Rozdział 35
Minął już okrągły tydzień....
Dzisiaj mieliśmy pokazać nasz wspólny projekt. Wszystko było zgrane na pendrive'a i wytarczyło tylko podłączyć do jego laptopa.
Wszystko było piękne, ładne jedyn słowem zarąbiste.
Weszłam na stołówke mijając się z Amandą która gapiła się na mnie z uśmiechem. Zmarszyłam brwi i spokojnie usiadłam na miejscu obok Soph i Austina. Zaprzyjaźniłam się z nim. Jest gejem ale mi i Soph to nie przeszkadza.
- I jak tam wasz plan?!- szepnęła Soph. Tak, wie o tym całym chodzeniu mnie i Luke'a.
- Narazie jesteśmy na etapie. Nic nie rób i nie wchodź mi w droge - zaśmiałam się
- A kiedy bedzie etap; przeliż i pobzykaj?!- zaczęłam się śmiać a po chwili dołączył do nas Austin który tak samo jak Soph wie o tym.
- Nigdy- fuknęłam gdy uspokoiłam się
Po dzwonku poszliśmy do szafek i wyciągnęliśmy książki na lekcje. Chociaż nic nie będziemy robić na niej bo dzisiaj mamy przedstawić projekty.
- Gotowa!?- szepnął Luke gdy usiadłam w ławce
- To tylko projekt- mruknęłam
Minęło już piętnaście minut i oglądanie kilku projektów. Nagle nauczycielka wywołała naszą pare.
Luke wziął laptopa i pendrive. Stanęłam tyłem do wielkiej tablicy a po chwili w klasie rozszedł się śmiech. Głośny śmiech, oburzona nauczycielka zaczęła na nas krzyczeć a ja nie wiedziałam o co chodzi!
Odwróciłam się do tablicy i zatkałam usta. Zobaczyłam film porno. Szybko pobiegłam do Hemmings i pchnęłam w bok. Chciałam to wyłączyć ale laptop zgasł. Szybko wyciągnęłam pendrive'a i film się skończył
- Co wy sobie wyobrażacie!?!!?- krzyknęła nauczycielka
- al..
- Żadnych ale!!! Do dyrektora!!!!!- krzyknęła. Podeszłam do ławki i wyszłam z klasy
Ignorując to co kazała nam zrobić nauczycielka poszłam do domu.
Słyszałam jak Luke za mną krzyczał i biegł ale zgubiłam go na pasach.
Rzuciłam plecak na ziemie. Wzięłam wielką łyżkę oraz pudełko lodów z zamrażalnika.
Podważyłam wieczko i włączyłam jakiś nudny film. Więc się dzieje w moim życiu niż w tym badziewiu.
Nagle drzwi się otworzyły a w nich stanął Hemmings. Olałam go po chwili i dalej jadłam lody.
- Jesteś zła??
- Wściekła
- Na mnie??
- Tak- mruknęłam cicho- Pokaż pendrive- wyciągnęliśmy dłonie w swoje strony a gdy pendrive znalazł się w mojej ręce szybko cofnęłam ją i obejrzałam dokładnie- To nie mój pendrive- oznajmiłam
- Jak nie twój?!
- No nie mój, proste?! Proste. Jesteś aż takim kretynem by nie zauważyć że ktoś ci zajebał pendrive'a!!??- krzyknęłam
- No przepraszam cie bardzo ale to kurwa nie moja wina, że ktoś podmienił mi to cholerstwo!!
- Nie?? A co wróżką dałeś go pilnować czy jednorożcą!?!?- spytałam z kpiną
- Daj mi spokój!!
-To ty mi go daj dziwkarzu!!!- zbiegłam do siłowni i najszybciej jak potrafiłam uderzałam w worek.
Pierwsze uderzenie za to że zgodziłam się na prezentację z nim
Drugie uderzenie z to że sama nie pilnowałam pendrive
Trzecie uderzenie za to że jestem aż taką idiotką
Czwarte za to że nie sprzedałam mu z liścia
Piąte za to że nie zjadłam jego ulubionych lodów
Szóste
Siódme
Ósme
Przy dziewiątym worek pękł.
A co wywnioskowałam z tego wszystkiego??!
Że to kurwa moja wina!!
Ja jestem wszystkiemu winna
To moja wina że się zgodziłam, że dałam mu pendrive, że jestem nienormalna ufajac mu!!
Piedole, musze się przewietrzyć
**********
Siedziałam już piątą godzine w parku myśląc o moim życiu i o celu przyjazdu tutaj.
Musiałam ich zniszczyć....nie mogłam inaczej....albo ja albo oni....
I nie, nie chodzi mi tu o mojego brata i tych idiotów...chociaż....
Nagle obok mnie usiadłam jakiś chłopak. Spojrzałam na niego i szybko chciałam wstać ale usadził mnie na tyłku. Derek.
- Czego ode mnie chcesz?!?
- Wyjaśnić, to wszystko- przyznał ze skruchą- To wszystko nie jest tak jak słyszałaś- zmarszczyłam brwi
- Nie chcę ciebie słuchać, ale jestem ciekawa tego co jeszcze masz m ido powiedzenia - uśmiechnęłam się jak czysty diabeł
Którym jestem...
- To nie jest tak jak słyszałaś- prychnęłam- Na początku to może i był głupi zakład ale potem wszystko się zaczęło zmieniać. Twój uśmiech był dla mnie czymś więcej niż tylko uśmiechem. Twoje pocałunki były jak wygrana a to że mogłem Cię zobaczyć i usłyszeć było spełnieniem- ooo niee czy on..- Zakochałem się w tobie- krzyknął desperacko- Dalej cie kocham
- Ja.... ja.... musze to przemyśleć na spokojnie, przepraszam muszę iść- szybko wybiegłam z parku do domu
Po pięciu minutach byłam pod drzwiami mojego domu. Weszłam do środka i zmarszczyłam brwi.
Sophie siedziała na kolanach Ashton'a a reszta chłopaków była na kanapie obok. Mozolnym krokiem weszłam do środka salonu i minęłam wszystkich z morderczym wzrokiem, a moja mina mówiła ,, bez kija nie podchodź‘‘.
Usiadłam na kanapie i drapnęłam pilota do ręki. Włączyłam pierwszy lepszy film i zaczęłam oglądać. Kątem oka widziałam jak inni posyłają sobie dziwne spojrzenia i kiwaja głową w moją stronę.
- Amber- zaczęła cicho Soph
- Co?- rzuciłam wściekle, dziewczyna lekko się skuliła a Ashton pogłaskał ją po plecach
- Jesteś zła na mnie i Soph?!- spytał Ash, warknęłam jak pies i zbiegłam do siłowni.
Zaczęłam uderzać w worek jak opętana. Winiłam się za wszystko, za kompletnie wszystko!!!!
- Am!!!- usłyszałam krzyk
Nic nie zrobiłam tylko odwróciłam się i podeszłam do jednego z manekinów do ćwiczeń. Kopnęłam w niego z pół obrotu rozwalając mu tym samym głowę.
Stwierdziłam że to nudne bez jego głowy i wróciłam do worka. Nie zważałam na moje krwawiące kostki, nie zważałam na ból. Poprostu uderzałam jak opętana, jak w jakimś amoku, jak w hipnozie.
Poczułam czyjeś ręce na tali, które odciągnęły mnie od worka. Spojrzałam na osobe i złagodniałam
- Cal puść mnie- nakazałam
- Musisz się uspokoić... To że Ash i Soph są razem nie jest powodem by niszczyć wszystko w siłowni!- powiedział spokojnie.
- To nie o to chodzi!!!- krzyknęłam i wyrwałam mu się- Wy nic nie rozumiecie!!!!- wydarłam się na cały głos. Chciałam potem krzyczeć ale....
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top