Rozdział 38
-Nie ja nie chce!!- powiedziałam próbując się wyrwać z pod paska.
- Uspokój się!- warknął- Spadniemy przez ciebie- przestałam się szarpać bo wiedziałam że to prawda
- Sukinkot!-syknęłam.
Kątem oka widziałam jak przed linią stoi jedna z ,, tych‘‘ dziewczyn i macha swoim stanikiem.
Przełknęłam głośno śline i zamknęłam oczy.
Po chwili Luke ruszył z miejsca. Moje serce podskoczyło a oddech stał się sto razy szybszy.
Tak jest. Boje się takich wyścigów. No bo kto normalny chce tak jechać?!.
Otworzyłam oczy i zobaczyłam zamiast mijających nas ludzi, ciemność.
Po chwili straiłam przytomność ze strachu.
************
Powoli zaczęły docierać do mnie głosy. Kłótnie i rozbite szkło.
Otworzyłam oczy i przerażona podniosłam się szybko po czym biegiem rzuciłam się do wyjścia.
Gdy byłam przed drewnianą powłoką rozbiło się tam szkło. Upadłam na ziemie cała poraniona.
- Myślałaś że uciekniesz suko!?!?- doszedłdo mnie głos ojca
- Zostaw mnie
- O nieee!! Chciałaś mi uciec głupia dziwko!! Wstawaj!!- ryknął głośniej niż kiedykolwiek wcześniej.- Nie słyszałaś?!?- w szybkim tempie podszedł do mnie i podniósł za gardło
Docisnął do ściany. Z moich oczy zaczęły płynąć łzy a ja sama dusić. Ostatni raz spojrzałam na jego gębe po czym zamknęłam oczy
- Am- usłyszałam krzyk- Amber!!- kolejny a po nim kolejny i kolejny.
Zerwałam się na równe nogi z krzykiem. Cała zlana potem, łzami i wspomnieniami.
Zobaczyłam że jestem u siebie w pokoju. Przede mną był Ashton z chłopakami. Oprócz Luke'a.
- Wyjdźcie stąd!!-krzyknęłam wściekle- Macie trzy sekundy!- ryknęłam jak mój ojciec
Gdy ulotnili się z mojego pokoju wskoczyłam w czarne dresy oraz kremową bluzę. Wybiegłam z pokoju prosto do wyjścia z domu!
Zaczęłam biec do parku gdzie będe mogła odpocząć. Szłam kawałek dalej i zobaczyłam coś co mnie zaniepokoiło. Derek, Luke i Amanda.
Schowałam się za drzewem blisko nich i usiadłam na trawie
- To tak się teraz bawisz tak?!?- spytał Hemmings
- A co cię to interesuje!! Amber była dla mnie nikim. Była tylko przepustką do 50 kawałków. Jest tylko śmieciem- prychnął Derek
- Chyba Ashton za mało razy ci wyjebał w pysk żebyś teraz tak o niej mówił.- powiedział Luke
- Będe o niej mówił jak chce. Jest dziwką i tyle!- zawarczał
- Z dziwką to przed chwilą się kłóciłeś- Hemmo wskazał na Amande która uderzyła go mocno w policzek- Powiedziałem prawde- obronił się- Dajesz dupy każdemu. Nawet najbrzydszy chłopak w szkole cie przeleciał- uśmiechnął się zadziornie
-Zamknij się Hemmings!!- krzyknęła tępa blondynka
- Ja was tylko ostrzegam. Ze mną nikt nie wygra- zaczął się śmiać strasznym śmiechem
Po chwili Hemmings odszedł a Derek i Amanda zostali
- Masz załatwić to o co chce jasne?!?- spytała Amanda
- To będzie więcej kosztować niż to wcześniejsze. Nawet nie wiesz jak się natrudziłem by powiedzieć że ją kocham- parsknął. On mówi o mnie
- Daj spokój, to tylko ona. Tylko musisz uważać- przysunęła się do niego- Jest agresywna. Wcześniejszego załatwiła kilkoma ruchami więc uważaj na krocze- dodała ze śmiechem.
Po chwili oboje odeszli a ja wróciłam do domu. Byłam zszokowana i oszołomiona. Nawet złość na Hemmo i Cala mi przeszła. Chociaż dostaną opieprz za ten wyścig.
Z kuchni wyciągnęłam lody i poszłam do salonu. Usiadłam obok Hemmingsa który patrzył na mnie podejrzliwie. Zmrużyłam oczy i obróciłam twarz w jego strone.
Otworzyłam szeroko oczy gdy zobaczyłam jak blisko siebie jesteśmy. Jego nos dotykał mój a oddech ogrzewał wargi. Mimowolnie spojrzałam na usta chłopaka które były dość wąskie ale pełne. Potem przeniosłam swój wzrok na rozbawione oczy blondyna.
- Wiem że ci się podobam ale przystopuj- odsunął się z uśmiechem pedofilia
1:0 dla Dupka
- Oj wal się!-powiedziałam oburzona- Eshton- przeciągnęłam, bo wiem jak bardzo tego nie lubi- Pomożesz mi w wyprowadzce?!?- spojrzałam na niego swoimi czekoladowymi oczyma.- Proszę!!- złożyłam ręce jak do modlitwy
- Pomagam Sophie. Weź Hemmingsa, przecież to twój chłopak- na słowo chłopak zrobiło mi się ciepło na sercu. O niee!! To coś złego!
Napewno ja to wiem!!
- Luke- spojrzałam na chłopaka- Pomożesz?!?- Hommo uśmiechnął się zadziornie i wstał.
- Rusz dupe- uśmiechnął się
Weszłam za nim do mojego pokoju a potem zaczęłam pakować rzeczy do kartonów które były w garażu.
Gdy Hemmings chciał wyjąć coś z pod łóżka odepchnęłam go. Zdezorientowany patrzył na mnie tak kilka minut.
- Broń- wyjaśniłam krótko. Kiwnął w zrozumieniu głową.
- Właściwie do dlaczego tutaj przyjechałaś?!?- spytał- No wiesz z LA
- Muszę coś załatwić ale to potrzebuje czasu.- mruknęłam niechętnie
- Okey, okey- podniósł ręce w geście obronnym
*************
- Wszystko?!?- spytałam chłopaka
- Chyba tak. Chodź trzeba to zabierać już do twojego nowego domu.- powiedział obojętnie
- Masz racje- przyznałam
Znieśliśmy wszystkie budła do mojego auta które mieści pięć osób a nie dwie. No i bagażnik ma większy.
Blondyn uparł się że chce prowadzić więc dałam mu wolną ręke. Nie jechał jak wariat a jak normalny cywilizowany człowiek, którym to on z pewnością nie jest.
Gdy dojechaliśmy przed domem były już pudła Soph. Na każdym był wielki jednorożec. Taa, Ashton dał jej swoje pudła.
Zaśmiałam się razem z Hemmingsem który mnie dzisiaj wyjątkowo mało denerwował. Wysiedliśmy z auta po czym zaczęliśmy wyjmować pudła.
Blondyn zjął się tymi z bronią i od razu zanosił je do mojego pokoju.
Uporaliśmy się z tym wszystkim dopiero po dwóch godzinach, ale było warto widzeć jak Hemmings próbuje zrobić sobie zamek z kartonów.
Co prawda udał mu się ale Eszton go zepsuł. Obrażony Hemmings zakopał się w mojej kordle i zasnął.
- Niech śpi- powiedziałam spokojnie do Ashton'a który chciał go obudzić
- Nie podoba mi się ten pomysł- oświadczył
- Nie zgwałce jej- mruknął zaspany blondyn- Bede jej pilnował więc idź spać Ashton- zapewnił
Ja i Soph zaczęliśmy się śmiać ze słów blondyna który uśmiechał się niewidocznie.
Ashton westchnął i wyszedł razem z Soph do jej pokoju
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top