Rozdział 8 - Wina
— Co ty robisz Potter?
Harry leżał wyciągnięty obok Severusa, przyciśnięty do niego na całej długości ciała, równocześnie jego czarna czupryna leżała na piersi mężczyzny, jego palce lekko rysowały wzory dookoła sutków.
Harry podniósł głowę, by spojrzeć na Severusa.
— I jeśli te twoje nęcące usta opuszczą słowa, takie jak „przytulam się" lub „obejmuję cię", będę musiał cię przekląć.
Harry westchnął, znowu układając głowę na piersi Severusa.
— Tylko dotykam — było jego śpiącą odpowiedzią. Otarł się niczym kot o bok Severusa.
— Skóra przy skórze. Tak dobrze.
Severus otworzył usta, by odpowiedzieć.
Nie mów tego. Kiedy rósł miał mało albo zgoła wcale kontaktu fizycznego.
Severus westchnął, przebiegając dłonią w dół pleców Harry'ego. To prawda. Obaj wydawali się pragnąć dotyku drugiego. Jego palce znowu prześlizgnęły się po wypukłości na biodrze Harry'ego.
— Gdzie się tego dorobiłeś? — zapytał konwersacyjnie Severus, przebiegając palcami długość blizny. Nie chciał, żeby Harry zasnął. Musiał wkrótce wyjść, nawet jeśli nie miał ochoty.
— Wpadłem na krzak — odpowiedział cicho Harry.
To zaskoczyło Severusa, ponieważ oczekiwał, że usłyszy coś o jednej z wcześniejszych przygód Harry'ego.
— Och? — zachęcił.
— Nie zszedłem wystarczająco szybko z drogi Dudleyowi. — Palce Harry'ego przesunęły się na ramię Severusa. Prześledził jedną z blizn dookoła barku Severusa, potem inną biegnącą przez jego klatkę piersiową.
— Jak się dorobiłeś tych?
— Nie sądzę...
Głowa Harry'ego znowu się podniosła.
— Ty to zacząłeś.
Prawda.
— Bardzo dobrze — powiedział spokojnie Severus. — Ta — Wskazał bliznę ciągnącą się przez podbrzusze. — jest od mojego ojca.
Oparł się o poduszki, zamykając oczy.
— Ta druga jest od twojego.
Harry zauważalnie zesztywniał.
— Mam kontynuować?
Martwa cisza podążyła za zdaniem i Severus otworzył jedno oko, by spojrzeć w dół na Harry'ego. Na twarzy jego bachora gościł wyraz kompletnej grozy.
Severus prawie zdążył się złośliwie uśmiechnąć, zanim wyraz twarzy Harry'ego zmienił się na ten, wyrażający wstyd i wysunął się z ramion Severusa.
— Och. Boże — wydusił Harry.
Jasna cholera.
— Harry — szybko powiedział Severus, łapiąc go za ramię. Harry wyszarpnął rękę z uścisku i wydostał się z łóżka.
— Harry — Severus znowu go chwycił i pociągnął w dół, na siebie. — Przestań.
Harry zaczął się szamotać i Severus odwrócił ich tak, że miał mniejszego mężczyznę pod sobą. Harry wciąż nie chciał spotkać jego wzroku i łapał duże hausty powietrza.
— Potter — wreszcie rozkazujący ton głosu przyciągnął spojrzenie Harry'ego. — Nazywasz się Harry, nie James czy Syriusz.
Severus rozmyślnie zacytował Harry'ego.
— Ja... Ja... Przepraszam.
Severus skrzywił się.
— Jeśli przepraszasz za zbyt ostrą reakcję, to akceptuję przeprosiny — powiedział Severus. — Jeśli przepraszasz za swojego ojca, nie mogę. To nie twoje miejsce, ani obowiązek, by przepraszać czy rekompensować za przewinienia kogoś innego.
— Ale to z powodu niego nienawidziłeś mnie przez te wszystkie lata.
— Tak, ale teraz widzę, jakie to było złe. Co mogliśmy przez to przegapić. To, co i tak się zdarzyło.
To było złe? Nie możesz nawet powiedzieć, że się myliłeś, nieprawdaż?
Harry spuścił wzrok.
— Nie winię cię za to, że mnie nienawidzisz.
— Nie nienawidzę cię.
— Boże, za każdym razem, gdy na mnie patrzysz, widzisz mojego ojca.
Harry znowu zaczął się szamotać i Severus przesunął się, by lepiej go przytrzymać.
— Mylisz się — kłapnął Severus.
— Ale...
— Właściwie, ostatnio coraz bardziej zaczynasz przypominać matkę.
Harry przestał się szarpać.
— Naprawdę?
Severus skinął głową.
— Twój ojciec był także wyższy i szerszy w ramionach i miał bardziej kwadratową twarz.
Oczy Harry'ego były szeroko otwarte i zaciekawione.
I błagały o akceptację.
Severus kontynuował.
— I może odziedziczyłeś niektóre z jego bardziej irytujących Gryfońskich cech, ale w ogólnym rozrachunku — Severus przerwał, by nasycić się widokiem nagiego wyrazu na twarzy Harry'ego. — jesteś bardziej atrakcyjny niż on był kiedykolwiek.
Rozpraszasz uwagę bachora komplementami?
To była prawda.
Tak. I rumieni się tak ładnie.
Harry wziął kilka głębokich oddechów, przemyślając słowa Severusa. Spojrzał w górę na mężczyznę, na wpół zawstydzony, na wpół pełen ulgi.
— Więc zachowywałem się jak idiota?
— Raczej.
Harry skrzywił się, starając się uwolnić swoje ręce, które wciąż były uwięzione w uścisku Severusa.
— Nie musiałeś się tak natychmiast ze mną zgadzać.
Severus uśmiechnął się złośliwie.
— Nie musiałem?
— Możesz już mnie puścić.
Severus uważnie obserwował pozycję Harry'ego i zachwycał się cudownym rezultatem ich psychicznej szarpaniny.
Nagi i w jego łóżku. Dłonie Harry'ego przyszpilone nad jego głową, jego falująca pierś i Severus umiejscowiony między jego nogami. Penis Harry'ego zdawał się drgnąć, gdy padł na niego wzrok Severusa.
Napotkał spojrzenie Harry'ego.
— No, nie wiem. Myślę, że nasza pozycja jest... obiecująca.
Brwi Harry'ego uniosły się.
— Naprawdę?
Zgiął nogę i przebiegł palcami u stopy po tyle uda Severusa. Wyginając się, potarł swoją szybko rosnącą erekcję o mężczyznę.
— Nienasycony bachor — wymamrotał Severus obniżając głowę.
****
Harry pociągnął słabo za więzy mocujące jego nadgarstki do szczytu łóżka. Nie miało znaczenia, że były jedwabne, ani to, że ta pozycja zadowalała Severusa bez końca.
Rezultat był taki sam. Harry nie mógł dotknąć pleców mężczyzny. A Harry chciał go dotknąć tak bardzo, że to pragnienie aż bolało.
Chciał zbadać ciało Severusa tak dokładnie, jak Severus zawsze badał jego.
Chciał odwzorować je ustami, pocałować, polizać i ugryźć każdy cal jego skóry. Chciał poczuć Severusa dookoła siebie. Sprawić, że Severus będzie jęczał i błagał Harry'ego o wzięcie go.
— Severusie — jęknął Harry, ale wyszło ta bardziej jak wychrypiane błaganie. — Proszę.
Język Severusa przebiegł długość penisa Harry'ego wywołując tym jego syk.
— O co prosisz?
— Chcę cię dotknąć — Harry zdecydowanie błagał. — Kiedy będzie moja kolej?
— Moje ciało nie jest nawet w połowie tak fascynujące jak twoje, mój wyborny bachorze — powiedział Severus, gdy jego język zagłębił się w pępku Harry'ego, a palec przemierzył szczelinę nad wrażliwym otworkiem Harry'ego. Biodra Harry'ego w odpowiedzi szarpnęły się. Severus dalej wycałowywał ścieżkę w górę piersi Harry'ego. — Jest stare i pełne niedoskonałości — powiedział przy sutku.
— Myślę, że jesteś piękny — nalegał z całych sił Harry, kiedy Severus był bardziej skoncentrowany na sprawianiu, że Harry się wił.
Słowa Severusa sprawiły, że Harry chciał go skonsumować. Severus naprawdę widział Harry'ego, naprawdę go chciał.
Severus przesunął się do drugiego sutka, kontynuując swoją zabawę.
— Może powinienem sprawdzić zaklęcie na twoich oczach — wymamrotał, nacierając na szyję Harry'ego.
— Sev...
Harry przerwał, gdy Severus delikatnie ugryzł już posiniaczony punkt.
Potem Severus pochylił się nad Harrym i spojrzał w dół. Jego oczy płonęły z pożądania, a wyraz twarzy był konsumujący.
— Nadzwyczajny — wyszeptał.
Harry jęknął, gdy spłynął na niego ten głos. Uniósł kolana i rozszerzył nogi tak bardzo, jak tylko mógł.
Z warknięciem, Severus opuścił głowę i wszedł w Harry'ego, wciąż przygotowanego od ich nocy.
Harry wygiął się w pełność, znowu witając uczucie kompletności.
— Mój Harry — westchnął w usta Harry'ego Severus.
Harry zakwilił, znowu uczepiając się słodyczy pocałunków Severusa.
****
— Harry.
Harry jęknął i obrócił się.
— No już przystojniaku, czas wstawać.
— Idź sobie — powiedział Harry z irytacją.
— No dalej Potter. Podwójne Eliksiry z Ślizgonami zaczynają się za piętnaście minut. — Wesołość w głosie Rona była oczywista. — A może chcesz wytłumaczyć profesorowi Snape'owi, przy całej klasie, czemu nie mogłeś wstać tego ranka.
Harry prychnął. To byłoby dobre. „Profesorze, przepraszam, że się spóźniłem. Nie mogłem wstać z łóżka tego ranka, ponieważ byłem obolały od bycia pieprzonym przez pana zeszłej nocy."
— Harry?
— Wstaję. Wstaję — zawołał Harry zza zasłonek.
— Cóż, pośpiesz się — krzyknął Ron. — Wezmę ci kiełbaskę i spotkamy się na dole w lochach.
— Świetnie — powiedział Harry. — Dzięki.
Z powrotem do lochów. Harry nigdy nie myślał, że spędzi tam tak dużo czasu i będzie to lubić. Boże, jak bardzo to lubił.
Harry zmusił się do wstania z łóżka, szczęśliwy, że wziął nieśpieszny prysznic, zanim padł na łóżko ostatniej nocy. A może tego ranka? Granice czasu w nocy zaczynały się zacierać.
Jego lekcje postępowały naprzód, przynajmniej Dumbledore zdawał się tak myśleć. Severus doniósł dyrektorowi o talentach Harry'ego, tak samo jak i o stopniu biegłości w nich. Ale tylko o niektórych z nich i nie o takim poziomie umiejętności, jaki odkrył Severus.
— Tylko to, co musi wiedzieć, Potter — powiedział mu Severus.
Kiedy Severus nie wiercił Harry'ego o informacji albo nie testował jego obrony, przyszpilał go do materacu i testował jego seksualne granice. Szczerze mówiąc, Harry był zaskoczony wytrzymałością mężczyzny.
Harry ubrał się szybko i zebrał swoje rzeczy na lekcję.
I uczył się tylu rzeczy o Severusie jako mężczyźnie. Był despotyczny i surowy, ale też zajadle opiekuńczy. Jeśli klątwa przebiła się przez tarczę Harry'ego, strasznie się przejmował Harrym dopóki nie był przekonany, że wszystko było w porządku. Mamrocząc w tym samym czasie o tym, jak to Harry powinien lepiej uważać.
Po seksie, kiedy po prostu leżeli w cichej kontemplacji, Severus był także niespodziewanie otwarty i podatny na sugestie. Opowiedział Harry'emu o swoim ojcu i nieco o swoim dzieciństwie. Severus miał siostrę, którą uważał za irytującą krewną, ale Harry mógł powiedzieć, że mężczyzna właściwie bardzo ją lubił.
Także Harry stwierdził, że mówi bezwiednie Severusowi o najdziwniejszych rzeczach. O tym, że nie jest już pewny czy chce być Aurorem. Nie wiedział czy mógłby poradzić sobie z ciągłą walką z ciemnością. O tym, że myśli, iż nie będzie musiał się tym tak naprawdę przejmować, ponieważ nie był pewien czy będzie tak długo żył.
Rozwścieczył Severusa tą ostatnią uwagą, który zarzucił Harry'emu bycie całą masą niemiłych rzeczy, włączając w to bycie niewdzięcznym, cholernie egoistycznym bachorem. Severus poczuł się znieważony tym, że Harry mógłby pomyśleć, iż marnowałby swój czas, jeśli by nie sądził, że Harry'emu może się powieść.
To wyznanie, któremu towarzyszył najcudowniejszy pocałunek, rozpuściło coś wewnątrz piersi Harry'ego. Poczuł się bardziej wartościowy, niż kiedykolwiek w życiu.
W końcu ostatniej nocy, Harry upewnił się ostatecznie, że Severus widział go jako Harry'ego, a nie jako syna swego ojca.
Było tyle rzeczy, które kochał w Severusie i równie dużo tych, które piekielnie go wkurzały.
Harry musiał się uśmiechnąć.
Ich rozmowy były zawsze inteligentne i ambitne. Zaczęli pracować nad nowym eliksirem usypiającym. To było takie pobudzające. Ze swoją docenioną wiedzą o eliksirach, Harry był w stanie zobaczyć jak umysł Severusa pracował, gdy stwarzał eliksir i Harry był pełen respektu.
Harry prawie roześmiał się na głos. Harry Potter szalejący na punkcie Severusa Snape'a? Kto by pomyślał? Syriusz wścieknie się, ale o to Harry będzie się martwił później.
Podwójne eliksiry poszły dobrze. Severus okrzyczał go trzy razy za nie uważanie i stracił pięć punktów za rozmowę z Hermioną. To była konsultacja w sprawie składnika, w co Severus postanowił nie uwierzyć i przypadkowo dał Harry'emu szlaban w piątkową noc za wykłócanie się z nim o to.
Opuścił Eliksiry nieco zadowolony z siebie i całkowicie ignorując porozumiewawczy uśmiech Hermiony, podczas gdy jego koledzy z klasy współczuli mu z powodu pecha.
Zamierzali skręcić w korytarz, prowadzący do schodów w dół, kiedy torba Harry'ego pękła, a jej zawartość rozsypała się cała po podłodze.
— Cholera — sarknął Harry, zaczynając zbierać swoje rzeczy.
— Idź, Hermiono — powiedział jej Harry, wyjmując różdżkę. — Spotkam się z tobą i Ronem na Transmutacji.
— Dobrze.
Hermiona poszła znaleźć Rona, a Harry magicznie naprawił swoją torbę. Wkładał swoje rzeczy z powrotem do środka, kiedy pojawiły się przed nim dwie stopy. Oczekując Malfoya, był zaskoczony, gdy spojrzał w górę i zobaczył Zabiniego.
Podnosząc się, Harry rozejrzał się dookoła. Byli sami.
— Hej, Harry — powiedział wystarczająco miło Zabini.
— Cześć, Zabini — odpowiedział ostrożnie Harry.
Zabini zmarszczył na niego brwi.
— Wiesz, mógłbyś nazywać mnie Blaise.
Harry spojrzał na niego podejrzliwie.
— W takim razie Blaise.
Szeroki uśmiech wypłynął na usta Zabiniego.
— Lubię, kiedy używasz mojego imienia — powiedział, podchodząc do Harry'ego. Harry odsunął się, uderzając o ścianę. Zabini położył dłoń na ścianie koło głowy Harry'ego i przysunął się bliżej. Harry zacieśnił uścisk na torbie, wciąż kurczowo trzymając różdżkę.
— Muszę iść na lekcję — powiedział prosto Harry.
— Ja też — powiedział Ślizgon. — Chciałem tylko zobaczyć czy wszystko z tobą w porządku.
Harry zamrugał.
— Co?
— Cóż, Snape był dzisiaj całkiem nieprzyjemny — wytłumaczył. — Chciałem tylko...
— Słuchałem pieprzenia Snape'a przez lata — powiedział mu Harry. — W zupełności sobie z nim radzę.
— Dobrze powiedziane — rzekł Zabini, skłaniając głowę. — Wiesz, jeśli byś chciał, prawdopodobnie mógłbym sprawić, że ci trochę odpuści.
Brwi Harry'ego podniosły się.
— Och? Jak? — rzucił wyzwanie. To powinno być dobre.
— Cóż, może jeśli by wiedział, że jesteś milszy dla Ślizgonów — wyjaśnił Zabini. — Mógłby nie czynić swoją misją życiową dręczenia ciebie.
Harry nie mógł nic poradzić na ironiczny uśmiech, który wpełzł na jego twarz.
— Wątpię — powiedział Harry. — Wydaje się, że to jego mocna strona.
— Nie bądź takim pesymistą — powiedział Zabini, odwzajemniając uśmiech.
— Cóż, dziękuję, ale nie — powiedział Harry. — Myślę, że mogę...
Usta Zabiniego zmiażdżyły jego, przerywając mu, a w tym samym czasie ciało chłopaka przycisnęło Harry'ego do ściany. Chwilę zajęło Harry'emu pozbieranie się, a wtedy jedynie odepchnął Zabiniego od siebie. Popchnął go tak silnie, że Zabini wylądował na tyłku. Harry skierował na niego różdżkę.
Zanim mógł się powstrzymać, urok opuścił jego usta.
Patrzył jak Zabini wije się nieco pod wpływem zaklęcia, a potem cofnął je. Harry pozwolił mu przez minutę dochodzić do siebie po uczuciu insektów chodzących po jego skórze, a potem pochylił się nad nim.
— Dotknij mnie znowu, Zabini — powiedział grożąc Harry. — A następny urok, który na ciebie rzucę usunie twoje jądra.
Oczy Zabiniego rozszerzyły się, kiedy usiadł z powrotem.
Wtedy Harry przywołał resztę swoich rzeczy, pozwalając im wpaść do torby, zamknął ją i odszedł.
****
Severus trzasnął drzwiami od swojego gabinetu, słysząc jak wszystko się od tego trzęsie. Cholerny drań. Następnie trzasnęły drzwi od jego osobistego gabinetu, gdy przeszedł przez nie.
Jestem pewien, że to nic nie znaczyło.
Nic? Jak to mogło nic nie znaczyć? Zabini był cholernie dobrze wyglądającym chłopcem.
Harry lubi ciebie.
I w wieku Harry'ego.
Harry'ego to nie obchodzi.
Widok Blaise'a przytrzymującego Harry'ego przy ścianie, ich usta zgniecione razem...
Zawartość stołu Severusa znalazła się na podłodze, gdy zamiótł po nim ręką.
To był eksperymentalny eliksir Harry'ego.
Rozkoszny uśmiech Harry'ego rozkwitający na jego twarzy. Zabini odpowiadający uśmiechem. Półka na książki była następna. Roztrzaskała się o ziemię, książki ślizgały się po podłodze.
— Harry był mój — grzmiał Severus.
Harry jest twój.
Nie minął nawet miesiąc, a szczeniak był daleko szukając kogoś innego. Więcej fiolek roztrzaskało się. Severus myślał, że zrobił wszystko dobrze tym razem.
Powinieneś pozwolić Harry'emu dotknąć cię w taki sposób jaki chciał, kiedy miałeś szansę.
Ale Harry był już zbyt blisko dotknięcia serca Severusa.
Kociołek przeleciał przez pokój.
Po za tym lepiej, że jest daleko.
Nie smocza krew!
Severus wziął głęboki oddech. Spojrzał w dół, na swoją dłoń i potem delikatnie odstawił wartościową zlewkę z powrotem na półkę.
Wciąż cię potrzebuje.
Możliwe, ale nie wystarczająco. Harry z nim skończył.
Nie!
Pozwolił Zabiniemu się dotknąć. Złość znowu zapłonęła w Severusie, ból tnący prosto przez niego. Czemu nie mógł zatrzymać nic czystego i dobrego? Czemu wszyscy się odwracali od niego?
Severus podniósł osłony i ignorując bałagan, który stworzył, zwrócił się do swojego schowka z Ognistą Whisky.
****
Ogółem , to była dobra noc. Harry był prawie zadowolony, że nie musiał dzisiaj zgłosić się w lochach. Naprawdę potrzebował nieco nieprzerwanego snu. Wystarczająco dobrze wypoczywał w łóżku Severusa, ale sen był sporadyczny i przemieszany z innymi rzeczami.
Udało im się też zrobić naprawdę dużo pracy domowej i Harry był bardzo zadowolony, że szedł spać. Ron próbował drażnić go o przegapienie jego conocnego seksu, ale Harry jedynie wzruszył ramionami i uśmiechnął się, co doprowadziło Rona do szału.
****
Lucjusz stał przed tronem Voldemorta czekając na reperkusje rozmowy, którą miał wcześniej z Draco. Właśnie ją przekazał Czarnemu Panu i miał jak najlepsze nadzieje.
— Jest pewien? — zapytał Czarny Pan. Było niemożliwością powiedzieć czy był sceptyczny, zaciekawiony, czy tylko przedłużał czekanie, zanim przeklnie Lucjusza i wywoła niewyobrażalny ból.
— Tak, Panie — powiedział bezpośrednio Lucjusz. — Jest zainteresowany kimś. Wydaje się nieświadomy zalecania się Draco.
— Kim?
— Jesteśmy jeszcze niepewni — powiedział Lucjusz i pośpieszył z zapewnieniami: — Draco robi wszystko, co w jego mocy by się dowiedzieć.
Wzrok Czarnego Pana był bezpośredni i intensywny. Lucjusz spotkał go niewzruszenie.
— Bardzo dobrze, Lucjuszu — Czarny Pan powiedział, wzdychając. — Wierzę ci. Draco zasłużył na ułaskawienie. Jednakże, jestem niezadowolony.
Duża niespodzianka.
— Wiem, mój Panie. — Lucjusz opuścił wzrok. — Proszę mi wybaczyć, że nie mam lepszych wieści.
Voldemort podniósł się z tronu i machnął ręką na przeprosiny.
— Jestem całkiem pewien, że jesteś szczery — powiedział. — Chodź, muszę znaleźć ujście dla mojego niezadowolenia.
Och, jest źle.
— Gdzie, Panie?
— Wierzę, że powinniśmy odwiedzić Surrey.
****
Harry czuł takie samozadowolenie i satysfakcję, gdy patrzył na front domu o numerze cztery. Zastanowiło go to, ponieważ nigdy wcześniej nie czuł tych szczególnych emocji patrząc na dom swoich krewnych.
Dwie postacie ubrane na czarno z trzaskiem pojawiły się przed nim. One też były zwrócone w stronę domu.
— Przystąpcie do działania — powiedział Harry.
Przystąpcie do działania?
Dwoje ludzi podniosło ręce i Harry mógł wyraźnie zobaczyć ich różdżki. Światło promieniowało z ich końców, ale wydawało się odbijać od jakiegoś rodzaju niewidzialnej granicy wokół domu. Dwójka dalej rzucała zaklęcia na dom i szybko dołączyła do nich kolejna postać, ale bariera nie przepuszczała nic do środka.
— Nic, mój Panie.
Mój Panie?
Harry podniósł własną różdżkę i wykrzyknął zaklęcie, o którym nigdy nawet nie słyszał. To był zimny, wysoki głos, którego Harry wolałby najlepiej nie znać. Ale klątwa nic nie zrobiła.
Frustracja Voldemorta szalała wewnątrz Harry'ego i Harry zaczął walczyć. Próbował podążyć za więzią w swoim umyśle do Voldemorta, zdecydowany przerwać połączenie.
Voldemort mocno się trzymał.
— Bardzo dobrze — powiedział Voldemort. — Krótkie odroczenie. Ale teraz mam twoją uwagę Harry. I zamierzam to w pełni wykorzystać.
NIE! Umysł Harry'ego wrzeszczał, ale mógł poczuć lodowate macki myśli Voldemorta, kiedy zacieśniły swój uchwyt.
— Nott, McAbe — zawołał Voldemort. — Do drugiego miejsca, natychmiast.
Harry był tylko na wpół świadomy, że się aportowali gdzieś indziej, ponieważ był zajęty próbą skupienia swoich myśli.
Starał się oczyścić umysł, ale stałe szpilki bólu w jego głowie, spowodowane obecnością
Voldemorta, były rozpraszające.
Został przed niego zawleczony i pchnięty na podłogę u jego stóp mężczyzna. Voldemort zwrócił się do mężczyzny, ale Harry zaczął panikować. Wiedział, co Voldemort zamierza zrobić i dlaczego.
Walcząc z mentalnymi osłonami i teraz także z poczuciem winy, Harry próbował zawzięcie zerwać połączenie.
Voldemort podniósł różdżkę.
Harry krzyknął, kiedy pierwsze klątwa została rzucona i to wytrąciło go ze snu. Jednak ból nie ustał. Voldemort pewnie utrzymywał więź otwartą, i teraz Harry nie miał sił, by ją zamknąć.
Boże, jakie to było straszne. Tak wiele bólu. Trwało i trwało. Harry wił się i wyginał w łuk. Jak Voldemort przedostał się do niego? Jak dużo będzie ten biedny mężczyzna zmuszony znieść, tylko po to, by sprawić Harry'emu cierpienie?
W czasie chwili spokoju Harry zmusił się do wyjścia z łóżka i chwiejnym krokiem podszedł do swojej torby. Potrzebował eliksirów, czegokolwiek by to zatrzymać.
Nic, co miał w torbie, nie pomoże. Co powinno...
Severus. Musi się dostać do Severusa.
Nasuwając na siebie szatę, chwiejnie zszedł w dół po schodach, nie trafiając w dwa ostatnie stopnie, gdy następne zaklęcie go trafiło. Z trudem podniósł się na nogi, czysta siła woli pchająca jego ciało naprzód.
Dostał się do lochów, chociaż nie miał pojęcia jak. Drzwi Severusa nie otworzyły się dla niego. Zapukał. Nie otrzymał odpowiedzi. Zapukał znowu.
Ból ponownie go uderzył i Harry upadł na kolana. Owijając pelerynę wokół siebie, dalej pukał i drapał w drzwi. Gdzie był Severus?
Och, Boże. Może został wezwany. Może był tam.
Kolejna fala agonii przetoczyła się przez niego, kurcząc jego mięśnie. Harry przeczekał ją i znowu zapukał.
Kontynuował walenie w drzwi, chociaż jego uderzenia stawały się słabsze, jego drapanie cichsze. Drewno pokrywające drzwi zdarło mu skórę, a kostki jego dłoni zaczęły krwawić.
Po raz kolejny uderzył go intensywny, pulsujący ból i osunął się w dół drzwi.
Gdzie był Severus? Czemu nie mógł się dostać do środka?
****
Severus na chwiejnych nogach powlókł się do swojego laboratorium. Dzięki ci Merlinie, że w swojej złości nie wszedł do tego pokoju. Szukał chaotycznie, dopóki nie znalazł odpowiedniej fiolki i nie wypił jej zawartości. Zasłużył sobie na to, po tym jak upił się do takiego stopnia.
Czuł do siebie odrazę. Dobrze zdawał sobie sprawę, że nie powinien ufać Gryfonowi, zwłaszcza młodemu, niedoświadczonemu...
Pięknemu, lojalnemu...
Severus prychnął. Lojalnemu, w rzeczy samej.
— Severusie?
Świetnie.
Severus doprowadził się do porządku tak dobrze, jak mógł i wrócił do gabinetu, by odpowiedzieć na wezwanie.
— Tak, dyrektorze? — powiedział ze znużeniem Severus.
— Przepraszam, że niepokoję cię tak wcześnie, Severusie. — Wyraz twarzy dyrektora był tak znużony, jak Severusa i Severus poczuł się natychmiast zaalarmowany. — Ale zdaje się, że Harry zaginął.
Ból znowu zapłonął w jego piersi i Severus przełknął grudę w swoim gardle. To nie byłby pierwszy raz, gdy Zabini zaaranżował wzięcie kochanka do pokoju Draco.
Severus westchnął zmęczony.
— Ma 17 lat. Jestem pewien, że jest jedynie z...
— Severusie — przerwał mu Albus, jego ton poważny. — Dom ciotki i wuja Harry'ego został zaatakowany ostatniej nocy.
Na Merlina.
— I? — podpowiedział bez tchu Severus, modląc się, by nikt nie był ranny. Nie sądził, by Harry mógł to znieść. Nawet jeśli Harry nie był tam kochany, wiedział, że nie życzył im źle.
— Dursley'owie nie zostali ranni — poinformował go Albus. — Nie mogli się dostać do domu, ale magiczna sygnatura Voldemorta była obecna.
— To znaczy, że tam był i próbował.
— Tak — Dumbledore pokiwał poważnie głową. — To znaczy także, że cel był osobisty. Mógł spróbować otworzyć połączenie z Harrym i zmusić go do patrzenia.
Severus zadrżał.
— Otrzymaliśmy także anonimowe ostrzeżenie, że będzie Śmierciożerczy atak ostatniej nocy.
— Och? — Severus nic nie słyszał o żadnej próbie ataku na dom Harry'ego, ani o żadnych planach morderstw.
— Kto?
— Pan Babbit z Departamentu Ubezpieczeń.
— Czarny Pan był także w pobliżu tej lokacji? — Rzadko był przy pojedynczych morderstwach, chyba że były ważne.
— Tak, i obawiam się, że to było raczej okrutne. Zasięg obrażeń i obecność czarnej magii sugeruje godziny tortur na ofierze.
Severus zastanowił się nad tym. Babbit zdecydowanie nie był tak ważny. Chyba, że chciał tylko...
Torturować Harry'ego poprzez więź.
— I Pan Weasley powiedział, że Harry poszedł do łóżka razem z resztą nich około dziesiątej wieczorem. Ale teraz nie ma go w dormitorium, ani w pokoju wspólnym. Mamy szeroko zakrojone poszukiwania w zamku, oczywiście dyskretne, ale skoro ma tendencję do znajdowania ciebie...
Albus ucichł i coś w żołądku Severusa zacisnęło się. Poczuł, że krew odpływa mu z twarzy. Wizja Czarnego Pana o śmierci Crabbe'a przedostała się przez bariery Harry'ego. Czy Harry zszedł do niego, jak Severus mu powiedział, czy poszedł po pocieszenie do Zabiniego? Blaise nie wiedziałby, jak zając się wrzeszczącym, torturowanym Harrym. Blaise poszedłby po pomoc.
— Przeszukam lochy, dyrektorze — obiecał Severus.
— Dziękuję Severusie.
Albus zniknął z kominka, a Severus szybko dokończył ubieranie się. Pędząc do drzwi, gwałtownie je otworzył i prawie potknął się o ciało, które ześlizgnęło się na twarz u jego stóp.
Wielki Merlinie.
Severus ostrożnie obrócił Harry'ego, wzdrygając się, gdy zobaczył zaschniętą krew na jego twarzy — oczywiście z blizny. Prawa dłoń Harry'ego także była zakrwawiona, kostki i opuszki palców zdarte do krwi, od pukania i drapania.
Kiedy Severus zabezpieczył swoje pokoje, zapomniał włączyć w to zgodę na wstęp Harry'ego.
Harry nie mógł się tu dostać.
Severus ostrożnie podniósł nieprzytomne ciało i przeniósł je przez swoje prywatne komnaty.
Przyszedł do ciebie, jak dręczyłeś go żeby zrobił, a ty odciąłeś się od niego.
Wina była znajomą emocją dla Severusa. Niezależnie od partnerów seksualnych Harry'ego, jego romansów, to zajmowanie się nim było wciąż obowiązkiem Severusa.
Powiedziałeś, że mu pomożesz.
Severus walczył, by zignorować wewnętrzny głos, który powtarzał każdą potępieńczą myśl, którą czuł aż w kościach, kiedy kładł Harry'ego na łóżko. Szybko znalazł mokrą szmatkę i zaczął zmywać krew z jego twarzy.
Zaskoczył Harry'ego, który zaczął nabierać duże hausty powietrza.
— Szz — powiedział mu Severus. — Wszystko w porządku.
Zielone oczy szeroko się otworzyły, rozglądając się zdezorientowanie.
— Se... Sev... rus?
— Jestem tutaj, Harry. Rozluźnij się.
— Nie mogłem się dostać — wychrypiał, jego głos chropowaty. — Próbowałem. Nie mogłem się dostać.
— Wiem, Harry. — Severus przełknął boleśnie. — Przepraszam.
Wciąż dysząc, Harry wyszeptał: — Tak wiele bólu.
Jego mięśnie rozluźniły się, kiedy Severus dalej przemywał jego czoło ciepłą szmatką.
— Nie mogłem się dostać do ciebie.
Jego powieki zatrzepotały, a potem pozostały zamknięte.
— Próbowałem. — wyszeptał.
Severus gładził Harry'ego po włosach, kiedy ten zapadł ponownie w sen, przeklinając swój wybuchowy charakter i szybko wyrokującą zaborczość. Przyciągnął Harry'ego do piersi, ściskając go kurczowo, jak ostatnią deskę ratunku.
Powinien tam być. Powinien panować nad sobą.
To twoja wina, że cierpiał.
— Tak mi przykro, Harry — wyszeptał w zmierzwione czarne kosmki. Dalej głaskał głowę Harry'ego, lekko go bujając, a jednocześnie próbował kontrolować swój oddech . Oczy go piekły, a gardło wydawało się ściśnięte.
— Tak przykro — wydusił.
To historia twojego życia, nieprawdaż?
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top