# 2
Tak. To właśnie dziś pierwszy raz zobaczysz to miasto. Zdając sobie z tego sprawę zaraz po przebudzeniu leniwie wstałaś z łóżka i wyruszyłaś w pogoni za jedzeniem. Trafiłaś do (tym razem) pełnej lodówki, wybrałaś parę produktów i zaczęłaś robić ciasto na naleśniki. Gdy już skończyłaś rozgrzałaś uprzednio uszykowaną patelnię i ostrożnie nalałaś na nią ciasto, gdy już była na to pora. Po niecałych 10 min. Cieszyłaś się całym stosikiem naleśników z nutellą tylko dla siebie. Pochłonęłaś je w mgnieniu oka i zaczęłaś zmywać po swoim obfitym śniadaniu rozmyślając przy tym co się dzisiaj ubierzesz. Długo jednak ci to nie zajęło. Po chwili stałaś już pod prysznicem i zmywałaś z siebie resztki snu, potu i zmartwień. Tak bardzo zatraciłaś się w przyjemności płynącej z ciepłego, pachnącego kokosem prysznica, że aż straciłaś rachubę czasu. Szybko ubrałaś na siebie _____ (ulubiony kolor), zwiewną sukienkę na ramiączkach, czarne zakolanówki i na chwilę przystanęłaś przy lustrze.
-Boże! Jakie ja mam wory... i cienie pod oczami! Trzeba to jakoś zakryć! - Pognałaś jeszcze raz do łazienki i nałożyłaś sobie pod oczy chyba cały korektor byleby tylko nie było widać tego "czegoś".
-Yoshi! Teraz jest ok! - powiedziałaś sama do siebie i spojrzawszy jeszcze raz w lustro przybiłaś sobie piątkę.
Niedługo po tym zorientowałaś się, że to już nadchodzi TA godzina, więc zbiegłaś na dół, założyłaś buty, wzięłaś torbę pod pachę i wychodząc krzyknęłaś jeszcze do ścian:
-Wychodzę!
Po tych słowach zamknęłaś drzwi i zakluczyłaś je, tak żeby nikt nie mógł się włamać, gdy cię nie ma w domu. Znów szłaś tak dobrze ci znanymi z wczoraj uliczkami, znowu mijając te same domki. Mimo, że tak bardzo chciałaś się tam dostać sama to i tak ci to nie wychodziło. Kolejny raz zabłądziłaś śród tych samych budowli, tych samych ścieżkach. Gdy zdałaś sobie z tego sprawę ukucnęłaś przy pierwszym, lepszym płocie i zaczęłaś cicho łkać. Po paru minutach poczułaś jak coś szeleści obok ciebie. Tym czymś okazała się karteczka, którą wczoraj podarował ci twój nowy kolega. Szybko podniosłaś ją z ziemi, wybrałaś numer zapisany na niej w telefonie i zadzwoniłaś.
.
.
.
jest sygnał...
.
.
.
czy odbierze?
.
.
.
skąd może wiedzieć, że to ja?
.
.
.
proszę... odbierz.
-Halo?
-K-kise - kun?
-T-to ty, ______?
-T-tak. To ja. Z-zgubiłam się. - do oczu znów zaczęły napływać ci łzy. - Znowu.
-Gdzie jesteś?!
-Nie wiem. - z bezradności zaczęłaś płakać prosto w wsłuchawkę.
-Nie płacz... proszę. Powiedz co widzisz przed sobą.
-Z-zielony domek, jakiś park...
-Już wiem gdzie to. Zostań tam i nie ruszaj się z miejsca. Ja zaraz tam będę. Wytrzymaj do tego czasu.
-A-ale...
Nie dokończyłaś. On rozłączył się. Tak po prostu. Powiedział ci tylko, że masz tam zostać i tyle. Nie wiedząc co ze sobą zrobić schowałaś swoją głowę w kolanach i znów zaczęłaś po cichu łkać z własnej bezradności. Nawet w takiej głupiej sprawie potrafiłaś wszystko zepsuć. To trzeba było przyznać. Byłaś, jak i nadal jesteś strasznie uczuciową osobą i chciałabyś być taka jak inni rówieśnicy. Samodzielna, jednak to niemożliwe. Mimo, że jesteś zdana tylko na siebie już od ponad 4 lata to i tak nadal nie potrafisz o siebie zadbać do końca. Już nie raz lądowałaś w szpitalu z powodu anemii, czy grypy żołądkowej. Na szczęście w szpitalu już na tyle cię znali, że nawet już nie dzwonili do twoich rodziców, że znowu wylądowałaś w białym pokoiku, sama. Chciałaś jak najszybciej uwolnić się od tych wszystkich ludzi, na których byłaś zdana. Oczywiście nie do końca, ale przynajmniej na tyle byś sama mogła żyć po swojemu.
-______? To ty? - usłyszałaś męski głos, który kierował się w twoją stronę.
-Kise? - podniosłaś zapłakaną twarz i spojrzałaś na zamazaną postać kucającą przed tobą.
-Dlaczego płaczesz?
-B-bo... ja nie radzę sobie sama...
-Potrzebujesz pomocy?
-Bardziej psa przewodnika. - zaśmiałaś się trochę sztucznie wycierając resztki łez z policzków.
-A mogę nim zostać? - zapytał łagodnym, a przy tym troskliwym tonem.
-A nie zostawisz mnie?
-Nigdy w życiu. - mówiąc to przysunął się trochę do ciebie i przytulił się do ciebie.
.
.
.
I tak właśnie zyskałaś swojego nowego przyjaciela, jednak nie na długo.
-Nie wytrzymam tego! To nie dla mnie! - wrzasnęła mu prosto w twarz.
-Rozumiem.
-No właśnie chyba niezbyt. Mówiłeś, że zawsze przy mnie będziesz, ale ty... ty wolisz koszykówkę i rywalizację ode mnie.
-To nie prawda. Cenię was na równi.
-Tak? To dlaczego, gdy do ciebie pisałam, dzwoniłam ty nie raczyłeś odebrać, czy też odpisać na tego głupiego sms'a?! - mocno się wkurzyłaś. -Wiesz co wczoraj był za dzień?
-8 kwietnia.
-No właśnie.
-_______, o co ci chodzi?
-Wczoraj były moje urodziny debilu! Ja... ja myślałam, że chociaż w tym roku nie zostanę sama, ale się grubo myliłam. Gdy ja płakałam i jadłam w samotności torta ty świetnie się bawiłeś na boisku z kumplami!
-______, ja, ja prze-
-Co mi po twoich głupich przeprosinach? Wtedy, gdy cię potrzebuję nigdy cię przy mnie nie ma! Wybieraj, albo ja, albo koszykówka.
A on tylko milczał. Obrócił głowę na bok zaciskając palce na piłce.
-Widzę, że dokonałeś wyboru. W takim razie, życzę szczęścia w następnym meczu, senpai.
Prawie nigdy go tak nie nazywałaś no chyba, że miałaś dobry humor. Ale teraz twój wyraz twarzy na to nie wskazywał. On o tym wiedział, że jeśli teraz nic nie powie, że jesli teraz nic nie zrobi... to straci cię na zawsze. Jednak, gdy otrząsnął się już ciebie nie było. Gorączkowo szukał cię po całej szkole, ponieważ jeszcze trwały zajęcia pozalekcyjne, a on doskonale wiedział, że ty nie opuścisz ich choćby nie wiem co. Raz nawet przyszłaś w grubej bluzie, szaliku i masce, mimo, że byłaś chora, ale wiedziałaś, że bez ciebie klub sobie nie poradzi.
-____! - wpadł jak piorun do sali klubowej rysownictwa.
Usłyszałaś to jednak postanowiłaś ignorować go.
-"Może się odczepi?" - pomyślałaś.
-_______, porozmawiajmy.
-Czemu zostawiłyście otwarte drzwi? Przeciąg się przez to robi... - zaśmiałaś się, wstałaś z krzesła i z sztucznym uśmiechem przyczepionym na super glu do twojej twarzy podeszłaś do uwczesnego wspomnianego "mebla" i zamknęłaś je tuż przed jego nosem.
Gdy już miałaś zamiar usiąść z powrotem na swoim miejscu drzwi znowu się otworzyły się i momentalnie pochłonęły cię.
-Kocham cię. Tylko tyle mam ci do powiedzenia. - od razu odwrócił cię do siebie i złączył wasze usta.
-Baka. - odrzekłaś odrywając się od niego. Mimowolnie poleciało ci trochę łez, ale i tak to nie przeszkodziło ci przytulić go z czułością.
//////////////////////////////////////////////
Ale poszalałam! 1041 słów!
Mam nadzieję, że się podobał one shocik.
Polecam się na przyszłość ^^
:
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top