4. William

Siedzimy z Flo w salonie mojej rodzinnej rezydencji, a ja z miną człowieka, który właśnie przechytrzył los, oznajmiam dumnie:

– Już jutro zostaniesz moją żoną. Wszystko niemal gotowe. – Na moich ustach pojawia się szelmowski uśmiech, pełen zadowolenia.

To niewiarygodne, ale udało się dopiąć ślub w ciągu kilku dni. Szaleństwo – tak właśnie można podsumować to, co się stało między nami w ostatnich dniach. Kiedy Florence powiedziała ojcu, że wychodzi za mąż, ten najpierw się wściekł i sprawiał problemy, ale gdy przemyślał korzyści, zgodził się, bo rzecz jasna, jako dziedzic potężnego majątku jestem godnym kandydatem ręki jego córki. Musiałem nieźle się przed nim nakłamać i obiecać, że będę dla niej najlepszym mężem i podzielę się majątkiem. Szczęśliwie dla nas okazało się także, że jakaś para zrezygnowała i zrobiło się miejsce w urzędzie. Dosłownie tak, jakby los nam sprzyjał. A więc najgorsze za nami.

Mimo tego, jej mina wciąż jest niepewna. Oby teraz się nie rozmyśliła, kiedy już wszystko zostało uzgodnione.

– Wiem, że się martwisz, ale obiecałem, że oprócz ciebie nie będzie żadnej innej kobiety. Tylko ty Flo – zapewniam ją żarliwie.

Patrzy na mnie wnikliwie.

– Jeślibyś cokolwiek zrobił, co nadszarpnie moją reputację, twój ociec się dowie, że to małżeństwo było fikcyjne. Nie będę miała litości – odpowiada pewnie, po czym spogląda na teczkę, leżącą pomiędzy nami. – Teraz tylko musimy podpisać wszystkie dokumenty – oznajmia, zakładając nogę na nogę, po czym dumnie odrzuca jasne włosy za plecy.

Wygląda niezwykle seksownie, ubrana w czarny kombinezon, który przylega do jej piersi. Jest elegancka i z klasą. Idealna do roli. Lustruję jej sylwetkę dokładniej, sunąc wzrokiem po szerokich nogawkach, aż kończę na małych stopach, obutych w wysokie szpilki. Chociaż najbardziej i tak rzucają mi się w oczy czerwone usta i paznokcie.

– Będę miał piękną żonę – mówię, nie kryjąc satysfakcji. Jeśli dobrze pójdzie, urobię ją i zaczniemy ze sobą sypiać. To byłby układ idealny – seks bez zobowiązań z własną „małżonką".

– Owszem, jeśli podpiszesz dokumenty – ponagla mnie, a jej stopa zaczyna się poruszać nerwowo.

Wzdycham i spoglądam na szklaną ławę, stojącą między nami. Pochylam się nieco i chwytam do ręki dokumenty przygotowane przez naszych prawników, które ona już podpisała. To intercyza, ale także moje zobowiązanie wierności, kiszonkowego dla żony i przekazanie darowizny mieszkania, które dla siebie wybrała. W momencie zawarcia ślubu to wszystko stanie się prawomocne.

Uśmiecham się lekko, mając świadomość, że już jutro będę uratowany, chociaż żonaty, po czym odkładam dokumenty na ławę i szybko podpisuję je w odpowiednich miejscach, a po pomieszczeniu roznosi się odgłos pióra sunącego po papierze.

– Zadowolona? – Podaję mojej przyszłej żonie jeden egzemplarz.

Flo patrzy mi prosto w oczy, kiedy zauważam na jej twarzy błysk satysfakcji.

– Zadowolona. A teraz będę się zbierać, muszę kupić suknię na nasz ślub. Czy oprócz moich rodziców i najbliższych znajomych, zaprosiłeś kogoś?

Kiwam głową przecząco.

– Ojciec nie wie o niczym, gotów byłby mi przeszkodzić, więc poinformuję go dopiero po fakcie. Za to będzie mój prawnik i młodsza siostra. Po wszystkim przyjedziemy tutaj. Powinnaś się na kilka dni spakować i tutaj zostać. Będą nas odwiedzać goście, więc dobrze, żebyś była na miejscu. To musi wyglądać wiarygodnie.

Flo unosi brwi, rozglądając się po wnętrzu. Pomieszczenie zupełnie nie przypomina domu weselnego. Ściany w kolorze kości słoniowej ozdobione gzymsami nie zdradzają żadnych oznak, że miałaby tutaj się odbyć jakiś poczęstunek. Dom wygląda jak zazwyczaj.

– Nie planujesz jakoś przystroić tego miejsca? – Jej wzrok sunie po wysokich oknach, ozdobionych zasłonami i po drewnianym parkiecie.

– Spokojnie, za pół godziny wpadnie tutaj firma weselna. Zamówiłem też catering i fotografa. Nie musisz się absolutnie niczym martwić poza własnym wyglądem. Limuzyna podjedzie po ciebie przed ceremonią. Na jutro to miejsce zmieni się całkowicie.

– Więc wszystko zaplanowane – mówi, wstając. – W takim razie muszę ci zaufać.

Sam też się unoszę i podchodzę do niej, a im jestem bliżej, tym lepiej czuję damskie perfumy. Przełykam ślinę, czując jak krew zbiera mi się w jednym konkretnym miejscu. Tak, Flo jest zdecydowanie przyjemną dla oka kobietą.

– Przyszła pani Corrington, będziesz zadowolona – mówię, po czym pochylam się i składam na jej policzku całusa.

Szybko pokazuje ząbki, kiedy zaczyna warczeć.

– Nie waż się mnie dotykać dupku – celuje we mnie wypielęgnowanym palcem. – To, że jutro za ciebie wychodzą, nie znaczy, że dostaniesz cokolwiek więcej. To ślub tylko i wyłącznie na papierze.

Unoszę brew i podchodzę do niej bliżej.

– Zamierzasz mnie katować, za to co zrobiłem kiedyś? Byłem młody i głupi, gdy cię zdradziłem.

– Tak, dopóki będziesz moim mężem, a podpisałeś pakt wierności, będziesz chodził z sinymi jajami, bo z pewnością nie uda ci się przelecieć mnie. Swoją szansę już straciłeś, dupku.

Zaczynam się śmiać i kręcę głową.

– Flo, to się jeszcze okażę – mruczę z pewnością, że mi się uda. A żeby pokazać jej, że mam na nią wpływ, szybko ją przyciągam do siebie i zamykam w ramionach. Zaciska pięści, opierając je o mój tors, ale nie zabiera ich. Za to patrzy na mnie wzrokiem, który oprócz dawnego zranienia, zdradza też pożądanie.

Mała Flo nadal jest pod moim wpływem.

– Nie przelecisz mnie – mówi, ale teraz jej głos brzmi tak, jakby bardziej pytała niż oznajmiała.

– Będziesz moją żoną, będziemy blisko siebie, to byłoby rozsądne – odpowiadam spokojnie, wciąż wpatrując się w jej oczy.

– Może jak na to zasłużysz – troszkę zmienia narrację. – Pamiętaj, że masz u mnie przegwizdane i nie tak łatwo będzie to zmienić.

Przełykam ślinę i odgarniam z jej twarzy kosmyk jasnych włosów. Ta kobieta mi się podoba. Nie czuję do niej nic poza sympatią, i ochotą przelecenia jej, ale można zrobić z tego ślubu niezłą zabawę. Nie wzdrygam się na jej widok, a to najważniejsze.

Pochylam się i szybko kładę usta na jej. A ona mi na ten pocałunek odpowiada.

Przez chwilę mruczę przy jej wargach, nim pogłębiam nasze połączenie. Przez kilkanaście sekund trwamy tak w czułości, aż ona się odrywa. Z miejsca dostrzegam rumieńce na jej policzkach, oraz powiększone źrenice.

– Nie waż się więcej Will! – mówi ze złością, chociaż ja wiem, że tego właśnie chciała. Inaczej by mi nie pozwoliła.

Wyrywa się z mojego uścisku, zabiera swoje dokumenty i bez słowa zaczyna kierować się do drzwi wyjściowych.

– Do zobaczenia jutro kochanie – wołam za nią z uśmiechem na twarzy.

Czyli mamy jakiś pozytyw. A teraz czas przygotować wszystko na ten dzień, w którym założę na palec nieszczęsną obrączkę.

– Kto to był wujku? – Z mojego gabinetu wychodzi Oli. Rozłożyłem tam zabawki, by mieć go na oku. Ma już cztery lata, jest coraz mądrzejszy, ale to nadal małe dziecko, które wymaga przypilnowania.

– To była ciocia Flo. Niedługo będziesz spotykał ją częściej.

Kiwa główką, a smutek w jego oczach przypomina mi za każdym razem, jak wiele ten maluch przeszedł.

– Chodźno tutaj młodzieńcze. – Podchodzę bliżej niego i klękam.

– Co chces – odburkuje, patrząc na mnie podejrzliwie.

Otwieram ramiona i przygarniam go do siebie, po czym mocno przytulam. Drobne ciało ginie w moich uścisku a brązowa czupryna wchodzi mi do nosa.

– Kocham cię młody, pamiętaj o tym. Jesteśmy teraz razem i zawsze będę chciał dla ciebie jak najlepiej.

Bratanek szybko obejmuje mnie rączkami i pozwala utulić. Odkąd został sam, staram się dawać mu poczucie miłości. Jest do mnie przyzwyczajony, mieszkamy razem od jego urodzenia, ale teraz jest mój. Nie Dana. Nie bardzo wiem jak być dobrym ojcem, zapewne nie powinienem być rodzicem przez to, że nie potrafię się zakochać i stworzyć własnej rodziny, ale wydaje mi się, że przytulasy i wspólna zabawa to dobra forma okazania mu miłości i zainteresowania. Najważniejsze teraz, by został w domu ze mną. Nie z moimi rodzicami.

– Dla ciebie wszystko mały. 


__________

#to(nie)tenmąż #wattpadbykaer 


Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top

Tags: #romans