Rozdział 10 - Plotki


Lucjusz zadrżał, kiedy jego syn podszedł bliżej, by klęknąć przed Czarnym Panem. Draco podążał za dokładnymi wskazówkami, które mu dano i wykonał je bezbłędnie, kiedy pocałował szatę Czarnego Pana.

— Wstań, młody Malfoyu — polecił mu Czarny Pan. — Zakładam, że poinformowano cię o twoich obowiązkach.

Draco wstał z wdziękiem, jego postawa doskonała, choć nie podniósł wzroku. Większość jego twarzy była ukryta w cieniu pełnego kaptura peleryny.

— Tak, mój panie — powiedział Draco i jeśli był w ogóle zdenerwowany, jego głos nie zdradził tego.

— I?

— I zbliżyliśmy się — oświadczył Draco. — Musi być ktoś jeszcze — kontynuował w zamyśleniu — ale wierzę, że zmęczył się związkiem i zaczyna szukać kogoś innego.

Oczy Voldemorta błyszczały, kiedy przyglądał się Draco, biorąc pod uwagę język ciała i zadumany ton głosu.

— A odkryliśmy, kto to jest?

Draco gwałtownie spojrzał w górę, przygotowany do mówienia.

Tylko to, co musi wiedzieć Draco. Lucjusz próbował siłą woli przekazać te słowa synowi.

— Miałem swoje podejrzenia, mój panie — przyznał Draco, a potem zwiesił głowę. — Ale okazały się niewłaściwe. Potter stał się bardziej wprawny w ukrywaniu swych uczuć.

— Mm, tak — zgodził się Czarny Pan, kiedy zaczął chodzić przed swoim tronem. — Mam powód, by się z tobą zgodzić.

Przez moment milczał.

Draco posłał spojrzenie Lucjuszowi, a ten nieznacznie potrząsnął głową, by zasygnalizować, że Czarny Pan jeszcze z nim nie skończył.

— Więc pogłoski w szkole są nieprawdziwe?

Draco zdawał się zdezorientowany, więc Lucjusz wystąpił z kręgu.

— O których pogłoskach mówisz panie? — zapytał. — W każdym momencie krąży ich tak wiele.

Czarny Pan wydał z siebie coś, co mogło być określone jedynie jako rozmyślny chichot, który posłał dreszcz złego przeczucia wzdłuż kręgosłupa Lucjusza.

Potem znowu stanął przed Draco, sięgnął i zdjął kaptur z jego głowy. Patrząc w dół w oczy chłopaka wymruczał: — Pogłoski o tobie i Potterze.

Draco wyraźnie przełknął i skinął głową.

— Jestem pewien, że te pogłoski nasiliły się tylko dlatego, że spędzaliśmy więcej czasu razem. Ludzka wyobraźnia...

— Draco — przerwał mu Czarny Pan. — Co sprawia problemy?

Lucjusz podziwiał męstwo Draco, kiedy oczy Czarnego Pana przeszukiwały jego twarz.

— Nie ma jeszcze uczucia, mój panie — powiedział Draco, jego głos nieco drżał. — Jestem pewien, że mając odrobinę więcej czasu...

— Czasu? — Czarny Pan przerwał mu znowu, wyraz jego twarzy posępniał, jego brwi marszczyły się. — Jestem pewien, że chłopiec tak ładny jak ty — urwał, by przebiec palcem w dół twarzy Draco — powinien mieć cały Hogwart jedzący z jego ręki.

Oczy Draco były wielkie jak galeony, a jego ciało było napięte tak, że niemal drżało. W umyśle Lucjusza nie było wątpliwości, że Draco rozpoznał głód w płonących oczach Czarnego Pana.

Czarny Pan nie miał preferencji, kiedy był „w nastroju". Zwykle Bella, wciąż nieco zwariowana i niekwestionowanie wierna suka, zaspakajała jego zachcianki, ale kiedy przyszła mu ochota, Czarny Pan brał, co tylko chciał. Na całe szczęście nie wzywał Lucjusza od swojego odrodzenia.

Sama myśl o tym wystarczała, by zadrżał.

Czarny Pan zabrał dłoń z policzka Draco.

— Wykonaj zadanie Draco. Zaczynam tracić cierpliwość.

— Tak, mój panie — wyszeptał chłopak, jednocześnie kłaniając się i wycofując z przed oblicza Czarnego Pana, który wrócił na podwyższenie i usadowił się z powrotem na swoim tronie.

Potem przeniósł swój błyszczący wzrok na Lucjusza, a wyraz jego twarzy stał się zapowiedzią czegoś złego.

— Nie zawiedź mnie Lucjuszu — powiedział.

Lucjusz nisko się pokłonił.

— Nie zawiodę cię, mój panie.

Obaj zostali odprawieni, kiedy Czarny Lord zwrócił się do kilku niższych rangą Śmierciożerców, którzy podeszli do podium, i Lucjusz szybko wyprowadził Draco z pokoju audiencji. Nie zatrzymali się także na wymienienie grzeczności przechodząc przez dom.

Kiedy Lucjusz zaczął iść szybciej, jego syn pośpieszył do jego boku, by iść obok niego.

Lucjusz był prawie pewien gdzie obecnie znajdowała się rezydencja. Musiał jedynie wymierzyć odległość do najbliższego miasta, których ilość ograniczył do trzech.

Draco był znacząco cichy.

— Teraz rozumiesz? — zapytał cicho Lucjusz.

— Tak, ojcze — powiedział Draco, czemu towarzyszyło mocne skinięcie głową. — Więc, co zamierzamy zrobić?

— Wydostaniemy się z tego szaleństwa — odpowiedział gwałtownie Lucjusz. — Są inne drogi. Co wydawało się najprostszą ścieżką, stało się najniebezpieczniejszą.

Draco ponownie skinął głową.

— Na nasze nieszczęście, będziemy potrzebować pomocy — przyznał Lucjusz.

— Dumbledore'a?

— Niewątpliwie, ale by zapewnić sobie czas, będziemy musieli zapewnić pomoc także kilku innych.

— Pottera?

— Niestety. — Lucjusz zatrzymał się w odpowiedniej odległości do aportacji i odwrócił się do swojego syna. — Czy cokolwiek, co powiedziałeś Czarnemu Panu było prawdą?

— O czym?

— O Potterze „idącym dalej"?

Draco wzruszył ramionami.

— Blaise wydaje się tak myśleć, a nikt nie obserwuje Pottera uważniej niż Blaise. To prawie jego obsesja.

Lucjusz zmarszczył brwi.

— Przewidujesz jakieś problemy w tym kierunku?

— Nie — powiedział pewnie Draco. — Blaise ma wiele wad, ale nie jest głupi.

Lucjusz pokiwał głową na zgodę.

— Dobrze. — Popatrzył na syna w zamyśleniu. — A tak przy okazji, myślałeś, że z kim Potter był związany?

Draco przygryzł dolną wargę i popatrzył na ojca z wahaniem.

— Wujkiem Severusem — powiedział.

Nie często można było zaskoczyć Lucjusza.

— Severusem?

— Tak. Wszystkie dowody...

Lucjusz nie mógł nic na to poradzić; śmiech wypłynął swobodnie z jego piersi. Severus Snape i Chłopiec Który Przeżył?

Przepyszne.

Draco patrzył na niego wilkiem.

— Jak mogłeś coś takiego nawet pomyśleć?

— To nie takie dziwne jak mógłbyś sądzić.

Lucjusz zaśmiał się cicho.

— Severus Snape i Harry Potter — wymamrotał, wciąż w świetnym humorze. Chwycił swego syna.

— Chodź, mój smoku, musimy cię odstawić z powrotem do szkoły.

— Ale...

Aportowali się na zewnątrz szkolnych barier i Lucjusz zwrócił się do swego syna, znowu poważny.

— Ojcze...

— Draco — przerwał mu. — Wysłuchaj mnie. Wiem, że nie chcesz rozgniewać Czarnego Pana. Nawet rozczarowanie ściągnie na ciebie jego gniew. Na razie będziemy robić, co nam każe, a przynajmniej udawać, że to robimy.

— Dobrze.

— Musisz porozmawiać z Potterem o wykorzystaniu tej plotki — powiedział mu Lucjusz. — Bez względu na powód, los dał nam coś z czym możemy pracować. Pogłoski i spekulacje mogą być wykorzystane na naszą korzyść. Potrzebujemy tylko nieco więcej czasu.

— Rozumiem.

— Tak? — zapytał go Lucjusz. — Naprawdę?

Draco zadrżał w widoczny sposób.

— Widziałem jak na mnie patrzył — powiedział. — Wierz mi, rozumiem.

Lucjusz pokiwał poważnie głową.

— Bardzo dobrze. — Chwycił głowę swojego syna i pochylił się, by pocałować go w czoło.

— Przejdziemy przez to, mój smoku. Jestem z ciebie dumny.

Draco skinął głową.

— Dziękuję ojcze. Nie zawiodę cię.

Lucjusz pochylił głowę.

— Będę w kontakcie. — Raz jeszcze, Draco pokiwał głową, a Lucjusz dał krok do tyłu i aportował się do Malfoy Manor.

Musiał znowu dwukrotnie sprawdzić swoje mapy, a potem porozmawia z Severusem. Nie mógł nic poradzić na uśmieszek, który pojawił się na jego twarzy, kiedy domowy skrzat się pojawił z trzaskiem w pokoju i zabrał jego pelerynę i rękawiczki.

Severus i Harry Potter. Na Merlina, to było po prostu zbyt...

Lucjusz zamarł.

Czarny Pan narzekał, że ktoś musiał uczyć chłopaka Oklumencji. Lucjusz już wiedział, że Severus był szpiegiem. Dumbledore nie mógł być wszędzie, zrobić wszystkiego. Co jeśli...?

W rzeczy samej, te „co jeśli" prowokowały do myślenia. A Draco powiedział...

— Ach, mój smoku. Nigdy nie powinienem w ciebie wątpić — wymamrotał Lucjusz. — W końcu jesteś moim synem.

Lucjusz zachichotał, kiedy wszedł do swojego gabinetu. Prorok leżał na biurku, na okładce była fotografia młodej dziewczyny w bardzo zaawansowanej ciąży. Podpis pod nią głosił: Noszę nieślubne dziecko Harry'ego Pottera.

Lucjusz prychnął. Kolejne? Chłopak potrzebował rzecznika prasowego — i dobrego adwokata.

Chociaż, po co się przejmować. I tak ludzie będą myśleć, co chcą. Do diabła, sam Potter mógłby powiedzieć im, że zakochał się w Knocie, a oni nigdy by w to nie uwierzyli. Potter mógł robić cokolwiek chciał...

Bardzo Ślizgońska postawa i pachnąca Severusem.

Jego własne słowa wróciły, by go prześladować.

Pogłoski i spekulacje mogą być wykorzystane na naszą korzyść." Cała cholerna teoria nie była tak śmieszna jak kilka minut temu. Pytaniem było, jak Lucjusz mógł to wykorzystać?

****

W tym samym czasie, gdy Harry opadł na uda Severusa, ten pchnął do góry, wbijając się całkowicie w wilgotne ciepło Harry'ego. Piękne ciało chłopaka wygięło się, jego głowa odrzucona do tyłu, jego dłonie zaciskały się na barkach Severusa, prawie wyrywając mu ramiona ze stawów.

Severus nie wiedział co było lepsze, widok Harry'ego ujeżdżającego go czy pełna ekspresji twarz Harry'ego, kiedy każde pchnięcie powodowało więcej przyjemności rozchodzącej się po jego ciele.

Nigdy nie widział Harry'ego tak szczęśliwym, czy tak cholernie rozentuzjazmowanym. Severus pozwolił Harry'emu go dotknąć. To była męka. Delikatny, niewinny dotyk chłopaka, badający jego ciało z fascynacją prawie go zabił. Gdyby był starcem, samo wspomnienie tego bez wątpliwości wpędziłoby go w katatoniczny szok.

Niezdolny dłużej czekać, złapał Harry'ego z zamiarem wbicia go w materac, ale cholerny bachor się skrzywił.

— Obiecałeś — powiedział Harry, czemu towarzyszyło tak zawiedzione spojrzenie, że jego cholerny wewnętrzny głos napełnił go ilością poczucia winy, której nie mógł zignorować.

— Zrób coś — błagał Severus, na co nęcący mały psotnik zabrał się za rozsmarowanie lubrykantu po członku Severusa, a potem przygotowania siebie.

Severus stwierdził, że to było bardziej erotyczne niż cokolwiek, co robił przedtem z Harrym. A kiedy Harry zaczął się opuszczać na boleśnie twardą erekcję Severusa, mężczyzna myślał, że straci rozum.

Harry mógłby krzyczeć z bólu, a Severus nie był do końca pewien czy by zauważył, tak pulsowała mu krew w uszach i co więcej, w jego penisie. Właściwie Severus mógłby przysiąc, że usłyszał...

Zdecydowanie chichot.

Wreszcie, zagłębiony w tym ciasnym tunelu, Severus mógł odetchnąć. Harry pochylił się nad nim, jego wargi wytyczające krętą ścieżkę dookoła szczęki Severusa do jego ust.

— O Boże, jesteś piękny Severusie — wymruczał naprzeciwko warg mężczyzny.

— Bezczelny — wymamrotał skrępowany Severus, prześlizgując palce przez jedwabistą czarną masę, by pociągnąć Harry'ego bliżej do głębszych, bardziej poważnych pocałunków.

— Teraz się rusz, bachorze — powiedział Severus, jego głos ochrypły od żądzy. — Albo tak cię przeklnę, że się przez tydzień nie pozbierasz.

— Przez tydzień?

— Mm, potem będziesz musiał poczekać, aż nadgonisz zaległości zanim pozwolę ci dojść.

Harry nachylił się i popatrzył na niego w dół, czyste zdumienie na jego twarzy, jak gdyby chciał się zapytać czy Severus mógłby właściwie to zrobić. Niestety, Severus nie mógł utrzymać swojej twarzy bez wyrazu. Nie, odczuwając tak duże pragnienie. Jego warga zadrżała, a oczy Harry'ego zaokrągliły się przez moment ze zdumienia, potem zaś zaczął się śmiać, głęboko.

Severus zamknął oczy i jęknął, gdy ścianki tunelu zadrżały wokół niego.

— Harry — westchnął — zabijasz mnie.

Harry szybko nachylił się z powrotem i pocałował go, prawie z desperacją, potem zaś zaczął się kołysać na biodrach Severusa.

Severus westchnął.

— Lepiej.

To był jęk, nie westchnięcie, a „lepiej" to bardzo nieadekwatne słowo.

Myśli Severus całkowicie wywiało, kiedy zapoznał się z mocno umięśnionymi nogami Gryffindorskiej gwiazdy Quddicha. Severus prawie zazdrościł Błyskawicy, dopóki Harry nie usiadł, wsuwając się z powrotem.

Z pewnością nigdy nie widziałeś go robiącego na swojej miotle tego.

Głowa Severusa przesunęła się na poduszce, kiedy znowu pchnął w górę. Ponownie otworzył oczy i pieścił swoim wzrokiem twarz Harry'ego. Dolna warga przygryziona między zębami, oczy zamknięte w koncentracji, gdy poruszał się nad Severusem miarowym, zmysłowym rytmem. Pot zmoczył jego włosy, sprawiając, że przywierały do jego czoła, a jego skóra była skąpana w połysku wilgoci, która chwytała blask ognia i powodowała, że jego postać lśniła. Dłonie Harry'ego zaciskały się na prześcieradłach po obu stronach Severusa.

Ten obraz był tak podniecający jak cała ich poprzednia gra. Severus był blisko, tak blisko. Chciał by Harry doszedł razem z nim. Chciał by Harry wiedział...

Sięgnął do góry, zaciskając dłoń dookoła napiętego członka Harry'ego. Ten jęknął i wygiął się na pierwszy dotyk, otwierając oczy by napotkać wzrok Severusa. Zieleń spotkała czerń i nagle tylko to się liczyło.

Powiedz to! Powiedz to!

Severus lekko głaskał, gdy Harry dalej kołysał ich razem.

— S...Sev — wydyszał Harry. — Ja...Ja. — Harry przełknął, jego oczy się zamknęły, a twarz ogarnął wyraz napięcia.

Severus nie wiedział czy próbował się powstrzymać przed dojściem, czy też było to coś innego.

— W porządku Harry — udało się powiedzieć Severusowi. — Będę tu dla ciebie.

Harry zakrztusił się, jego oddech nieregularny, kiedy jego mięśnie napięły się, a potem rozluźniły. Nasienie Harry'ego rozlało się między nimi, kiedy znalazł wyzwolenie, z czymś co brzmiało prawie jak wyszlochane imię Severusa.

Potężne skurcze mięśni dookoła niego i widok pięknych rysów Harry'ego pogrążonych w przyjemności, posłały mężczyznę na szczyt. Krzycząc imię Harry'ego, Severus doszedł także.

Harry upadł z wyczerpania na pierś Severusa, jego ciało wciąż drżało. Kiedy się rozdzielili, Severus westchnął. Chciałby móc spędzić wieczność pogrążony głęboko wewnątrz Harry'ego.

— Przepraszam — wymamrotał Harry, zsuwając się z mężczyzny.

Severus zatrzymał go, oplatając ramionami wyczerpane ciało i mocno je trzymając. Ciężar Harry'ego był właściwie całkiem przyjemny i niczym, za co trzeba by przepraszać.

— Dziesięć punktów dla Gryffindoru — wymruczał Severus.

Harry prychnął.

— Świetnie. Jak ja teraz to wytłumaczę?

— Oczywiście, nareszcie stworzyłeś przyzwoity eliksir — odpowiedział Severus.

— Oczywiście — gderał Harry, potem podniósł głowę. — Hej, DZIESIĘĆ? Tylko tyle?

Severus uśmiechnął się, odgarniając wilgotne włosy z czoła Harry'ego, a potem podniósł się i pocałował jego bliznę.

— Jeśli dałbym ci tyle na ile myślę, że zasługujesz, bylibyśmy w poważnych kłopotach.

Na twarzy Harry'ego zakwitł uśmiech, kiedy pochylił się i pocałował Severusa, a później umieścił się z powrotem na szerokiej piersi mężczyzny.

— Cóż, w takim razie w porządku — powiedział śpiąco.

Severus poprawił ułożenie rąk wokół swojego młodego kochanka. To było takie doskonałe. Harry zawsze był taki doskonały. Nie chciał robić więcej żadnych błędów.

Więc powiedz mu.

— Harry.

— Hmm?

— Ja...

On potrzebuje to usłyszeć.

— Ja...

Harry znowu się podniósł, patrząc na Severusa z zaintrygowanym zmarszczeniem brwi.

— O co chodzi?

— Ja...

— SEVERUSIE?

****

Obaj przestraszyli się, wyprostowali i sięgnęli po swoje indywidualne różdżki.

— Ssh — powiedział Severus. — Na pokój jest rzucone zamykające i wewnętrzne, wyciszające zaklęcie.

— Jeśli możemy słyszeć co się dzieje na zewnątrz, ale nikt nie może słyszeć nas, czemu muszę...

— Na Merlina, Severusie. Gdzie jesteś?

— Na wieczne piekło, to Lucjusz — przeklął Severus, wyskakując z łóżka i chwytając swój szlafrok.

— Lucjusz? Czego chce Malfoy? — zażądał Harry.

— Zamierzam się dowiedzieć, nieprawdaż?

Harry popatrzył na niego spode łba, jednocześnie przyglądając się jak Severus się pozbierał i podszedł do drzwi. Z dłonią na klamce, odwrócił się z surowym spojrzeniem.

— Zostań tu — rozkazał. — Nie żartuję.

Harry skinął głową.

— Harry...

Ponieważ użył imienia Harry'ego zamiast jego nazwiska, chłopak się ugiął.

— Zostanę, przysięgam.

Severus skinął głową, a potem otworzył drzwi wystarczająco szeroko, by się przez nie wyślizgnąć. Gdy tylko Severus wyszedł, Harry wyskoczył z łóżka i wepchnął nogi w swoje jeansy, podskakując bliżej do drzwi, żeby mógł lepiej słyszeć.

— Co, na wszystko co magiczne, ci się stało?

— Spałem, Lucjuszu — powiedział poirytowany Severus. — Jest środek nocy.

— Spałeś? — Harry mógł przysiądź, że usłyszał rozbawienie w głębokim głosie.

— Złe sny — a może powinienem powiedzieć dobre?

To musiał być kominek, zdecydował Harry z powodu braku ruchu w pokoju.

— Był jakiś powód tego nie w porę i coraz bardziej męczącego wezwania?

Ton głosu nagle stał się poważny i Harry przybliżył się do drzwi. Niejasno usłyszał imię Draco.

— Co z nim?

— Miał dzisiaj „audiencję".

— Tak?

— W rzeczy samej.

— Co się stało?

— Krótko mówiąc, Czarny Pan naciska na nas.

— I? — ponaglał Severus.

— I wygląda na to, że krążą po szkole pogłoski, iż „misja" Draco odniosła już częściowy sukces.

— Hmm, tak, słyszałem te pogłoski — przyznał Severus.

Harry nie mógł nic wyczytać z jego głosu.

— Czy jest w nich jakaś prawda?

— Nie, o ile zdaję sobie sprawę — powiedział łagodnie Severus.

— Więc nie wiesz? — Głos Lucjusza brzmiał na pełen zadumy. — Jest ktoś jeszcze?

Severus westchnął ciężko.

— Jak powiedziałem wcześniej, nie jestem powiernikiem pana Pottera.

— Mm. Tak, tyle już powiedziałeś. — Harry nie sądził, by Lucjusz brzmiał na przekonanego.

— Jak ci idzie z twoim innym zadaniem? — zapytał Severus, prawdopodobnie by zmienić temat. Tak by właśnie zrobił Harry.

— Prawie już je wykonałem, Severusie.

— Rozumiem.

— Będę potrzebował jeszcze odrobiny czasu, a potem oczywiście wsparcia.

— Już się tym zajęto — powiadomił go Severus. — Mogę poinformować Pottera?

— Czemu?

— Ma w tym małą rolę do odegrania.

Harry prychnął. Sarkazm Severusa był naprawdę zabawny.

— Jestem tego świadomy Severusie, ale...

— Jego współpraca wspomoże przykrywkę.

— Prawda. — Lucjusz brzmiał znowu na zamyślonego. — Poinstruowałem Draco, że będzie musiał przedyskutować niektóre rzeczy z Potterem.

— Bardzo rozsądnie.

— Draco nie jest głupcem. Wierzę, że Czarny Pan pozostawił wystarczające wrażenie, by podkreślić ważność naszych czynów dla Draco.

— Dobrze — powiedział Severus, brzmiąc jakby mu ulżyło. — Być może, mógłbym dać im kilka szlabanów razem.

— To może być pomocne.

— Bardzo dobrze Lucjuszu — dodał Severus. — Skontaktuję się z tobą, jeśli będę potrzebował pomocy.

— A ja powiadomię ciebie od razu, kiedy wykonam moje zadanie.

Nastała cisza i Harry wytężył słuch, by usłyszeć cokolwiek, co by mogło wskazywać, że Lucjusza już nie było. Drzwi otwierające się prawie na nosie Harry'ego przestraszyły go.

— Harry?

— Tutaj — powiedział Harry, wychodząc zza drzwi.

Severus uniósł brew.

— Myślałem, że ci powiedziałem...

— Wciąż jestem tutaj — bronił się Harry.

Severus skrzywił się, jak gdyby chciał się kłócić, ale wiedział, że wcześniejsza rozmowa musi być przedyskutowana.

— Słyszałeś?

Harry pokiwał głową.

— Większość.

— Draco musi się wykazać — stwierdził oczywiste Severus.

— Zbliżając się do mnie? — spytał się Harry.

— Tak.

— O cholera.

— W rzeczy samej — powiedział Severus. — Jakiś problem?

— Co ja zrobię? — zapytał Harry z rosnącą paniką. Nigdy nie myślał zawczasu. Udawać, że lubi Malfoya — w taki sposób?

— Nie mogę tego zrobić, Severusie. Nie jestem taki dobry.

— Będziesz musiał — oznajmił mu Severus bezlitosnym tonem głosu.

— Ale...

— Zacząłeś to.

Harry przygryzł wargę. I oczywiście Severus musiał mu przypomnieć.

— Wiem, że możesz to zrobić.

Harry spojrzał do góry i napotkał poważne spojrzenie czarnych oczu.

— Naprawdę?

— Udowodniłeś mi, że jesteś mistrzem zwodzenia.

To brzmiało jakby Severus był z niego dumny. Ciepło wypełniło go całego.

— Popracujemy nad tym.

Harry skinął głową, właściwie nie wiedząc co powiedzieć. Severus myślał, że potrafi to zrobić. Może w takim razie potrafił. Skończył się ubierać ponaglany przez Severusa. Nagle był nieco oszołomiony. Severus poprowadził go przez pokoje do drzwi.

— Pamiętaj Harry.

Harry obrócił się i spojrzał do góry.

— Co?

— Jesteś mój.

Harry uśmiechnął się. Coś, kiedy Severus to mówił, zawsze posyłało przez niego dreszcz.

— Jak gdybyś pozwolił mi zapomnieć.

— Spostrzegawczy.

— Tak, sir.

Severus pochylił się i pocałował czoło Harry'ego.

— Teraz idź już, bachorze.

Harry uśmiechnął się i poszedł. Dopiero, kiedy był prawie w Wieży, przypomniał sobie, że Severus próbował mu coś powiedzieć, zanim im przerwano.

Harry miał zamiar w tym momencie przyrzec swoje życie Severusowi, a Severus wyglądał na tak samo przejętego jak on sam.

Harry przeklął Lucjusza Malfoya. Czasami te momenty nie mogą być odtworzone.

****

— Gdzie by... — Blaise przerwał, kiedy przyjrzał się dobrze przyjacielowi. — Na Merlina, Draco jesteś biały jak prześcieradło.

Podejrzliwy Blaise przeszukał lochy w poszukiwaniu Draco, myśląc, że był znowu z Potterem. Teraz czekał na niego w korytarzu przy pokojach Prefekta Naczelnego danych Ślizgonowi.

— Byłem z moim ojcem, Blaise — odpowiedział uprzejmie Draco. — To powinno wszystko wyjaśniać.

— Cholera. — Blaise zamrugał. — Jak było?

— Och, było po prostu cholernie świetnie — zripostował Draco. — Dał mi instrukcje, przypatrując mi się, jakbym był pokrytym czekoladą wyrobem cukierniczym, który później dostanie do pożarcia.

Blaise widocznie zadrżał.

— Jakie twoje instrukcje?

Draco zmierzył go wściekłym spojrzeniem.

— A jak myślisz, ty fiucie — wściekał się. — Czarny Pan słyszał pogłoski, które ty zacząłeś...

— Ja nie...

— Nie zadawaj sobie trudu zaprzeczania temu, Blaise — powiedział Draco. — To i tak nie ma znaczenia. Mam zbliżyć się do Pottera, żebym mógł go oczarować i przyprowadzić do Lorda. — Draco powiedział to słowo z najwyższym niesmakiem.

— Ale, chciałem...

— Trochę cholernie za późno, nieprawdaż? — zakpił Draco.

Blaise zaczął wrzeć, kiedy Draco poszedł dalej, zmierzając do swojego pokoju. Nie! To było takie niesprawiedliwe. Draco Malfoy zawsze dostawał wszystko. Całą uwagę, cały splendor, cały prestiż. Blaise warknął. Cały respekt.

A teraz Harry'ego.

Cóż, Blaise'owi Zabiniemu też należało się jakieś uznanie. Po prostu weźmie Harry'ego Pottera sam. Kiedy skończy, wtedy może go mieć Czarny Pan. Wtedy imię Zabinich będzie tak wpływowe jak Malfoyów. Ojciec Blaise'a będzie mógł nareszcie zaliczać się do tych w wewnętrznym kręgu, wyróżnienie dane przez Czarnego Pana.

A Blaise będzie miał niewątpliwy zaszczyt i przyjemność pieprzenia Harry'ego Pottera ile dusza zapragnie.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top