3. Wiktor, nie jestem w ciąży!
-I jak tam z chłopakami?-zapytał ojciec, jedząc posiłek.
-Jakimi chłopakami? Z Wiktorem? U Wiktora wszystko dobrze-powiedziałam lekko nie rozumiejąc pytania, tym bardziej że ojciec był pod wpływem alkoholu.
-Chodzi mi czy masz kochanka.
-Jakiego kochanka?! Za kogo ty mnie masz, tato!
-A ten Wiktor? Nie mogłabyś z nim być? Ładny chłopak.
-Tato ile razy mam ci tłumaczyć, że on jest gejem!
-Ja chyba się położę...-powiedział, kończąc jedzenie.
Po chwili odszedł od stołu. Mamy jak nie było tak, nie ma. Włożyłam do zmywarki naczynia i ledwo chodząc, poszłam na górę. Ponownie otworzyłam książkę z matematyki i zaczęłam robić zadania które mamy zadane na jutro.
-Cześć!-powiedziała kobieta, otwierając drzwi do pokoju.
-Hej, mamo!-powiedziałam, a ona podeszła mnie przytulić.
-Jak ci idzie?
-W miarę dobrze.
-Co ci się stało?-spojrzała na moją kostkę.
-Mały wypadek na wfie.
-Co ja teraz powiem Eli, że cię nie będzie, bo sobie skręciłaś kostkę na jakimś wfie?!
-Jakiej Eli?! I gdzie mnie nie będzie?
-Miałyśmy jechać do Eli na urodziny. Oczywiście we dwie, bo ojciec pewnie by był nachlany w cztery dupy.
-Czemu mnie nie zapytałaś o zdanie na ten temat?!
-Bo bardzo dobrze wiem, że lubisz Marcina i Jacusia.
Taaa bardzo ich lubię...
-Mamo, ale mogę mieć własne plany.
-To byś je przełożyła na inny dzień, przecież w piątek wieczorem chyba byś nic nie robiła.
-Wtedy mam mecz-szepnęłam sama do siebie.
-Chyba nie masz jakiś innych ważnych planów, żeby nie iść do cioci Eli na urodziny.
-Chyba nie pokażę im, że mam skręconą kostkę, mamo! To by była tragedia dla całej naszej rodziny-zaśmiałam się pod nosem.
-Dlatego jak ci kostka nie wyzdrowieje, to zostajesz w domu.
-To będzie najgorsze na świecie, mamo! Postaram się, żeby kostka mi do tego czasu wyzdrowiała.-przewróciłam oczami.
-Dobrze, to się ucz.
-Obiad jest w kuchni w garnku.
-Dziękuję, córeczko!-po tych słowach wyszła z pokoju.
Wzięłam się za dalsze robienie zadań. Chwile po skończeniu, zaczął wibrować mi telefon. Spojrzałam na ekran, Wiktor, bez dłuższego myślenia odebrałam.
-Heja!
-Mogę być chrzestnym dzieci?
-Jakich dzieci?!
-Oliwia mi wszystko powiedziała! Gratulacje, Nata!
-Wiktor, nie jestem w ciąży!
-Czy ja dobrze słyszałam?!-do mojego pokoju ponownie weszła moja rodzicielka-Jesteś w ciąży?!
-Nie jestem w żadnej ciąży! Ja nawet chłopaka nie mam! A tak w ogóle mamo nie podsłuchuj mnie!
-Już sobie idę.-przewróciła oczami i wyszła.
-Jak to nie jesteś w ciąży? Przecież byłaś z Wiśniewskim.
-Ciebie już do reszty porąbało! Nic z nim nie robiłam i nie planuje robić!
-Taaa wmawiaj se! Ja i tak czekam na dziecko.
-To się go nie doczekasz, bo będę staruszką siedzącą na bujanym fotelu głaszczącą swoje 9 kotów.
-Aż 9 dzieci chcesz mieć?!
-Co ty gadasz! Wiktor do jasnej cholery!
-Zrobiłaś zadanie z polaka?-zmienił temat.
-A coś było?!
-Tak... Parę zadań z podręcznika
-Wyślesz mi odpowiedzi? Prrrroooosszzzzee.
-Czy ty kiedykolwiek zrobisz zadanie z polaka sama?
-Nie!
-Tak myślałem! A co ci się stało na wf?
-Nic, ktoś o imieniu Ola podstawił mi nogę i mam coś z nogą.
-Ja mam nadzieje, że wrócisz na mecz!
-Też mam taką nadzieję, Wiktor.
-Jutro mamy trening przyjdziesz?
-Sorry nie mogę, bo sama mam trening.
-Z tą kostką będziesz szła na trening?
-Nie ważne czy z kostką, czy bez! Mecz jest ważniejszy!
-Nata, przesilisz sobie tylko tą kostkę, odpuść sobie jutro ten trening.
-Dobra, dobra... Będę uważać.
-No ja mam nadzieję!
-Dobra, kończę! Wyślij mi zaraz ten polski.
-Okej. Pa, zgredzie!
-Pa, wielka stopo!-po tym się rozłączyłam.
Otworzyłam podręcznik od fizyki. Kurna nic nie rozumiem, to jest, nie wiem chyba język chiński, a nie fizyka. Nic nie kumam... Przeczytałam 50 razy jedno zdanie... Jebać fizykę! Tego się nie da uczyć! Zamknęłam podręcznik i rzuciłam go z hukiem na biurko. Po chwili usłyszałam dźwięk powiadomienia. Wiktor wysłał polaka. Okej... Przepisywanie zajęło mi dość sporo czasu około godziny. Coś jeszcze jest zadane? Nie wiem... Odpaliłam laptopa i włączyłam dziennik. Zadania domowe, na jutro... Matma, Polak, Fiza, której i tak nie umiem, o fuck jeszcze angielski! I to aż 10 stron zadań! Ta to zaszalała. Wzięłam się do roboty. W miarę szybko zrobiłam zadania, które zadała nauczycielka. Zamknęłam ćwiczenia i zapakowałam torbę na jutro. Po tej czynności poszłam do łazienki. Zdjęłam 2 bandaże i położyłam je na krańcach zlewu. Rozebrałam się i weszłam pod prysznic, zamykając kabinę. Zaczęłam myć się truskawkowym płynem. Ale on ślicznie pachnie! Szkoda, że tak dobrze nie smakuje... Usłyszałam jak ktoś, naciska na klamkę. O fuck, kiedy ja się nauczę zamykać drzwi na klucz.
-Oj przepraszam-powiedziała moja rodzicielka, wchodząc do łazienki.-Biorę krem i już mnie tu nie ma-mówiąc to otworzyła szafkę, która znajdowała się pod zlewem. Wyjęła nieduże pudełeczko kremu i wyszła.
Nata, zapamiętaj! Jak chcesz się w spokoju umyć, to jest takie coś jak zamek w drzwiach! Puściłam ciepłą wodę i spłukałam płyn z ciała. Po chwili wyszłam spod prysznica. Wytarłam się szarym puchowym ręcznikiem. Ubrałam leżącą na koszu na pranie piżamę. Zmyłam tusz do rzęs, umyłam zęby i rozczesałam włosy. Po tych czynnościach wyszłam z łazienki, kierując się w stronę pokoju.
Weszłam do mojego królestwa. Wzięłam telefon do ręki. Ustawiłam budzik na jutro i odłożyłam go na szafkę nocną. Zgasiłam światło i położyłam się na moim dwu osobowym łóżku. Głową wbiłam się w poduszkę, a resztę ciała opatuliłam kołdrą. Myślałam dość długo, o co chodzi Oliwi i Wiktorowi, przecież to normalne w takiej sytuacji, że albo nauczyciel odwozi cię do domu, albo rodzice po ciebie przyjeżdżają. Nie rozumiem ich reakcji... Po długim czasie myślenia odpłynęłam w krainę snów.
~~~~~~~~~
Hejo! Jesteśmy właśnie po 3 rozdziale! Mega szybko mi idzie to pisanie!
A wy za każdym razem jak jesteście w łazience, zamykacie się w niej na klucz? Czy tak jak Natasza zapominacie?
Next niebawem!
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top