10. Ostrzeżenie
Za każdym razem klikałam czerwoną słuchawkę.
Ale nie mogę tak leżeć cały dzień. Przecież urodziny Coral tutaj nie przyjdą. Mam 2 godziny na naszykowanie się. Coral coś mówiła o osobie towarzyszącej. (Wiem, że tego nie napisałam, ale uznajmy, że Coral napisała do Evelyn sms, żeby przyszła z osoba towarzyszącą, oke?;dop. Autorka)
Może napiszę do Sansa? Pewnie Thomas jest zajęty przez Angel, Kris przez jakąś dziewczynę, a Alex przez Lidię.
(pisanko UwU; dop. Autorka)
(15:53)-Hej Sans! Może chciałbyś ze mną iść na urodziny mojej przyjaciółki?
(16:36)-Um, odpiszesz?
*(17:08)*- Czemu nie odpowiadasz?
(17:42)-Eh, jak nie chcesz to po prostu napisz, oke?
Nie odpisał ... Co zrobiłam nie tak? Ubrałam się w sukienkę i bolerko, żeby nie było widać cięć. Jeszcze tylko makijaż i jakieś dodatki na szyję i ręce.
Sans's POV:
(15:53) *odgłos wiadomości*
(16:36) *odgłos wiadomości*
(17:08) *odgłos wiadomości*
(17:42) *odgłos wiadomości*
-?: No, no. Kto tak do ciebie wypisuje?
-Zamknij się Nightmare!
-Nm: Nie tym tonem do mnie, bo i tak nic nie zrobisz. Jesteś uwięziony.
Co do tego ma rację, nic nie zrobię.
-Nm: Nadal mi nie odpowiedzia-
-Nm: Czekaj ... tylko mi nie mów, że to TEN człowiek! Haha!
-Co cię tak śmieszy?
-Nm: Pewnie nie masz bladego pojęcia, dlaczego tu jesteś. Ja TEJ dziewczynie zrobiłem piekło, a teraz pewnie szuka kogoś, komu się wypłacze. Ciekawe co napisała ...
-Zostaw t-
Poczułem kawałek materiału w ustach (?). Horror zawiązał supeł z tyłu mojej czaszki i wyszedł.
-Nm: „Hej Sans! Może chciałbyś pójść ze mną na urodziny mojej przyjaciółki?" Pff, głupota.
Próbowałem coś zrobić, ale byłem przywiązany do krzesła. On dalej czytał wiadomości od Evelyn. Nie wiedziałem co mam zrobić. Byłem obezwładniony. Ona pewnie pomyśli, że ją ignoruję.
-Nm: Pewnie zastanawiasz się, dlaczego tu jesteś? Odpowiedź jest prosta. Jesteś jedyną osobą (?), która może obronić Evelyn od tego co zrobię. A ty teraz tylko będziesz patrzył i nic nie będziesz mógł zrobić! Hahahaha!
Evelyn's POV:
-*szept* Dlaczego mnie ignorujesz?
To pytanie nurtuje mnie od chwili odkąd napisałam do Sans'a. Idę na urodziny Coral, oczywiście z prezentem. Nagle z nikąd pojawił się obok mnie portal i coś mnie złapało za rękę.
-Co jest?!
Zamknęłam oczy i skuliłam się. Nie chciałam spotkać to coś z mojego koszmaru.
-?: Spokojnie, nic ci nie zrobię.
-SKĄD MAM TO WIEDZIEĆ?!
-?: Ej, proszę nie krzycz. Jestem przyjacielem Sans'a.
Nie wiedziałam czy patrzeć czy nie.
-Huh?
-?: Możesz otworzyć oczy, jestem Ink.
Otworzyłam powoli oczy. Zobaczyłam szkieleta, który podawał mi rękę i uśmiechał się do mnie. Chwyciłam niepewnie jego dłoń i się podniosłam.
-H-Hej jestem Evelyn. Czemu mnie „porwałeś"?
-Ink: Muszę cię ostrzec przed takim jednym szkieletem ...
Kolejny szkielet? :–{
... który chce cię skrzywdzić. Uważaj na siebie ... Co trzymałaś w ręce?
Pokazał palcem na starannie zapakowane pudełko.
-Prezent dla przyjaciółki na urodziny. Muszę tam być na 18.
-Ink: O! To pędź! Sorki, że cię zatrzymałem.
-Wybaczam.
Wzięłam prezent, przebiegłam przez portal i pobiegłam do domu Coral. Jakieś dwie minuty miałam do 18, a do jej domu pieszo 4 minuty. Fajnie.
Weszłam na jej ganek. Było kilka sekund przed 18. Zapukałam do drzwi. Coral ewidentnie stała przed drzwiami i na mnie czekała, bo od razu mi otworzyła.
-C: W końcu jesteś! Martwiłam się, że nie przyjdziesz!
-Ja nie przyjść? Wszystkiego najlepszego łobuzie! Zdrówka i szczęścia!
-C: Dzięki kotlecie.
-Myślę, że ci się przyda.
-C: Też mam taką nadzieję. Właź!
-Już, już.
*Time skip (pierwszy w tym rozdziale UwU ;dop. Autorka)*
Impreza była fajna. Świetnie się bawiłam. Oczywiście Coral, jak to ona, nie zabraniała pić osobą nieletnim. W sumie prawie wszyscy pili, a byli w moim wieku. Nie piłam ja, Angella i jakiś tam chłopak, którego nie znam. I właśnie ten chłopak, który nie pił wraca ze mną do domu, bo ma obok.
-Skoro wracasz ze mną, to jak masz na imię?
-?: Mike.
-Evelyn.
Szliśmy rozmawiając ze sobą. Mike okazał się bardzo miły. Doszliśmy do mojego domu.
-Mike: To narka!
-Narka!
Mieszkał przed moim domem. Była chyba 4 nad ranem, więc jak to w lato, było widno. Weszłam do domu, zdjęłam buty i poszłam do łazienki się umyć. Po skończonym myciu ubrałam się w piżamę i poszłam do pokoju. To co zobaczyłam wprawiało mnie o wymioty. Ujrzałam zabite ptaki, które leżały całe zakrwawione na podłodze.
-Nie, nie, NIE!
Zobaczyłam obok łóżka leżącą w bezruchu ...
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Zgadujcie co zobaczyła.
(717 słów w tym rozdziale) Bayooo!
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top