(2)Dzień jak co dzień.
Dzień jak co dzień. Ide do szkoły z nieodrobionym zadaniem z matmy (cała ja). Trudno się mówi, mam jeszcze dwa nieprzygotowania.
Zjadłam śniadanie i wyszłam z domu. Miałam ubraną koszulkę w kratkę, wysokie, dżinsowe spodnie, trampki, kolczyki w kształcie sów i naszyjnik z sową. Ponieważ na dworze było zimno ubrałam jeszcze płaszcz w kolorze beżowym. Włożyłam gumę balonową do ust i założyłam słuchawki na uszy. Szłam i szłam i w końcu doszłam. Przy wejściu przywitała mnie moja przyjaciółka, Kornelia. Miała na sobie zwiewną koszulkę, obcisłe spodnie i cienki sweterek.
- Cześć.- powiedziałam do niej.
- Hejka
- Co się tak na mnie gapisz? Źle wyglądam, czy jak?- zapytałam.
- Nie, ale... WOW. Wyglądasz bosko!
Ups... Chyba troche za głośno mówiłyśmy. Gdy wyszłam z szatni i kierowałam się w stronę mojej sali, wszyscy się na mnie patrzyli. Na szczęście w moją strone szedł Adrian.
- Co tam młoda? Pięknie wyglądasz.
- Dzięki, podprowadzisz mnie pod sale, bo no widzisz sam...- miałam na myśli ludzi, którzy się na mnie gapili.
- No jasne. Czemu nie...
Pierwszą lekcję miałam z panią Doots. Babka od fizyki. Paskudna, mogłaby się tak nie drzeć na lekcjach.
- Do odpowiedzi poproszę...- krzyknęła w stronę klasy- Kornelia choć do tablicy.
Ostatnia lekcja z wychowawcą. Zarombiście. Nagle dostałam Sms od Adriana
" Spotkasz się dzisiaj o 16?"
"Pewnie. Do zo."
No to popołudnie mam z głowy. Rodzice mają przyjechać z pracy dopiero o 21. Więc narazie mogę sobie gdzieś pójść.
Dryyyyńńń
Tak nareszcie koniec lekcji! Czas na randkę!
Poszłam do domu z Kornelią. Ona, jako moja najlepsza przyjaciółka, zawsze doradza mi w wybieraniu ciuchów na ważne okazje.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top