Rozdział 7

Następny dzień... i coraz bliżej szkoły. Wczoraj chłopaki mi powiedzieli że u jakiegoś ucznia z drugich klas bedzie impreza na którą są zaproszone drugie i trzecie klasy, a sam organizator jest w drużynie koszykarskiej więc już wiem że bedzie wysoki. Może taki jak Luke, ten patafian też jest wysoki jak wierzba.

Z uśmiechem zeszłam ma dół, włączyłam muzykę i zrobiłam sobie gofry. Jak to mówią: kto rano wstaje temu Bóg daje, chyba tak to szło.... Wyjęłam kolejne dwa gofry na talerz i postawiłam na stole. Zaczęłam roztapiać czekolade, kręcąc przy tym lekko biodrami. Pokroiłam truskawki i wyjęłam z lodówki bitą śmietanę. Usiadłam na stole i udekorowałam sobie mojego pierwszego gofra.  Wzięłam pierwszy gryz i coś ścisło mnie w żołądku. Zatkałam usta i pobiegłam do łazienki. Zrobiłam co musiałam i wypłukałam usta. Wróciłam i powolutku dokończyłam gofra, wiem że jeden z tych pacanów zjadł jednego bo miałam cztery a na talerzu były trzy włączając w to mojego z czekoladą i truskawkami.
Do kuchni wszedł Ashton i drapnął mi gofra, polał bitą śmietaną i zalał czekoladą. Patrzył na mnie z uśmiechem i zagryzał gofra. Po chwili do kuchni weszli Mike i Cal obaj wzięli gofry i naładowali wszystkie rzeczy do gofrów z lodówki. Na sam koniec weszła nasza gwiazdeczka z perfidnym uśmiechem.

On zjadł gofra....złodziej

Zemsta

Kucnęłam przy szafce i nabrałam mąke do ręki. Zacisnęłam w pięść i podeszłam do blondyna

- Ty zjadłeś gofra??

-,A co mi zrobisz??- uśmiechnął się perfidnie a gdy rzuciłam mąką od razu zszedł,  za moimi plecami było słychać śmiech chłopaków. Wybiegłam z pomieszczenia, zamykając się w mojej garderobie. Przebrałam się w białą sukienke i czarną narzutke w kwiatki. Ostrożnie otworzyłam drzwi i rozejrzałam się. Odetchnęłam gdy stwierdziłam że nie ma go na korytarzu. Wyszłam i zwróciłam się w strone schodów, zeszłam i zostałam zaatakowana czymś co... co to??....nie, nie, nie..... co za świnia

- Serio czerwone wino!!!!! Nie mogłeś czegoś innego!?!?!?!?- krzyknęłam i zrozpaczona ściągnęłam z siebie ubrania. W bieliźnie pobiegłam do kuchni i próbowałam wyczyścić sukienke. Zorientowałam się że jestem tylko w bieliźnie szybko narzuciłam na siebie czarną narzutke i westchnęłam wiedząc że nie dopiore tego

- I co ja teraz mam zrobić?!- spytałam sama siebie z łzami w oczach- Przecież babcia już nie żyje i drugiej takiej sukienki mi nie uszyje- szepnęłam

- Am to się wypierze

- Czerwone wino się nie dopierze idioto!!!!- krzyknęłam i odwróciłam się do niego

- To tylko sukienka- prychnął

- A ty jesteś tylko dupkiem to nie jest tylko sukienka. Nienawidzę cię jeszcze bardziej niż robiłam to do tej pory!!- krzyknęłam i rzuciłam w niego białym materiałem

- Przestań dramatyzować- podeszłam do niego i szczeliłam z liścia. Minęłam go trącając ramieniem i poszłam do siebie

- A miało być tak pięknie!- powiedziałam sama do siebie

Poprawiłam się w łazience i przebrałam z czarny tank top i jasne jeansy z kabaretkami pod spodem. Zeszłam do salonu gdzie siedziała cała  czwórka i grali w fife. Zaczęłam się śmiać, grali jakby ich coś bolało. Samobóje, co chwila auty i same spalone. Patrzeć się nie da

- Calum oddaj mi pada. Pokonam tą blondynke- azjata parsknął śmiechem i oddał pada. Spojrzałam na wyniki i się załamałam. 12:5 dla blondynki.- Serio Cal aż tak źle grasz??

- A ty i tak nie wygrasz

- Zobaczymy- po kilku minutach nasze wyniki się wyrównały a chłopcy zaczęli gwizdać i skakać krzycząc przy tym ,, Luke to pizda‘‘ zaczęłam się śmiać z reakcji blondyna gdy wygrałam o dwa gole.- A ty i tak nie wygrasz!!- zaczęłam przedrzeźniać blondyna

- Lepiej zacznij sie pakować idiotko, zaraz jedziemy do naszego nowego domu- prychnął

- Ja mam już wszystko spakowane kretynie, nie wiem jak ty- chłopak znowu się zszokował i poszedł do siebie

- Ale wy się kochacie- prychnął Calum

- Weź zamknij ryj!- fuknęłam i poszłam po pudła z walizkami- Calum pomożesz!!?!?- krzyknęłam z góry, po chwili wziął kilka pudeł i zaniósł do mojego auta. Zawiozłam je i wróciłam po kolejne. Akurat tak wyszło że więłam jeden karton mojego najlepszego przyjaciela,, wyczujcie sarkazm‘‘. A tak naprawdę to wzięłam go bo chciałam zobaczyć co tam chowa. Tak go chronił przede mną jakby trzymał tam jakieś rzadkie okazy zwierząt czy coś.

Weszłam do siebie i uśmiechnęłam się szeroko. Wszystko już ustawione wyczyszczone i wogóle. Tylko się wprowadzać. Postawiłam pudło Luke'a na łóżku i otworzyłam. Zatkałam usta gdy wydobyłam z siebie cichy pisk. W środku było pełno broni i różne takie. Na samym dole były płyty. Wyciągnęłam jedną i schowałam pod materac. Zamknęłam pudło i zaniosłam do pokoju blondyna. Ładnie tu ma. Położyłam się na jego łóżku i przymknęłam oczy.

No co?? Wygodnie tu ma!!!

- Suko!!!- krzyknął z dołu, wtuliłam twarz w poduszke i udawałam że śpie. Wzięłam głęboki wdech i wydech- Co ty tu...!!- zaczął ale chyba zobaczył że śpie i zamilkł- Japierdole a ja gdzie mam spać?!?!- spytał sam siebie. Chwile poszeleszczył a potem wlazł obok mnie i objął ręką- Kurwa ona to jakiś grzejnik- przyciągnął mnie bliżej, miałam tak wielką ochotę się śmiać ale powstrzymywałam się ostatkami sił. Mam wredny plan a spanie chwile obok niego pomoże mi go obudzić i to jak ...

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top