8. Pytanie
Była to ...
Evelyn! Nie spodziewałem się, że to ona.
Evelyn's POV:
Zobaczyłam tego samego szkieleta co w tedy! To ... jak on ... a, Sans!
-S: Heh ... szczerze nie spodziewałem się, że to akurat ty.
- Ja też nie spodziewałam się ciebie. Dzięki, że ją znalazłeś ... a gdzie ona?
Nagle usłyszałam miauczenie w torbie. Sans ją otworzył, a tam ...
- Karmen!
Przytuliłam ją. Ona bardzo się ucieszyła i ja też. Miałam już wracać, ale przypomniałam sobie o jednej rzeczy ...
- To ... ile chcesz?
-S: ?
-No wiesz, za znalezienie jej?
-S: A! Nic.
-Nie, weź ileś!
-S: ...
-Tak naprawdę, to równie dobrze mogłeś jej nie brać ...
Pomyślałam. Czekaj ... ja to pomyślałam?! Chyba POWIEDZIAŁAM! Kurde!
-S: Wiem, ale gdybym jej nie zauważył, byłoby po niej.
-N---
Uciszył mnie przykładając swój kościsty palec do moich ust.
-S: Powiedziałem, że nie chcę. Nie potrzebuję pieniędzy za ratowanie. Serio.
- Oke, oke ... Ale dzięki jeszcze raz. Pa!
-S: Na razie!
Pomachałam i poszłam do domu z moją zgubą. Przed wyjściem powiedziałam Lily, że zostanie na chwilę sama. Podeszłam do drzwi.
-Dziwne, wydaje mi się, że zamykałam drzwi.
Pewnie Lily otworzyła.
Oby ...
Usłyszałam krzyk. Pobiegłam na górę, mijając dużo porozwalanych rzeczy. Zanim jednak pobiegłam do źródła dźwięku weszłam na Messenger i wybrałam ikonkę Coral. Odebrała. Przy okazji odłożyłam Karmen w bezpieczne miejsce.
-Cicho, nic nie mów, bo wchodzę do pokoju, w którym usłyszałam krzyk.
Powiedziałam szeptem i schowałam telefon do kieszeni. Usłyszałam kolejny krzyk. Teraz wbiegłam do pokoju. Zobaczyłam Lily uciekającą przed nożownikiem!
-Lily: Evelyn!
-Zostaw moją siostrę!
Zostawił, ale ... przyczepił się do mnie.
-Nożownik: Bo co mi zrobisz?
I przygniótł mnie do ściany trzymając nóż przy moim gardle. Do oczu napłynęły mi łzy.
Sans's POV:
Zadzwonił telefon od Evelyn. Odebrałem.
-E: Cicho, nic nie mów, bo wchodzę do pokoju, w którym usłyszałam krzyk. *Dziwny szum*
Co?! Muszę się tepnąć do niej i zobaczyć o co chodzi. Nie rozłączając się przeteleportowałem się przed dom Evelyn. Ze słuchawki dało się słyszeć kolejny krzyk. Nie zastanawiając się długo wbiegłem do domu.
-?: Bo co mi zrobisz?
Usłyszałem najpierw z pokoju na górze na potem z telefonu. Biegłem za źródłem dźwięku i wparowałem do pokoju. Zobaczyłem Evelyn przygniecioną do ściany przez jakiegoś faceta, który trzymał nóż przy jej gardle. Zauważyłem też spływające łzy po policzkach dziewczyny. Obok stała mała, przestraszona dziewczynka. Musiałem zareagować.
-Nie wiem czy ci coś zrobi, ale bądź pewien, ŻE JA COŚ ZROBIĘ!
Wziąłem go niebieską magią i odciągnąłem od Evelyn. Wyrzuciłem go przez otwarte okno. Teleportowałem się obok niego, przy okazji wytwarzając blastery wokół.
-Zadzierając z domownikami tego miejsca, zadzierasz też ze mną. Idź póki cię nie zabiłem.
Iiii ... pobiegł gdzie pieprz rośnie.
Evelyn's POV:
Co tu się stało. Spojrzałam na telefon. Nie zadzwoniłam do Coral tylko Sansa! Mają bardzo podobne profilowe. Nie ważne.
-Lily nic ci nie jest?
-Lily: Nie, a ci?
Chciała mnie przytulić.
-Nie. A odpowiadając na twoje pytanie, nie.
Przyszedł Sans.
-Eh ... Dzięki, już 2 raz dzisiaj.
-S: Heh, nie ma za co. Hej kiddo.
-Lily: To do mnie?
-S: Yup. Jak ma-
-Lily: *Przytula Sansa* Dziękuję, że nas uratowałeś!
Aww ^^
-S: *głask, głask po głowie* Heh, proszę. To ... Jak masz na imię? Ja Sans.
-Lily: Lily! Fajnie, że mogę cię poznać!
-S: Ciebie też fajnie poznać.
Sans na mnie spojrzał wzrokiem „Kiedy ona mnie puści?"
Wzruszyłam ramionami. Lily spojrzała na nas.
-Lily: Wy ... Jesteście razem?
-C-co?
Spaliłam buraka. Zasłoniłam twarz rękami, ale kątem oka zauważyłam, że Sans też, ale ... niebieskiego?
-Nie!
Powiedziałam przez ręce tak, aby nie było widać, że się rumienie.
-Lily: Cóż, jak tam chcecie.
Kiedy trochę ochłonęłam (Sans też) odprowadziłam szkieleta.
-M: Córuś! Wróciłam!
O matko.
-M: Co tu się sta---
Akurat schodziłam z Sansem i Lily ... mama mi tu zaraz zejdzie na zawał ;__;
-S: Dzień dobry ...?
-Mamo? Żyjesz?
-M: *pisk*
-Mamo nic się nie dzieje!
-M: T-t-to j-j-est ...
-Tak, tak wiem, że się boisz, ale on jest fajny! Uratował mnie już 2 razy. A teraz znalazł Karmen.
-M: *Inhales* O-ok. Dzień dobry-y!
-S: Muszę iść do domu. Przepraszam, że tak szybko, ale mój brat będzie się martwił.
-M: O. To, do widzenia!
-S: Do widzenia pani!
Odprowadziłam go za bramę.
-S: Twoja mama też się boi szkieletów tak jak ty wcześniej.
-Tia ... Dzięki za wszystko ... Może zostaniemy ...
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Polsatem? xD
Wiem jak wy uwielbiacie te Polsaty U.U
REKORD!!! 727 SŁÓW!
A wiecie dlaczego? Bo dzisiaj mam urodzinki!!!
(jakby to kogoś obchodziło, to to jest taki speszyl)
A jak dobijecie 30 gwiazdek pod tą książką, to zrobię bonus ^^
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top