Rozdział 24

Bryan od kilku minut ledwo kontaktuje. W sumie to mu się nie dziwie bo wypił osiem drinków. Ale w cale nie jest mi go szkoda.

Pociągnęłam go na pomost przy jeziorze i rzuciłam. Chłopak upadł na drewno i coś tam mruczał. Usiadłam na nim okrakiem po czym zaczęłam uderzać w twarz. Chłopak jęczał co jakiś czas a gdy kopnęłam go w czuły punkt, jego oczy prawie wyszły z orbit a on sam wydawał się być trzeźwy

- To dopiero początek Bryan- szepnęłam mu do ucha i wróciłam na impreze.

Wzięłam kluczyki od Dereka i poszłam do auta. Usiadłam na miejsce kierowcy i czekałam na powrót tego idioty. Długo nie musiałam bo ponawił się po pięciu minutach totalnie zalany i ledwo wgramolił się na siedzenie.

Wzięłam mój telefon telefon i zadzwoniłam do Ashton'a, że jade do domu razem z Derekiem. Przyznaje że mój brat nie był zachwycony ale to jego sprawa.

- Gdzie mieszkasz??- spytałam

- Nnaa.mmmorrrow- i jeszcze coś tam mruczał ale nie słuchałam go. Pojechałam do domu i zaciągnęłam go do mojego pokoju. Rzuciłam na łóżko, kiedy chłopak leżał tam ja poszłam do mojej szafy i poszukałam ciuchy Jake'a. Stwierdziłam że są podobnej postury i powinny pasować na niego

Wyciągnęłam dwie bluzki i bluze oraz pare dresów. Tak mam dużo ciuchów Jake'a, Ashtona i Caluma też mam już kilka.

Cudem ściągnęłam z niego bluzkę po czym bezwstydnie gapiłam się oraz jeździłam palcami po jego umięśnion ym torsie i nałożyłam czystą, ale wcześniej wzięłam dezodorant którym odświeżyłam w jakimś stopniu chłopaka. Potem ściągnęłam jego spodnie razem z butami i skarpetkami.

Uniosłam jego nogi, przerzucając na drugą strone łóżka. Podsunęam go wyżej i przykryłam ciepłą kordłą.

Sama zaś wykąpałam się, przebrałam i zjadłam jabłko. Wzięłam jeszcze wode i kilka tabletek dla niego.

Weszłam pod kordłe i obróciłam plecami do chłopaka. Zamknęłam oczy i chwilę pomyślałam o Bryanie.
Gdy moje powieki stawiały opór przed dalszym rozmyślaniem i gapieniem się w sufit, oddałam się snu.

********

W nocy budzono mnie jeszcze trzy razy. Wczoraj godzine po nas wrócił Luke i Amanda( chociaż suka tu nie mieszka), a nad ranem wróciła reszta i niestety ale to ja musiałam wnosić ich do pokoi.

Odwróciłam się do Dereka. Tak słodko wyglądał z oklapniętymi włosami ma czole, uchylonymi ustami i być może się troche ślinił ale to akurat w jego wykonaniu jest słodkie.

Patrzyłam jak brunet zaczyna się budzić z jękiem i odbrazu złapał się za głowe

- Tu masz tabletki i wode

- Dzięki! I czy ty mnie przebrałaś?!?!

- Tak, ale bokserek nie tykałam- uśmiechnęłam sie i rzuciłam mu ciuchy

- Skąd masz męskie ciuchy

- Przyjaciela, mam dużo ciuchów jego jak i brata oraz Caluma- bąknęłam- Zejdziesz na śniadanie za chwilę

Poszłam do kuchni ubrana w czarne rurki z dziurami na kolanach i białą zwiewną bluzkę. Wyciągnęłam wszystko co potrzebowałam do naleśników, po czym dokładnie zmieszałam i zaczęłam smażyć.

Gdy skończyłam do kuchni wszedł Derek. Pocałował mnie w policzek i usiadł naprzeciwko mnie. Z uśmiechem podałam mu naleśniki, oraz nutelle, różne kremy, owoce i bitą śmietane. Chłopak uśmiechnął się szczerze co ja odwzajemniłam.

- Połknęłeś tabletki??

- Tak. Dziękuje ci za wszystko

- Możesz mi to wynagrodzić- uśmiechnęłam sie

- Zabiore cie w jedno miejsce. Spodoba Ci się- mruknął i nałożył sobie bitą śmietane na palca po czym wysmarował mój nos

- Tak, chcesz się bawić?!- wzięłam syrop klonowy i wylałam na jego twarz.

- Jak tak można?!- udawał obrażonego

- Derek- zero odzewu, wzięłam recznik papierowy i zmazałam z chłopaka. - Chodź obudzimy kacowiczów- zaśmieliśmy  się razem

Razem szybko pobiegliśmy na góre do schowka. Wyciągnęłam megafon który kiedyś kupił Ashton i razem weszliśmy do pierwszego pokoju. Lukuś i Amanda....

- Wstawać!!!!!!- krzyknęliśmy razem. Nie sądziłam że to takie głośne, ale to nawet lepiej.

- Co wy odpierdalacie??- mruknął Luke- Zabije ci Irwin, ty też Reed dostaniesz-  uciekłam z pokoju ciągnąc za ręke

- Co teraz??

- Chowamy wszystkie tabletki jakie są w domu.- uśmiechnęłam sie szatańsko i wyciągnęłam wszystkie pudełka i udałam się do pokoju.

- Do roboty kace!!!!!- krzyknęłam na cały dom. Wbiegliśmy do mojego pokoju i schowaliśmy tabletki.

- Dużo wczoraj wypiłem??

- Można tak powiedzieć że schlałeś się w trzy dupy.- uśmiechnęłam się

- Mamrotałem coś...no...wiessz takiego..- podrapał się po karku

- Nie wiem, nie słuchałam ciebie od czasu kiedy nie mogłeś wymówić swojego adresu

- Oh

Nagle w całym pokoju rozległo się walenie, nie dobijanie do drzwi to lepsze określenie. Podeszłam do drewnianej powłoki i otworzyłam. Nagle obraz mi się rozmazał i poczułam straszny ból.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top