(10)Karuzela
Wczorajszy dzień mnie zdołował. Dziś miałam iść do parku z Pauliną. Przy okazji wstąpiłam do Adriana i jeszcze raz go przeprosiłam. Jutro są wyniki z badania. Bardzo się boje. Kora mówi że jest zdrowa bo ostatnio była u lekarza. Ja natomiast ostatnio u lekarza byłam rok temu.
Ubrałam żółtą sukienkę z czarnym paskiem. Pomalowałam sobie usta błyszczykiem i roztarłam puder na policzkach. Związałam włosy w kucyka i zostawiłam grzywkę. Kiedy wyszłam Paula już na mnie czekała.
-Co tak wcześnie?-zapytałam.
-A co to źle?
Obie się zaśmiałyśmy. Po drodze zgarnęłyśmy Margo. To moja kuzynka. Lubię ją, ale czasem się pokłócimy. Przed wejściem do parku, dziewczyny zawiązały mi chustką oczy. Szłyśmy między drzewami, abym nie zgadła dokad idziemy.
Znałam ten park na pamięć. Odsłoniły mi oczy i zobaczyłam karuzelę. Na niej siedział Adrian, Margo, Paula, Łucja i... nie było Kory... I tak się cieszyłam, chociaż brakowało mi jej bostatnio, ale nie mogłam zmarnować tego co inni dla mnie przygotowali.
-Wszystkiego najlepszego z okazji urodzin!- wykrzykneli.
Margo upiekła nawet tort! Byłam szczęśliwa. Po zjedzeniu tortu Adrian posadził mnie na jednym z siedzeń karuzeli. Łucja nas zakręciła.
Czułam wiatr we włosach. Po chwili jednak z nosa ponownie zaczęła mi lecieć krew. I tak mnie to mało obchodziło, mam osiemnastkę!
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top