Rozdział 25

- Amber!!- usłyszałam krzyki Dereka- Amber, spójrz na mnie- uśmiechnął się gdy spojrzałam w jego oczy

- Masakra- skomentowano

- Dobrze że nic ci nie jest- pomógł mi wstać z podłogi a ja spojrzałam na Hemmingsa który chamsko się uśmiechnęł.

Podeszłam do drzwi i zatrzasnęłam przed nosem. Za pleców dochodził cichy chichot Dereka.

- Derek myśle że możesz już wracać do domu- przytaknął mi a ja zaproponowałam mu odprowadzenie do drzwi

- Później wpadnę po ciuchy

- O niee!! Teraz te ciuchy należą do mnie- uśmiechnęłam się

- Dobrze, księżniczko- Derek zaczął zbliżać się do mnie bardzo blisko. Niebezpiecznie blisko. Złapał mnie za biodra i przyciągnął do siebie. Uśmiechnęłam się gdy chłopak wbił się w moje usta. Całował z delikatnością i uczuciem. Mogłam poczuć zapach mięty zmieszanej z papierosami co bardzo mi odpowiadało.

Przejechał językiem po mojej dolnej wardze prosząc o dostęp, który dałam mu niemal od razu. Nasze języki toczyły walke o dominacje i żadno z nas nie miało ochoty przegrać. W końcu to jemu się udało wygrać a ja sie poddałam. Całowaliśmy się dopóki ktoś nam nie przerwał chrząknięciem.

Razem oderwaliśmy się od siebie zaskoczeni, a gdy zobaczyłam chamskie uśmiechy Amandy i Luke'a, wściekłam się

- Tak??- powiedziałam

- Chcemy wyjść!?-powiedziała pusta blondynka

- Jasne- warknęłam i wypchnęłam ją z domu- To kiedy mnie zabierasz??

- Jutro po szkole, zobaczysz spodoba ci sie- mruknął z uśmiechem po czym wyszedł ówcześnie odbierając kluczyki ode mnie

Minęłam blondyna ale złapał mnie za ramie i cofnął kilka kroków

- Hemmings daj mi spokój

- Nie zadawaj się z nim

- Chyba śmieszny jesteś. Puszczaj!- warknęłam ale blondyn tylko umocnił uścisk - Hemmings puść mnie- powiedziałam dobitnie

- Suka

- Dupek

- Dziwka

- Męska prostytutka- kopnęłam go w noge i poszłam do góry.

Na telefonie widziało pelno powiadomień od Sophie. Sprawdziłam je i zadzwoniłam

- Zgoda! Mam nadzieję że jest miły
- Zobaczysz!! Jest przystojniejszy od Hemmingsa
- Ten dupek jest tak przystojny jak gówno- warknełam
- Jasne, jasne wmawiał sobie
- To kiedy chcesz mnie z nim poznać
- Za tydzień lub dwa. Musze go lepiej poznać. Tak dogłębnie- uśmiechnęłam się i pożegnałam

- Amber!! Zajdź na dół- krzyk Ashtona rozniósł się po całym domu. Zbiegłam szczęśliwa a gdy zobaczyłam kto stoi obok niego zamarłam w pół kroku

- Co ona tutaj robi?!

- Kochanie! Chodź się przytulić

- Zadzwoń jak ona stąd zniknie

- No bo właśnie chodzi o to że mama nie ma gdzie mieszkać i pomyślałem że mogą się tu wprowadzić!?

- Mogą!?!?

- No wiesz, bo ja wróciłam do taty- powiedziała niewinnie

- Jasne, dajcie mi dwa dni i się wyprowadze

- Ale, skarbiee

- Nie skarbuj mi tu!! Całe życie miałaś mnie gdzieś!! Dałaś poniżać ojcu, patrzyłaś na to jak mnie bije.!!!- wykrzyczałam, po czym przeniosłam wzrok na Ashton'a- Tak Ashton, tak właśnie wyglądało moje życie gdy ty się wyprowadziłeś a my wyjechaliśmy. Tak właśnie kurwa wyglądało!!!- krzyknęłam, ruszyłam w kierunku matki i dałam z ,, liścia‘‘

- Amber!!!- krzyknęła- Tak mi sie odwdzięczasz po tych wszystkich latach, miałaś gdzie mieszkać, miałaś co jeść

- Tak?! A potem zostałam wyrzucona na zbity pysk, prawie zgwałcona a na koniec przygarnięta przez przyjaciela który uratował mnie przed gwałtem!!!

- Jak prawie zgwałcona?!?

- Nie interesuje cie to, uwierz znam takie suki jak ty!!- spojrzałam jej prosto w oczy po czym dostałam w policzek- Nienawidzę cię i nie ma mowy byście zamieszkali tutaj- wysyczałam

- To nie tylko twój dom, prawda Ashton??

- To tylko jej dom- powiedział z uśmiechem- Po tym co jej zrobiłaś nie chce cie w tym domu!! Wynoś się

- Pożałujesz tego!- powiedziała do mnie

- Pamietaj, ja wiem o tobie wszystko. Nawet to że dawałaś dupe w burdelu co noc- powiedziałam z obrzydzeniem i wyrzuciłam jej z domu

- Serio!?

- Serio, dla mnie ta dwójka nie istnieje- wtuliłam się w jego tors i zamknełam oczy- Kocham cie Ash

- Ja ciebie też- szepnął

************

- Amber! Dlaczego jesteś taka cicha co??- zagaił Calum

- Przeszkadza Ci to?!

- Nie, ale no wiesz,.... nigdy nie byłaś tak cicho

- Przepraszam, ale dzisiaj mam zły dzień

- Okres??- spytał Mike

- Nie Mike- fuknęłam

- Kto chce pizze?!?- do salonu wszedł Ashton, każdy z nich wydał okrzyk zadowolenia oprócz mnie.

- A ty?!- uwage na mnie zwrócił nie kto inny jak blondyn o pięknych niebie....chwila, stop to nie ja pomyślałam....

- Zamknij się- w tym momencie sięgnęłam po telefon ale blondyn mnie wyprzedził i odczytał. Zmarszczył brwi i podał telefon Ashton'owi. I tak każdy z nich podał sobie telefon nie oddając go mi- Oddajcie mi telefon

- Pisał do ciebie ktoś no wiesz... dziwny??!- spytał Ashton

- Nie,  oddaj telefon- chłopak wydawał się zawiedziony

- Dlaczego kłamiesz?!? Przecież zobaczyłem wiadomości

- Dobra no!! Ktoś porwał mi psa. Teraz oddaj

- Twój pies jest..... już no wiesz... w innym świecie- powiedział smutno, rzuciłam się na niego i wyrwałam telefon. Zobaczyłam zdjęcie powieszonego Cookie'go- Amber nap...

- Zamknij się- usiadłam na kanapie i rzuciłam telefonem w ściane. Wytrzymały nie rozbił się

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top