18

Megan pov:
Nie mogłam dojść do siebie. Zawiał lekki wiatr. Od płaczu nie mogłam złapać oddechu. Wszystko było zamazane. Gdzieś za mgłą widziałam zachmurzone niebo. Poczułam lekki deszcz na skórze. Cały czas mocno przyciskałam się gwałtownie w histerii do Darrena. Ten jednak rozumiejąc to, pozwalał mi na to. Gdy jednak sam poczuł krople deszczu na swojej skórze, chciał wrócić do samochodu.
-Może pójdziemy do samochodu... - Rzekł cicho.
-Nie! - Krzyknęłam z całej siły, gdy tylko chciał się ode mnie odsunąć.
-Zmokniemy... - Mówił.
-Zostań! Chcę cię mieć przy sobie... - Nie zważałam na to, czy dobrze to brzmi. Chciałam się opanować, ale cały czas czułam strach i wstrętne łapska tego faceta na sobie. Wolałabym nie myśleć co by się stało gdyby Darren nie pojawił się w porę.

Darren pov:
Biedna dziewczyna... przypominam sobie twardą dziewczynę, która teraz płakała. Wtulała się we mnie coraz mocniej. Poczułem na twarzy rumieńce. W pewnym momencie chciałem się zapytać czy wie co robi. Przecież mnie nie znosi... a teraz widzi we mnie kogoś kto ją ochroni... było to dziwne uczucie... być czyimś wybawcą... bohaterem. Łapało mnie to za serce. Cały czas miałem chęć powiedzieć jej, że wszystko będzie dobrze i, że nigdy już tutaj nie wróci...

Odsunąłem delikatnie Megan i nacisnąłem kluczyki od auta. Drzwi się otworzyły, a ja ostrożnie posadziłem płaczącą dziewczynę na fotelu. Nie chciała mnie puścić. Wiedziałem, że to nie najlepszy moment wracać do baru. Gdy znalazłem się na miejscu kierowcy, postanowiłem ją trochę uspokoić.
-Ten oblech... on chciał... - Krztusiła się własnymi łzami.
-Nie... wszystko będzie dobrze... nie płacz. - Pocieszałem ją jak tylko mogłem. Źle znosi ten fakt, a co będzie jak zacznie pracę w tym klubie... nie chciałem jej tego narazie przypominać.
-On chciał... mnie zgwałcić! - Wybuchła jeszcze większym płaczem. Spojrzałem na nią i kciukiem otarłem jej łzy.
-Nie płacz... - Wyszeptałem. Wcale nie przeszkadzało mi to, że będę musiał ją pocieszać. Ma prawo być zdenerwowana tym całym zdarzeniem.
-Może pojedziemy na lody? - Zapytałem. Nie odpowiedziała, więc sam postanowiłem, że pojedziemy. Chciałem, by przestała wreszcie płakać. Teraz tylko pochlipywała cicho całą drogę.

Na miejscu pomogłem jej wysiąść. Trzymała mnie mocno za rękę. Widziała we mnie jedyny ratunek. Podeszliśmy do kawiarni.
-Poproszę dwa pucharki lodów. - Rzekłem do sprzedawczyni.
-Jakie smaki? - Zapytała.
-Śmietankowy, czekoladowy i truskawkowy jeden i drugi.
Zapłaciłem i usiedliśmy, czekając na zamówienie. Wciąż widziałem zaszklone oczy Megan. Powstrzymywała się z trudem od płaczu.

Kiedy wreszcie przynieśli lody, chciałem odciągnąć Megan od tej akcji. Nadal siedziała skulona. Nie ruszyły jej nawet przepyszne lody... Przykro mi się zrobiło. W końcu ta niewinna istota ma zostać zabawką w klubie. Nabrałem porcje na łyżkę i skierowałem w stronę dziewczyny.
-Otwórz buzię! Leci samolot! - Krzyknąłem.
-Zostaw mnie... - Rzekła ponuro.
-Proszę! To są najlepsze lody w mieście... nie mogą się zmarnować!
-To jedz i nie zawracaj mi głowy!
-Ale nie zmieszczę dwóch pucharków.
-Masz pecha...
-Proszę... daj mi się rozweselić...
Wzięła ode mnie łyżkę i lekko otworzyła buzię. Posmakowała właśnie mega pysznych lodów... musi jej przejść.
-Dobre? - Zapytałem.
-Wow... - Zdziwiła się - Czego tam dodają? Są pyszne...
-No widzisz... mówiłem.
Zaczęła pochłaniać porcję. Podkówka zmieniła się w szeroki uśmiech.
-Nigdy nie jadłam czegoś takiego... u nas nigdy nie było lodów... - Mówiła.
-To teraz możesz jeść je codziennie, kiedy tylko zechcesz.
-Naprawdę?
-Tak... Mogę jeździć z tobą codzień tutaj.
-Nie... nie o to chodzi... po prostu chcę... Dziękuję...
-Nie ma za co.
Uśmiechnąłem się.

Po zjedzeniu lodów, poszliśmy do samochodu.

Megan pov:
Nigdy nie jadłam czegoś takiego... te lody sprawiły, że byłam w stanie się uśmiechnąć i... i już nawet nie przejmowałam się tym wszystkim. Wsiedliśmy do samochodu. Było już ciemno, więc zapaliła się lampka. Gdy ruszyliśmy zapanowała cisza. Chciałam się odezwać, ale nie potrafiłam.
-Nie denerwuj się... wolę pogadać, niż siedzieć cicho. - Powiedział Darren.
-Ja w sumie też... - Rzekłam cicho.
-Jak chcesz możesz włączyć radio. - Zaproponował.
Nacisnełam przycisk i usłyszeliśmy muzykę. Była tak przyjemna w słuchaniu, że pozwoliłam opaść mojej głowie na oparcie.
-Darren? - Powiedziałam cicho i sennie.
-Tak? - Usłyszałam.
-Mogę się napić?
- Jasne.
Wręczył mi wodę. Napiłam się trochę, po czym zapadłam w sen...

Darren pov:
Spojrzałem kątem oka na Megan. Zasnęła. Zdjąłem swoją bluzę i ją przykryłem. Nie miałem nic innego, więc stwierdziłem, że bluza może być. Ściszyłem muzykę. Co chwila zerkałem na nią jak smacznie sobie śpi. Jest wyczerpana po całym dniu wrażeń...

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top