=33=
— Tak? — głos w słuchawce był głęboki i pewny. Bakugou doskonale wyobrażał sobie cwaniaczka siedzącego w garniaku za mahoniowym biurkiem, któremu wydaje się, że jest nietykalny. Miał ochotę splunąć na podłogę.
— Doszły mnie słuchy, że stracił pan pracownika — powiedział Kaminari niskim głosem i popatrzył po otaczających go przyjaciołach. Jednoznacznie zdecydowali, że to blondyn zadzwoni, po tym jak przedstawił im jak naśladuje postaci z filmów i bajek. Chłopak był lepszy niż można by się spodziewać.
— Słucham? — mężczyzna wydawał się zdziwiony. Kaminari spojrzał na trzymany przed sobą telefon.
— Dziewczyna o imieniu Hane, prawda? Zrezygnowała całkiem niedawno, o ile mi wiadomo — powiedział. W słuchawce zapadła cisza.
— A pan skąd o tym wie? — zapytał zimnym głosem.
— To nie jest istotne — wybrnął Kaminari, patrząc niepewnie na Kirishimę. — Ważne jest to, że mam dla pana pewną propozycję.
— Zamieniam się w słuch — odparł po chwili mężczyzna. Kaminari popatrzył na przyjaciół. Mają go.
***
Midoriya strzelał nerwowo palcami, idąc tuż za Bakugou ciemnym zaułkiem. Todoroki zerknął na niego i odetchnął głęboko.
— Pamiętacie plan? — spytał idący obok Katsukiego Kirishima, odwracając się do przyjaciół.
Cała trójka skinęła głową.
— Mam złe przeczucia, bro — mruknął chłopak, a Katsuki zerknął na niego kątem oka. Do tej pory udało im się wykraść kostiumy, wymknąć z akademika i niezauważenie przemknąć przez pół miasta, jednak najtrudniejsza część nadal dopiero na nich czekała.
Bakugou zatrzymał się nagle i spojrzał na drabinkę przeciwpożarową, umieszczoną na ścianie po swojej prawej. Bez słowa zaczął się wspinać na dach, a Kirishima popatrzył niepewnie na resztę zespołu i ruszył za nim. W następnej kolejności Kaminari, Midoriya i Todoroki, który pilnował tyłów.
Chłopcy weszli na dach i rozejrzeli, by upewnić się, że są sami.
— Kaminari — Kirishima spojrzał na blondyna, podczas gdy ten przygryzał nerwowo wargę. — Pamiętaj, jesteśmy tuż za tobą.
Chłopak skinął głową i wsunął dłonie do kieszeni by ukryć ich drżenie, podczas gdy reszta szukała dobrych kryjówek.
Kiedy wszyscy byli już bezpiecznie ukryci, Kaminari zaczął gwizdać, by choć trochę zająć swoje myśli czymś innym, niż to, że zaraz może zginąć.
Kirishima opierał się plecami o ścianę, czując pod sobą zimną pokrywę dachową. Siedzący obok niego Bakugou zaciskał pięści, co chwila spoglądając na zegarek na nadgarstku przyjaciela.
Ze swojego miejsca widzieli Midoriyę i Todorokiego. Cisnęli się w swojej kryjówce tak bardzo, że Kirishima zaczał im współczuć. Shoto siedział z nosem w lokach Izuku, zaś Deku oblał się takim rumienieńcem, że mógły spokojnie konkurować z włosami Eijiro.
Gwizdanie Kaminariego ucichło, gdy tylko drzwi na dach, otworzyły się i ukazał się w nich mężczyzna, ubrany w krwistoczerowny garnitur. Otaczała go trójka innych facetów w czarnych smokingach i okularach przeciwsłonecznych, mimo że był środek nocy.
— Witam — odezwał się mężczyzna w środku, wyjmując z ust papierosa i rzucając do na ziemię. Blondyn po jego prawej przydeptał go butem i typ w czerwieni uśmiechnął się szeroko.
Kaminari milczał.
— Rozumiem, że to z panem miałem przyjemność rozmawiać ostatniego wieczoru? — spytał, lustrując blondyna krytycznym wzrokiem. Denki stał z rękami w kieszeniach i starał się wyglądać na wyluzowanego. Facet skrzywił się.
— Wydaje mi się, czy pana skądś kojarzę? — spytał.
— Myślę, że kojarzysz nas wszystkich — odparł blondyn, a mężczyzna zmarszczył brwi.
Nie minęło pół sekundy, a cała pozostała czwórka wyskoczyła znikąd, rzucając się na przeciwników. Midoriya, Kirishima i Todoroki zajęli się ochroniarzami, a Bakugou skoczył na faceta w czerwieni, powalając go na ziemię. Obaj potoczyli się po dachu. Blondyn uniósł dłoń z zamiarem potraktowania mężczyzny swoim quirk, jednak nagle poczuł uderzenie czymś ciężkim i opadł na zmienię. Mężczyzna podniósł się i otrzepał, podczas gdy jeden z ochroniarzy rzucił cię na Bakugou. Chłopak odpalił eksplozje, kilkukrotnie próbując trafić przeciwnika, jednak ten był zbyt szybki. Zachodził go od tyłu, pojawiał się znikąd i uderzał w najmniej spodziewanym momencie.
Bakugou cofał się stopniowo, aż w końcu zderzył się z kimś plecami.
— To ja — usłyszał głos Todorokiego i wlepił spojrzenie w faceta przed sobą. Cała piątka młodych bohaterów została zagoniona pod ścianę, a trójka ochroniarzy szła w ich stronę z triumfalny wyrazem twarzy.
Bakugou zaśmiał się.
— Chyba pora wziąć to na poważnie — powiedział, a pozostała czwórka uśmiechnęła się lekko. Kaminari zachichotał
— Już im współczuję.
Starczy wam na dzisiaj. Po więcej zapraszam jutro 💙
~B
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top