36
Megan pov:
Leżałam na zimnej podłodze. Byłam głodna i spragniona. Marzłam. Z moich oczu leciały łzy tęsknoty. Ile ja bym dała, by zasnąć i już nigdy się nie obudzić... Po tym wszystkim co razem przeszliśmy... On tak po prostu mnie oddał! Chciałam spędzić z nim ostatnie chwile... Jednak one minęły zbyt szybko... Nigdy o nim nie zapomnę...
Nagle drzwi otworzyły się. Zasłoniłam twarz. Bałam się, że to znów ten typ... Jednak myliłam się. Do pomieszczenia weszły dwie kobiety. Jedna miała blond włosy, a druga rude. Obie były szczupłe i ubrane w wyzywające ubrania.
-Oj dziecinko... Jak można dawać tak bezbronną dziewczynę do tego klubu... Nie zasługujesz na to... Biedna kruszyna... - Powiedziała kobieta i przytuliła mnie. Ja zdesperowana odwzajemniłam to.
-Ile ty masz lat skarbie? - Zapytała druga.
-Osiemnaście... niedawno skończone. - Rzekłam.
-Kochana... Nie powinnaś tu być!
-Ale... ja o tym nie decyduję... -Oznajmiłam.
-Biedna... tutaj nie okażą ci litości... Jak można być taką bestią?!
Kobiety dały mi chleb i wodę. Do tego miałam też koc, którym jak najszybciej się przykryłam. Spuściłam wzrok.
-Czemu tutaj jesteś? - Zapytała jedna.
-To wszystko przez niego... sprzedał mnie! - Mówiłam rozpłakana.
-Kto ci to zrobił? - Zapytały z troską w głosie.
-A czy to ważne? Eh... to Darren. Gość, który najpierw sprawił, że go kocham, a teraz oddaje mnie tutaj... - Zapłakałam znów.
-Ale... on to robi, żeby ratować siostrę... -Powiedziała po zamyśleniu kobieta w rudych włosach.
Co? Jaką siostrę? O co w tym chodzi? Mój oddech przyśpieszył.
-Siostrę? -Zapytałam zdziwiona.
-Kiedyś się przyjaźniliśmy... Byliśmy może trochę młodsi od ciebie i byli z nas przyjaciele. Kiedyś opowiedział mi, że jego siostra została porwana. On miał wtedy trzynaście lat, a ona pięć. Mieszkali na wsi. Nie mieli rodziców. Pomagali przy gospodarstwie. Aż pewnego dnia, jakieś czarne auto zatrzymało się przed nimi. Zabrało jego siostrę. Ludzie żądali od niego kilkunastu tysięcy złotych za miesiąc. Cena rosła... rosła. Oni chcieli więcej i więcej... Darren musiał zacząć pracować od najmłodszych lat. Nic mu z tego, że jest bogaty. Najwięcej pieniędzy zaoferowali mu w klubach. Chciał jeszcze spróbować innego sposobu, ale jak widzisz... nie wyszło. - Mówiła starając sobie przypomnieć dokładniej.
-Co? Nie wierzę wam... - Powiedziałam roztrzęsiona. Nic mi się nie zgadzało. Pozwoliłam ostatnim łzom opaść na podłogę. Miałam tak wiele pytań.
-Skąd to wiesz? - Zapytałam.
-Kiedyś zaczął dziwnie się zachowywać... W kłótni mi powiedział, a potem zerwał ze mną kontakt... - Odpowiedziała smutna.
-Ale... coś mi tu się nie zgadza... Kupił mi tyle pięknych i drogich rzeczy... -Stwierdziłam.
-Nie wiem... Może dali mu takie warunki w tym klubie... W końcu trzeba się ładnie ubierać, by zachęcić... - Odpowiedziała w zamyśleniu.
-Ale on jest bogaty... Czemu nie może przekazać wszystko co ma tym porywaczom?
-Może ci się wydawać, że jest... Ostatnie pieniądze ma na jedzenie i na opłatę swojego domu... i to jest niewielka suma...
-Ale... To znaczy, że jemu kazali kupić mi takie drogie ciuchy...
-Pewnie tak... Chociaż i tak nic nie stracił... Tutaj płacą bardzo dużo... Jeden miesiąc... to suma, o której nie słyszałaś nigdy!
-Skoro tyle dostajesz... Czemu nie zrezygnujesz? Pewnie zgłosiłaś się dlatego, że masz mało pieniędzy... - Palnęłam.
-Tak... ale nie ma już zbytnio chętnych... Właściciel zagroził mi, że zrobi coś mojej rodzinie, jeśli zrezygnuję... - Powiedziała szeptem.
-Skąd on... nie ważne... Musisz się mu postawić! Wezwiemy policję! - Postanowiłam.
-Nie! Nie wolno! Policja pogorszy sprawę! - Przeraziła się.
-Oh... Mam straszny mętlik w głowie.
-Przepraszam... Musimy iść... Szef kazał przekazać Ci, że za godzinę masz klienta...
I wyszły. Nie wiedziałam co o tym wszystkim myśleć... On ma siostrę?! Teraz wszystko rozumiem, choć mam jeszcze wątpliwości... Czemu tylko nie wezwał policji? Byłam bardzo zdziwiona i zakłopotana. Do tego jeszcze dochodził strach... To dla mnie za wiele... Muszę to wszystko przemyśleć...
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top