1. Początek wakacji
Evelyn's POV:
*Dzwonienie telefonu*
-Halo...?
Kto śmie budzić mnie o tej godzinie?
-L: Evelyn! Jak możesz spać do 13?! Są wakacje!
-Właśnie.
Kładę się z powrotem i próbuje spać. Na próżno. Lidia znów dzwoni. Staram się ignorować, ale mi nie wychodzi. Odbieram, prawie głuchnąc.
-L: EVELYN!
-Co?
-L: Chodź z nami!
-Dokąd?
-L: Do pizzerii.
-Z kim?
-L: Ze mną, Angel, Alexem, Krisem, Coral i Thomasem.
-Oke... Za godzinę koło parku.
-L: Super. Przekażę reszcie.
W końcu wakacje. Nie trzeba chodzić do budy i odrabiać tych lekcji. Lidia zawsze chce mnie wyrwać z domu. Nie lubię zbytnio wychodzić z mojego pokoju. Tylko żeby zjeść coś, albo do łazienki. Po prostu mam tu resztę rzeczy, które potrzebuję... Dobra, nieważne. Ubrałam się w moją ulubioną czarną bluzę z kapturem i kieszeniami oraz szare spodnie. Uczesałam kudły i nałożyłam trochę makijażu na moją szpetną mordę. Wzięłam do worka telefon, chusteczki, słuchawki, ładowarkę i portfel.
-Tato wychodzę.
Obydwoje pracują, tylko tata ma własną firmę i pracuje w domu. Mam 20 minut na dojście do parku. Zdążę z zapasem 5 minut. Zakładam buty i wychodzę.
*Time Skip*
Już wszyscy są. Czekaliśmy długo na Krisa, bo dekiel zapomniał. Poszliśmy w siódemkę do pizzerii za rogiem. Kelner musiał dołączyć stolik, bo byśmy się nie zmieścili. Ja zamówiłam pizze na spółkę z Angellą, bo też chciała taką jak ja. Thomas, Kris, Lidia i Coral zamówili sobie „Cztery sery", a Alex owoce morza. Wszyscy zamówiliśmy lemoniadę. Lidia płaciła za wszystko.
*Time Skip*
Poszliśmy do parku, żeby trochę pogadać. W tej pizzerii byliśmy 2 godziny.
-C: Może jutro zrobimy małą wycieczkę rowerową do stawu i z powrotem?
-Everyone: Ok.
-C: To o 9:00 pod Evelyn domem.
-Dlaczemu akurat pod moim?
-C: Bo jest bliżej do stawu.
-Niech ci będzie...
-C: To ustalone!
Chłopaki poszli, a ja zostałam z dziewczynami. Była 20:39, a my nadal gadałyśmy o pierdołach. Nagle rozległ się dzwonek telefonu Angelli.
-An: Hej mamo. Siedzę z dziewczynami w parku. Co? Nie! Dobra zaraz będę. Tak, też cię kocham. Paaa.
-L: Co chciała?
-An: Żebym wracała do domu, bo teraz dużo potworów będzie się kręcić. Nie mam nic do nich, ale są straszni. A w szczególności szkielety!
-L: W sumie racja... to ja spadam.
-C: Ja też.
- I ja. Pa!
-C, L, An: Pa!
Znowu sama. Patrzyłam na oddalające się przyjaciółki. Jako jedyna mieszkam w mojej okolicy. Kiedyś Coral mieszkała obok, ale musiała się przeprowadzić bliżej szkoły w okolice domu Angelli. Idąc sama nie zauważyłam wystającej kostki brukowej i potknęłam się, upadając na kolana. Podniosłam się i zobaczyłam...
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Polsat! xD
Koniec! Pierwsza część skończona. Bez tego wpisu 420 słów :3
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top