44
Megan pov:
Wciąż leżałam na tym głupim łóżku szpitalnym. Wyczekiwałam po prostu przyjścia Darrena. Zastanawiałam się co takiego ważnego się stało... A może nic... może chciał mnie zostawić. Może nie miał ochoty ze mną gadać lub coś w ten deseń. Byłam smutna. Pewnie dramatyzuję jak to ja, ale byłam stęskniona. Jakoś nie miałam kiedyś styczności z fajnymi chłopakami. Wszyscy byli niedojrzali i... zachowywali się jak idioci. On jest inny... On jest zabawny i uroczy... Cały czas się uśmiecha. Kocha mnie mimo, że nie mam praktycznie niczego. Pieniądze... praca... to rzeczy, o których mogę pomarzyć. Nie skończyłam żadnej szkoły. Nie mogę iść na studia. Nie mogę znaleźć pracy. Jestem bezdomna... Zastanawiam się co on we mnie widzi. Nie wierzę w to, że jestem ładna... Widzę siebie każdego dnia w lustrze i jestem przeciętna. Jego oczami jestem piękna... Cały czas mi to powtarza... no i w końcu wybrał mnie jako ofiarę do tej pracy... wolę nie wspominać o tym. Ale wciąż dziwi mnie to, że dużo razy zostałam nazwana dziwką, choć z nikim tego nie robiłam... nawet nie zamierzam. Gdyby ten facet z klubu zrobiłby to... ja bym się zabiła... Ugh... już czuję na sobie ten brud... Wstydziłabym się swojego ciała. W sumie wiele mi to nie dało, bo wstydzę się go... Mojego brzucha... Nigdy nie widziałam blizny. Wiem, że istnieją ludzie, którzy mają gorzej ode mnie, ale... ja nienawidzę od teraz swojego ciała. Nie mam ochoty na niego patrzeć. Gdy się myję, zakrywam lustro i patrzę do góry, by nie widzieć tej masakry. W prawdzie Darrenowi to nie przeszkadza, ale... podejrzewam, że kłamie. Pewnie, gdy położę się z nim w jednym łóżku, będzie miał dość patrzenia na to...
I przez to przypomniało mi się jeszcze, że go nie ma. Westchnęłam. Nagle poczułam, że mi gorąco. Pociłam się. W jednej chwili moje włosy przy czole były mokre. Było mi duszno. Zaczęłam ciężej oddychać. Nie było już tak wesoło. W odpowiednim momencie wszedł doktor. Zareagował szybko. Stwierdził, że mam wysoką gorączkę... Postawił na nogi sporo osób. Ja czułam się coraz gorzej. Widziałam różne leki, zastrzyki... Wolałam na to nie patrzeć. Miałam mroczki przed oczami. W jednej sekundzie poczułam się, jakby przed moje oczy spadł deszcz... gorący deszcz. Wszystko po kolei było zamazane i słyszałam donośne głosy lekarzy. Ostatnim tchem rzekłam:
-Niech Darren tu wróci...
Szepnęłam po czym zapanowała ciemność i głosy słyszalne przez krótką chwilę. Narazie nie straciłam przytomności, ale byłam bardzo bliska...
Darren pov:
Siedziałem wyprostowany i czekałem na tą chwilę... Czekałem jak wyjdzie psycholog i powie, że mogę porozmawiać z Abby. Wyobrażałem sobie nasze pierwsze spotkanie po tylu latach... przytulimy się... albo... albo powiemy coś w tym samym momencie... Czułem jak endorfina przeszywa moje ciało i nie daje mi usiedzieć spokojnie. Nagle wyszedł psycholog. I w tej chwili zadzwonił telefon. Nie chciałem odbierać, ale zerknąłem na niego, bo był w pobliżu... poważnie... lekarz? Po co on dzwoni? Jednym ruchem palca, odebrałem.
-Halo... To ważne! Niech pan przyjedzie! - Usłyszałem jego głos.
-O co chodzi? - Zmarszczyłem brwi.
-Panna Megan... ona się strasznie źle czuje... ma gorączkę... przy jej osłabionym organizmie może tego nawet nie przeżyć... prosiła, żebym do pana zadzwonił... - Zamarłem. On się rozłączył, a ja wciąż pamiętałem ten jego zestresowany głos i panikę.
-Może pan wejść. - Powiedział psycholog, o którym zupełnie zapomniałem. Byłem w szoku. W głowie miałem Megan... Megan, która może umrzeć! Zlekceważyłem to wszystko. Pobiegłem w stronę wyjścia. Wsiadłem w samochód. Nie myślałem, że to nie moje auto... po prostu to był odruch. Przebijałem się na czerwonych... trąbiłem na głupie samochody... Wszystko by być tam jak najprędzej. Byłem w złym stanie, by kierować samochodem. Serce mi waliło, a w głowie kołowało. Obawiałem się, że zaraz spowoduję jakiś wypadek. Na szczęście szybko dojechałem na miejsce. Jak najszybciej znalazłem się pod drzwiami. Zauważyłem jak lekarze próbują jej pomóc. A ona leżała tylko na łóżku i się nie ruszała. W jednej chwili stała się czerwona. Dostrzegłem jak próbuje powstrzymać łzy. Bałem się, że doktor nie pozwoli mi wejść... jak zwykle. Sądziłem, że nie jestem potrzebny, ale gdy usłyszałem, że może umrzeć... chciałem wszystko cofnąć. Nie jechać na komisariat i zostać z nią. To na pewno przeze mnie! Jestem po prostu głupi! Nagle lekarze przestali biegać i stanęli w jednym miejscu. Wyszli przez drzwi, a ja starałem się dowiedzieć co się stało.
-Panna Megan jest bardzo słaba... Podaliśmy leki, ale jest strasznie osłabiona. Istnieje ryzyko, że gdy znów dostanie takiego napadu stresu i gorączki, przez jej osłabiony organizm, umrze. - Usłyszałem. Zamarłem. Byłem w szoku. Mam stracić miłość swojego życia... od tak?! Przecież ona to mój cały świat. Jeżeli ona umrze, ja popełnię samobójstwo... Tak czy inaczej chciałem płakać. Nie zwracałem uwagi na to, że jestem w miejscu publicznym i mnie tego robić nie wypada. Wziąłem się jednak w garść. Poszedłem do dziewczyny. Otworzyła ona swoje osłabione, ale nadal błękitne jak niebo oczy. Popatrzyła na mnie z zakłopotaniem.
-Przepraszam... Wystawiłem Cię... - Powiedziałem, ale nie było to do końca co chciałem powiedzieć.
-Wybaczam... nawet nie mam co... - Oznajmiła szeptem.
-To wszystko moja wina. Obiecuję, że zostanę z tobą tak długo ile będzie trzeba... Zignoruję tego lekarza i będę spędzać z tobą całe dnie. - Rzekłem z troską w głosie. Ona tylko się uśmiechnęła. Widziałem jak podpięta była do kroplówki. Kabelki wystawały z jej brzucha. To było straszne. Widzieć jak kobieta twojego życia musi mieć takie rzeczy, bo utrzymują ją przy życiu...
-------------------------------------------------------------------------------------------
Siema! Nie bójcie się, musi być trochę dramatyzmu XD. I ZNOWU DZIĘKI ZA AKTYWNOŚĆ!!! Chciałabym, żeby to osiągnęło 5 tyś odczytów... byłoby bosko!
Dziękuję i pozdrawiam.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top