Wybaczenie
Eren
Nie wiem co mam robić, tak bardzo go pragnę, ale czy aby na pewno mogę mu uwierzyć? Uwierzyć w to wszystko. Chce w to wierzyć, i uwierzę ten ostatni raz, dam mu szansę. Powiem mu to.(kiedy przestanie mnie całować)
-Levi...poczekaj...-mówiłem między pocałunkami.
-Proszę, Eren uwierz mi...błagam...-nie był już taki spokojny jak zawsze teraz targały nim emocje.
-Wierzę ci, Levi...-on nie mógł by kłamać, teraz jestem tego pewny.
-Naprawdę?...Wierzysz mi?...-ten wyraz twarzy który teraz ma Levi, mówi wszystko za siebie, mogę wyczytać z niego wszystkie emocje.
-Tak, ale jak jeszcze raz zobaczę że całujesz się z innym, albo inną, to stracisz mnie na zawsze, rozumiesz?-musiałem twardo postawić granice.
-Oczywiście, to już nigdy się nie powtórzy, przysięgam. A z Erwinem to się rozliczę.-teraz to widziałem ten gniew, tą złość w oczach. Tylko że to ja sobie porozmawiam z tą łajzą.
-Nie, Levi to ja się z nim tozliczę, nikt nie będzie tykał mojego faceta.-może z początku płakałem, ale teraz to przemawia we mnie zemsta, zemsta za mojego kochanego Levi'a.
-Eren, co chcesz zrobić?
-Tylko porozmawiać.-powiedziałem to bardzo spokojnie, jakby nic się nie stało.
-Ty coś kombinuje, czuje to.-dobrze myśli, mam pewien plan, ale lepiej żeby o nim nie wiedział.
-Nic nie kombinuje.-zrobiłem minę niewiniątka.-A teraz możesz mnie puścić, bo chce iść do tego gnoja.-uroczo się uśmiechnąłem, dla nie po znaki.
-Pójdę z tobą.-zaproponował, a bardziej to stwierdził.
-Nie, sam to załatwie, zaufaj mi.-po tych słowach, pocałowałem go czule w usta.
-Dobrze, ale bądź czujny.-puścił mnie, i teraz spokojnie mogę iść dać nauczkę tej świni.
Gdy wyszedłem z pokoju w którym został Levi, skręciłem od razu w korytarz prowadzący do gabinetu Erwina. Po chwili byłem już przed jego drzwiami, wziąłem głęboki wdech i zapukałem dwa razy, po czym usłyszałem ciche "wejść". Otworzyłem drzwi i spokojnie wyszedłem do środka.
-Dzień dobry, dowódco!-zasalutowałem, jednak był moim dowódcą, jakiś szacunek trzeba okazać, w końcu nie patrząc dzięki niemu tutaj jestem. Ale za Levi'a zapłaci.
-Witaj Eren, coś się stało?-zapytał bardzo spokojnie. Więc mogę zacząć swoje przedstawienie.
-Mniej-więcej tak...nie wiem jak mam to powiedzieć.-powiedziałem bardzo(na niby) zmieszany.
-Usiądź.-wskazał miejsce przed sobą.-Najlepiej prosto z mostu, przecież nie gryzę.-(no tego by jeszcze brakowało)
Zrobiłem jak kazał wciąż udając zmieszanie i zawstydzenie.
-Więc tak...bo...-jak narazie świetnie mi to wychodziło.-ponieważ ja i kapral Levi...no...yyyy...
-Wiem, ty i Levi sypiacie ze sobą, to chcesz mi powiedzieć?-no dobra poszło łatwiej niż myślałem.
-Po części.
-Co chcesz powiedzieć mówiąc "po części"?-wiadać było u niego zdziwienie.
-Bo...ja widziałem co się tu stało, i mówiąc szczerze to...pomiędzy mną a Le...Kapralem już...nic nie ma.-udałem smutek i rozpacz, nawet popłakałem się na niby, w to, to powiniem uwierzyć.
-Eren, nie płacz nie ma co...Levi od zawsze był taki, mnie też tak z zaskoczenia dzisiaj pocałował.-powiedział to bardzo spokojnie, aż mnie krew zalewa jak słyszę te wszystkie kłamstwa. Wierzę Levi'owi, po słowach Erwina, to teraz na sto procent.
-A mi mówił, że to Pan go pocałował.-zapytałem wciąż z udawanym płaczem.
-Nie wierz Levi'owi, on zawsze zwala na innych...cały czas się dziwię, jak on mógł wykorzystać tak uroczego chłopca jak ty.-mówił bardzo spokojnie i uwodzicielsko, ale nie ze mną te numery. Gramy dalej.
-"Uroczego"?-zapytałem że zdziwieniem.
-Tak, bo widzisz Eren...Levi na Ciebie nie zasłużył, a ja kiedy tylko Cię po raz pierwszy ujrzałem, w murach tego zamku, to...to już wiedziałem że darzę Cię wielkim uczuciem...Kocham Cię Eren, i zrobię wszystko żebyś był mój. A i nie mów do mnie na "pan" czy "dowódco" tylko Erwin.-mówił to z wielkim uczuciem i przekonaniem...tylko zaraz, momencik, czy on właśnie powiedział że mnie "kocha",No bez jaj ja tu tylko chciałem trochę poddawać i dać mu na końcu w pysk, a tu takie coś i jeszcze mam mu po imieniu mówić. Teraz to tylko się zabić. Chyba prawdę powiem po co tu jestem.
-Aha...ja tu trochę inne plany miałem, bo tak szczerze, to nadal jestem z Kapralem i bardzo się kochamy, a tutaj jestem tylko po to, bo...bo chciałem na końcu tej całej szopki, którą na początku odwaliłem, dać panu w pysk za to, że pocałowałeś Levi'a.-teraz to chyba ja dostanę w gębe.
-Rozumiem, to proszę, wal śmiało należy mi się.-nadal mówił bardzo spokojnie. I co ja mam robić, teraz to mu nie przywale.
-Powiedzmy, że panu wybaczam, tylko proszę bez potrzeby nie zbliżać się do Levi'a.-no trudno, tym razem nie oberwie, chodź bardzo chciałem mu przywalić.
-Dobrze, Eren i dziękuję że mi wybaczyłeś.
-Nie ma za co, do widzenia.-pożegnałem się i wyszedłem z jego gabinetu, ale i tak będę mieć go na oku, bo coś zbyt łatwo zrezygnował.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top