A gdyby tak...
Zakładam słuchawki i włączam audiobooka. Porywa mnie opowieść, choć nie mogę zapamiętać tytułu. Nie zauważam, kiedy robi się ciemno. Zaglądam do kuchni i odkrywam, że jestem sama w mieszkaniu. Babcia najwyraźniej wyszła ukradkiem. Czyżby wpadła na kieliszek likieru do sąsiadki?
Rozsiadam się z talerzem kanapek i kubkiem herbaty przed telewizorem. Pstrykam po kanałach, aż w końcu decyduję się na Netflixa. Potrzebuję lekkiej komedii na poprawę nastroju.
Za oknem znów pada deszcz. Krople smutno stukają o szybę, a jak cieszę się, że nie muszę wychodzić. Przypomina mi o spotkaniu z Danielem. Ciekawe, czy on o mnie myśli?
Bożenka zaczynasz się robić monotonna! Ciągle ten Daniel i Daniel. Tego kwiatu jest pół światu, jak to mówią! Nie możesz uczepiać się pierwszego mężczyzny, którego spotkałaś. Nawet jeśli jest uprzejmy, przystojny, zabawny i inteligentny. Opanuj się kobieto! Nie za dużo tych przymiotników. Poza tym przecież nie zadzwonił. Jak na zawołanie odzywa się moja komórka.
W słuchawce słyszę głęboki głos Daniela i witam się z nim bez entuzjazmu. Przynajmniej tak mi się wydaje, bo mam ochotę pisnąć z radości. Dobrze wiem, że w moim wieku nie przystoi.
– Chciałbym zjeść z tobą śniadanie.
– Dobrze usłyszałam? Czy to jakaś nowa babciowa strategia? – W moim głosie pobrzmiewa groźna nuta.
– Nic mi o tym nie wiadomo. W Lajce mają świetną promocję. Dwa w cenie jednego, może masz ochotę?
– Ach tak, czyli chodzi tylko o to, że nie masz z kim pójść? – odzywam się już łagodniej.
– Nie, to nie tak. Po prostu pomyślałem, że miło by było się znów spotkać.
– Długo ci zajęło to myślenie – odburkuję.
– Schłodziłaś moje zapały – odpowiada i zapada cisza.
– Przepraszam ja...
– Nie szkodzi. Pomyślałem, że... – odchrząkuje i dodaje. – Sądziłem, że coś cię łączy z tym mężczyzną z bloku.
– Nie chcę mieć z nim nic wspólnego.
– To całkiem dobrze się składa, bo ja bym chciał mieć coś wspólnego z tobą.
– Numer konta w banku – wypalam znienacka i zasłaniam dłonią usta.
– Może zacznijmy od mniejszych rzeczy – mówi, tłumiąc śmiech.
Rozluźniam się i słucham jego głosu. Działa na mnie kojąco, ale skupiam się na nim tak bardzo, że nie wiem, o czym mówi ani do czego zmierza. Zanim zdąży skończyć, słyszę, że Kornelia wchodzi do mieszkania. Rozłączam się pospiesznie i biegnę do swojego pokoju. Nie zamierzam przyznawać się babci, że kontaktujemy się z Danielem. Przypisze sobie całą zasługę. Nie mam ochoty słychać, jak się chełpi.
Uśmiecham się do ekranu telefonu, choć dobrze wiem, że wyglądam głupio. Od kilku dni piszemy z Danielem w każdej wolnej chwili. Szybciej byłoby porozmawiać przez telefon, ale ciągle mam wrażenie, że babcia kręci się gdzieś w pobliżu. Jestem prawie pewna, że nasłuchiwała pod drzwiami.
Wiadomości robią się coraz śmielsze, a ja zdradzam Danielowi, że mam na sobie koronkową, czerwoną koszulkę (guzik prawda, siedzę w zabudowanej piżamie w kratkę, ale chcę podziałać mu na wyobraźnię). Ten niegroźny flirt poprawia mi nastrój. Znów czuję się jak nastolatka i czytam jego odpowiedzi z zarumienionymi policzkami.
Nie przyznałam się babci do rozmów z Danielem i jestem ciekawa, o co chodzi z tym pierwszym testem. Czyżby Kornelia zaplanowała casting na mojego męża? A może znalazła jakiś poradnik dla singielek?
Postanawiam pomyszkować pod jej nieobecność w mieszkaniu. Przy pierwszej okazji biegnę do pokoiku, który teraz zajmuje i szukam dowodów na moją teorię. Nie muszę się specjalne wysilać. Na biurku leżą kolorowe magazyny z zaznaczonymi miejscami. Może babcia zostawiła je specjalnie. Czytam nagłówki i już widzę, skąd wzięły się babcine pomysły: do wyboru do koloru: siedem, dwanaście lub piętnaście cech idealnego mężczyzny. Zaczynam czytać, ale nigdzie nie ma żadnego testu. Macham na to ręką i wychodzę z pokoju.
Odczytuje kolejną wiadomość i robi mi się gorąco. Uwielbiam dwuznaczności i Daniel najwyraźniej też. Czytam ją raz po raz i nie wiem, co o niej myśleć.
Chciałbym zjeść z tobą kolację.
Czy chodzi mu o wspólny posiłek z deserem? Czy my już jesteśmy na takim etapie, żeby o tym myśleć? Ile my się znamy? Nawet porządnej randki nie zaliczyliśmy. A może nie było w tym drugiego dna? Czemu on ciągle gada o tym jedzeniu? Na śniadaniu w tej Lulce czy Lajce też jeszcze nie byliśmy. A może się pomylił i chodziło mu o tamto.
Bożenka proszę cię, opanuj ten myślotok! Przecież to tylko żarty. Odpisuję i ozdabiam wiadomość emotikonami, chociaż nie jest mi do śmiechu.
Miałeś na myśli zaległe śniadanie?
Niecierpliwie spoglądam na wyświetlacz i odczytuję natychmiast.
Może być nawet cały weekend.
Czuję, że pieką mnie policzki. Co ja mam mu odpowiedzieć? O co chodzi? Może on jest jakimś maniakiem, który chce mnie zabrać w zaciszne miejsce. Czy to jakaś konkretna propozycja, czy tylko mi się wydaje?
Zastanawiam się, czy ochłodzić jego zapędy. Działam małych kroczków, a nie skoku na głęboką wodę. Nie umiem nawet pływać, z pewnością bym się utopiła.
Flirt to jedno, ale na wspólny weekend nie jestem gotowa. Dobra, postanowione. Umawiamy się na sobotnie śniadanie, a ja już nie mogę się doczekać.
W końcu nadchodzi upragniona sobota.Rano widzimy się w Lajce, a potem zobaczymy. Wstaje w dobrym humorze i mam nadzieję, że tym razem babcia nie zabierze mnie na targ. Przed ósmą jestem ubrana i umalowana i próbuje przemknąć się cichutko koło kuchni. Kornelia nie daje się tak łatwo obejść i skrzeczy, wymachując drewnianą łopatką:
– A ty gdzie się wybierasz? Do pracy cię wezwali.
– Coś w tym stylu – odpowiadam i pospiesznie wkładam buty.
– To znaczy co? Wyszykowałaś się jak na randkę.
Uśmiecham się półgębkiem i już wiem, że wie. Nie jestem dobra w kłamaniu.
– Powiedzmy.
– Od kiedy jesteś taka tajemnicza? Chyba nie wróciłaś do Artka? Sądząc po tych awanturach z Izabellą, przyszłości im nie wróżę.
Fakt, ściany w bloku są cienkie i coraz częściej, zamiast charakterystycznego stukania łóżka, słychać jak mój były dyskutuje ze swoją lubą. Kręcę tylko głową.
– Oby nie. Przewaliłabym tej łajzie parasolem.
Tym razem uśmiecham się i szepcze tylko:
— Pa babciu.
Jestem prawie pewna, że coś do mnie mówi, ale zamykam drzwi i zbiegam po schodach. Śniadanie, obiad, kolacja cokolwiek, żeby tylko wyrwać się z mieszkania. Gdy stoję pod klatką, zerkam jeszcze w górę i widzę ruch firanki w oknie. Wzruszam ramionami i idę powoli w stronę Lajki. Dobrze wiem, gdzie znajduje się bar mleczny, ale jeszcze w nim nie byłam. Zwykle nie przywiązuję uwagi do tego, co jem na śniadanie.
Po chwili jestem pod pomarańczowym budynkiem w samym sercu osiedla. Oglądam się przez ramię i mam wrażenie, że ktoś za mną idzie. Bożenka wyluzuj, to niemożliwe.
Daniel stoi pod Lajką i macha mi z daleka. Teraz żałuję, że nie wyszliśmy razem, ale wolę nie dawać babci pożywki do plotek. Chociaż pewnie i tak się domyśliła.
Siadamy przy stoliku, przykrytym obrusem w kolorową kratę. Z kuchni dochodzi do mnie zapach domowego jedzenia. Mężczyzna znów jest zabawny i szarmancki, a ja zatapiam się w jego spojrzeniu. Mrugam kilka razy, a on pyta:
– Czy coś ci wpadło do oka? Pozwól, że zerknę. – Podchodzi do mnie i dotyka mojego policzka. Przechodzi mnie dreszcz, mam ochotę przytrzymać jego rękę.
Dotyka powieki i uśmiecham się delikatnie. Powinien zapytać raczej, czy ktoś mi nie wpadł w oko, a odpowiedzią byłoby jego imię. Kiwam głową, a on wyjmuje chusteczkę i usuwa mi rzęsę spod oka. Mam ochotę wypowiedzieć życzenie i łapię się na tym, że robię się za bardzo romantyczna. Co mi chodzi po głowie?
Nagle drzwi skrzypią i do pomieszczenia ktoś wchodzi. Sądząc po minie Daniela, jest to znajomy. Odwracam się i mam ochotę zakląć.
– Co ty tu robisz? – pytam ze złością i świdruję wzrokiem Kornelię.
– Jak to co? Przyszłam na śniadanie. Jajka się skończyły. Poza tym samej smutno jeść. Daniel otwiera usta, a ja gromię go spojrzeniem. Wpatruje się w babcię, która bez słowa siada na wolnym krześle.
– Nie będę wam przeszkadzać – mówi i wbija wzrok w kartę dań.
Z jednej strony mam ochotę ją wygonić i jestem zła, że tu przyszła. Nie wierzę, że to przypadek, musiała mnie śledzić. Z drugiej jest mi przykro, że czuje się samotna. Nie ma co, to będzie udana randka z babcią-przyzwoitką.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top