EPILOG

Znów to samo. Chemia, badania, terapie i tak dalej. Alina ma wznowę białaczki, która dodatkowo, jakby tego było mało, zagraża jej ciąży. Dziewczyna słabnie. Znów ma krwotoki. Włosy ponownie zaczęły wypadać. Trzeba szukać dawcy...

- Ale czy to coś da?- pytała.

Któregoś dnia była bardzo słaba. Wtedy lekarze powiedzieli, że może nie przeżyć porodu, ale ona chciała urodzić. Chciała to zrobić, aby zostawić tutaj, na tym świecie, cząstkę siebie.

Potem odwiedziła ją Kornelia. Ta Kornelia. Miała wyrzuty sumienia. Pytała co może zrobić. No właśnie co? Nic... Lekarze robili już wszystko, a chemia przestawała działać.

Urodziła syna. Adama.

Po narodzinach musiała przebywać w izolatce i nikt nie mógł do niej wchodzić, oprócz lekarzy odpowiednio ubranych. Było tak źle...

Przypomniały jej się stare lata, kiedy była zdrowa i moment, w którym dowiedziała się o chorobie. Łzy zciekły z jej policzków. Wspomnienia pokazały jej wypadek ojca, ciotkę, starych znajomych, kuzynkę...

Tego dnia jechała na prześwietlenie. Świeciła się cała. Jak choinka. To oznaczało, że chemia nie działa. Że nowotwór jest wszędzie...

Przyszedł więc czas na list...

~ Kochany Adrianie!
Byłam z tobą szczęśliwa. Proszę opiekuj się naszym synkiem i dbaj o niego. Odeszłam, ale zawsze będę przy tobie. Kiedy Adaś podrośnie proszę, opowiedz mu co się stało, nie ukrywaj prawdy. Nie płacz, bo ja będę smutna. Chciałabym zobaczyć jak moje dziecko rośnie, jak mówi pierwsze słowo, ale nie było mi to dane na tej ziemi. To nie była moja decyzja, że zachorowałam i odeszłam. Kocham Cię...

Kochana Emily i Ericku!
W ostatnich miesiącach mojego życia odnalazłam was, rodzinę, o której nie miałam pojęcia przez całe życie. Cieszę się, że byliście ze mną. Proszę was tylko o jedno, dbajcie o siebie nawzajem I opiekujcie się moim Adasiem i Adrianem. Nie płacicie proszę, tam na górze jestem szczęśliwa. Mam nadzieję, że wam się w życiu ułoży...

Na pogrzebie byli wszyscy z rodziny Aliny i Adriana. Dominika przyleciała i Kornelia też przyszła... Ale nic z tych rzeczy nie przywróci życia Alinie...

<>

Życie to walka. Ciągła. Często nie mamy pojęcia o tym co dzieje się na innym kontynencie. Co sekundę rodzi się nowe dziecko, umiera noworodek, nastolatek i ludzie starsi. Co sekundę ktoś dowiaduje się że jest chory, ktoś próbuje popełnić samobójstwo, które nie jest jedynym wyjściem. Co sekundę ktoś wygrywa w loterii miliony, gdy w tym samym czasie inna osoba potrzebuje pieniędzy na uratowanie życia. Co sekundę ludzie przeżywają pierwszy pocałunek, prawdziwą miłość, ale wiele ludzi w tym samym czasie gubi się w życiu. Co sekundę, co minutę, co godzinę, codziennie... Pamiętajmy o tym, że żyje się tylko raz. Dbajmy o nasze życie, ale nie zapominajmy o tym co może dziać się w innym mieście. Nie mówię by nie cieszyć się swoim życiem, ale mówienie, że "nie interesują mnie inni" także nie powinno przechodzić przez gardło człowieka. Powinniśmy zainteresować się życiem drugiego człowieka i pomóc, jeżeli na to pozwoli. Jednak to tylko moja opinia.

To nie moja decyzja. Że ludzie umierają codziennie i na to wpływu nie mam.

Takie zakończenie. Stwiedziłam że to odpowiedni czas na zakończenie. Chciałam Wam podziękować za wyświetlenia i gwiazdki. No i dziękuję za to że wytrwałości ze mną do końca.

Do zobaczenia w mojej nowej książce: "Śpiew Ciszy"

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top