Rozdział 17
DWA TYGODNIE PÓŹNIEJ
Beep. Beep. Beeeeeep.
Uderzyłam w przycisk wyłączający ten cholerny budzik. Przekręciłam się na drugą stronę z marudnym mruknięciem. Powoli otwierając oczy ujrzałam jego. Wciąż leżał obok. Na moich ustach mimowolnie pojawił się uśmiech. Wysunęłam rękę do jego policzka głaszcząc go. Nie poruszył się. Rysowałam niewidzialne wzroki na jego skórze schodząc dłonią na jego usta. Gdy dotarłam na środkowej części jego ust, otworzył je i ugryzł mnie w palec.
- Auć! - odsunęłam palec jak poparzona. Zaśmiał się z wciąż zamkniętymi oczami, po chwili powoli je otworzył.
Skrzywiłam się pokazując mu, że mnie to zabolało by poczuł się winny.
- Jesteś taka słodka - powiedział ze swoim zachrypniętym głosem i uśmiechnął się szerzej.
Udając, że jestem zła odsunęłam go lekko od siebie jednak on przysunął swoją twarz bliżej mojej. Wpatrywał się swoimi pięknymi oczami w moje. Odwzajemniłam spojrzenie zastanawiając się nad tym, czemu tak przystojny chłopak może leżeć obok mnie w tej chwili. Przesunął powoli swoje czoło do mojego opierając je o nie. Gdy patrzyłam w jego oczy, przez moją głowę przeleciały tysiące myśli. Czy kiedykolwiek będę w stanie nazwać go moim chłopakiem? Czy kiedykolwiek będziemy w stanie trzymać się za ręce w miejscu publicznym? Było tyle rzeczy przeszywających moją głowę, ale w tym momencie, czułam się cudownie. Ona. Ja. My. Powoli jego dłoń uniosła się dotykając nim mojego policzka. Swoje usta przycisnął do moich i byliśmy złączeni w słodkim pocałunku przez jakiś czas. Po kilku minutach odsunęliśmy się od siebie.
- Dzień dobry - powiedział.
Tylko się uśmiechnęłam i przymknęłam oczy gdy jego kciuk gładził mój polik.
- Musimy wstawać - rzekłam, jednak nie chciałam by to się stało. Chciałam leżeć z nim w łóżku cały dzień.
- Nie, nie musimy.
- Tak, musimy albo moja mama tutaj przyjdzie, zabije nas, a nasze martwe ciała spóźnią się do szkoły.
Wpatrywał się we mnie z tym przenikliwym uśmieszkiem i iskierką w oku.
- Co?
Tylko się uśmiechał.
- Ethan.. mówię poważnie - powiedziałam z zamiarem wstania z łóżka.
- Czekaj - powiedział pospiesznie oplatając mnie ramionami w biodrach - zagrajmy w grę.
- Ethan - spojrzałam na niego niepewnie. Nie chciałam by moja mama weszła do środka. Każdego dnia tak się czuje.
- Jedna gra.
- Moja mama, ona..
- Jedna - uśmiechnął się słodko tak, że moje serce zmiękło i uniósł palec w górę. Kto mógłby odmówić takiemu przystojnemu chłopakowi?
Poddałam się z ciężkim westchnięciem.
- Dobra.. jedna gra.
- Tak! - był mega szczęśliwy z tego powodu. Wyskoczył z łóżka i podszedł do mnie siadając naprzeciwko mnie ze skrzyżowanymi nogami. Usiadłam w takiej samej pozycji.
- Okej, więc zabawa nazywa się 'jakie są szanse na..' - słuchałam go uważnie.
Wyjaśnił po chwili.
- Będę zadawał ci pytania takie jak 'jakie są szanse na umycie teraz zębów?' Wtedy podam ci skale od 1-10 i od tego momentu będę odliczał od trzech do jednego i musimy oboje powiedzieć liczbę w tym zakresie. Jeśli powiemy ten sam numer, musisz wtedy zrobić to o co cię zapytałem. Jeśli nie, nie musisz wtedy tego robić, jasne? - pokiwałam głową.
- Rozgrzewka? - uniósł brew na co znowu pokiwałam głową. Uśmiechnął się.
- Okej, więc jakie są szanse na to byś mnie teraz pocałowała? Od jednego do dziecięciu.. 3..2..1..
- 10 - oboje powiedzieliśmy. Byłam w szoku, że powiedzieliśmy tą samą liczbę. Jednak on był z tego strasznie zadowolony.
Wyszczerzył się i złapał mnie za biodra przyciągając do siebie przez co oplotłam go ramionami w pasie. Uniósł moją głowę i pocałował mnie długo i soczyście. Oboje po chwili odsunęliśmy się od siebie by złapać oddech. Jego czoło było oparte o moje jednak po chwili je odsunął.
- Okej, teraz na poważnie - uśmiechał się do mnie. Patrzyłam na niego podejrzanie, co wykombinował? O nie..
- Jakie są szansę na to byśmy opuścili lekcje i poszli do mojego domu? - No nie, skąd wiedziałam, że palnie coś tak niedorzecznego? Jest wariatem.
- Jesteś szalony - powiedziałam mu.
- Szalony dla ciebie - te słowa spowodowały, że się zarumieniłam. Czemu on ma na mnie taki wpływ?
- Ethan..
- 1-10.
- Ethan.. - odpowiedziałam. Wiedział, że nie mogłam tego zrobić. Dla niego było łatwiej przyjść do mojego domu. Byłam nikim, więc nikt nie chciał mnie odwiedzać. Moja mama zawsze wracała późno, wtedy on przychodził gdy jej nie było. A teraz, byłoby inaczej. Wszystko mogłoby się zdarzyć.
- 1-10 - powtórzył i nic więcej.
- Nie możemy tego zrobić! - uniosłam głos wstając.
- Od 1 do 10, powiedziałaś, że zagrasz - powiedział i złapał mnie za ręce. Wytłumaczył się w taki sposób - to tylko zabawa. Jest 50/50 procent szansy, że to się nie stanie - powiedział ze szczerym uśmiechem- więc?
Dlaczego zawsze mu ulegam?
- Dobra!
Jego uśmiech stał się jeszcze większy.
- Gotowa? 3..2..1..
........
Powoli zeszłam na dół by sprawdzić czy moja mama nadal jest w domu. Zazwyczaj Ethan wychodził przed tym jak się obudziła, jednak nasza gra zajęła nam chwile więc musiałam sprawdzić dwa razy czy jej nie ma lub czy nie będę musiała wygonić jej z domu. Na szczęście jej nie było. Zostawiła tylko notatkę na stole.
Dzień dobry skarbie, wybacz że nie mogę dzisiaj zjeść z tobą śniadania. Zadzwonili do mnie wcześnie i prosili bym się zjawiła. Nie bądź zła, dobrze?
Kocham cię, mama.
Zawsze z mamą jadłyśmy śniadania razem ponieważ pracowała długo i ciężko tak, że nie miała czasu spędzić chwili ze mną, ale rozumiałam to. Z jednej strony, wyglądało to jakby wiedziała o tej całej naszej zabawie więc postanowiła wyjść wcześniej. Oczywiście, że nie wiedziała, prawda? Mam taką nadzieję..
Pobiegłam szybko w stronę swojego pokoju. Ethan jednak stał już na szczycie schodów z gołym torsem ukazując swoje cudownie zarysowane mięśnie brzucha. Przystanęłam szybko patrząc na nie. Uśmiechał się szeroko jakby wiedział, że mamy nie ma w domu.
Pokręciłam energicznie głową ze śmiechem.
- Nie wierze, że się na to zgodziłam - powiedziałam gdy Ethan zszedł do mnie kilka stopni. Podniósł mnie za pośladki.
- To nie moja wina, że podobnie myślimy - rzucił z lekkim uśmieszkiem na ustach.
Wsunęłam palce w jego poczochrane przez łóżko włosy i pozwoliłam by zniósł mnie na dół.
Chwilę wcześniej
Jeśli znowu powiem 10 wtedy on nie powie tego samego, prawda? Nie będę musiała wtedy nic robić. Mogę zostać dobrym uczniem i pójść do szkoły. Inną drogą, chyba nie pozwoliłabym na to byśmy nie szli do szkoły, nie prawda? No dobra to jedziemy z tym..
- 3..2..1..
- 10 - powiedzieliśmy w tym samym czasie. O mój Boże nie..
Jego kąciki ust wzniosły się tak wysoko, że chyba już wyżej się nie dało.
- Wygrałem.
- Niczego nie obiecałam.
- Nie musiałaś - odparł.
Pokręciłam szybko głową.
Podniósł się i zaczął do mnie podchodzić. Cofałam się jednak on podchodził jeszcze bliżej.
- Ethan nie możemy.
- Możemy i to zrobimy.
Moje ciało zetknęło się ze ścianą skąd nie miałam już żadnej ucieczki. On wciąż podsuwał się bliżej. Jedną dłoń umieścił na mym pośladku ściskając go. Przysunął bliżej twarz do mojej po czym jego usta wylądowały na szyi i zassał lekko skórę.
- Chcę ciebie całą dla siebie dzisiaj - wyszeptał. Jego słodkie usta zderzały się z moją skórą przez co przestałam kompletnie myśleć. Pokiwałam twierdząco głową. Pocałował mnie i odsunął się powoli.
- Ale.. - zaczęłam.
Nie mogłam pójść do jego domu.
- Ale? - spytał nieco zmieszany.
- Ale zostańmy w moim domu.
- Gra to gra Luce.
- Ethan nie mogę.. jeszcze.
Widziałam po jego twarzy, że nie chciał pójść na tą propozycje, jednak kiwnął głową z ciężkim westchnięciem.
- Dobra!
Tym razem to ja uśmiechałam się szeroko.
________________________________
Wow jesteście niesamowici!
Jest z was coraz więcej co bardzo mnie cieszy i zachęca do dalszego tłumaczenia.
Jednak wiecie, są sprawy ważne i ważniejsze i ciężko jest mi przetłumaczyć rozdział w jeden dzień ale staram się robić to jak najszybciej, mowię to z ręką na sercu ❤️
Więc podbijam stawkę
60 ⭐️ i 30💬 = nowy rozdział
Do dzieła i do następnego 😘
Bądźcie cierpliwi.
Jak sądzicie, ze jak dalej losy Lucille i Ethana się potoczą?
Zakochają się w sobie czy moze juz to sie stało?
Co zrobi Heather?
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top