Rozdział 5

Cześć wszystkim!

Tak, zdaję sobie sprawę, że długo nie było rozdziału, ale jakoś nie mogłam się za niego zabrać. Pewnie by był dwa tygodnie temu, ale miałam tyle pracy, że nie miałam za bardzo siły. No i jakoś mnie naszło na napisanie shota, potrzebowałam jakiejś odskoczni. Jeśli ktoś ciekawy może zajrzeć na moje konto.

I muszę przyznać, że przy tym rozdziale, trochę się popłakałam, kiedy Victor i Yuuri zostali sami. Poleciała akurat ta piosenka co w mediach. Niby nie jest jakoś pasująca do sytuacji, ale ma smutne brzmienie.

No to tyle chciałam przekazać, mam nadzieję, że się rozdział podoba ^^

Miłego czytania!

I w ten oto sposób znalazł się w tym mieszkaniu i właśnie obserwował przez okno padający śnieg. Ciągle nie miał pojęcia, gdzie jest. No cóż, może wreszcie rozejrzy się po tym przybytku. Inaczej nigdy nie dowie się, co to za miejsce. Niepewnym krokiem ruszył w stronę najbliższych drzwi. Uchylił je lekko i zauważył ciemny kontur wanny, więc pewnie jest to łazienka. Wyszedł i zobaczył następne delikatnie uchylone. Usłyszał szelest kołdry.

- Czyżby znowu to samo? – rozległ się smutny szept, a potem westchnięcie.

Zaskoczony Yuuri stanął jak wryty. Któż to jest? W ogóle nie kojarzył tego głosu. Może jednak się przesłyszał? Przełknął głośno ślinę, wziął głęboki wdech i przeszedł przez próg.

- K-kim jesteś?! – krzyknął zszokowany, widząc przed sobą siedzącą postać z białymi skrzydłami. Bił z niej blask, który rozjaśniał ciemności. Anioł spojrzał na Japończyka ponurym i zrezygnowanym wzrokiem. Jego niebieskie oczy wyglądały wręcz bezradnie. Na jego czoło opadło kilka kosmyków, więc szybkim ruchem ręki zaczesał jasne włosy do tyłu.

- Więc to ty jesteś Yuuri, prawda? – zapytał, przyglądając się uważnie przybyszowi – Jestem Rafael, stróż Victora Nikiforova. Cieszę, że wreszcie przybyłeś.

- A-a gdzie on jest? – chłopak rozejrzał się po pomieszczeniu. Z początku przez anioła nie zauważył, że obok znajduje się łóżko. Obrócił się w jego stronę. Spod kołdry wystawały charakterystyczne srebrne włosy – Victor...! – krzyknął, chcąc rzucić się w stronę ukochanego, lecz został zatrzymany.

- Nie! – powiedział twardo anioł, odsuwając Japończyka – Proszę, nie tak gwałtownie. Jestem pewny, że poczuje w jakimś stopniu twój dotyk i się obudzi. Wolałbym tego uniknąć. Od twojej śmierci ma problemy z zaśnięciem. I teraz wreszcie w miarę mocno zasnął.

- Naprawdę?! – szepnął Yuuri, bojąc się, że zbudzi męża, choć równie dobrze mógł to zrobić swoim okrzykiem.

- Spokojnie – zaśmiał się smutno Rafael – On nas w ten sposób nie usłyszy. Ale może poczuć nasz dotyk.

- Czyli, że nie będę mógł mu niczego przekazać? Nie będę w stanie z nim rozmawiać? – mężczyzna miał wrażenie, jakby ktoś z całej siły uderzył go w twarz. Cofnął się kilka kroków do tyłu.

- Nie, to nie do końca tak – pokręcił głową anioł – Możesz się z nim porozumieć, ale tylko za pomocą snów. To twoja zdolność, jako bratniej duszy. W końcu to ty możesz uleczyć jego duszę, ja niestety jestem już bezsilny. Rzadko kiedy spotyka się tak bliskie sobie osoby i kiedy śmierć je rozdzieli... - westchnął przygnębiony – Victor ma problemy ze snem, a nawet jeśli zaśnie, to budzą go koszmary o tobie. Z nimi nie jestem w stanie mu pomóc. Przyznam szczerze, że przez pół roku ludzkiego czasu zastanawiałem się, czy przybędziesz, po czym straciłem nadzieję. Na szczęście udało mu się znaleźć cel, który trzymał go przy życiu przez ten czas. Ale w ciągu następnych kilku dni wszystko zostanie zakończone. Martwiłem się co wtedy.

- Pół roku?! – krzyknął zaskoczony brunet – Nie było mnie pół roku?!

- Hmm... Nie. Nie powiem ci dokładnie ile... - zamilkł na moment, szepcząc coś pod nosem- Ale minęło coś około jedenastu miesięcy. Jutro są finały Grand Prix, w których Victor bierze udział.

- Naprawdę? Nie było mnie tak długo? Przez cały ten czas przygotowywał się do zawodów? – zapytał Yuuri trochę zdezorientowany. Przecież nie rozmawiał wcale tak długo z Sofią. A może jednak?

- Tam na górze czas płynie inaczej – wytłumaczył cierpliwie Rafael – I nie przez cały czas trenował. Z początku było ciężko, bardzo się załamał. Próbowałem mu jakoś pomóc, ale nie dawałem rady. Sofia o tym wiedziała, dlatego starała się, abyś miał możliwość powrotu. W końcu znalazł sobie cel, ściśle związany z tobą. Lecz nie wiem co będzie, jeśli go zrealizuje. Dlatego dobrze, że teraz ty się nim zajmiesz. Próbował nawet popełnić samobójstwo – w tym momencie, Yuuri spojrzał z przerażeniem na śpiącą postać ukochanego. Gdyby jego serce biło, pewnie zatrzymałoby się. Przecież przez to już nigdy by się nie spotkali! – ale Yuri Plisetsky go powstrzymał w ostatnim momencie.

Japończyk odetchnął z ulgą i położył dłoń na piersi. Cieszył się, że inni dbali o Victora po tym wszystkim. Najgorzej by było, jakby został sam. Młody Rosjanin nawet nie zdawał sobie sprawy, jak jest mu wdzięczny!

- Chyba nie mam ci już więcej do przekazania. Jeśli będziesz potrzebował pomocy, to wykrzyknij moje imię, a przybędę jak najszybciej – poinformował Rafael, odwracając się plecami do mężczyzny.

- Poczekaj! – krzyknął Yuuri, nim anioł zdążył wykonać jakikolwiek krok. Niebieskie oczy spojrzały na Japończyka pytająco – No a co z tobą?

- Ja? Nie jestem tu na razie potrzebny. Teraz zaczyna się tu twoja rola. Ale nie martw się, jeśli będziesz potrzebował pomocy. Zawołaj mnie – uśmiechnął się delikatnie.

- A co teraz z tobą będzie? Zajmiesz się innym człowiekiem? – spytał brunet.

- Nie – jasnowłosy pokręcił głową – Dopóki on nie umrze i nie przejdzie sądu będę jego stróżem. Ale teraz moim zadaniem jest cię wspierać, kiedy będziesz potrzebował pomocy.

- A co jeśli Victor znajdzie się w niebezpieczeństwie? Jak mam mu pomóc?

- Nie zawsze da się pomóc podopiecznemu – odpowiedział spokojnie Rafael – Gdyby to było możliwe, ludzie umieraliby tylko ze starości i chorób. Żadnych nieszczęśliwych wypadków, potrąceń i przypadkowych zabójstw. Nasz dotyk ludzie czują raczej instynktownie, ponieważ jest dla nich niczym delikatne muśnięcie. Ledwo wyczuwalne. Yuuri musisz pamiętać jedną rzecz. Śmierć nie jest końcem. Przecież dobrze o tym wiesz. Nie jesteście złymi ludźmi, więc nie powinniście się bać tego, co czeka na was dalej.

- Jak tam jest? – spytał nagle zaciekawiony Japończyk.

- Nie mogę powiedzieć, przekonacie się później. Razem. Powiem tylko, że pięknie. Masz jeszcze jakieś pytania? – upewnił się anioł, rozkładając powoli skrzydła. Teraz jego blask rozświetlił całe pomieszczenie.

- Nie, nie mam – odpowiedział po chwili zastanowienia Azjata.

- To w takim razie do zobaczenia, Yuuri.

- Poczekaj, Ra... - zaczął, lecz spóźnił się. Rafael machnął skrzydłami i poleciał w górę, przenikając przez sufit. Czarnowłosy westchnął. Mógł się zapytać, czy on również ma możliwość latania, ale to nie jest teraz takie ważne. Pokręcił energicznie głową, aż mu się okulary trochę zsunęły z nosa.

Obrócił się i spojrzał na srebrne kosmyki wystające zza kołdry. Poczuł dziwny uścisk w klatce piersiowej. Chciał podejść, lecz z drugiej strony coś go zatrzymywało. Nie widział go tyle czasu, tak bardzo chciał wrócić do ukochanego. I teraz oto śpi przed nim jego mąż. Zapewne gdyby jego serce nadal biło, waliłoby jak oszalałe.

Na drżących nogach zbliżył się do łóżka i usiadł na krawędzi tuż obok głowy Victora. Rosjanin obrócił się niespokojnie na plecy, mamrocząc coś pod nosem. Teraz Yuuri mógł przyjrzeć się jego twarzy. Poczuł uścisk w klatce i przygniatające poczucie winy. Rafael nie kłamał, mówiąc, że jego ukochany źle sypia. Pod zamkniętymi powiekami dało się zauważyć cienie, mimo słabego światła. Japończyk pamiętał, jak nieraz przyglądał się śpiącemu mężowi. Wydawał się wtedy taki spokojny, beztroski wręcz. A teraz nawet podczas snu wyglądał na spiętego.

- Yuuri – szepnął srebrnowłosy, poruszając się niespokojnie – Nie! – krzyknął, po czym nagłym ruchem podniósł się. Oddychał bardzo szybko. Po chwili schował twarz w dłoniach – Znowu? – spytał załamanym tonem – Ile razy można oglądać twoją śmierć...? – i rozpłakał się.

Japończyk słysząc swoje imię, spojrzał zaskoczony na ukochanego. Ale widząc jego łzy, poczuł gulę w gardle, a poczucie winy zaatakowało ze zdwojoną siłą. Przez chwilę przyglądał się płaczącemu mężczyźnie, nie wiedząc, co robić. Niepewnie wyciągnął dłoń w stronę Rosjanina, dotykając delikatnie jego ramienia, lecz nie wywołało to żadnej reakcji, prócz głośniejszego łkania.

- Ale ja tu jestem! Jestem! – krzyknął Yuuri, nie mogąc patrzeć na rozpacz Victora. Tknięty nagłym impulsem przytulił ukochanego – Jestem... Wróciłem! Do ciebie! – wzmocnił uścisk, mając nadzieję, że ten go poczuje, lecz nic z tego. To bolało, bardzo. Lecz to nic w porównaniu z bólem srebrnowłosego, który nie zrobił nic złego, a musiał tak cierpieć.

Przez chwilę tak trwali, aż w końcu jasnowłosy wstał, pociągając nosem i ruszył w stronę łazienki. Jego stróż ruszył za nim, ścierając łzy, które uparcie wypływały z jego oczu. Miał wrażenie, że serce mu zaraz pęknie z rozpaczy. Zobaczyć ukochaną osobę w tym stanie i nic nie móc zrobić! Bezradność... Rozpacz... Te uczucia niszczyły ich obu od środka.

Victor zaświecił światło w pomieszczeniu. Zasłonił oczy, gdyż było trochę za jasno. Kiedy się przyzwyczaił, podszedł do umywalki i przepłukał twarz, starając nie patrzyć się na siebie w lustrze. Niby taki szczegół, lecz czarnowłosy zauważył to bez problemu. Zwykle jego mąż lubił przejrzeć się w lustrze i poprawić grzywkę, bądź ubranie, sprawdzając czy wygląda dobrze, chciał się przecież zawsze podobać swojemu kochanemu Japończykowi.

Potem Rosjanin z beznamiętną miną ruszył do kuchni, gdzie połknął jakąś tabletkę i wyszedł, gasząc za sobą światło. Czarnowłosemu w ostatniej chwili udało się zobaczyć napis na opakowaniu: „Tabletki nasenne". Poczuł gulę w gardle. Czyżby miał aż takie problemy z zaśnięciem?! Jasnowłosy zwykle unikał takich rzeczy, twierdząc, że tego nie potrzebuje, bo ma... Yuuriego.

Na wspomnienie tego, zgiął się w pół, jakby go ktoś uderzył. Podparł się dłonią o stół, bo inaczej z pewnością by upadł. Nogi zaczęły odmawiać mu posłuszeństwa, więc usiadł na krześle.

- Victor... Przepraszam! Przepraszam! – zaczął krzyczeć, rozklejając się całkowicie. Nie wiedział jak długo płakał, ale kiedy przestał, poczuł ulgę. Pozbył się ciążących mu negatywnych emocji i oczyścił umysł.

Wstał z mocnym postanowieniem. Pomoże Victorowi! Nie pozwoli mu dłużej go opłakiwać!

Ruszył szybkim krokiem w stronę sypialni. Zobaczył śpiącego jasnowłosego. Podszedł do niego i usiadł obok jego głowy. Yuuri pogłaskał czule jego srebrne włosy. Zauważył, że mięśnie twarzy Rosjanina rozluźniają się. Wyglądał teraz tak spokojnie. Japończyk tak bardzo chciał go dotknąć! Tknięty nagłą potrzebą, położył się obok ukochanego, po czym mocno wtulił się w jego umięśnione plecy.

- Jestem tutaj i już nigdy więcej cię nie opuszczę, Vitya – szepnął do ucha Victora.   

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top