Rozdział 29
Lucille's POV
Obudziłam się z niesamowitym bólem głowy, normalnie czułam jak mi pulsuje. Oczy miałam napuchnięte, a obok mnie na łóżku leżała April chrapiąc głośno ze śliną wypływająca przez jej uchylone usta. Zdjęłam z siebie kołdrę i poszłam do łazienki. Spojrzałam na swoje odbicie w lustrze. Wyglądał jak jeden wielki nieład. Moje włosy były splątane, makijaż rozmyty po całej twarzy i oczy czerwone... od płaczu, oczywiście.
Pochyliłam się nad umywalką i chlusnęłam sobie zimną wodą w twarz co mnie automatycznie obudziło. Moje myśli powędrowały znowu do sytuacji która zdarzyła się wczoraj. Przymknęłam oczy. Wspomnienia wypełniały moją głowę... Ethan zaciągający mnie do łazienki, ja dająca z liścia Ethanowi, Heather uderzająca mnie, April uderzająca Heather i znowu ja, płacząca na kanapie. Cudowna noc. Pomyślałam sarkastycznie. Otworzyłam powoli oczy i zaczerpnęłam głębokiego oddechu.
Wyszłam z łazienki i napotkałam bardzo zmęczona April siedzącą na łóżku.
- Dobry... - szepnęłam.
- Hm - kiwnęła do mnie głową - nic wczoraj nawet nie wypiłam więc dlaczego czuje się jak gówno? - powiedziała marudnie.
- Może dlatego, że przywaliłaś wczoraj Heather? - podeszłam do łóżka siadając obok niej.
- Heather kto? - spytała marszcząc czoło - Oh, więc nie dziwie się że boli mnie ręka - jej wyraz twarzy zmienił się z grymasu w zadowolenie.
Pokręciłam głową z cichym śmiechem.
- Wstawaj. Zrobię ci śniadanie i będę musiała iść do pracy.
- Buuuuu - jęknęła marudnie zrzucając z siebie kołdrę.
Zaśmiał się cicho podchodząc do drzwi.
- Hej Luce.
Odwróciłam się w jej stronę.
- Hm?
- Będzie dobrze - powiedziała uspokajająco.
- Wiem - posłałam jej delikatny uśmiech po czym wyszłam z pokoju.
Zrobiłam dla April jajecznicę, tosty i parówki.
- Wow, ranek i ktoś robi dla mnie śniadanie. Mogę tu zamieszkać?
Usłyszałam April za sobą na co się Zaśmiałam.
- Oczywiście - odparłam.
April usiadła przy stole. Wzięłam talerze z posiłkiem stawiając jeden przed nią a z drugim sama usiadłam.
- To jest taaaaaakie dobre! - powiedziała z pełnymi ustami.
- Dzięki, starałam się - zażartowałam.
- Ha, wiem że tosty były namoczone w jajku.
- O nie. Odkryłaś mój sekret! Co mam zrobić? Sądzę, że teraz muszę zapewnić by twoje usta były zamknięte - powiedziałam udając diabelski głos.
- Błagam! Nikomu nie powiem. Proszę nie zabijaj mnie - powiedziała żartobliwie unosząc ręce nad głowę.
Patrzyłyśmy się na siebie po czym wybuchnęłyśmy głośnym śmiechem.
- Naprawdę powinni nas obsadzić w jakimś filmie! - powiedziała April.
- Z taką grą aktorską nie wiem czy ktokolwiek by nas chciał.
- Nigdy tego nie wiesz. Możemy zagrać martwe ciała!
Wciąż się śmiałam. April naprawdę wiedziała jak mnie rozśmieszyć i odciągnąć moje myśli chociażby na moment.
- Powiedz mi, co będziesz robić kiedy ja będę w pracy? - spytałam jedząc jajecznicę.
- Nie wiem. Znajdę dla siebie gorącego Kalifornijczyka by wrócił ze mną do Minnesoty.
Pokręciłam głową rozbawiona.
- Nie, ale tak na poważnie to co będziesz robić?
- No przecież mówię! - powiedziała patrząc na mnie jak na idiotkę.
Zaśmiałam się po czym posłałam jej przepraszające spojrzenie.
- Przepraszam ale nie mogę cię oprowadzić po mieście.
- Luce nie martw się o mnie. Jestem tu by ci pomóc. Idź robić co masz robić - posłała mi ciepły uśmiech.
Odwzajemniłam lekki uśmiech. Przejechała tyle by mnie zobaczyć i pomóc a ja nie mogę z nią zwiedzić Kalifornii. Czułam się z tym źle.
Skończyłyśmy śniadanie. Umyłam naczynia po czym wróciłam z powrotem do salonu.
- Wiesz, gdybyś miała telewizor, pewnie przesiedziałabym cały dzień oglądając filmy.
- Wybacz - zaśmiałam się - po prostu nie mamy na to czasu.
- Jesteście szalone ale wciąż cie kocham - powiedziała szczerząc się.
- Cóż, dzięki! - odpowiedziałam z uśmiechem - Muszę iść już do pracy. Jesteś pewna, że sobie poradzisz?
- Chyba powinnaś wiedzieć.
Spuściłam wzrok na swoje buty.
- Hej, żartuje przecież! Poradzę sobie. Idź gnojku! - powiedziała z cichym śmiechem.
- Okay, obiecuje, że gdzieś wyskoczymy kiedy wrócę - powiedziałam idąc w stronę drzwi.
- Trzymam cię za słowo! - krzyknęła i podbiegła do mnie przytulając mnie lekko - spraw bym była dumna - zażartowała po czym wyszłam z domu.
W pracy
Czyściłam stoliki gdy zauważyłam Theo wchodzącego do środka budynku. Pomachał w moją stronę na co posłałam mu uśmiech. Podszedł do stolika przy którym byłam.
- Hej... - powiedział zdyszany.
- Cześć.
- Um, co do poprzedniego wieczoru. Przepraszam. Nie wiedziałem, że jeśli wezmę was na tamtą imprezę to stanie się coś takiego.. - odparł przepraszająco.
- Theo, jest w porządku. To nie twoja wina - zapewniłam go.
- Ale wciąż czuję się z tym źle.
- Nie powinieneś. Zdarza się. Jesteśmy przecież w szkole średniej - uśmiechnęłam się smutno.
- Okej, ale wciąż chciałbym się za to zrekompensować. Mogę?
- Theo, nie sądzę...
- Wiem, wiem. Nie chcesz, ale czy jutro wieczorem mógłbym cię gdzieś wyciągnąć? Tylko ty i ja. By to naprawić? Zero imprez. Tylko kino i obiad, pasuje?
- Ja... - nie byłam co do tego przekonana.
- Jedna randka. Tylko jedna... i będziemy mogli wrócić tego co było wcześniej. Tylko jedna - błagał ze szczenięcymi oczami.
Zaśmiałam się cicho.
- W porządku... jedna.
- Tak - powiedział zwycięsko z szerokim uśmiechem - więc jutro wieczór? 19?
Przytaknęłam.
- A co z April? - spytałam.
- Oh... - powiedział zakłopotany - Widzisz, rzecz w tym...
- Żartuje! - Zaśmiałam się i zobaczyłam jak odetchnął z ulgą.
- Okej, więc nie będę ci już przeszkadzał - powiedział ale nie wyszedł jeszcze.
Przechyliłam nieco głowę patrząc na niego dziwnie. Ten szybko mnie przytulił po czym odsunął się. Zaskoczył mnie.
- Do zobaczenia jutro! - krzyknął po czym wyszedł z kawiarni. Uśmiechnęłam się pod nosem. Moja pierwsza randka?
Niedziela wieczór
- April, na pewno nie będziesz zła jeśli wyjdę dzisiaj na randkę z Theo?
- Oczywiście, że nie. Idź wyrywać! Nie martw się o mnie... a tak poza tym, poznałam wczoraj kogoś - uśmiechnęła się.
- Co? - spytałam zaskoczona - Kiedy? Byłyśmy tam przecież trzy minuty.
- Cóż, kiedy ty poszłaś do łazienki, ja gadałam z jednym chłopakiem który podał mi swój numer więc... - kiwnęła głową by dać mi do zrozumienia co stało się pózniej.
- To cudownie, April! - wyszczerzyłam się - muszę być najgorszą przyjaciółką na świecie, przyjechałaś tutaj dla mnie a ja...
- Więc właśnie Luce. Jestem tu by cię wspierać i jeśli to znaczy, że masz iść na randkę dzisiaj to masz iść. Od tego są przyjaciele. Dzisiaj obie zaszalejemy - zachichotała. Uderzyłam ją lekko w ramię kręcąc głową.
- No co? Nie myśl o tym tak. A poza tym, Theo nie chce tam mojego towarzystwa.
- Co masz na myśli? - spytałam nieco zmieszana.
- Cóż, kiedy byłaś w pracy, przyszedł tutaj by przeprosić ale powiedziałam mu, że pracujesz. Powiedział mi o swoich planach co do ciebie i chciał żebyście byli tylko wy we dwójkę. Oczywiście nie miałam nic przeciwko. Sama mam randkę więc nie mogłabym iść - Uśmiechnęła się.
- Dzięki April. Kocham cię. Jesteś najlepsza! I jeszcze raz przepraszam - przytuliłam ją.
- Przestań mnie przepraszać Luce. Po prostu idź i zrób tak bym była dumna z tej twojej cudownej twarzyczki.
Uśmiechnęłam się do niej wdzięcznie.
- Wydajesz się zdenerwowana... Dlaczego? - spytała zaniepokojona.
- Chodzi o to że... nigdy nie byłam na randce, a Theo mówi, że to jest randka więc... - powiedziałam na jednym wdechu.
- Luce! Oddychaj, to tylko randka. Masz czerpać z tego przyjemność. Pomimo tego, że ma wygląd Playboya to wydaje się naprawdę miłym chłopakiem. Lepszym niż wiesz sama kto - powiedziała. Spuściłam głowę.
- Wiem...
- Więc idziemy się wyszykować! - pociągnęła mnie za ramię w stronę schodów.
Było około 19 gdy dzwonek do drzwi frontowych zadzwonił.
- Ah, już są! Trzymaj, załóż je! - April rzuciła we mnie parą czarnych butów na koturnie z paskiem w kostkach. Może nie były zbyt wysokie ale na pewno nie było łatwo w nich chodzić. Miałam na sobie sukienkę w kolorze burgundowym która sięgała mi do kolan. April miała na sobie kremową sukienkę z białymi obcasami. Zeszłam na dół by otworzyć drzwi.
- Wow - Theo powiedział w zachwycie lustrując mnie wzrokiem. Zarumieniłam się przez to.
- Cześć - powiedziałam.
- Cześć. Wyglądasz pięknie - powiedział uśmiechając się do mnie.
- Dzięki - Spuściłam głowę na swoje ubranie. Czułam się inaczej. Jak nowa Lucille.
- Um, ten koleś powiedział, że też zabiera kogoś na randkę - zza niego wyskoczył chłopak.
- To do mnie! - krzyknęła April schodząc po schodach - Cześć Theo. Cześć Marcus - April uśmiechnęła się szeroko do swojej randki.
- Siema. Jestem Marcus - wyciągnął rękę w moją stronę.
- Hej - uścisnęłam jego dłoń.
- Możemy już iść? - spytał Theo.
Pokiwałam głową.
- Widzimy się pózniej April - machnęłam do niej.
- Nie martw się o mnie. Bawcie się dobrze dzieciaki! - April brzmiała jak matka. Zaśmiałam się po czym minęłam ich idąc do samochodu Theo.
Randka
Theo i ja poszliśmy do restauracji po tym jak wyszliśmy z kina. Byliśmy na filmie 'Agentka' który muszę przyznać był naprawdę zabawny. Siedzieliśmy we włoskiej restauracji. Powiedziałam mu, że kocham makaron więc zdecydowaliśmy się przyjść tutaj. Patrzyłam się w menu kiedy kątem oka ujrzałam znajomą twarz. Ostatnia twarz której mogłabym się tutaj dzisiaj spodziewać. Był ze znajomymi i nie wyglądał na... zadowolonego. Wszyscy wokół niego się śmiali a on jedyny patrzył się przed siebie z kamienną miną. Jeden jego kumpel który śmiał się najgłośniej spróbował go rozśmieszyć jednak jego mina dalej była niewzruszona.
- Zdecydowałaś się już? - głos Theo wyrwał mnie z zamysłu.
Skupiłam całą swoją uwagę na nim.
- Tak, chyba wezmę makaron z kurczakiem w sosie - powiedziałam.
- Nieźle. Ja chyba wezmę Pizze z kurczakiem BBQ.
Kiwnęłam głową zamykając menu po czym mój wzrok ponownie spoczął na Ethanie.
- Więc... nie jestem dobry w tych wszystkich randkowych sprawach.
Spojrzałam na niego zaskoczona.
- Co masz na myśli?
- Mówię, że ty też jesteś moją pierwszą randką.
- Nie ma mowy. Kłamiesz - powiedziałam niedowierzając.
Pokręcił głową.
- Mówię prawdę i tylko prawdę. Mogę ci nawet przysiąść z ręką na sercu jeśli chcesz - powiedział powoli kładąc dłoń na piersi.
- Przestań! - Zaśmiałam się.
- Teraz wiesz, że oboje jesteśmy świeży w tych sprawach. Nie czujesz się przez to mniej zestresowana?
- Zestresowana?
- Ta, dziewczyny zazwyczaj w moim towarzystwie są zestresowane...
Pokręciłam głową rozbawiona.
- Jesteś niezłym graczem.
- Graczem?
- Nieważne - zerknęłam znowu na Ethana. Tym razem i on patrzył na mnie. Szybko Spuściłam głowę. O cholera. Miałam nadzieje, że tego nie widział. Wzięłam łyka wody. Podniosłam powoli znowu głowę.
- W porządku? - Theo spytał zmieszany.
- Tak, jest okej. Muszę tylko iść do łazienki - powiedziałam wysilając się na uśmiech.
- Okay..
Podniosłam się idąc w stronę łazienki która na końcu korytarza niedaleko naszego stolika.
- Lucille - poczułam dłoń na swoim ramieniu gdy byłam już przed drzwiami. Odwróciłam się szybko by spojrzeć Ethanowi w oczy.
Wpatrywałam się w niego nie wiedząc co mam powiedzieć.
- Proszę, nie mów mi, że jesteś na randce z tą pizdą - rzekł surowo ale w jego oczach można było wyczytać ból.
Wyrwałam ramię z jego uścisku.
- Theo nie jest pizdą. Jestem zaskoczona, że nie wiesz kto tu jest prawdziwą pizdą. Co cię to w ogóle obchodzi? - syknęłam jadowicie.
- Nie obchodzi... - Czyżby był zazdrosny? Nie. Przecież sam mówił, że nigdy mnie nie chciał więc czemu miałby być zazdrosny? - Ja tylko... - ułożył jedną dłoń na moim poliku a drugą na biodrze przyciągając mnie do siebie.
Położyłam dłoń na jego chcąc ją odsunąć, ale nie potrafiłam już jej stamtąd zdjąć. Tęskniłam za jego dotykiem. Nie, Lucille. Odpuść.
- Muszę iść... Theo...
- Proszę - błagał ze skruszoną miną.
- Ethan...
- Tylko chwila - oparł swoje czoło o moje - nie będę prosił o więcej... tylko chwila. Obiecałaś, że zostaniesz po mojej stronie, pamiętasz?
Przymknęłam oczy wdychając jego zapach. Właśnie tu... chciałam tu zostać właśnie z nim jednak wspomnienia przypomniały mi o jego bolesnych słowach. Otworzyłam powoli oczy.
- Ale to nie ja złamałam tę obietnice - powiedziałam ostro. Odsunęłam jego rękę ze swojej twarzy i biodra. Spojrzałam na niego po raz ostatni zawiedziona po czym odeszłam.
Poczułam rozrywający ból w klatce piersiowej. Nie czułam się zbyt komfortowo. Czułam jakby mój brzuch rozrywało multum emocji. Było mi gorąco. Moje poliki płonęły. A obraz powoli się rozmazywał. Szybko podeszłam do stolika przy którym był Theo i usiadłam na krześle. Wzięłam głęboki oddech odganiając emocje.
- Jesteś pewna, że wszystko w porządku? - spytał zmartwiony Theo.
Ze sztucznym uśmiechem odpowiedziałam.
- Tak, chyba pozbyłam się problemu.
Theo odwzajemnił uśmiech, tylko jego był szczery.
- Dzięki Bogu, bo nasze jedzenie właśnie przyszło - zaszczebiotał.
- Wygląda niesamowicie - udałam ekscytacje.
Ale nie pozbyłam się problemu. Chciałam by ten problem wciąż był. W jego ramionach. Blisko mnie. Tuląc się z nim. W jego ciepłym uścisku. Chciałam ten problem nieważna jak źle by to brzmiało.
_____________________________
Jak tam po świętach i nowym roku?
🌲🎁🎈🎉
Podoba się rozdział? Ethan jest zazdrosny.
Czy Lucille pozwoli mu do siebie wrócić?
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top