=2=

— Nie mamy ze sobą nic wspólnego! — wydarł się chłopak. — Nie mogę patrzeć na twój parszywy ryj!

Dziewczyna przechyliła głowę i spojrzała na niego pobłażliwie.

— Powtórzę, mnie również nie uśmiecha się tu siedzieć — powiedziała.

— To wypuść mnie i idź w cholerę, żebym mógł skopać wam wszystkim tyłki! — krzyknął Katsuki, szarpiąc za kraty.

Brunetka uśmiechnęła się.

— Spokojnie. Usiądź sobie. To tylko kwestia czasu kiedy stąd wyjdziesz — powiedziała.

— Ha? — blondyn spojrzał na nią ze zdziwieniem.

— Jesteś uczniem UA — przewróciła oczami, jakby to było oczywiste. — Prędzej czy później ktoś przybędzie ci z ratunkiem, da popalić całej tej bandzie, a ty wrócisz do swojego fascynującego, wygodnego życia.

Przewróciła oczami, a Bakugou lekko rozluźnił uchwyt.

— Więc po cholerę tu siedzisz? — spytał.

— Uwierz, że robię to wyłącznie z własnych egoistycznych pobudek — zapewniła, znowu bawiąc się sztyletem. — Nie obchodzisz mnie ani ty, ani całe to Przymierze.

Bakugou opuścił ręce wzdłuż tułowia i odsunął się od krat. Wsunął dłonie do kieszeni i prychnął, odwracając się od dziewczyny. Brunetka zerknęła na niego i wróciła do wpatrywania się w błyszczące ostrze.

— Jesteś Bakugou, prawda? — spytała, podczas gdy Katsuki strzelał palcami, jakby szykował się do czegoś dużego.

— Po co ci to wiedzieć? — warknął.

— Pod pewnym względem jesteś moim towarzyszem niedoli — odparła. Blondyn prychnął z niedowierzaniem.

— W twoich snach! — krzyknął. Brunetka uśmiechnęła się.

— Moje sny są o wiele gorsze — powiedziała. Katsuki zmarszczył brwi, wpatrując się w jej krwistoczerwone w świetle świec oczy.

— Mógłbym cię po prostu wysadzić — wycedził przez zaciśnięte zęby. Brunetka powoli pokręciła głową.

— Nie czujesz tego, że twoja indywidualność jest zablokowana? — spytała. Bakugou zmarszczył czoło, jednak gdy chciał przywołać eksplozje poczuł tylko mrowienie w palcach.

— Ty kurwo... — zagrzmiał.

— To nie moja zasługa — powiedziała. — Jeśli to cię pocieszy, ja ze swojej aktualnie też nie skorzystam — wzruszyła ramionami.

— Ta? A co niby mogłabyś mi zrobić? — prychnął. 

— Nie chcesz wiedzieć — odparła niemal szeptem. — Nikomu nie życzę takiej śmierci.

— Chyba trochę za wysoko się cenisz — warknął. Brunetka spojrzała na niego mrużąc oczy.

— Ciekawe z ciebie zjawisko, Bakugou — zamruczała. 

—  Zamknij mordę, tępa suko! — wrzasnął. Dziewczyna wykonała szybki ruch nadgarstkiem i tuż obok głowy blondyna przemknęło coś ciężkiego. Chłopak usłyszał dźwięk metalu odbijającego się od kamiennej ściany i kilkukrotnie brzęczenie, gdy opadł na posadzkę. Katsuki dotknął palcami lewego ucha i poczuł na nich coś lepkiego. Sekundę później do jego mózgu dotarł impuls o bólu.

— Zaczynasz mnie poważnie wkurwiać — powiedziała miękko, podnosząc się do pionu. — Jesteś na straconej pozycji, Bakugou — dodała szeptem, podchodząc bliżej. Chłopak zacisnął zęby, patrząc na nią z nienawiścią. — Więc radzę ci ze mną nie zadzierać.

Oboje wpatrywali się z powagą w swoje czerwone oczy, po czym dziewczyna uniosła lekko kącik ust.

— Uparty jesteś, muszę przyznać — powiedziała, odwracając się od niego gwałtownie i opierając się o chłodną ścianę. Poczuła jak dreszcz przebiega jej po plecach, jednak nie dała tego po sobie poznać. Patrzyła na niego przez chwilę, po czym parsknęła śmiechem.

— Ci debile nawet nie wiedzą jaki błąd popełniają.

***

Bakugou oparł się o ścianę, kątem oka zerkając na leżący obok niego sztylet dziewczyny. Miał nadzieję, że o nim zapomniała i będzie mógł użyć go, żeby się stąd wydostać.

— Czego oni ode mnie chcą? — zapytał, zbyt spokojnie jak na siebie, próbując odwrócić jej uwagę. — Mam robić za kartę przetargową?

Dziewczyna parsknęła, przechadzając się po pomieszczeniu.

— Co ty. Oni chcą cię po swojej stronie — powiedziała. — Ale jesteś na to zbyt inteligentny. Żaden racjonalnie myślący człowiek nie dałby się wciągnąć w to gówno.

Tym razem to Bakugou prychnął z pogardą.

— Ty się dałaś.

Dziewczyna zatrzymała się gwałtownie i spojrzała na niego z powagą, przed co blondyn musiał zaprzestać prób dyskretnego sięgnięcia po sztylet.

— Nie — powiedziała. — Nie byłam, nie jestem i nigdy nie będę członkiem Przymierza. Nie podzielam ich zdania, ich ideologia jest powalona i kompletnie nie obchodzi mnie, co się z nimi wszystkimi stanie.

— To po chuja tu siedzisz? — spytał, a gdy dziewczyna odwróciła wzrok z westchnieniem szybkim ruchem złapał nóż i schował za paskiem.

— Działam sama — powiedziała. — To jednorazowe zlecenie. O czym jeszcze nie wiedzą — prychnęła. — Ci idioci naprawdę myślą, że jestem częścią ich planu.

Bakugou zmarszczył brwi. O co chodziło tej dziewczynie?

— Zostaw ten sztylet — westchnęła, odwracając się w jego stronę. — I tak wiem, że mnie nie zaatakujesz.

Bakugou zaśmiał się.

— Skąd możesz to wiedzieć? — zapytał. Brunetka uniosła brew.

— Jesteś bohaterem — powiedziała. — Nie zabijesz mnie, bo nie masz podstaw. Po pierwsze, nie zaatakowałam cię, więc nie jest to samoobrona. Po drugie, kompletnie nic by ci to nie dało, nie uważasz? I tak dalej byś tu siedział. Po trzecie, wkurzyłbyś pozostałych. Podsumowując, atak na mnie byłby kompletnie bezcelowy. A ty, będąc bohaterem powtórzę, raczej nie zabijasz bezsensownie ludzi.

Bakugou zawahał się.

— Ale schowaj go — powiedziała. — Później może ci się przydać.

— Nie możesz mnie wypuścić, skoro i tak masz ich wszystkich gdzieś? — spytał.

— Nie — odparła. — Nie dostanę zapłaty, za to będę miała na karku bandę wściekłych złoczyńców. Podziękuję.

— Nie będę tu siedzieć, do kurwy! — wrzasnął, ponownie zaciskając palce na kratach. — Czy oni mają zamiar coś w końcu zrobić?!

Dziewczyna uśmiechnęła się.

— Naprawdę rwiesz się do walki.

— Jestem najlepszym uczniem Akademii — prychnął. — Patrzysz na przyszłego top superbohatera!

Brunetka przewróciła oczami z uśmiechem.

— Pierwszym co zrobię, jak tylko skończę szkołę będzie dorwanie ciebie! — warknął. Czarnowłosa zaplotła ramiona na piersi i spojrzała mu w oczy.

— To będzie prawdziwy zaszczyt — powiedziała, a blondyn patrzył na nią chwilę zszokowany, po czym uniósł kącik ust.

— Twój pseudonim? — zapytał.

— Hane — odparła i odwróciła się do okna, przez które zaczynały wpadać poranne promienie słońca. — Nie łudź się. O mnie nie przeczytasz w żadnej gazecie.


Ogólnie mam mieszane uczucia, bo bardzo nie lubię pisać o postaciach, które są takie typical tsunderowate i zawsze czuję, że mi to nie idzie, więc proszę was bardzo KOMENTUJCIE I POWIEDZCIE CZY JEST DOBRZE CZY POWINNAM COŚ ZMIENIĆ, JEŚLI CHODZI O BAKUGOU!!!

Będę wdzięczna za każdą radę i opinię.

Enjoy
~Beth

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top