38

Megan pov:
Powoli zaczynałam wszystko rozumieć... On miał siostrę... i ją stracił. Miał tylko ją... Nie mogłam sobie wyobrazić jego smutku. Współczułam mu. Jednak nadal byłam wściekła. Nie wiedziałam o czym myśleć. Jego siostra została porwana zupełnie jak ja... Szkoda tylko, że mała dziewczynka musiała cierpieć! W pełni zgadzam się z tym, że trzeba ją uratować! Jednak nie byłam w stanie. Cały czas powracała myśl, że on mnie oddał. Mimo tego, że go kochałam. To był wielki cios dla mnie. Przeżyliśmy tyle pięknych chwil. Ale on wołał oddać mnie jako dziwkę w klubie, zamiast powiedzieć mi o całej sprawie z jego siostrą. Kto wie, może bym mogła jakoś pomóc. Rozumiem, że chciał zebrać te pieniądze, ale... czemu w taki sposób?! To jest serio szalone... Sprawił, że cierpię psychicznie... za chwilę ucierpię i fizycznie...
Nagle drzwi się otworzyły.
-Chodź suko! - Usłyszałam. To ten cholerny właściciel.
-Spieprzaj! Nie będziesz tak do mnie mówił! Słyszysz?! Nie służę do pomiatania! - Wybuchłam. Niczego nie żałowałam.
-Zamknij się szmato głupia! Masz pierwszego klienta! Tylko nic nie zmaluj! To ma być twój pierwszy i najlepszy raz, bo jesteś dziewicą i warta jesteś podwójnie. - Rzekł i pociągnął mnie za włosy.
-To boli... - Stękałam. Wyprowadził mnie. Pociągnął mnie w stronę  jakiegoś pokoju. Weszliśmy do niego. Tam na łóżku siedział jakiś obleśny typ...
-Macie dwie godziny! - I zostawił nas. Chciałam jak najszybciej się wydostać. Patrzyłam się morderczym wzrokiem na tego faceta. Próbowałam go odstraszyć, ale na próżno.
-Cześć malutka... Zabawimy się? - Zapytał, a ja odsunęłam się.
-Nigdy! Masz mnie zostawić! Natura obdarzyła mnie pięściami, żeby użyć ich na kimś takim jak ty! - Warknęłam.
-Oj... jaka odważna... Na nic ci to dziwko! - Oblizał się. Moja odwaga przeminęła. Czułam strach i przerażenie. Trzęsłam się. Chciałam uciekać, ale nie było dokąd! Gdy wstał, serce podeszło mi do gardła. Zaczęłam się cofać. Wpadłam na ścianę. Nie było ucieczki. Widziałam jak przybliża się do mnie. Śmiał się. Gdy mnie złapał, zaczęłam krzyczeć! Wyrywałam się! Robiłam wszystko co w mojej mocy, by mnie zostawił. Nie dawałam z nim rady... Rzucił mnie na łóżko. Przycisnął i jedną ręką zaczął ściągać mi ubrania. Obmacywał mnie przy tym. Płakałam i wrzeszczałam! Gdy jego ochydna, zimna ręką dotknęła mojego brzucha, zaczęłam wymachiwać rękoma i nogami, Niestety ułatwiłam tylko w ten sposób dojście do mnie. Jedną ręką mnie trzymał, a drugą rozpinał rozporek. Ciężko oddychałam. Powoli męczyłam się tym wszystkim. Jednak nie przestawałam się bronić. Za żadne skarby nie pozwolę mu wygrać!
-Przestań się wyrywać! I tak cię wyrucham dziwko! - Denerwował się. Robiłam dosłownie wszystko. Traciłam powoli siły... Czułam jakbym miała zaraz stracić przytomność. W końcu nie potrafiłam się już bronić. Opadłam z sił. Wtedy poczułam jak bardzo nie chcę tego... jak bardzo nie chcę tracić swojej godności... Wiedziałam, że jestem słaba i nic nie warta... nie warta kochania... nie warta niczego... Jestem dziwką... Zaraz się nią stanę, ponieważ nie umiem się obronić... Z każdym dniem wiedziałam, że jestem beznadziejna, ale dzisiaj... wiedziałam, że jestem też słaba. Najlepiej bym się rozpłakała w tej chwili. Nie mogę nic poradzić na to co zaraz się stanie... To było okropne! Właśnie jakiś facet chciał odebrać godność... i Nie mogłam z tym nic zrobić...
-Proszę nie! - Mówiłam, ale na nic. Byłam już w samej bieliźnie. Ten typ zdążył zdjąć ze mnie większość ubrań. Trzymałam tylko jego rękę, ale powoli wygrywał. Nie dałam rady! Jestem beznadziejna! Jego ręka wślizgnęła się pod mój stanik. Chciałam umrzeć. To jest mój koniec!

Nagle drzwi się gwałtownie otworzyły. Otworzyłam szeroko oczy. Co się dzieje... Przestraszyłam się. Spojrzałam na drzwi.W nich stał... Darren?! Ucieszyłam się jak jeszcze nigdy. Wiedziałam już, że nic mi nie grozi... Jestem bezpieczna. Z moich oczu popłynęły łzy szczęścia. Nie moglam w to uwierzyć... On mnie ratuje... W tej chwili zrozumiałam wszystko. Zrozumiałam czym jest miłość, to że jestem kobietą i nikt nie może mną pomiatać... Wiedziałam, że chcę tego jedynego i... moja podróż do zrozumienia tego jest już praktycznie spełniona... W tej chwili chciałam rzucić mu się na szyję, powiedzieć co czuję... Mężczyzna był wściekły na tego zboczeńca.
-Puszczaj ją! - Krzyknął i uderzył go mocno z pięści. - Masz jej nie dotykać! Spróbuj na nią tylko spojrzeć, a to będzie twój koniec!- Zmierzył go ostro wzrokiem.
Ten szybko uciekł. Był przerażony. Ja w sumie nigdy nie widziałam Darrena tak wściekłego...
-Wszystko w porządku? Nic ci nie zrobił? - Zapytał. Ja nie byłam w stanie mu na to odpowiedzieć. Byłam w szoku.
-To ty... Bałam się, że straciłam cię na zawsze! - Powiedziałam płacząc.
-Jestem... Nie mogłem na to pozwolić! To jest szalone, ale kocham cię! Nigdy nie mógłbym pozwolić na coś takiego! Nie wybaczyłbym sobie, jeśli coś by ci się stało... Kocham Cię nad życie...- Mówił. Był zdenerwowany na siebie. Widziałam łzy w jego oczach, które były także i w moich. Byłam wniebowzięta... On to odwzajemnia...
-Ja ciebie też! - Powiedziałam. Nie tracąc chwili pocałowaliśmy się. Czułam jak raduje się całe moje ciało. Przeszły po mnie iskierki milości. Pomógł mi się ubrać i wybiegliśmy na zewnątrz. Zrobiliśmy to najszybciej jak mogliśmy.
Uściskaliśmy się.
-Przepraszam! Byłem głupi! Jest mi tak wstyd! - Krzyczał.
-Uspokój się! Wiem, że robiłeś to dla siostry! - Powiedziałam i pogładziłam jego polik.
-Co? A ty skąd to wiesz? - Jego mina nagle się zmieniła.
-Nie ważne, ale czemu mi nie powiedziałeś? - Zapytałam. Chciałam mu pomóc. To co przeżył było dla niego trudne i w pełni go rozumiem.
-Jakoś nie potrafiłem... Wybacz mi! To było dla mnie strasznie trudne... - Otworzył przede mną wrażliwą stronę.
-Spokojnie... Najważniejsze, że jesteśmy teraz razem... znajdziemy twoją siostrę... - Uśmiechnęłam się.
Po raz kolejny nasze usta złączyły się w namiętnym pocałunku.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top