Rozdział 42

2#dni później


Podeszłam do szafy i wyciągnęłam sobie ciuchy na dzisiaj. Wyciagnęłam duży sweter i białe rurki.

Ubrałam je na siebie i poszłam zaparzyć sobie herbaty.

Strasznie źle się czuje a to przekłada sie na mój humor. Wypiłam gorący napój, po czym wzięłam swój sweter i wyszłam na podjazd.

Hemmings właśnie podjechał po mnie. Weszłam do auta nie patrząc nawet na tego gnoja.

To przez niego jestem chora. Idiota oblał mnie lodowatą wodą.

Zapiełam pas a on ruszył z piskiem opon. Jekłam z bólu jaki przyprawiło to mojej głowie.

Spojrzał na mnie surowym wzrokiem po czym dokładnie zeskanował twarz.

- Dobrze się czujesz?!?

- Taa, na którą jest ten trening?!?- wspomniałam już że od dzisiaj zaczyna się plan ,, Odwdzięczyć się Hemmo‘‘?! Jak nie to teraz to mówie.

Zmusił mnie bym przyszła na jego trening, mimo że nie chce muszę.

- 16, przyjdź godzine wcześniej- rozkazał

- Jasne- fuknęłam

Gdy zatrzymał auto przed szkołą wysiadłam powolnie. Blondyn zamknął auto i szedł ramie w ramie ze mną do szkoły.

- Napewno nic ci nie jest!??

- Nie- szepnęłam.

Nieprzekonany blondyn zastąpił mi droge i przyłożył ręke do czoła. Wyczerpana położyłam głowę na jego torsie. Objął mnie ramionami. Nie miałam sił protestować poprostu poddałam się.

Blondyn źle na mnie działa.

- Lukey!!!!!!!!- usłyszałam krzyk jego plastika- Co ty do cholery robisz!?!?!?

- Nic, spadaj stąd Amanda- mruknął

- Obejmujesz te szmate!!!

- Jedyną jaką tu widze to jesteś ty

- Pożałujesz tego suko, że mi go zabrałaś. A ty Luke wrócisz do mnie i będziesz błagał o loda!!-syknęła

- Może- szepnął głośno

Odsunęłam się od niego i ruszyłam do szkoły. Wymieniłam ksiażki a gdy odwróciłam się plecami do szafek wpadłam w ramiona Austina. Przytulił mnie mocno i inaczej niż zazwyczaj

- Skarbek musisz iść di domu. Wyglądasz jak śmierć kochanie- powiedział zatroskany!?

- Nie mogę!! Muszę iść na sprawdzian z matmy

-Oj tam sprawdzian. Ide po Hemmingsa on cię odwiezie

- Austin- warknęłam ostrzegawczo

- Co księżniczko!?!- zaczął się oglądać-  Hemmings!!!!!!-krzyknął na cały korytarz

- Czego Austin?!?- odkrzyknał blondyn

- Odwieź Małą do domu!!!- jękłam i wsadziłam głowę do szafki

Po chwili zostałam wzięta na czujeś ręce. Spojrzałam na obojętną twarz Hemmingsa który niósł mnie do wyjścia. Widziałam jak Austin uśmiecha się do mnie i zamyka moją szafke.

Pamiętasz mnie gnoju!!

- Luke naprawdę nie musisz!

- Cicho bądź. Co cię boli?!?- boże on też ma tryb starszego brata?!!?

- Nic

- Kłamiesz- stwierdził- Co się boli?!?- powtórzył dobitnie

- Wszystko, dosłownie wszystko- szepnęłam

- Chcesz jechać do lekarza?!?

- Zamknij ryj głowa mnie boli! I żadnego lekarza ja muszę poprostu iść spać.- oznajmiłam

Chłopak usadził mnie na siedzeniu w aucie i zapiął pasy. Odpalił auto i delikatnie ruszył z podjazdu szkoły.

Po chwili byliśmy w domu. Ale nie w moim. Tylko chłopaków.

Hemmings zaniósł mnie do mojego starego pokoju chociaż mówiłam mu że moge sama iść.

Przykrył mnie kocem i poszedł do kuchni.

Wrócił po kilkunastu minutach z gorącą czekoladą i żelkami. Uśmiechnęłam się w podziękowaniu.

Wypiłam wszystko i zaczęłam jeść żelki.

Chwile później blondyn oznajmił mi że musi jechać załatwić coś ważnego. Poinformował mnie również o tym że Hood został w domu i będzi mi usługiwał.

Gdy wyszedł z pokoju przebrałam się w bluzke ktorą tu zostawiłam i bokserki Caluma które mi dał.

Zakopałam się pod kordełką i zamknęłam oczy.

Przez dłuższy czas nie mogłam zasnąć przez ten wkurwiający kaszel i katar ale w końcu udało mi się i odpłynęłam do pięknej krsiny gdzie moim mężem jest wielki pluszowy miś. A dziećmi są małe ciasteczka o imionach ; Zack i Thimothy.

No co?!? Kocham te imiona...


Przepraszam że taki krótki
Mam nadzieję że nikomu to za bardzo nie będzie przeszkadzać. Postaram się wstawić jeszcze jeden rozdział dzisiaj!

Kxx

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top