechyliła lekko głową.

Potrząsnęłam głową znów się w nią wtulając.

- Więc, idź umyj ręce. Chcę dla ciebie coś dzisiaj ugotować.

Wyszczerzyłam się, byłam naprawdę uradowana.

Wróciłam do kuchni po kilku minutach.

- Chcesz kogoś zaprosić by dołączył do nas na obiad?

Byłam zaskoczona jej pytaniem. Wiedziała, że nie mam zbyt wielu znajomych. Czemu miałaby mnie o coś takiego pytać?

- Hmm?

- Oh nieważne. Zrobimy sobie dzisiaj wieczór we dwie.

Przytaknęłam ale wciąż zastanawiałam się nad tym co miała na myśli.

Zjadłyśmy posiłek rozmawiający przy tym o wielu rzeczach. Było miło nadrabiać z mamą zaległości.. aż do czasu gdy wspomniała o czymś co wzięło mnie z zaskoczenia.

- Słyszałam, że dajesz korepetycje Ethanowi Collinsowi.

Zakrztusiłam się jedzenie i gwałtownie podniosłam na nią wzrok.

- Umm, tak, przypisali mnie do niego ponieważ było mu naprawdę ciężko uporać się z nauką.

- To godne podziwu! Wy dwoje najpierw robiliście projekt a teraz razem się uczycie!

- Mamo! - Pisnęłam. Moje poliki aż zrobiły się czerwone i gorące. Czułam się winna. Wszystkie rzeczy które razem robiliśmy nie byli godne podziwu. Jeśli byś wiedziała, byłabyś naprawdę zawiedziona, pomyślałam.

- Po prostu mówię, wyobraź sobie co może stać się pózniej - zachichotała.

Spuściłam głowę wpatrując się w jedzenie, a moje poliki przybrały kolor pomidorów. Czemu moja mama tak raptem zaczęłam gadać na temat Ethana? Zaczęło mnie to martwić jeszcze bardziej. Czy matki naprawdę wiedziały więcej niż nam się wydaje?

Po skończonym obiedzie pomogłam zmyć naczynia po czym pobiegłam do pokoju. Jeśli moja mama zobaczyłaby jak bardzo moje poliki robią się czerwone z każdym razem gdy wspominała imię Ethana, zorientowałaby się, że coś się kroi. Przebywanie obok niej było zbyt niebezpieczne. Wspominając już o czymś złym..

Chcę cię zobaczyć

Napisał Ethan smsa.

Nie mogę, mama jest w domu.

Lubi mnie.

Nie :(

Dobra, w takim razie wyjdź na zewnątrz.

Nie mogę.

Więc chcesz żebym ja przyszedł po ciebie?

Wiedziałam, że mówił to na poważnie. Jest szalony, to fakt.

Nie, przyjdę za kilka minut.

:D

Nie wiedziałam co mam robić. Co miałabym powiedzieć mamie bym mogła wyjść z domu? Powinnam powiedzieć, że chcę pobiegać? Nigdy nie biegałam wieczorami. Będzie ciężko. Powoli zeszłam na dół. Może jeśli po prostu bym wyszła, nie zauważyłaby mnie. Byłam już praktycznie przy drzwiach gdy mnie zauważyła.

- Luce skarbie. Gdzie wychodzisz tak późno?

Co miałam jej powiedzieć? Myśl Lucille, myśl.

- Zadzwonili do mnie z pracy. Potrzebują mnie do sprzątania. Menadżerka nie czuła się zbyt dobrze - skłamałam.

Nieźle wybrnęłam! Mentalnie przybiłam sobie piątkę.

- Dobrze. Jest ciemno i późno więc uważaj na siebie. Zadzwoń jeśli będziesz czegoś potrzebowała.

Pokiwałam szybko głową i wybiegłam z domu.

Miałam spotkać się z nim w najbliższym parku. Pobiegłam między domkami kiedy ujrzałam cień wyskakujący z krzaków. Odwróciłam się przerażona po czym zobaczyłam jak ten cień zwija się ze śmiechu. Uderzyłam go mocno pięścią w tors.

- Wystraszyłeś mnie! - krzyknęłam.

- Powinienem cię wtedy uratować?

Zaśmiałam się i pokręciłam lekko głową. Wysunął dłoń rozciągając palce i gdy umieściłam na niej swoją dłoń, zacisnął ją splatając nasze palce.

Mijaliśmy sąsiadów w końcu docierając do parku. Weszliśmy na plac zabaw siadając na jednej z huśtawek. Oparłam się o jego tors i przytulił mnie do siebie mocno.

- Jak udało ci się wyjść?

- Mam swoje sposoby - zażartowałam. Przypomniałam sobie moment kiedy zadałam mu podobne pytanie a on odpowiedział mi tym samym.

- Brzmisz teraz trochę jak ja.

- Uczę się od najlepszych.

Zaśmiał się przechylając lekko głowę.
Bawiłam się jego dłońmi gdy zauważyłam coś niepokojącego.

- Masz naprawdę dużo blizn na nadgarstkach - przejechałam palcami po małych nacięciach. Odwróciłam głowę by na niego spojrzeć ze smutnym wyrazem twarzy - Obiecałeś..

- Są stare - bronił się.

Spojrzał mi w oczy.

- Przestałem kiedy ty powiedziałaś mi bym tego nie robił - kontynuował.

Zacisnęłam usta głaszcząc kciukiem blizny. Pragnęłam by zaczęły znikać pod moim dotykiem. To bolało widząc dowody na to, że nie jest aż taki silny.

- chciałabym być tam gdy..

- Jesteś tutaj teraz - uciął mi.

Posłałam mu ciepły uśmiech opierając głowę na jego ramieniu.

- Masz duże dłonie - powiedziałam.

- A ty masz małe które idealnie wpasowując się się w moje - odpowiedział.

Spojrzałam na niego trochę zdziwiona. Spuścił głowę by na mnie spojrzeć. Oboje wybuchnęliśmy śmiechem.

- Jaki zabawny - powiedziałam z cichym śmiechem a on cmoknął mnie w czoło.

- Jeśli mógłbym, byłbym jeszcze zabawniejszy.

Zachowywał się dziwnie, ale podobało mi się to. Splotłam nasze palce razem, a on przysunął swoje usta do moich. Wyszłam na ich spotkanie. Podobał mi się ten moment, byłam tylko ja i on pod gwiazdami. Nie chciałam wspominać nic o bankiecie który miał odbyć się jutro i na którym miał pojawić się z Heather. Teraz, liczyliśmy się tylko my.

Sobota

Zostałam w domu cały dzień. Gdy się obudziłam, nie miałam nawet zamiaru się przebierać więc zostałam w piżamie. Odrobiłam lekcje i przeczytałam kilka książek. A wszystko po to by odciągnąć moje myśli od Ethana, jednak to było nieco trudne. Siedział w mojej głowie przez cały czas. Gdy sprawdziłam zegarek była godzina 19. Zastanawiałam się czy poszedł tam z Heather. Słyszałam ze to formalne przyjęcie. Wyobraziłam go sobie w dopasowanym garniturze i krawacie a Heather z cudownej sukni. Musieli pewnie teraz wyglądać jak piękna, zakochana para.. Stop Lucille. Powiedziałam do siebie w myślach. Pozwól mu robić cokolwiek zechce. Nie myśl o nim. Im mniej o nim myślisz tym mniej za nim tęsknisz. Jednak i tak za nim tęskniłam.

Jak 17- letnia dziewczyna, powinnam być gdzieś i szaleć. Ale byłam tutaj, w swojej piżamie, pijąc gorąca czekoladę i tęskniąc za chłopakiem który pewnie spędzał teraz wspaniale czas z jakąś inna dziewczyną. Brzmiałam jak jakaś zapowiedź do serialu. Wróciłam do zajmowania się rzeczami odciągającymi moje myśli i zrobiłam obiad.

Wybiła godzina 22. Czas minął naprawdę bardzo szybko. Szłam do łazienki z zamiarem wzięcia prysznica kiedy usłyszałam dzwoniący telefon.

- Halo?

- Skarbie to ja!

Dlaczego byłam zawiedziona, że to tylko moja mama?

- Cześć Mamo.

- Chciałam ci tylko powiedzieć, że wrócę dzisiaj bardzo późno. Przez to wszystko muszę popracować dłużej. Przepraszam..

- Rozumiem mamo.

Moja mama nigdy nie spędza należycie weekendu. Nawet ze swoją córką.

- Zamknij drzwi żebyś była bezpieczna. Jasne?

- Wieeeeem, pamiętam.

- Dobrze dobrze, kocham cię.

- Też cię kocham.

Rozłączyłam się rzucając telefon na łóżko po czym znów zaczął dzwonić. Prawdopodobnie to znowu moja mama przypominająca mi jeszcze raz o zamknięciu drzwi. Odebrałam telefon nie patrząc na dane dzwoniącego.

- Mamo nie martw się. Zamknę drzwi - powiedziałam zirytowana.

- W takim razie jak się dostanę? - głos Ethana odezwał się po drugiej stronie. Wstrzymałam na chwilę oddech.

- Ethan..

- Hej - powiedział niespokojnie.

- Dlaczego..

- Nie śpisz jeszcze, prawda?

- Myślałam że..

- To dobrze. Jestem na zewnątrz.

Powinnam się domyśleć. Zbiegłam szybko na dół. Zatrzymałam się przed drzwiami i wzięłam głęboki oddech po czym je otworzyłam. Byłam w szoku. Przede mną stał przystojny mężczyzna który wyglądał nieziemsko. W porównaniu do niego wyglądałam jak kupa w tej piżamie. Był ubrany w granatowym garniturze, lekko szarej koszuli i ciemnoszarym krawacie. Byłam zahipnotyzowana, dosłownie.

- Nie tak źle, hm?

Jego głos wybudził mnie z myśli. Uśmiechał się cały czas do mnie.

- Co tutaj robisz?

- Zgłodniałem. Czy masz może na zbyciu coś do jedzenia dla biednego zagubionego faceta?

Pokiwałam głową. Ethan wszedł do środka i podsunął się do mnie bliżej. Poczułam jego perfumy które spowodowały, że wydawał się jeszcze atrakcyjniejszy. Przeszliśmy do kuchni. Zgarnęłam trochę makaronu z pesto które zrobiłam wcześniej.

- Makaron, może być?

- Idealnie!

Włożyłam talerz do mikrofalówki i włączyłam by się podgrzewało, a mój wzrok wlepiony był w posiłek kręcący się w środku. Nie potrafiłam na niego spojrzeć. Poczułam po chwili jak podchodzi do mnie od tyłu. Próbowałam zachować się spokojnie stojąc prosto. Owinął swoje ramiona wokół mojej talii i umieścił głowę w zagłębiu szyi. Musiałam się kontrolować, inaczej utopiłabym się w jego dotyku. Jego zapach przenikał przeze mnie. Ciężko było nie oszaleć przez jego dotyk.

- Ładnie pachnie.

Ty ładnie pachniesz, chciałam powiedzieć.

- Bankiet się już skończył? - spytałam.

Nic nie odpowiedział ale poczułam jak kiwa twierdząco głową.

BEEEP.BEEEP.BEEEP.

Mikrofalówka oznajmiła koniec podgrzewania. Zaskoczył mnie z lekka ten dźwięk mimo, że próbowałam się stawić dotykowi Ethana. Wyciągnęłam rękę by wyjąc talerz z mikrofalówki na co on wypuścił mnie ze swych objęć. Wyjęłam talerz stawiając go na stole i odwróciłam się udając się po szklankę z wodą. Usiadłam pózniej na krześle stawiając szklankę przed nim. Jadł naprawdę szybko więc był głodny. Oparłam brodę na kolanie patrząc jak je.

Nawet wypił wodę do ostatniej kropli gdy skończył posiłek. Byłam zaskoczona. Musiał być okropnie głodny.

- Posprzątam.

Wzięłam talerz i wstałam podchodząc do zlewu. Nalałam trochę płynu i zaczęłam myć. Ethan stanął obok mnie opierając się bokiem o blat. Opłukałam talerz i odstawiłam go na suszarkę. Po chwili ni zowąd, Ethan złapał mnie w biodrach i usadził na jednym z blatów. Rozszerzył nogi wchodząc między nie i przyciągnął mnie bliżej swego torsu. Pocałował mnie z utęsknieniem, a ja ułożyłam dłoń na jego szyi. Odsunęłam się po chwili i uniosłam kącik ust.

- Ethan..

- Mówiłem, że byłem głodny - uniósł kąciki ust ku górze.

- Jak było na bankiecie?

- To bez znaczenia - powiedział przechodząc ustami na moją szyje składając wzdłuż mokre pocałunki.

- Ethan..

Złapałam go za poliki odsuwając od swojej skóry i spojrzałam mu w oczy. Odetchnął spoglądając w moje. Wyglądał na zmęczonego i jakby wyssano z niego życie. Rozwiązałam powoli jego krawat.

- Musi być duszący.

Złapał za moje dłonie składając na nich lekkie pocałunki.

- Nie, kiedy jesteś ze mną.

Podniosłam na niego wzrok i wzięłam jego poliki w dłonie składając kilka pocałunków na jego czole.

Ułożył swoje dłonie na moich. Zeskoczyłam z blatu, owinęłam ramionami jego szyje i docisnęłam usta do jego.

- Zawsze tu będę - odpowiedziałam.

- To dobrze.. bo cię potrzebuje - powiedział na co tylko przytaknęłam.

Zaprowadziłam go do swojego pokoju i posadziłam na łóżku. Stanęłam między jego nogami, a jego dłonie znajdowały się na mych biodrach. Zaczęłam rozpinać jego koszule od góry aż doszłam do ostatniego guzika. Zsunęłam ją powoli z jego ramion, po czym zdjęłam swoją koszulkę i spodnie zostając w samych majteczkach oraz staniku. Usiadłam na jego kolanach z nogami po obu stronach jego ciała. Oboje wpatrywaliśmy się intensywnie w swoje oczy. Delikatnie pogłaskał kciukiem mój polik. Owinęłam ponownie ramionami jego szyje i złożyłam pocałunek na jego słodkich ustach. Jego dłonie powoli zjechały do moich majtek i pozbył się ich szybko. Moje dłonie zwiedzały jego mięśnie na brzuchu po czym doszły do spodni. Rozpięłam powoli pasek i rozsunęłam rozporek. Pomógł mi zdjąć z siebie spodnie wraz z bokserkami i ułożył się wygodnie. Powoli wprowadził we mnie swojego penisa wypełniając nim całe moje wnętrze. Oparłam się dłońmi na jego torsie z cichym jękiem gdy jego ręce przesunęły się do moich piersi uciskając je intensywnie. Poruszaliśmy się płynnie, jakby zjednoczeni. Było cudownie go czuć.

Obkręciłam się kładąc obok niego gdy było już po wszystkim. Wsunął ręce pod moje ciało przyciągając mnie do siebie po czym wtuliłam się w niego. Oparłam głowę na jego ramieniu przymykając oczy gdy nasze oddechy jeszcze się normowały.

- Nie mam szans - powiedział tak nagle. Uniosłam głowę patrząc na jego twarz.

- Na bankiecie.. było wiele osób takich jak ja. Nawet lepszych ode mnie. Nie mam szans. Byłem małym owadem w porównaniu do grupy ptaków.

Złapał jego twarz przekręcając by na mnie spojrzał i musnęłam delikatnie jego usta.

- Masz szanse. Nie, chwila, nie potrzebujesz żadnej szansy. Musisz robić to co kochasz ponieważ jednego dnia ta szansa stanie się okazją, a tak okazja wykreuje ciebie. Będą ciebie chcieli, Ethanie Collinsie. Wierzę w ciebie.. nawet jeśli ty nie wierzysz w siebie.

Byłam zszokowana własnymi słowami. Jednak były prawdziwe. Zakochałam się tak bardzo, że aż brzmiało to szalenie, ale chciałam to powiedzieć. Nie ważne jak bardzo popaprana była sytuacja między nami. Chciałam żeby wiedział, że jestem tu mimo tego gdyby go to nie obchodziło.

Przyciągnął mnie bliżej do swojego ciała. Zamknęłam oczy i ostatnią rzeczą jaką usłyszałam było..

Przepraszam, Lucille.

______________________________
Nasze słońca się rozkręcają i robi się coraz słodziej. Jednak nie myślcie, że pozostanie to na długo.

Poproszę o 100 gwiazdek pod tym rozdziałem!

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top