=26=
Bakugou był wściekły. Miał ochotę coś rozwalić, kogoś zabić, a najbardziej miał ochotę przywalić Deku. Żałował, że nie ma go pod ręką.
— Uspokoisz się? — spytała dziewczyna, podnosząc na niego wzrok. Chłopak przestał dreptać od ściany do ściany, opadł na kanapę obok brunetki i przetarł twarz dłonią. Dziewczyna westchnęła ciężko i odłożyła trzymany w rękach kryminał. Odkąd wzięła go w dłoń nie przeczytała ani strony.
Brunetka odwróciła się do blondyna, zginając jedną nogę w kolanie.
— Bakugou... — zaczęła.
— Katsuki — mruknął, chłopak trzymając dłoń na ustach i wpatrując się w punkt przed sobą. Brunetka uśmiechnęła się lekko i położyła mu dłoń na kolanie.
— Katsuki — poprawiła się. — Możemy pogadać?
Chłopak spojrzał na nią ze zdziwieniem.
— Teraz? O czym?
— O tym co właśnie siedzi ci w głowie — westchnęła. — Nie jestem dobra w poważnych rozmowach, właściwie to w żadnych rozmowach, ale wiem, że trzymanie czegoś w sobie zazwyczaj nie kończy się dobrze.
Blondyn zerknął na dziewczynę kątem oka i westchnął z zamyśleniu.
— Mam ochotę zabić sukinsyna — mruknął.
— Proszę cię — przewróciła oczami. — Sama się w to wkopałam. Poza tym, już po wszystkim, przeżyję, serio.
— Tego gościa już nie zatłukłaś? — spytał dla pewności, patrząc na nią niepewnie. Dziewczyna wypuściła z płuc powietrze.
— Nie.
Blondyn skinął głową.
— Obiecujesz, że odpuścisz? — spytała. — Nie możesz się czuć za mnie odpowiedzialny.
Chłopak zmarszczył brwi.
— Niby czemu nie?
Brunetka uniosła kącik ust w krzywym uśmiechu.
— Jestem dla ciebie praktycznie obcą osobą — szepnęła. Bakugou prychnął.
— Nie jesteś — powiedział stanowczo i położył jej dłoń na talii, przyciągając do siebie. Drugą ręką odgarnął jej z twarzy ciemne włosy i musnął jej wargi swoimi. Piąty pocałunek.
Dziewczyna uśmiechnęła się, nie przerywając i usiadła mu na kolanach, kładąc dłonie na policzkach chłopaka.
Bakugou miał wrażenie, że całkowicie go już powaliło. To co czuł w jej obecności, to co czuł do niej, było nie do opisania. Kręciło mu się w głowie od nadmiaru tych emocji. Nigdy nie podejrzewałby, że się zakocha, a teraz był niemal pewien, że przepadł całkowicie. Nie miał pojęcia jak, nie miał pojęcia kiedy, ale był niemal pewien, że tak się właśnie stało.
Najgorsze było to, że nie wiedział co z tym faktem zrobić.
— Akira — przerwał nagle, ledwo łapiąc oddech. Dziewczyna pogłaskała go po karku, tuż pod linią włosów, nadal trzymając się nie dalej niż dwa centymetry od chłopaka.
— Hm? — mruknęła, nie wiedząc co mogło być tak ważne, że blondyn przerwał tak szybko.
— Zaczyna wkurwiać mnie fakt, że nie wiem kim dla siebie jesteśmy — powiedział. Dziewczyna próbowała ukryć uśmiech, cisnący się jej na usta.
— To znaczy? — wyszeptała mu prosto w usta. Bakugou prychnął cicho.
— To pytanie brzmi lamersko, więc możemy uznać, że od teraz jesteśmy parą? — spytał, a dziewczyna zaśmiała się i pocałowała go.
— Możemy — odparła po chwili i znów zatraciła się w jego ustach.
***
Kirishima niemal podskakiwał w miejscu, gdy (niby niezainteresowany) Bakugou opowiadał mu skrótowo całą historię, pomijając oczywiście takie aspekty jak współpraca z Przymierzem czy zabójstwo. Wyjaśnił przyjacielowi, że z Akirą poznali się przypadkiem w kawiarni, kiedy się tam uczył i od tamtej pory się spotykali. Kiedy czerwonowłosy zapytał o problem, dla którego Bakugou zwiał ze szkoły, blondyn mruknął coś o chorym kocie.
— Broooooo — zaśmiał się wesoło, gdy Bakugou skończył. — Masz dziewczynę!
— Ta, właśnie ci to powiedziałem — mruknął blondyn.
— Stary, jestem z ciebie dumny. Poczekaj aż reszta się o tym dowie — westchnął w rozmarzeniu Kirishima.
— Nie waż się nic mówić — warknął Katsuki. Czerwonowłosy spojrzał na niego ze zdziwieniem.
— Co? Czemu?
— Nie chwal dnia przed zachodem — mruknął wymijająco i odwrócił wzrok. Kirishima zamrugał kilkukrotnie.
— Kiedy już jest po zachodzie! — chłopak rozłożył ręce. Bakugou spojrzał na niego jak na debila.
— Po prostu siedź cicho i się nie wygadaj — mruknął, krzyżując ramiona na piersi. Kirishima zaśmiał się wesoło.
— Masz moje słowo, bro.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top