Rozdział 20 [2/2]
- J-ja - próbowałam coś odpowiedzieć jednak jego pocałunki strasznie mnie dekoncentrowały. Puścił moją dłoń i przeniósł swoje ręce na moją bluzkę. Wsunął je pod materiał i pod stanik by złapać za piersi podczas gdy cały czas mnie całował. Odsunął się po chwili i pozbawił mnie bluzki. Nie powinnam do tego dopuścić, ale zagubiłam się w jego dotyku. Do tego fakt, że był w połowie nagi nie poprawiało sytuacji. Podniósł mnie po czym zerwał ze mnie stanik.
- Nie sądzę, żebyś była tego taka pewna - powiedział. Nie byłam w stanie nic odpowiedzieć. Zdjął ze mnie resztę ubrań po czym przeniósł się ze mną do łazienki która była połączona z jego sypialnią. Posadził mnie na brzegu umywalki i rozpiął swoje spodnie i ściągnął je wraz z bokserkami. Wpatrywałam się w jego członka. Woah. Gdy był on we mnie czułam jego rozmiar, ale widząc go tak dużego aż mnie zaskoczyło. Zobaczył, że się wpatruje i uniósł kąciki ust. Złapał moją rękę i owinął me palce wokół jego penisa. Poruszał nią w górę i w dół odchylając przy tym nieco głowę. Spojrzałam na niego w szoku. Jego usta wylądowały na moich. Puściłam członka umieszczając dłonie na jego torsie. Odsunęliśmy się od siebie po czym postawił mnie na podłodze i odwrócił w stronę lustra. Widziałam jego uśmiech w odbiciu gdy wszedł we mnie. Jęknęłam przeciągle patrząc na niego. Jego wzrok spotkał mój. Było cudownie. Jęczałam za każdym razem gdy się we mnie wbijał.
Gdy skończyliśmy, weszliśmy pod prysznic i umyliśmy się. Pomógł mi pózniej wyjść i podał ręcznik. Wróciliśmy do pokoju i zarzucił na siebie bokserki i spodenki koszykarskie. Włożyłam na siebie z powrotem stanik i majteczki, a pózniej spodnie. Zgarnęłam jego koszulkę od koszykówki wciągając ją na siebie. Byłam tym podekscytowana. Zauważył mnie w swojej koszulce i uśmiechnął się. Była dość duża wiec wisiała mi do połowy ud. Ethan podszedł do mnie.
- Wyglądasz w tym lepiej niż ja.
- Wiem - powiedziałam żartobliwie. Ta pewność siebie wyszła ze mnie nie wiadomo skąd czym mnie zaskoczyła. Zachichotał i pocałował mnie. Było oko 19:30 gdy w końcu zaczęliśmy korki.
Usiadłam na jego kolanach i pomagałam mu w odrobieniu pracy domowej.. albo próbowałam. Przejeżdżał dłońmi wzdłuż mojego ciała, zostawiając mokre pocałunki na szyi i unosił dłoń by ją całować.
- Ethan.. - zerknęłam na niego.
- Hm?
- Nie pomogę ci jeśli wciąż będziesz mnie całować.
- Pomagasz mi - stwierdził całując delikatnie obojczyk. Jego dotyk mnie rozgrzewał. Podniosłam się i podeszłam do biurka siadając w fotelu. On rownież wstał.
- Coś nie tak?
- Jestem tutaj by ci pomóc, a nie cię rozpraszać.
- Nie rozpraszasz mnie.
- Nie nauczysz się niczego jeśli za każdym razem coś ci mówię ty zwracasz całą swoją uwagę na mój obojczyk.
Zaśmiał się pod nosem.
- Po prostu je lubię.
Odwróciłam się do niego przodem. Zauważyłam jak siada na drugim krześle.
- Dobrze, skoncentruje się - stwierdził kręcąc się dookoła na fotelu.
Spojrzałam na niego sceptycznie. Nie wierzyłam mu.
- Obiecuje - mówił szczerze.
Wciąż nie mogłam mu uwierzyć więc zostałam na swoim miejscu.
Jego dłonie wylądowały na moich udach i cmoknął mnie w polik.
- Będę poważny, obiecuje - podniosłam wzrok spotykając się spojrzeniami. Uśmiechnął się co spowodowało, że i ja się uśmiechnęłam.
Złapał mnie za dłonie i pociągnął znowu w stronę łóżka. Usiadł na krawędzi cały czas trzymając mnie za ręce. Stanęłam między jego nogami zerkając na niego w dół. Złożył kilka drobnych pocałunków na wierzchu mej dłoni. Wiedział dokładnie co robić by rozpalić mnie po raz kolejny od środka
- Możemy wrócić do dokończenia pracy domowej? - jego śnieżnobiałe zęby ukazały się gdy mówił. Pokiwałam głową i usiadłam z powrotem na łóżku.
Leżeliśmy obok siebie na brzuchu. Patrzyłam na niego jak kończy rozwiązywać problem z którym mu pomogłam. Włosy spadały mu na twarz, ale nie przejmował się tym bo był ekstremalnie skupiony. Utrzymał swoją obietnice, że się skupi.
- Jeśli chcesz kolejnej rundy, możesz po prostu mi powiedzieć - uśmiechnął się pod nosem i odwrócił głowę w moją stronę.
Odwróciłam szybko wzrok i poczułam jak moje poliki zalewa rumieniec. Podniosłam się z łóżka i poczułam, że robi to samo.
- Nie musisz tego ukrywać - zaśmiał się - nie potrafisz mi się oprzeć - odwróciłam się do niego zaskoczona. Jego debilizm znowu wychodził na wierzch. Podchodził do mnie bliżej i złapał mnie za biodra dociskając do siebie - Ale wiesz co? To dobrze, bo ja też nie mogę ci się oprzeć.
Zarumieniłam się jeszcze bardziej. Zawsze wiedział jak przekręcić swoje słowa tak by brzmiały dobrze. Odwróciłam wzrok, jednak on odwrócił ją znowu do siebie i cmoknął mnie w usta. Patrzyliśmy sobie w oczy po czym moją uwagę znowu przyciągnęła mała dziewczynka na zdjęciu.
- Mogę zadać ci pytanie? - pokiwał głową - Kim jest ta mała dziewczynka? - spytałam wskazując palcem na zdjęcie. Uśmiechnął się ciepło.
- To moja mała kuzynka - Pokiwałam głową. Nie wiedziałam o co dalej mam spytać.. albo czy w ogóle mogłam dalej pytać. Jednak on podjął tę decyzje za mnie.
- Ma 6 lat. Nie mamy zbyt dużo kuzynów więc cenię ją jak najbardziej mogę. Jest jak moja mała siostrzyczka - uśmiechnęłam się delikatnie. Jego słowa spowodowały, że zrobiło mi się ciepło w środku. Był taki delikatnie i słodki. Przez to jeszcze ciężej było go nie nie lubić.
- Masz jakiś kuzynów? - spytał. Wziął mnie z zaskoczenia. Nigdy nie pytał mnie o tak prywatne sprawy. Przytaknęłam.
- Kilku, jednak żaden tu nie mieszka.
- Więc gdzie mieszkają? - kontynuował.
Podniosłam głowę by na niego spojrzeć i wysunęłam się z jego objęć siadając na materacu.
- Wisconsin..
- Czemu jesteś tutaj skoro twoi krewni mieszkają tam? - przysiadł się obok. Fakt, że pytał mnie o moje życie.. było fajnym uczuciem.
- Gdy zmarł tata, mamie każda rzecz go przypomniała. Kochali siebie ponad wszystko. Mogła nosić jego koszulkę do spania i wypłakiwać się całą noc. Była załamana. Miałam tylko 10 lat więc nie mogłam zbyt dużo dla niej zrobić. Krewni postanowili, że najlepiej będzie dla nas gdy zaczniemy wszystko od nowa i się tu wyprowadzimy. Chciałabym spędzić z nim więcej czasu.. - w moich oczach pojawiły się łzy. Musiał to wyczuć bo przyciągnął mnie bliżej siebie tak, że oparłam głowę na jego ramieniu. Musnął ustami czubek mojej głowy. Jego dotyk sprawiał, że wszystko wydawało się lepsze.
- Pewnie brzmię teraz jak emocjonalny wrak.. - poczułam jak kręci głową.
- Nie, w takim razie oboje tak brzmimy.
Podniosłam na niego wzrok, a on patrzył na mnie. Przysunął się całując mnie w usta.
Nadeszła 21 od czasu kiedy zaczęliśmy korepetycje (albo nawet więcej niż to). Leżeliśmy na materacu twarzami do siebie.
- Zostań dłużej - powiedział.
- Nie mogę..
- Mogę schować cię w mojej szafie.
- To byłoby szalone - Zaśmiałam się.
- Jestem skłonny by być szalonym dla ciebie - przestałam się śmiać. Było coś w jego słowach. Wstałam i zaczęłam się pakować.
- Coś się stało?
- Nic. Muszę wracać do domu.
- Hej - złapał mnie za ramie - Powiedz mi..
Spojrzałam na niego. Jakby, za każdym razem kiedy zbliżamy się do siebie, czuje że to nigdzie nie dąży. Nigdy nie będziemy razem. On miał Heather. Ona była tą z którą mógł pokazywać się publicznie. Nie ja.
- To nic takiego, naprawdę.
Spojrzał na mnie sceptycznie i odezwał się.
- Zawiozę cię do domu - Pokiwałam głową.
Usiedliśmy w samochodzie w ciszy. Był skoncentrowany na prowadzeniu, a ja nie odzywałam się ani słowem tylko patrzyłam się przez szybę. W końcu się zatrzymaliśmy. Byłam gotowa odpiąć pas jednak spojrzałam na okolice.
- To nie mój dom - powiedziałam przenosząc wzrok na niego. Było to piękne jezioro nad którym unosił się księżyc. Wokół niego znajdowały się światełka. Co on wyprawiał?
- Wiem - powiedział spokojnie. Spojrzałam na niego zmieszana - no rusz się! - kontynuowało. Wyszedł z samochodu i obszedł go podchodząc z mojej strony. Otworzył drzwi. Gapiłam się na niego. Zauważył, że nie mam zamiaru się ruszyć więc sam odpiął mój pas i wyciągnął mnie za ramię zamykając za mną drzwi. Zaczął iść.
- Ethan! - nie spojrzał na mnie - Ethan! - wciąż nie. Zatrzymałam się przez co on też się zatrzymał.
- Zabierz mnie z powrotem do domu!
- Chce ci coś pokazać!
- Nie! Nawet nie chcę wiedzieć gdzie to jest. Zabierz mnie do domu!
Odwrócił się znowu próbując mnie ciągnąc za sobą. Nie ruszyłam się. Odwrócił się by spojrzeć mi w oczy.
- Dlaczego nie dasz mi spróbować? - powiedział sfrustrowany.
- Co? - dobra, pogubiłam się.
- Za każdym razem kiedy spędzamy miło czas razem, ty się zaczynasz bać.
- Chce żebyś po prostu zabrał mnie do domu!
- Nie! Porozmawiamy tu.
- Przysięgam Ethan, że jeśli nie..
- Wtedy co? Powiesz wszystko Heather? Jak ci to pomoże?
- Pierdol się! - krzyknęłam niedowierzając.
- Ty to zrobiłaś. - odpowiedział.
Wkurzyłam się. Nie miał racji. Absolutnie nie miał racji. Poczułam łzy napływające do oczu.
- Super, nie zawoź mnie do domu! - zaczęłam iść w przeciwnym kierunku. Usłyszałam jak podąża za mną. Przyspieszyłam kroku. Jednak mnie dopadł. Odwrócił mnie do siebie twarzą.
- Lucille!
- Nie - zrzuciłam z siebie jego ręce i znowu zaczęłam iść jednak znów mnie zatrzymał.
- Jezu, przepraszam. Nie miałem tego na myśli. Wiem, że to moja wina. Wszystko to moja wina.
Wpatrywałam się w niego.
- Widzisz to jezioro? Mój ojciec i ja przychodziliśmy tutaj zawsze by grać w baseballa. Grałem w to odkąd pamiętam. Mój ojciec zaczął naciskać bardziej. Chciał żebym robił więcej. Był kimś więcej. Te stypendium jest jedyna opcją dzięki której wyjdę spod władań ojca, w tym samym czasie zostawiając mu dumę - byłam w szoku. Jego tonem który mówił, że jest zraniony - Jestem idiotą, wiem. Ta cała sprawa, jestem dupkiem. Chciałem ciebie.. ale wciąż muszę być z Heather. Jeśli nie, stracę wszystko nad czym pracowałem. Te okoliczności są trudne. Ta wytrzymałość to tylko maska, jestem tak samo słaby jak każdy. Proszę, zaufaj mi z tym wszystkim. Bądź cierpliwa - nie wiedziałam jak mam odpowiedzieć.
- Proszę, nie nienawidź mnie - podszedł do mnie bliżej - możesz mnie bić. Krzyczeć na mnie. Przeklinać. Ale proszę, nie nienawidź - stałam tam jakbym była masą. Łzy zaczęły płynąc, jedna po drugiej. Nie mogłam się ruszyć. Żadna część mojego ciała nie mogła. Ani usta ani stopy. Ułożył dłoń na mym poliku i oparł czoło o moje - Proszę, bądź cierpliwa - scałował moje łzy i kontynuował aż doszedł do ust. Łzy nadal spadały ale nasze usta razem współgrały.
- Jak długo? - spytałam. Podniósł na mnie wzrok - jak długo mam być cierpliwa?
- Po prostu trochę dłużej. Obiecuje, kiedy to się skończy, nie będzie już więcej Heather, nie będzie sekretów ani płaczu. Będziemy tylko ty i ja.
Spuściłam wzrok. Chciałam mu wierzyć, ale było coś czego się bałam.
- Powiedz coś, cokolwiek.
Nie chciałam go tracić. Nie kiedy zaszliśmy tak daleko.
- Zero więcej sprzeczek, okej? - powiedziałam.
Spojrzał na mnie zmieszany.
- Dlaczego za każdym razem kończymy kłótniami? - spytałam.
- Zero więcej kłótni, obiecuje - szepnął ścierając resztę moich łez.
Uśmiechnął się delikatnie i przytulił mnie. Owinęłam ramiona wokół jego talii.
Wcześniej go nienawidziłam, ale tak bardzo się zakochałam, że nie sądzę bym potrafiła go jeszcze nienawidzić. Mogę jedynie być cierpliwa by na niego poczekać. Nie ważne, jak bardzo by to bolało. Gwiazdy świeciły jasno otaczając księżyc. Czy moje marzenia się spełnią pod tym gwiazdami?
______________________________
Podoba się rozdział? Dość bardzo długi xd
Czy Lucille bedzie cierpliwa czy załamie sie wkrótce?
Kochani dziękuje wam za ponad 43k wyświetleń!
Jesteście niesamowici 😍😍😍
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top