Rozdział 26
Wczoraj reszte dnia spędziłam na szukaniu tego kto zabił mi piesia. Jake też starał się mi pomóc ale ten kto to zrobił był niezwykle mądry i doświadczony w tych sprawach.
Dzisiaj wstałam szybciej niż zwykle, więc poszłam do łazienki i zażyłam długą kąpiel. Ubrałam się w bluzke z cienkiej białej koronki, czarny komplet bielizny i legginsy. Zeszłam na dół z plecakiem, który nawiasem mówiąc rzuciłam na blat ale przeleciał przez niego.
Chciałam wziąć kluczyki od któregoś z aut ale wszystkie klucze zniknęły z mojej skrytki.
- Ashton!!! Gdzie są kluczyki!?!?- krzyknęłam żałośnie. Po chwili na dole zobaczyłam ich czwórke
- Jedziesz dzisiaj z Luke'iem. Nie pozwolimy ci jechać w takim stanie
- Nienawidzę go!! To dlaczego mam właśnie z nim jechać?!!?
- Bo my dzisiaj mamy coś do załatwienia i nie jedziemy a Luke tak
- Wal sie! Pójde z buta- wstałam i zabrałam plecak z podłogi, z kuchni dochodziły jeszcze krzyki Luke'a jaką to ja idiotką jestem
Ruszyłam spacerkiem do szkoły, po drodze mijając kilka osób. Po czym dołączyła do mnie Sophie i pocieszała
- To Hemmings za kierownicą?!?
- Taaa, pewnie jedzie po swojego plastika, bo jakby ona miała iść to obcas by jej się złamał- zaśmiałam się lekko
- Racja. To jak masz dzisiaj te randke??!
- Odwołałam ją. Musze mieć czas by dojść do siebie. Cookie był dla mnie naprawdę ważny- westchnęłam
Obok nas rozległo się trąbienie a czarny samochód znacznie zwolnił. Jedna szyba została opuszczona w dół a Luke wychylił sie w naszą strone
- Wsiadaj!!
- Jedź jak widzisz ja se daje rade!!
- Nie wkurwiaj mnie i wsiadaj!!- warknął
-Odwal sie Hemmings- rzuciłam się w bieg do szkoły. Słyszałam za sobą krzyki a po chwili kroki blondyna, który biegł za mną
Skręciłam szybko ale blondyn wyskoczył przede mnie i wziął na ramie jak worek ziemniaków.
- Puść mnie!!
- Ashton kazał mi zawieść cie do szkoły
- Jaki posłuszny piesek
- Zamknij się!!!!
- I co? Do pracy też mnie podrzucisz??- prychnęłam
- Ty nawet pracy nie masz
- Mam i skoro tak bardzo ci zależy to zawieziesz mnie do studia- fuknęłam gdy wsadził mnie do auta
- Suka- powiedział i po chwili byliśmy pod szkołą- Wypad!!
- Wal sie kutasie!!
- Nie przeginaj!!
- Oj!? Bo co??- spytałam ironicznym głosem
Lekcje dłużyły mi się nie niemiłosiernie a do tego dostałam wiadomość ze studia że mają jakąś awarie i mam nie przychodzić przez dwa tygodnie. Trochę długo ale co tam...
Weszłam na stołówkę i nałożyłam sobie sałatke z kurczakiem oraz sok pomarańczowy. Ruszyłam do stolika gdzie była Soph. Usiadłam obok i zajęłam się jedzeniem.
- Soph....- nie zdążyłam dokończyć gdyż na mijej głowie znalazła się gorąca ciecz. Wstałam jak poparzona bo w sumie to poparzyło mnie to trochę
Spojrzałam na dumną mine Amandy i ściągnęłam mokrą bluzke zostając z czarnym sportowym staniku. Wszyscy otworzyli szerzej oczy a najbardziej to elita i Amanda
- Co nie spodziewałaś się tego?!!? Przykro ci że ja mam naturalne piersi a ty implanty??- zaśmiałam się razem z całą salą ale elita nie była zadowolona. No chociaż Mike i Cal się śmieli a reszta drużyny koszykarskiej, mój brat i Luke siedzieli cicho i gapili się na Amande
- Ja przynajmniej mam się czym chwalić
- Który lubi plastiki!?!?!- krzyknęłam na całą sale i wyszłam.
Wyciągnęłam z szafki coś na przebranie i poszłam do łazienki. Ubrałam czarne spodnie i biały top z hiszpańskim dekoltem. Przeszłam do szatni by umyć włosy i wysuszyć.
Gdy byłe suche niewiarygodnie mocno się kręciły. Nawet zadowolona pomalowałam się, zgarnęłam plecak i wróciłam do stołówki.
Drapnęłam od kogoś dwie szklanki soku i podeszłam do stolika za szkolną elitą. Wylałam wszystko na tlenioną i odeszłam w akompaniamencie jej krzyków.
Po szkole wyszłam jak najszybciej z jej terenu. Szłam drogą na skróty, gdy w oddali zobaczyłam męską sylwetke troche się zlękłam. No bo kto normalny idzie w gorący dzień w bluzie z kapturem założonym na głowie i okularach.??. Przyspieszyłam kroku tak jak i on. Gdy miałam go minąć szarpnął mnie za włosy i popchnął w zagłębienie między budynkami.
- Puszczaj mnie!!!- krzyknęłam, zatkał mi usta i zaczął ugniatać piersi.
Szarpałam się i wyrywałam ale był za silny. Łzy leciały strumieniami po moich policzkach. Mężczyzna rozerwał moją bluzke do połowy.
Ugryzłam go wtedy w ręke za co dostałam w twarz. Próbował ściągnąć moje spodnie ale kopnęłam go w krocze i wyrwałam z uścisku.
Wyleciałam na ulice i przebierałam nogami tak szybko jak mogłam. Uspokoiłam się gdy zobaczyłam już mój dom. Wbiegłam do środka i osunęłam po ścianie. Podkurczyłam nogi i płakałam. Nic innego nie mogłam zrobić
Byłam jak sparaliżowana. W mojej głowe kłębiło się milion pytań.
Dlaczego ja??! Co zrobiłam?!? Kim był?!? ale najbardziej nurtowało mnie dlaczego on się nie odzywał. Inni gwałciciele zwykle drą się albo każą zamknąć.
- Amber?!!- usłyszałam głos Ashton'a, dotknął mojego ramienia przez co wzdrygnęłam- Hej! Podnieś się!!- zrobiłam co chciał ale zapomniałam o tym że moja koszulka była rozerwana- Co ci się stało!?!?
Nie odezwałam się, poprostu pobiegłam do łazienki i wyciągnęłam żyletke. Zrobiłam dwa nacięcia i oblałam rękę zimną wodą. Zabandażowałam sobie rany i nałożyłam białą frotke.
- Amber!!!! Amber!!!!- usiadłam na szafce i oparłam głowę o ściane- Amber otwórz bo wyważe te drzwi!!!
- Amber wyjdź- do moich uszu dotarł głos Soph, wybiegłam z pomieszczenia prosto w jej ramiona- Kochana, co sie stało??! Powiedz mi!!
- Oonn...nn..ja nie moge!!!- krzyknęłam i rzuciłam się na łóżko, przytuliłam poduszke do siebie próbując pochamować łzy
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top