Rozdział 19

Było około osiemnastej w środę. Czyściłam stoliki w kawiarni, gdy skończyłam poszłam pomóc na zapleczu.

- Lucille - wezwała mnie menadżerka. Odwróciłam się do niej przodem - stolik 7 - powiedziała.

Pokiwałam głową i zerknęłam w stronę stolika. Na moje usta wkradł się uśmiech i podeszłam do niego.

- Dobry wieczór. Co sobie pan życzy?

- Burgera z kręconymi frytkami i może ciebie w łóżku dzisiaj wieczorem? - uniósł kąciki ust i podniósł głowę patrząc na mnie.

Zarumieniłam się mocno kręcąc lekko głową.

- Jesteś naprawdę szalony, wiesz?

- Tylko dla ciebie - odpowiedział. Zachichotałam cicho. Zapisałam jego zamówienie i odebrałam od niego kartę menu którą mi podał. Jego dłoń delikatnie musnęła moją przy tym czynie. Uśmiech, jak zawsze, nie schodził z jego twarzy.

Wróciłam do kuchni przekazując zamówienie. Gdy było już gotowe, zaniosłam je Ethanowi.

Gdy stawiałam je na stole, pochylił się lekko do mnie i wyszeptał.

- Mam pytanie, mogłabyś podejść bliżej?

Byłam trochę zmieszana ale mimo to przysunęłam się bliżej niego. Szybko skradł całusa z moich ust a jego ręka przytrzymywała biodro. Odepchnęłam go od razu po tym i rozejrzałam się czy nikt tego nie widział. Zachichotał. Jak on mógł śmiać się w takiej sytuacji? Co jeśli ktoś nas zauważył? Co jeśli ktoś z grupki Heather to widział? Posłałam mu mordercze spojrzenie i wróciłam do kuchni.

Moje poliki pokrywał szkarłatny rumieniec gdy zmierzałam do kuchni. Nie wierzę, że tak po prostu zrobił to w miejscu publicznym. Wachlowałam się tak szybko, że miałam wrażenie, że złamałam rękę. Musiałam się uspokoić. To było zbyt wiele. Zdecydowanie. Ale nie potrafiłam. Było tyle myśli przechodzących przez moją głowę. Cały czas kręciły się te same pytania z 'co jeśli?'. A co jeśli jednak ktoś to zobaczył i powiedział Heather? Jutro będzie koniec mojego żywota? Co on sobie wtedy myślał? Musiał chyba coś zażyć. To było to. Musiało być to. Opanowałam się w mgnieniu oka i wróciłam do pracy.

Za każdym razem kiedy dolewałam klientom wody i pytałam czy wszystko w porządku, czułam na sobie wzrok Ethana. Unikałam go. Nawet nie podeszłam dolać mu napoju bo byłam na niego zła. Po tym co zrobił nie mogłam kręcić się obok niego.

Moja zmiana skończyła się o 18.30. Zajrzałam do głównej sali i zobaczyłam, że jego już tam nie ma. Zdjęłam z siebie fartuszek, umyłam ręce, odmeldowałam się i ruszyłam do drzwi wyjściowych. Nie będę marnować czasu na powrót do domu bo słońce już zaczęło zachodzić.

Kiedy opuściłam kawiarnie usłyszałam krótki krzyk który cholernie mnie wystraszył. Ethan. Uderzyłam go mocno w klatkę piersiową. Przypominając sobie, że cały czas jestem na niego zła za to co zrobił wcześniej, posłałam mu piorunujące spojrzenie i odeszłam. Musiałam to zauważyć bo usłyszałam po chwili jego głośny śmiech dochodzący zza pleców. Szybko dorównał mi kroku.

- Hej!

Zignorowałam go.

- Lucille! - nie zatrzymywałam się na jego wezwania.

- Twoja mama będzie dzisiaj wieczorem w domu, prawda? - Jak on śmie? Nie ma prawa wykorzystywać mojej mamy przeciwko mnie, jednak to robi. Zatrzymałam się gwałtownie i odwróciłam do niego. Jego uśmiech wciąż widniał na ustach. Ten głupkowaty uśmiech. Podszedł do mnie bliżej. Moja twarz nadal wyrażała wkurzenie. Nie mogłam pozwolić mu na dostanie tego czego chciał.

Zatrzymał się pół metra przede mną. Walczyliśmy przez chwilę ze sobą na spojrzenia, przez chwilę, gdyż na jego ustach znowu pojawił się uśmiech. Umieścił rękę na mym biodrze i przyciągnął mnie bliżej swojego ciała. Nie miałam zamiaru z nim przegrywać. Cały czas intensywnie się w niego wpatrywałam. Jego uśmiech stał się jeszcze większy. Przysunął swoje usta do mojego ucha.

- Wiesz, że i tak nie wygrasz, prawda? - wyszeptał. Ugryzł płatek ucha, a następnie jego usta zjechały niżej na linię szczęki i szyje. Jego dłonie powędrowały pod koszulkę. Jego ciepłe dłonie paliły moją skórę. Próbowałam być na niego zła ale ten dotyk był elektryzujący. Jego usta powoli przesuwały się z szyi na moje usta. Muskał je delikatnie i tylko tyle. Zamknęłam oczy by nie pozwolić mu mnie złamać. Poddałam się. Nie mogłam już dłużej tego w sobie trzymać. Potrzebowałam poczuć jego usta. Położyłam dłoń na jego poliku i uchyliłam usta pozwalając by jego język wtargnął do środka. Słyszałam jego cichy śmiech pod nosem.

- Mówiłem - mało mnie już to obchodziło.

Zjechał dłońmi na pośladki i złapał za nie powoli unosząc mnie w powietrzu. Po naszym małym pokazie, odsunęliśmy się od siebie by złapać oddech. Moje oczy były zamknięte, ale gdy je otworzyłam, zobaczyłam, że on też dopiero otwiera swoje. Uśmiechnął się. Był zbyt szczęśliwy z tego, że przegrałam. Odsunęłam się od niego i przybrałam znowu maskę złej. Odeszłam od niego ale mogłam usłyszeć jego kroki podążające za mną. Gdy dorównał mi kroku, złapał mnie za dłoń splatając nasze palce idąc w stronę jego motoru. Udałam obrażoną ale w środku byłam jak mała dziewczynka, mega szczęśliwa.

Gdy dotarliśmy do domu, odsunęłam ręce które były ciasno oplecione wokół jego bioder przez całą drogę. Zdjęłam kask z głowy wręczając mu go. Moje włosy to był jeden wielki nieład. Oczywiście musiał to zauważyć bo cicho się zaśmiał i zgarnął kilka kosmyków z mojej twarzy. Uniosłam kącik ust.. ale przypomniałam sobie, że nadal udawałam, że jestem na niego zła. Odwróciłam się ruszając do drzwi.

Podążał za mną, aż dotarliśmy na ganek. Próbowałam znaleźć klucze kiedy poczułam jego ciało dociskające się do moich pleców. Znalazłam je w końcu na dnie torby i otworzyłam drzwi wchodząc do środka, on wszedł za mną. Rzuciłam kluczyki na mały stolik stojący przy drzwiach frontowych. W momencie gdy drzwi trzasnęły, złapał mnie od tyłu przez co cicho Pisnęłam bo zrobił to z zaskoczenia. Rzucił mnie na kanapę w salonie i zakrył moje ciało swoim.

Gapił się na mnie.

- Wciąż jestem na ciebie zła - powiedziałam do niego.

- A to dlaczego?

- Wiesz dlaczego - odpowiedziałam poważnie.

- Nie sądzę, żebym wiedział - udawał z tym swoim cholernie seksownym uśmieszkiem.

Spojrzałam za niego. Złapał moją brodę tak żebym mogła spojrzeć mu w oczy, jednak mój wzrok patrzył zupełnie gdzie indziej. Tym razem byłam naprawdę zła. Wiedział to teraz.

- Hej.. - wciąż na niego nie parzyłam - okej, przepraszam - mój wzrok skrzyżował się z jego - przepraszam - powtórzył ze skruchą.

- Wiesz, że to niebiezpieczne dla nas obojga - powiedziałam.

- Wiem, nie powinienem - powiedział po czym musnął delikatnie czubek nosa, następnie przenosząc usta na moje - ale kto mógłby się oprzeć tak pięknej kelnerce? - zacichotał. Tym razem i ja się uśmiechnęłam. Całowaliśmy się chwilę po czym się odsunęliśmy od siebie - Dobra, panienko ze średnią 4.3, teraz skoro mi wybaczyłaś, mogłabyś pomóc przystojnemu mężczyźnie? - wstał ze mnie i podszedł do torby. Wyprostowałam się.

- To zależy kim jest ten przystojny mężczyzna - zażartowałam. Spojrzał na mnie urażony. Zaśmiałam się z jego miny.

- Ha ha. Dobra. Teraz to ty jesteś ta zabawna. Rozumiem - powiedział sarkastycznie jednak jego uśmiech był perfekcyjny. Wyciągnął po chwili z torby dwie kartki papieru i wręczył mi je. Był to jego test z matematyki.

- Jedynka. 54% - spojrzałam na niego zszokowana. Posłał mi nerwowy uśmiech.

- Więc pomożesz temu jak sądzę już-nie-przystojnemu-facetowi?

- Hm.. muszę się nad tym zastanowić - powiedziałam. Posłał mi sceptyczne spojrzenie. Zaśmiałam się - W sumie, kto miałby mu pomóc jeśli nie dziewczyna ze średnią 4.3?

Posłałam mu delikatny uśmiech by wiedział, że mu pomogę. Widziałam ulgę na jego twarzy i odetchnął cicho.

- Ale śmierdzę, więc najpierw pójdę się wykąpać - powiedziałam. Podekscytowała go ta wiadomość.

- Nie będę miał nic przeciwko jeśli będę mógł dołączyć - wyszczerzył się. Zaśmiałam się kręcąc głową i pobiegłam na górę.

Oczywiście, że nigdy nie słucha tego co do niego mówię. Zapomniałam, że był po treningu więc oboje śmierdzimy.

Zdjęliśmy z siebie ubrania i weszliśmy do kabiny. Włączyłam wodę ustawiając ją na ciepłą. Gdy woda zlatywała po naszych ciałach, sięgnęłam po mydło namydlając się. Po chwili zaczęłam myć jego plecy i umięśniony tors. Zrobił to samo. Następnie przeszliśmy do mycia włosów przy czym on masował moją głowę, z tego powodu, że byłam niska nie mogłam zrobić tego samego jemu. Gdy zmyliśmy z siebie całe mydło, jego dłoń powędrowała w dół między moje uda. Wsunął powoli we mnie jeden palec, następnie drugi i poruszał nimi wyjmując je ze mnie i znowu wkładając. Użył swojego kciuka by drażnić czułej łechtaczki. Zajęczałam. Jego druga ręka złapała pierś.

Wyciągnęłam dwa ręczniki z szafki i podałam mu jeden gdy skończyliśmy. Owinęłam swój wokół ciała, a on swój wokół pasa. Oboje staliśmy naprzeciwko lustra. Owinął ramiona wokół mojej talii i oparł głowę na ramieniu. Oboje wpatrywaliśmy się w swoje odbicie po czym zaśmialiśmy się cicho. Odwróciłam się do niego przodem by spojrzeć na jego twarz. Byłam od niego zdecydowanie niższa więc gdy chciał mnie pocałować musiał się schylić i oparł przy tym dłonie po obu stronach umywalki. Swoje dłonie umieściłam na jego piersi. Odsuwał się i przysuwał cmokając słodko w usta. Spowodował, że się zaśmiałam. Zasłoniłam szybko jego usta dłonią.

- Nie potrzebowałeś przypadkiem korków z matmy?

- Więc to byłem ja? - spytał żartobliwie i wciąż próbował mnie pocałować. Rozbawiło mnie to.

- Jestem prawie pewna, że to byłeś ty. Cytuję 'mogłabyś pomóc przystojnemu mężczyźnie?' - powiedziałam męskim głosem.

- Hmm.. sądzę, że to byłem ja. Brzmi dokładnie jak ja - bawił się ze mną.

Zaśmiałam się cicho pod nosem i owinęłam się jego ramionami. Złapałam go z zaskoczenia ale uśmiechnął się. Wyprowadziłam go z łazienki i przeszliśmy do mojego pokoju. Przybrałam się w luźną koszulkę i dresowe spodenki. On zarzucił na siebie koszykarskie spodenki.. ale koszulki nie założył.

Oboje byliśmy głodni więc zrobiłam dla nas kanapki, frytki i wodę.

Po skończonym posiłku zrobiliśmy pracę domową leżąc na łożku. Usiadłam między jego nogami i tłumaczyłam mu zadania.

- To teraz spróbuj rozwiązać zadanie 31.

- Nienawidzę obliczeń - westchnął ciężko.

- Nie nienawidzić tego - obkręciłam się do niego - pomoże ci to dostać twoje wymarzone stypendium więc musisz to pokochać. Niedługo nie będziesz musiał nawet na to patrzeć.

Zaśmiał się.

- Czemu jesteś taka mądra?

Wzruszyłam ramionami.

- Okej, dobra. Dla ciebie pokocham obliczanie. Będę kochał wszystko - powiedział po czym cmoknął mnie w usta przez co się uśmiechnęłam. Zaczął rozwiązywać zadanie z głową na mym ramieniu. Około 21 usnęłam w jego ramionach. Gdy obudziłam się następnego dnia jego już nie było ale znalazłam małą notatkę na szafce.

' Dziękuje piękna. Mam nadzieję, że dobrze ci się spało' wokół tego były narysowane małe serduszka. Przygryzłam lekko wargę.

Wyskoczyłam z łóżka by się przygotować. Gdy byłam gotowa, zbiegłam na dół i ruszyłam do szkoły.

Na pierwszej lekcji zauważyłam Ethana i jego paczkę jak wchodzą do klasy. Śmiał się z czegoś po czym jego wzrok spadł na mnie. Posłał mi uśmiech po czym wrócił do śmiania się ze znajomymi. W połowie lekcji zostałam wezwana do gabinetu pomocy szkolnej. Nie byłam pewna dlaczego.

- Panno James! Jak dobrze panią widzieć - powiedział pan Railey.

- Pana również - powiedziałam zakłopotana.

- Więc powodem dla którego cię wezwałem jest Ethan Collins - zaczął. Przeraziło mnie to. Co w związku z Ethanem Collinsem? - Oh, proszę się nie bać panno James. Dostał skierowanie, że potrzebuje korepetytora i pomyśleliśmy, że pasowałabyś idealnie gdyż już wcześniej dawałaś korki uczniom z pozytywnym skutkiem. Więc jak? Jesteś chętna?

......

Wróciłam z powrotem do klasy i usiadłam na swoim miejscu. Zostało jedynie 15 minut do końca lekcji. Szybko minęło i musiałam się spakować. Pakowałam ostatnie rzeczy kiedy zauważyłam przy sobie cień człowieka. Podniosłam głowę, to Ethan. Moje oczy otworzyły się szerzej. Co on do diabła wyprawia? Posłał mi swój szeroki uśmiech.

- Dzięki, że zgodziłaś się być moim korepetytorem. Naprawdę to doceniam - powiedział. Brzmiał jakoś dziwnie. Wtedy zauważyłam, że Heather nam się przygląda. Mogłam zauważyć jej przenikliwy wzrok nawet z daleka. Nawet nie próbowała tego ukryć, że się gapi. Jej oczy prawie wyskoczyły od tego patrzenia. Ethan wysunął swoją dłoń. Stało się to jeszcze dziwniejsze. Patrzyłam się na jego rękę po czym przeniosłam wzrok na jego twarz. Pogubiłam się, po co to robił? Nie opuścił jej kiedy nawet było to oczywiste, że jej nie uścisnę. Z irytacją w końcu uścisnęłam jego dłoń. Trzymał ją chwilę dłużej z kciukiem na wierzchu mojej dłoni. Po chwili przeniósł wzrok na bok i puścił moją dłoń.

- Dzięki jeszcze raz - odszedł, a Heather podążyła za nim.

- Czemu ona jest twoją korepetytorką? - prychnęła. Usłyszałam to jeszcze gdy odchodziła.

- Przypisali ją do mnie.

Skończyłam pakowanie i opuściłam klasę. Byłam niego poddenerwowana. Nie powinnam ale byłam. Nie powinnam się zgodzić. Wszystko pogarszam. Teraz, Heather nigdy nie zostawi mnie w spokoju. Będzie mnie teraz dręczyć do końca mojego życia. Zgaduje, że to karma, prawda? Tak zakończę swoją karierę w szkole. Oczywiście, sama do tego doprowadziłam.

Nadeszła pora lunchu i poszła wziąć coś do jedzenia. Jednak zostałam zatrzymana. Przez Heather i jej grupkę.

- Cześć frajerko - podniosłam na nią wzrok. Czego ona chce? Reszta z jej paczki się zaśmiała.

- Słyszałam, że będziesz dawała korki Ethanowi - Gapiłam się na nią i nic nie mówiłam. Co niby miałabym odpowiedzieć? Tak? To było oczywiste, ale wiedziałam, że tak nie było zwykłym tak w jej słowniku. To było podpisanie paktu na wojnę.

- Jeśli dowiem się, że jest coś więcej niż 'korepetytorka' między tobą a moim chłopakiem, bądź gotowa, żeby znaleźć sobie nową szkołę. Twoje życie będzie istnym piekłem - za późno. Na oba.

Posłała mi złowrogie spojrzenie. Pchnęła mnie ramieniem po czym odeszła ze swoimi koleżankami. Straciłam apetyt. Wyszłam z bufetu i poszłam do biblioteki. Usiadłam tam i zaczęłam słuchać muzyki. Nie mogłam jej pozwolić sobie na takie traktowanie. Ale wtedy poczułam kilka łez spływających po poliku. Przestań Lucille, jeszcze nie. Proszę.

Dzień nie skończył. Nie zwracałam już uwagi na Ethana. Czułam się wolna gdy wszystkie lekcje się skończyły. Jako pierwsza wyszłam ze szkoły zanim ktokolwiek by mnie zauważył.

Oczywiście Ethan mnie dogonił. Takie są rezultaty kiedy ty idziesz a ktoś jedzie na motorze. Kiedy zobaczyłam go tylko ma horyzoncie ruszyłam w inną stronę. Naprawdę nie chciałam się z nim teraz użerać.

- Lucille! - usłyszałam jego krzyk. Zignorowałam go i szlam dalej. Niedaleko był park. Pomyślała, że mogę się tam ukryć i odczekać aż sobie pójdzie. Dobry pomysł, nie?

Usłyszałam znowu motor. To był jego motor. Przyspieszyłam kroku, jednak znowu, motor był szybszy od nóg. Odwróciłam się w stronę domu i zaczęłam iść. Może jeśli jestem wystarczająco szybka mogę go zmylić. Obkręcił się i pojechał za mną. Odwróciłam się znowu idąc w przeciwną stronę. Zrobił kolejny obrót. Powtórzyłam swoje. Robił to samo. To było trochę niebiezpieczne ale robiłam wszystko co w mojej mocy by go uniknąć. Pobiegłam pędem do swojego domu. Brzmiało to głupio, jednak i byłam głupia. Ten cały pomysł był głupi. Wiedziałam że cały czas jest za mną, jednak zaparkowanie i zdjęcie kasku trochę zajmuje. Pobiegłam prosto do swoich drzwi. Niestety, na moje nieszczęście nie mogłam znaleźć kluczy. Ethan skończył parkować i zaczął iść w moją stronę. W końcu wyciągnęłam klucze ale miałam problem z otwarciem drzwi. Udało się, jednak on już był na schodkach do domu. Wbiegłam do środka, jednak jego noga w porę zablokowała drzwi.

- LUCILLE!

- Zostaw mnie w spokoju!

- Nie, porozmawiaj ze mną!

- Nie mamy o czym rozmawiać.  Jestem zmęczona, idź sobie.

- Poszłaś spać wczoraj o 21. Widziałem, że przecież usnęłaś na moich kolanach.

- Nie obchodzi mnie to. Idź sobie!

- Kurwa moja stopa! - zmartwiło mnie to. Nie chciałam by miał złamaną nogę przeze mnie. Otworzyłam drzwi. Wtargnął do środka. Cholera. Okłamał mnie.

Zatrzasnął drzwi i pchnął mnie na nie. Ręce umieścił po obu stronach mojej głowy.

- Co z tobą nie tak?

- Co ze mną nie tak? Co do kurwy jest nie tak z tobą?! - byłam naprawdę wkurzona.

- Powiedz mi co się dzieje! Czemu jesteś zła? Czemu ode mnie uciekasz?

- 'jestem twoich cholernym korepetytorem? Uściśnijmy sobie dłonie?' - teraz byłam wściekła - Co to wszystko miało znaczyć?!

- Czemu jesteś zła? Pomogłaś mi wczoraj.

- To było co innego! Wczorajszego wieczoru.. wczorajszego wieczoru.. - nie mogłam wymyślić dobrych argumentów. Zrobił wczoraj rzeczy których nikt nie powinien robić - Nie pomagałam ci po prostu wczoraj! Nikt o niczym wczoraj nie wiedział? Teraz.. wszyscy będą wiedzieć! Cała cholerna szkoła teraz wie!

- I co w tym złego?

Spojrzałam na niego ze łzami w oczach.

- Co w tym złego? Jeszcze pytasz? To ty jesteś tym popularnym, więc ty mi powiedz Ethan.

Łzy zaczęły spływać po moich polikach. Wysunął dłoń w kierunku mojej twarzy.

- Boisz się?

Odwróciłam wzrok.

- Nie zrobiłbym nic z tych rzeczy jeśli wiedziałbym, że coś ci się stanie. Nigdy nie zrobiłbym czegoś co by cię zraniło.

Nie mogłam na niego spojrzeć.

- Proszę Lucille. Błagam spójrz na mnie...

Wróciłam myślami do Heather. Zrujnuje moje życie na pewno ponieważ nasz mały sekret może wyjść na jaw w każdej chwili.

- Proszę nie bądź na mnie zła - otarł łzy z moich polików. Oparł swoje czoło o moje.

- Dlaczego to zrobiłeś?

- Bo potrzebowałem korepetytora.

- Wiesz, że nie o to mi chodzi. Mogłam dawać ci korepetycje prywatnie. Dlaczego zrobiłeś to tak by każdy wiedział?

- Chciałem żeby zobaczyli mnie z tobą bez żadnych podjerzeń i bez zranienia cię. Potrzebuje cię. Potrzebuje cię, Lucille. Wiem, że i ty mnie potrzebujesz. Twój dotyk. Mój dotyk. Potrzebujemy siebie - szepnął.

Patrzyłam się mu prosto w oczy.

- Proszę - zaczął - nie bądź zła.

Jego usta przywarły do moich i trwaliśmy tak chwilę w pocałunku. Robiło się to coraz bardziej skomplikowane. Chciałam tego czego on chciał. Jednak miał racje.. bałam się..

_______________________________
O mamo, to chyba najdłuższy rozdział.
Jak wrażenia?
Heather to niesamowita suka😡

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top