Rozdział 6
Cześć wszystkim!
Jak tam Wam minął pierwszy tydzień w szkole? Ja muszę przyznać, że był dla mnie przyjemny, mimo iż nowa szkoła, nowi ludzie. Ogólnie jestem szczęśliwa :D
I znowu dodałam po ponad miesiącu... Ehh... Wybaczcie, ale nie miałam jakoś motywacji, aby napisać ten rozdział. Był dosyć trudny. Pierwszy raz pisałam taniec do piosenki. Mam nadzieję, że w miarę to wyszło. Układ napisałam słuchając tak do drugiej minuty. Kiedy ja czytam jest to wszystko w miarę wpasowane w piosenkę, lecz niestety każdy czyta w innym tempie i każdy inaczej się wczuje. Ale mam nadzieję, że nie przeszkodzi to w odbiorze. W tekście będzie zaznaczone, kiedy najlepiej według mnie włączyć melodię.
To chyba wszystko, pozostaje mi tylko życzyć miłego czytania! ^^
Przyjemne ciepło rozchodziło się po jego plecach. Nie chciał wstawać, było mu zbyt przyjemnie. W końcu otworzył zaspane oczy i zobaczył jasną ścianę. Jeszcze nie do końca wybudzony miał wrażenie, że ktoś obejmuje go od tyłu.
- Yuuri...? – spytał nie do końca kontaktując się z rzeczywistością. Obrócił się i przez chwilę mignął mu obraz śpiącego męża – Nie! To niemożliwe! – krzyknął, budząc się całkowicie, a wtedy obraz zniknął. Nie zdążył mu się nawet przyjrzeć, widział tylko jego zamknięte oczy i okulary.
Victor usiadł gwałtownie, łapiąc się za głowę. Czyżby znowu miał jakieś zwidy?! Jak tak dalej pójdzie, to całkowicie zwariuje. Często nocą budził się, bo śnił mu się jego kochany Japończyk, który za każdym razem umierał. Pamiętał niemiłosiernie piszczące maszyny, alarmujące, że serce Yuuriego nie bije. Akurat wtedy wrócił z domu. Nie spodziewał się czegoś takiego. Czekali wszyscy niecierpliwie, zastanawiając się, kiedy otrzymają jakieś informacje. Kiedy lekarz do nich wyszedł ucieszył się, lecz szybko spoważniał widząc jego minę. I te wyprane z uczuć słowa, że nie dało się nic zrobić, po czym mężczyzna poinformował ich o możliwości pożegnania ze zmarłym. Martwy Japończyk miał zamknięte oczy i nieszczęśliwą minę, można by pomyśleć, że śpi, lecz Nikiforov zbyt wiele razy widział spokojny sen męża, aby dać się na to nabrać. Z całych sił modlił się, aby ten koszmar się skończył... Lecz nie obudził się do tej pory. Nadal w nim tkwi.
Czyżby teraz miał jeszcze jakieś przewidzenia? Czy nie wystarczą ciągłe koszmary? Złapał się za głowę i schował ją między swoimi nogami, a klatką piersiową. Starał się nie zatrzymać łzy, lecz kilka z nich go nie posłuchało i spadło na jego spodnie.
- Przecież on nie żyje! Nie mógł tu być! – wyszeptał do siebie – Ile jeszcze będę musiał tak cierpieć? – spytał pustego pokoju. Nagle poczuł na karku delikatny dotyk, ledwo muśnięcie. Położył tam dłoń, lecz dotknął własnej szyi, lecz mimo to nadal czuł czyjeś... ciepło?
W końcu skupił się na tym przyjemnym odczuciu i uspokoił się. Powoli wstał i dziwne odczucie zniknęło. Miał wrażenie, że wcześniej ktoś się do niego przytulił, ale to było niemożliwe, przecież nikogo prócz Rosjanina nie ma w tym pomieszczeniu. Ale zdołał się na tyle wyciszyć, aby spokojnie zasnąć bez żadnej pobudki, czy nawet niespokojnego snu. Dawno nie czuł się tak wypoczęty.
Nawet naszła go taka myśl, że duch Yuuriego przybył, aby zobaczyć przedostatni występ w jego życiu i mu kibicować. Następny będzie jego ostatnim. Nie chciał już więcej występować bez ukochanego. Ostatnie miesiące poświęcił dwóm rzeczom, które najbardziej kochał. Mężowi i łyżwom.
Pokrzepiony tym przeczuciem podniósł się z łóżka. Przebrał się, tak aby być od razu gotowym do wyjścia i ruszył do kuchni zjeść śniadanie.
Podczas jedzenia zaczął się zastanawiać, jak tym razem publiczność zareaguje na jego występy. Słyszał wiele recenzji na ich temat, ale nie zaprzątał sobie zbytnio nimi głowy. Większość z nich wychwalała pomysł i wykonanie, ale zauważyli, że kondycja żywej legendy znacznie spadła. Aż się Victorowi chciało śmiać na to stwierdzenie. To chyba oczywiste, że jest słabszy. Nie ubywa mu lat, a do tego te nieprzespane noce... Każdemu, nawet najbardziej wytrzymałemu, dałyby radę.
Tegoroczne występy w całości poświęcił Yuuriemu. Chciał go upamiętnić, tylko tyle mógł zrobić. To jego cel. Nie wygrana, lecz zrobić wszystko, aby ludzie jak najdłużej o nim pamiętali. Śmierć jego męża zszokowała cały łyżwiarski świat, dla wielu to był cios. Lecz po tygodniu praktycznie wszystko się uspokoiło, kiedy on przez przynajmniej miesiąc nie mógł dojść do siebie, aż w końcu Yurio mając go dość, wykrzyczał, żeby zatańczył dla swojego ukochanego, a nie ciągle odsuwał od siebie wszystkich. I tak oto powstał ten pomysł, któremu poświęcił się bez reszty.
Nie myślał co później. Co zrobi, kiedy zawody się skończą? Nie wiedział. Na razie starał się żyć teraźniejszością. Jednego był pewien. Nie zostanie ponownie trenerem! Będzie mu to tylko wspominało czasy, kiedy przyjechał do Japonii, aby uczyć Yuuriego.
Przez większość czasu błąkał się z jednego pokoju do drugiego, aż w końcu spojrzał na zegar.
Już czas!
***
Victor wszedł rozgrzany już na lód. Cieszył się, że wreszcie znalazł się tutaj. Sam. Bez tych zmartwionych i troskliwych twarzy innych zawodników. Wszyscy życzyli mu powodzenia, ale przed tym każdy pytał jak się czuje. Co miał im odpowiedzieć? Pewnie oczekiwali słów typu : „Wszystko dobrze", lecz one są kłamstwem. Tak naprawdę czuł się pusty, niepełny, wybrakowany i słaby. Naprawdę nie rozumiał, jak radził sobie przed poznaniem jego kochanego Japończyka. Tak tęsknił za nim.
- Przed państwem żywa legenda! – zaczął komentator – Już na Skate America i Rostelecom Cup wzruszył wszystkich swoim emocjonalnym występem dla zmarłego Yuuriego Ka... Nikiforova i zajął drugie i trzecie miejsce. Co zaprezentuje nam dzisiaj? – łyżwiarz w akompaniamencie okrzyków publiczności zajął miejsce na środku lodowiska. Posłał im słaby uśmiech, po czym ustawił się. Objął się rękami i spuścił głowę. (Tutaj polecam włączyć muzykę dop. aut.) Jego oblicze przybrało bardzo smutny wyraz. Pierwsze nuty piosenki rozbrzmiały na hali – Victor Nikiforov, lat 29. Tańczy do: „Cztery pory roku: Zima".
Mężczyzna powoli wyprostował się i rozłożył ramiona. Wykonał delikatny obrót, po czym jeździł jakby chwiejnie, z wahaniem, a jego twarz wyrażała konsternację. To była niepewność. Kiedy nie wiedział co z ukochanym, martwił się, a irracjonalny lęk i obawy trawiły go od środka, które się spełniły. Całym tym układem wracał do tego najdłuższego w jego życiu dnia. Tyle emocji, które chciał przekazać innym, aby mogli choć odrobinę go zrozumieć.
Wsłuchiwał się dokładnie w dźwięk melodii. Zaraz miała gwałtownie przyspieszyć. Zaczął się przygotowywać do odbicia, był maksymalnie skupiony, aby idealnie się zgrać.
Udało się!
Odbił się w idealnym momencie, na żadnej próbie ani na żadnym poprzednim występie nie zsynchronizował się tak z muzyką w tym miejscu. W momencie wyskoku, dźwięk skrzypiec gwałtownie przyspieszył. To pierwszy moment, kiedy usłyszał swój telefon i ruszył go odebrać. Wykonał potrójnego Axela i ledwo udało mu się odpowiednio zakończyć skok, ale na szczęście udało mu się wylądować tyłem.
Melodia uspokoiła się na kilka sekund. Starał się skupić, nie spoglądając na rozemocjonowaną publiczność patrzącą się z zachwytem na występ. Teraz ten jeden moment. Szok, niedowierzanie, strach o życie Japończyka.
Przygotował się do kolejnego skoku, zaraz piosenka znowu miała gwałtownie przyspieszyć. Tym razem wykonał poczwórnego Toeloop'a. Udało mu się perfekcyjnie wylądować. Gonitwa do szpitala. Pamiętał doskonale. Był spięty do granic możliwości. Potem spokojniejszy kawałek, kiedy spotkał zobojętniałą recepcjonistkę.
Kolejny skok zaczął odrobinę za późno. Nie zgrał się idealnie z nagłymi szybkimi dźwiękami skrzypiec. Lecz mimo wszystko tańczył dalej. Nie poddawał się. Chciał wypaść jak najlepiej. Co jeśli Yuuri naprawdę ogląda jego występ? Bo prawda jest taka, że ten układ powstał dla niego. Całym tym układem pokazywał swoje przeżycia tego zimowego dnia. Czy widzisz je? Pytał sam siebie Victor nie oczekując odpowiedzi. Po prostu tańczył dalej.
Poruszał się dalej pokazując swoje zmartwienie stanem męża. Wracały do niego te wszystkie emocje. To zdenerwowanie, ta niepewność, kiedy musiał zostawić życie Japończyka w rękach lekarzy. Nagle melodia wzmocniła swe brzmienie. Czasami miał wrażenie, że słyszy pisk kardiomonitora, informujący o zatrzymaniu akcji serca. Zachciało mu się płakać, lecz nie czas na to. Skoro już zaczął, to musiał dokończyć! Potem pozwoli łzom płynąć.
Niecierpliwe czekanie, płacz Victora i jego teściów. W końcu przyszedł lekarz z grobową miną informując smutnym tonem o śmierci tak bliskiej mu osoby. To prawie tak, jakby jakaś jego część umarła wraz z ukochanym! Muzyka nieznacznie zwolniła, lecz nadal słychać było intensywne brzmienie skrzypiec. Teraz sprawiał wrażenie przerażonego. Wyciągał nieprzerwanie ręce, jakby chciał kogoś złapać. Bo tak było. Chciał złapać Yuuriego, aby nie odchodził, przytulić go do siebie, chroniąc przed złem. Ale to niestety niemożliwe.
Zakończył swój układ, obracając się wokół własnej osi i łapiąc się ramionami. Musiał trzymać się jakoś w całości, bo inaczej już dawno by się rozpadł na kawałki. Opuścił głowę i zaczął płakać. Oddychał ciężko, gdyż ten układ nie należał do prostych, poza tym jego kondycja nie była już taka jak kiedyś.
Publiczność wstała i zaczęła głośno klaskać, aby nagrodzić łyżwiarza. Zdarzali się i tacy, co płakali wraz z nim.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top