7.Kocham cię, jak cholera!
Poszłam pod grób brata. Włożyłam 3 wkłady do zniczy. Odpaliłam je zapalniczką i usiadłam na ziemi przy grobie.
-Liam dlaczego? Dlaczego to się wszystko tak potoczyło?!-powiedziałam, a po policzkach zaczęły płynąć mi łzy.- Dlaczego mnie zostawiłeś, Li! Dlaczego?! Co ten u góry ci zrobił?! Byłeś taki młody...-zaczęłam się krztusić łzami
Po tych słowach wstałam i zdjęłam z grobu kwiaty i znicze. Położyłam się na grobie. Poczułam ciepło i zapach perfum mojego brata.
-Kocham cię, Li! Kocham cię, jak cholera!- przymknęłam oczy, żeby wydusić z nich parę łez, które zamazują mi obraz.
Przytuliłam się do grobu brata.
Otworzyłam ponownie oczy. Zobaczyłam Liama tulącego mnie. Podniosłam rękę i poprawiłam mu te piękne pofarbowane na blond włosy. Były już w połowie brązowe...
-Li...
-Tak?
-Dlaczego? Dlaczego to życie jest takie trudne? Najpierw babcia odeszła... Potem ty... Kto będzie następny?-powiedziałam z zaszklonymi oczami.
-Sza, ja nie odeszłem! Jestem tu... Cały czas, a ten Mateusz to powiem ci, że fajny z niego facet.
-Li! Ja kocham tylko ciebie... Nikogo więcej! Inny facet nie będzie plątał się po moim sercu!
-Sza, nie będziesz do końca życia sama! Ktoś musi cię wyplątać z tej depresji! Ktoś musi pomóc też tacie skończyć z pić. To jest dla mnie straszne! Nie rozumiem... Czemu wy tak się mną przejmujecie? Ja jestem... Byłem i będę!
-Li... Bardzo dobrze wiesz, że to nie jest to samo. Chociaż zdziwiłam się reakcją taty... Przecież on całe życie pracował! Zawsze rodzice mieli nas w dupie! Wychowałeś mnie ty i babcia!
-I nigdy się to nie zmieni, ja się opiekuje tobą, a babcia zajmuję się teraz tatą.
-Gdzie jest tata? Jak wychodziłam, nie było go w domu...
-Nachlał się, pokłócił z mamą, a aktualnie śpi w salonie.
-Mama go nie wzięła do łóżka?!
-Powiem tyle, że się ostro pokłócili... I jutro masz zachować zdrowy rozsądek. Dla mojej siostrzyczki będzie tylko picolo.
-Mam się obrazić?
-I tak bardzo dobrze wiemy, że potem przyjdziesz do mnie na kolanach i będziesz mnie przepraszała za swoją głupotę.
-No co mam powiedzieć? Taka jestem- zaśmiałam się lekko.
-Proszę, cię jutro uważaj na siebie, Sza. Będę jutro na trybunach, więc masz mi pokazać, że te treningi nie były na darmo-zaśmiał się.
-Jak zobaczysz mnie na samej górze piramidy, to już nigdy nie powiesz, że jestem złym kapitanem!
-Jak ja bym chciał jutro grać... Ostatni raz grałem...
-Zanim trafiłeś do szpitala... Zagrałeś z chłopakami ostatni mecz.
-Jakbym miał taką cheerleaderkę jak ty, to na pewno byśmy wygrywali na każdym meczu.
-Jak możesz tak poniżać Emilię! Przecież ona była najlepsza, a przynajmniej ty tak uważałeś.-zaśmiałam się pod nosem.
-Ja tak powiedziałem?! Kiedy?!
-Wtedy gdy uznałam, że chce być cheerleaderką.
-Ja tak powiedziałem?! Że ta lalka barbie jest lepsza od ciebie?! To chyba powiedziałem żartobliwie, bo nigdy bym tak nie powiedział! Moja siostrzyczka zawsze jest najlepsza!
-Taaa nie przymilaj się już-zaśmiałam się.
-Sza, jest już późno... Wstawaj!-powiedział i porwało mnie coś w czarną dziurę.
Otworzyłam oczy i zobaczyłam pana Mariana.
-Natasza, naprawdę jest już późno...-powiedział, potrząsając mną lekko.
-Znowu zasnęłam na grobie...
-Bo go kochasz... I nie wyobrażasz sobie, że on nie żyje... Mam to samo odkąd zmarła moja żona.
Pan Marian to był starszy mężczyzna około 50. Jego żona zmarła 5 lat temu. Pan Marian sprząta cały cmentarz i pilnuje wieczorami, żeby nie było tutaj nieproszonych gości. Widziałam się z panem Marianem dość często jak przychodziłam z Liamem do babci. Zazwyczaj pomagaliśmy panu Marianowi. Po śmierci Liama pan Marian był na pogrzebie mojego brata. Co jakiś czas widział mnie, jak przychodziłam do brata. Zdarzało mi się już zasnąć na grobie brata, ale na nim czuję się bezpiecznie... Jakbym była w ramionach brata.
-Zawieźć cię do domu?
-Nie trzeba...-powiedziałam i zaczęłam układać znicze i kwiaty na grobie brata.
-Gdzie będziesz się sama plątała na ulicy o 2 w nocy. Zawiozę cię...
-Naprawdę nie trzeba, panie Marianie.
-Natasza... Mówiliśmy coś już na ten temat. Jesteśmy rodziną, więc musimy sobie pomagać.
Po śmierci brata najwięcej czasu spędzałam z panem Marianem na cmentarzu. Często przychodził do mnie, przytulał, mówił parę mądrych słów, nigdy jeszcze nie zapomniałam zapalić znicza na grobie pani Urszuli. Tak też chciałam zrobić teraz. Wzięłam wkład do znicza i poszłam w stronę grobu pani Urszuli, a pan Marian poszedł za mną. Wzięłam do ręki kupiony przeze mnie tydzień temu znicz. Otworzyłam go, wyjęłam skończony wkład i włożyłam nowy. Wzięłam do ręki swoją zapalniczkę i zapaliłam wkład znicza. Szybko zamknęłam znicz i odłożyłam go na swoje miejsce. Zmówiłam dziesiątkę różańca i zostawiłam pana Mariana samego przy żonie, przy okazji poszłam do pojemnika ze śmieciami i wyrzuciłam wykorzystane wkłady, które dzisiaj wymieniłam. Po paru minutach wróciłam do pana Mariana. Spojrzał na mnie swoimi ciemnymi zaszklonymi oczami. Wiedziałam, że to nie jest odpowiedni moment, żeby coś powiedzieć. Przytuliłam go tylko, a on odwzajemnił uścisk. Po parunastu minutach byliśmy już w oplu pana Mariana. Rozmawialiśmy na różne tematy i pan Marian obiecał, że pojawi się jutro na meczu. Jak dojechaliśmy, przytuliłam jeszcze raz pana Mariana i wysiadłam z samochodu. Otworzyłam drzwi kluczem i weszłam do środka. Było czuć lekką woń alkoholu, ale była o wiele mniejsza niż zawsze. Weszłam do salonu. Ojciec faktycznie spał na kanapie... Biedny. Wzięłam ze swojego pokoju koc i przykryłam ojca. Wyłączyłam w salonie światło i poszłam do kuchni. W miarę porządek... Poszłam na górę do swojego pokoju. Położyłam swoją małą torebkę na biurku i poszłam do łazienki. Zdjęłam z siebie wszystko i szybko zamknęłam drzwi na klucz oraz zasłoniłam roletę, która nie wiadomo czemu była odsłonięta, a no... Sąsiedzi lubią podglądać, jak inni ludzie coś robią, na bank widzieli jak, moi rodzice mnie tworzyli. Szybko wskoczyłam pod prysznic. Wzięłam do ręki płyn truskawkowy i nasmarowałam nim całe ciało. Na włosy nałożyłam jakiś szampon i spłukałam włosy. Nałożyłam jeszcze odżywkę i spłukałam zawartość, którą miałam na ciele i włosach ciepłą, a zarazem przyjemną wodą. Wyszłam spod prysznica i założyłam czystą bieliznę, a na to piżamę. Powędrowałam z powrotem do swojego królestwa. Usiadłam na łóżku, rozmyślając nad całym dniem. Wyjęłam z torebeczki telefon i położyłam go na szafkę nocną. Wyłączyłam ustawiony na jutro budzik. Zgasiłam światło w całym pomieszczeniu i ułożyłam się wygodnie na poduszce, opatulając swoje ciało kołdrą. Myślałam długo nad przyszłością, ale w końcu odpłynęłam w krainę snów.
~~~~~~~~~~~
Hejo! Oto koniec rozdziału 7! Sza zasnęła na grobie brata... Może to od strony człowieka obok wygląda, jakby była nienormalna, ale tak naprawdę nikt nie wie jakby zareagował jakby zmarł mu ktoś mega blisko kogo się kochało nad życie tak jak Natasza kochała Liama. Dzisiaj Nata musi się wyspać, bo jutro ma ważny mecz!
A wy, o której godzinie czytacie ten rozdział?
Next, niebawem!
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top