=27=

Dziewczyna nie miała pojęcia jaki kit Bakugou wcisnął rodzicom, żeby pozwolili mu zostać u niej przez całą niedzielę, ale zupełnie się tym nie przejmowała. Cieszyła się, że ma blondyna tylko dla siebie i nareszcie mogą poznać się od tej normalnej strony. Leżąc na ramieniu chłopaka, rozłożonego na kanapie, dowiedziała się jaki jest jego ulubiony kolor i potrawa, jak nazywają się jego najbliżsi przyjaciele i kiedy ma urodziny. Przy tym temacie zatrzymali się dłużej, gdyż wyszło na jaw, że dziewczyna jest starsza dokładnie o rok i jeden dzień.

— Jeśli miałabym zgadywać — zamyśliła się brunetka. — Buldogi francuskie albo dobermany.

Bakugou spojrzał na nią, marszcząc brwi.

— Kojarzę ci się z buldogiem? — zapytał, a dziewczyna przewróciła oczami.

— No dobra, to jaka jest twoja ulubiona rasa?

Blondyn odchylił głowę na oparcie kanapy i westchnął.

— Pomeranian — odparł, a dziewczyna popatrzyła na niego z niedowierzaniem.

— Zaraz... Serio? — zaśmiała się.

— Bawi cię to? — chłopak spojrzał na nią groźnie, a brunetka ukryła uśmiech za rękawem.

— Nie, skądże — parsknęła. — Ani trochę.

Bakugou założył ramiona na piersi i ostentacyjnie wlepił wzrok w punkt przed sobą, chcąc pokazać dziewczynie, że od teraz ma zamiar ją ignorować. Brunstka uśmiechnęła się krzywo i pocałowała go w policzek.

— Pomeriany są słodkie — wyszeptała. — Jak ty.

— Weź mi stąd te słodkie słówka, bo się zaraz porzygam — chłopak machnął na nią ręką, jakby odganiał natrętnego owada. Akira zaśmiała się.

— Dobrze, dobrze już nie będę — powiedziała, ponownie opierając się o jego bark. Bakugou westchnął, zastanawiając się głęboko nad własnym życiem.

Dziewczyna przymknęła oczy, ciesząc się tą chwilą. Jeszcze kilka tygodni temu była pewna, że do końca życia będzie mordować nieznanych jej ludzi w ciemnych zaułkach i dostawać systematyczne przelewy na życie. Nie wyobrażała sobie, że mogłaby kogokolwiek poznać, z kimkolwiek się zaprzyjaźnić czy stworzyć związek. Teraz jednak miała przy sobie żywy dowód na to, że wszystko jej możliwe. Zaczęła nawet wierzyć w to, że czeka ją zwyczajna, szczęśliwa przyszłość. Może wyjdzie za mąż, będzie miała normalną pracę, swój własny dom, psa i dzieci. Może to właśnie dzięki Bakugou tak się stanie? Może właśnie to nazwisko kiedyś przejmie?

Dziewczyna zaśmiała się cicho. Blondyn podniósł głowę.

— Hm?

— Nic, nic — powiedziała. — Wyobraziłam sobie jakie quirk miałyby nasze dzieci.

Bakugou spojrzał na nią z niedowierzaniem przemieszanym z przerażeniem i dopiero wtedy dziewczyna uświadomiła sobie co właśnie powiedziała.

— To znaczy...

Kiedy telefon blondyna nagle zaczął dzwonić, dziewczyna pomyślała, że musi podziękować osobie, która postanowiła do niego zadzwonić.

— Czego? — warknął niemrawo blondyn, przykładając urządzenie do ucha. Dziewczyna słyszała głos chłopaka w telefonie, ale nie była w stanie rozróżnić słów. — Nie. Nie! Spierdalaj, Kirishima, nawet mnie w domu nie ma.

Dziewczyna parsknęła. Bakugou skrzywił się.

— To głupi pomysł — mruknął. Przez chwilę słuchał gorączkowej paplaniny po drugiej stronie słuchawki, aż w końcu przewrócił oczami. — Zamknij mordę, jestem u Akiry.

Dziewczyna spojrzała na niego ze zdziwieniem. Czyżby komuś o niej mówił?

— Nie wezmę jej ze sobą — warknął Bakugou. — Ale ona nie chce poznać żadnego z was, frajerzy!

Czarnowłosa przygryzła wargę. Czy on właśnie pozbawiał jej szans poznania nowych ludzi? W dodatku ludzi z którymi obcował jej chłopak.

— Powiedz, że przyjdziemy — powiedziała mu, a Bakugou uśmiechnął się.

— Powiedziała, że masz spierdalać — odezwał się blondyn do telefonu, a dziewczyna prychnęła.

— Innym razem — powiedział w końcu blondyn i rozłączył się. Brunetka spojrzała na niego z wyrzutem.

— Dlaczego mi to zrobiłeś? — spytała.  — Naprawdę chciałam poznać twoich znajomych.

— Nie — odparł stanowczo Bakugou.

— Wstydzisz się mnie? — spytała. Chłopak parsknął.

— Wstydzę się ich.

Brunetka zaśmiała się i ponownie położyła głowę na jego ramieniu. Blondyn westchnął, wpatrując się w punkt przed sobą.

— Potrzebuję treningu — powiedział. Dziewczyna podniosła wzrok.

— Chcesz się bić?

— Spytałaś z nadzieją? — blondyn zmarszczył brwi, a brunetka zaśmiała się gardłowo.

— Chodź, kochanie — powiedziała, podkreślając drugie słowo. — Nauczę cię kilku sztuczek.

Bakugou zaśmiał się ironicznie.

— Kto tu kogo będzie uczył? — prychnął. Dziewczyna uśmiechnęła się.

— Zobaczymy.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top