Rozdział 7 - Pozory


W głównej części zamku bez wątpienia panowało poruszenie. Severus rozpoznał tego oznaki, jak tylko wyszedł z lochów.

Wydawało się teraz powoli zamierać. Dzieci rozchodziły się, gdy Severus złapał za kołnierz mundurku drugoroczniaka.

— Co się stało?

— Ktoś spadł z ruchomych schodów — poinformował go Ślizgon.

Spadł? Nie upadł na schodach — spadł ze schodów. Głupie dzieci. Chwileczkę....

— Kto to był?

Chłopiec wzruszył ramionami.

— Nie wiem. Słyszałem, że jakiś Gryfon.

Kiedy Severus go puścił, szybko odszedł.

Jasna cholera.

Nie wiesz czy to Harry.

Kto inny mógłby to być? Wypadki i kłopoty zawsze podążają za bachorem.

Kiedy Severus wszedł do skrzydła szpitalnego, jego podejrzenia się potwierdziły. Dostrzeżenie Weasley'a i Granger wyglądających na zdenerwowanych i załamujących ręce, było dostateczną wskazówką, ale obecność Dumbledore'a i McGonagall rozwiała wszelkie wątpliwości.

— Ach, profesor Snape.

— To był Potter? — Severus próbował nie brzmieć na przestraszonego.

— Tak, profesorze, ale nic mu nie będzie — zapewnił go Albus. — Tylko kilka złamanych kości i siniaków. Madam Pomfrey powiedziała, że migiem go poskłada.

— Cieszę się, że jesteście wszyscy tutaj — powiedziała Poppy Pomfrey podchodząc do nich. — Z Potterem wszystko w porządku. Chce się z tobą zobaczyć Dyrektorze. I z wami dwojgiem także — wskazała na Severusa i Minerwę.

Cała trójka podeszła do łóżka, podczas gdy Potter usiłował usiąść. Oczy Severusa wpatrywały się w jego postać, sprawdzając. Chciał przebiec dłońmi po całym ciele bachora, by upewnić się, że był w jednym kawałku.

Co się mogło stać? Severus był pewien, że chłopiec znowu spał regularnie.

— Harry, mój chłopcze, jak się czujesz? — dyrektor zapytał w dobrej wierze.

— Wszystko w porządku, profesorze Dumbledore, ale...

— Dobrze, dobrze. Paskudna rzecz, taki upadek.

— Tak, ale nic mi nie jest. Chcę powiedzie...

— Nieco odpoczynku i wszystko będzie w porządku — kontynuował Dumbledore.

— Wiem, ale...

— Jesteśmy bardzo zadowoleni, że...

— Dyrektorze — Severus w końcu się wtrącił. — Może pozwolisz Potterowi skończyć zdanie?

Popatrzył na Harry'ego i nie mógł przeoczyć wyrazu wdzięczności na jego twarzy.

— Dobrze Potter, co się stało?

— Miałem wizję.

Te dwa słowa wystarczyły, by przyciągnąć ich uwagę.

— Była tak nagła, że nie miałem szans, by ją zablokować — wytłumaczył.

— Kontynuuj Potter — ponaglała go Minerwa.

— Nagle poczułem ten przypływ nienawiści i wtedy... wtedy...

— Co? — podpowiedział Severus, walcząc z własną niecierpliwością.

— Zabił kogoś.

Albus usiadł na łóżku i wziął chłopca za rękę. Severus zacisnął zęby, chcąc fizycznie usunąć dyrektora i zając jego miejsce.

On powinien pocieszać Harry'ego.

— Kto to był? — Dumbledore zapytał cicho. — Jesteś w stanie powiedzieć?

Harry skinął głową.

— Śmierciożerca. — Popatrzył na Severusa. — Byli zamaskowani. Miał dostarczyć informacji, ale zawiódł. I Voldemort powiedział, że jest zmęczony jego nieudolnością i po prostu go zabił.

— Kogo Harry?

— Voldemort nazwał go Geoffrey.

Severus i Albus wymienili się spojrzeniami.

— Crabbe — obaj powiedzieli jednocześnie.

— Mój Boże. Biedny Vincent. — Albus wstał. — Chodźcie, musimy zobaczyć jak daleko rozniosły się wieści.

Pozostali odeszli i Severus skrzywił się na bachora. Poradzi sobie ze swoim małym wężem. Vincent ledwo znał ojca i łatwo zostanie pocieszony przez swoją matką. Jednakże Potter...

— Wszystko w porządku — zapewnił Harry.

Oczy Severusa zwęziły się podejrzliwie.

— Naprawdę.

— Dowiem się, jeśli jest inaczej — Severus nie mógł nic poradzić na warknięcie.

Harry pokiwał głową.

— Wiem, ale wszystko jest ok.

Severus skinął głową, a potem odwrócił się i wyszedł z pokoju powiewając szatami.

****

Lucjusz patrzył z przerażeniem jak ciało Geoffrey'a Crabbe'a zostało wyniesione przez skrzaty domowe, by wysłać je jego żonie. Voldemort nie spalił ciała. O nie. Wiedział, że przykład posłuży lepiej, jeśli zostanie ciało do pochowania i wszyscy zobaczą rodzinę nosząca żałobę po zmarłym.

— Teraz... — oznajmił Voldemort, kiedy zwrócił się do pozostałych Śmierciożerców.

Byli obecni tylko słudzy, którzy mieli dzieci w Hogwarcie. Czarny Pan dalej ich karcił, tłumacząc swój niesmak w karaniu ojca ucznia, który postąpił przeciwko jego życzeniom. Lucjusz słuchał tylko połowicznie. Zastanawiał się, co miał zrobić Vincent. Chłopak był uznany za idiotę. Nawet Czarny Pan nie mógł po nim oczekiwać wiele. Jaką wartość ma to... to bezsensowne morderstwo?

— Lucjuszu zostań.

Lucjusz rozejrzał się, widząc wszystkich towarzyszy opuszczających pokój. Zbliżył się do tronu Czarnego Pana i zdjął maskę.

— Mój Panie.

— Na co czeka Draco? — drań jak zawsze przechodził prosto do sedna.

— Niechęć jest głęboka, mój Panie. Potrzeba wiele, by ją...

— Chłopiec jest wyraźnie przyjemny dla oka. Jeśli źródła mają racje, pożądanie powinno wystarczyć im obu. Ma 17 lat.

Lucjusz zaczął nad tym myśleć. Źródła? Z pewnością Czarny Pan nie pokładał żadnej wiary w Proroku?

— Tak mój Panie, ale...

— Chce rezultatów Lucjuszu, nie wymówek — warknął. — I chce ich teraz.

Lucjusz pochylił głowę.

— Tak, Panie.

— Dam mu tydzień. Jeśli nic nie zdziała, przyprowadzisz go przed moje oblicze.

Lucjusz nie dał po sobie poznać co myśli.

— Jak sobie życzysz, mój Panie — powiedział.

Odwołany, Lucjusz odwrócił się i opuścił pokój zebrań. Teraz rozumiał. Nie chodziło o to, co Vincent miał do zrobienia, tylko czego Czarny Pan oczekiwał od Draco. Crabbeiowie byli przykładem i to zbytecznym. Precedens miał miejsce po to, żeby Draco i Lucjusz wiedzieli, co ich czeka, jeśli nie osiągną upragnionych rezultatów.

Lucjusz opuścił zamek, w jego myślach zamieszanie. To było niezadowalające. Był Malfoyem i mógł w przeszłości podjąć wątpliwe decyzje, ale udało mu się utrzymać wszystko, co było mu drogie.

Nie zamierzał stracić niczego, zwłaszcza swego syna, dla kaprysu irracjonalnego megalomaniaka, który dyszał żądzą zemsty.

Musi znowu porozmawiać z Severusem, najszybciej jak to możliwe.

****

Severus skończył swoje nocne ablucje. Pomfrey zatrzymała Harry'ego na noc w skrzydle szpitalnym, więc postanowił ocenić nieszczęsne eseje pierwszoklasistów, które zebrał tego dnia.

Tworzył także wewnętrzną listę tematów, które przedyskutuje z Potterem: bezróżdżkową magię, bitewną transmutację i chciał zobaczyć animagiczną formę bachora.

Wieszając ręcznik, Severus zerknął w lustro. A potem znowu.

Czemu spoglądasz w to lustro tylko wtedy, gdy jest ktoś, czyja opinia liczy się w twoim życiu?

Severus zignorował to pytanie, jego uwaga skoncentrowana na wiotkich, bezwładnych włosach. Cierpiały ogromnie z racji jego profesji. Mógł przypomnieć sobie uczucie włosów Harry'ego przesuwających się pomiędzy jego palcami, kiedy je głaskał lub kurczowo trzymał. Przeczesał palcami własne włosy, a potem wytarł dłoń o szlafrok.

To jest takie nieokrzesane Severusie.

Czas uwarzyć nieco tego anty—oparowego środka do dodania do jego szamponu. Merlinie, kiedy ostatni raz tego użył? Ach tak, David. Był potrzebującym draniem. Wymagającym także. Nic dziwnego, że wytrzymał tylko miesiąc. David zawsze chciał „ulepszyć" Severusa w jakiś sposób.

Harry tego nie robił. Harry wiedział kim był i akceptował go. Ta akceptacja sprawiła, że Severus chciał być jak tylko mógł najlepszy. Nie dlatego, że Harry prosił o to czy tego żądał, czy chociaż wspominał o tym. Ale dlatego, że Harry zasługiwał na wszystko co najlepsze.

Severus wiedział, że ma wiele rzeczy, które działały na jego korzyść: jego siłę, magiczną moc, biegłość w eliksirach, jego honor...

Który widocznie nie obejmuje molestowania uczniów...

Uczniów, którzy są pełnoletni i mogą o sobie decydować, a Harry zdecydowanie zgadzał się na to.

Tak. Błaga całkiem ładnie.

Severus uśmiechnął się złośliwie na tą myśl, ale po za tym ją zignorował. Był także okrutnym sukinsynem. Pracował całkiem mocno, by osiągnąć i utrzymać ten image. Zmarszczył brwi na swoje odbicie.

Ale Harry myśli, że to śmieszne. Wywołujesz jego śmiech.

Jego skrzywienie zmiękło. W rzeczy samej. To wywołało mały dreszcz, przypomnienie sobie tych słów. Bachor miał tak mało powodów do śmiechu. To, że Severus mógł go rozśmieszyć, było naprawdę wyczynem.

Severus znowu zmarszczył brwi na swoją leciwą twarz. Na nieszczęście, jego fizyczne atrybuty były niezadowalające. Co na miłość Merlina Harry w nim widział? Jego koloryt był mniej niż wystarczający. Przypuszczał, że mógł więcej wychodzić na dwór. Słońce miało swoje zalety, przynajmniej tak słyszał. Coś o wchłanianiu witaminy A i D. Może był jakiś eliksir...

Niewiele mogło być zrobione z jego nosem. To był Snape'owski nos i bez korzyści bycia metamorfagiem, nie mógł zmienić go za pomocą woli. No cóż, mógł. Był czarodziejem.

Z powodu kaprysu, podniósł swoją różdżkę i zamknął oczy. Rzucając zaklęcie, skoncentrował się na swoim ponurym wyglądzie. Zaklęcie zamrowiło i otworzył oczy, by popatrzyć uważnie w lustro.

Rozważył swój wygląd. Nazwałby to poprawą? Zdecydowanie.

To nie jesteś ty, Severusie.

Nie, to nie był on, musiał się zgodzić. I musiał sobie przypomnieć, że sam nienawidził, kiedy Harry używał zaklęć. Po za tym, że to znaczyło, że Harry cierpiał, to także ukrywało część tego, co czyniło go Harrym. I Severus musiał przyznać, że Harry był tak samo piękny dla niego, kiedy jego twarz była poznaczona zmęczeniem, a jego oczy były podkrążone z wyczerpania.

Severus westchnął. Będzie musiał po prostu popracować z tym co ma. Krótko przyznał swoją wdzięczność, że jego czterdziestoletnie ciało było umięśnione. Całe jego późnonocne grasowanie i błyskawiczny refleks w kontrolowaniu pokoju pełnego uczniów warzących niebezpieczne eliksiry odpłaciły się.

Są jeszcze Śmierciożercze podstawy.

Tak, więc było to. Trzeba być fizycznie przygotowanym na wszystko, kiedy jest się w służbie u Czarnego Pana.

Z wyjątkiem wielu blizn, które znaczyły jego ciało, było ono przynajmniej akceptowalnie sprawne i szczupłe.

Szczupłe?

Dobrze, więc był chudy.

Ale Harry też był. Jednak ciało Harry'ego było także młode i silne. I Severusa prędzej szlag trafi niż pozostanie w tyle.

Harry nie przejmowałby się nawet, gdybyś był odrażająco gruby i przeżarty artretyzmem.

Severus zmarszczył brwi na swoje odbicie. Niech go cholera weźmie, jeśli to nie była prawda. Co było nie tak z bachorem? Powinien uganiać się za kimś takim jak Zabini czy nawet Malfoy. Nie...

Ponieważ lubi ciebie, Severusie.

Niech go szlag trafi, jeśli to nie sprawiło, że się uśmiechnął.

****

Harry uśmiechnął się, kiedy osłony do prywatnych pokojów Severusa wpuściły go. Myślał, że ostatnim razem, kiedy przyszedł na lekcje to był fuks, ale teraz był pewien, że Severus dostosował swoje osłony, by włączyły Harry'ego.

— Profesorze — zawołał, wchodząc do pokoju.

Severus wkroczył z powiewającymi za nim szatami i Harry nie mógł nic poradzić na swój uśmiech. Wszystko w mężczyźnie przyciągało uwagę Harry'ego.

Severus stanął kilka metrów od niego i skrzyżował ręce.

— I czemu się uśmiechasz?

Harry spojrzał w bok, przygotowując swoją twarz. Kiedy obejrzał się z powrotem, wyraz jego twarzy był neutralny.

— Bez powodu, ja...

Brwi Severusa uniosły się do góry w wyzywający sposób.

Harry przygryzł wargę.

— Na twój widok — przyznał Harry. — Jesteś niebywały.

Severus uśmiechnął się z wyższością, machnął ręką i podszedł do swojego biurka.

— Pochlebstwo nie zaprowadzi cię szybciej do łóżka, panie Potter. Radzę to zapamiętać. — Kiedy usiadł za biurkiem, dodał: — Mamy pracę do zrobienia.

— Nie miałem na myśli... To znaczy, to nie było to, co... — Harry zająknął się. — Och, cholera! Jesteś niemożliwy. Byłem poważny.

— Bardzo dobrze — powiedział Severus. — Kontynuujmy więc w takim samym poważnym tonie. Chciałbym zobaczyć twoją transformację.

— Cholerny niszczyciel zabawy — wymamrotał Harry, zdejmując szatę. Rzucił ją na krzesło i zwrócił się twarzą do Severusa.

— Tutaj?

— Pokój jest zabezpieczony, Potter — powiedział mu Severus. — Kiedy tylko będziesz gotowy.

Harry westchnął i skupił się wewnętrznie. Inicjowanie przemiany zaczynało być coraz łatwiejsze i wyczuł jak jego wewnętrzna magia drga przez chwilę, zanim poczuł przemianę. Czysta, prosta magia; jego percepcja zmieniła się, zmysły wyostrzyły, a jego ciało stało się ciałem lśniącej, czarnej pantery.

Przeszedł się dookoła pokoju, wywąchując wszystkie zapachy, które zaatakowały jego wrażliwy nos. Najbardziej dominujący był oczywiście Severusa i Harry prześlizgnął się dookoła biurka i wskoczył przednimi łapami na kolana mężczyzny.

— Potter — ostrzegł za późno Severus, kiedy Harry zaczął lizać go po twarzy.

— Przestań, głupi chłopcze — zażądał.

Harry nie przestał. Kontynuował wylizywanie twarzy Severusa, w dół jego podbródka i dookoła ucha. Śmiech zaczął wydobywać się z piersi Severusa, aż płynął swobodnie z jego ust.

— Harry, przestań — Severus wydyszał, próbując zepchnąć kota z kolan. Jednak Harry nie był małym kotkiem i to zadanie było o wiele trudniejsze niż przewidział.

— Mówię poważnie, bezczelny szczeniaku, albo przysięgam, że sprawię, że pożałujesz tego.

Harry przestał. Przemienił się z powrotem w człowieka, wciąż przyciskając Severusa do oparcia krzesła i kontynuował ustami atak na kark Severusa.

— Uwielbiam sprawiać, że się śmiejesz — wymruczał Harry naprzeciw sprężystej skóry.

— Powiedz komukolwiek, a użyję cię w eliksirze — burknął Severus, próbując uchwycić ramiona Harry'ego, by go odepchnąć. — Harry...

Harry zamknął go w sposób, który zawsze wykorzystywał Severus. Pocałował go, głęboko, dokładnie, jego dłonie krążyły po piersi Severusa, jak tylko rozpiął jego szatę i koszulę znajdującą się pod nią.

Severus jęknął, kiedy dłonie Harry'ego dotknęły jego skóry i kurczowo chwycił włosy Harry'ego, gdy usta chłopaka przesunęły się w dół, by dołączyć do eksploracji piersi Severusa. Harry kontynuował rozpinanie ubrań, posuwając się w dół, pieszcząc językiem i ustami każdy nowo odkryty kawałek skóry. Kilkanaście blizn zostało wylizanych i wycałowanych, ale Harry ponownie skierował swoją uwagę na sutki Severusa, gdy zaczął otwierać jego spodnie. Harry nauczył się, jak otwiera się zapięcie i szybko zostały rozpięte. Zanim Severus mógł chociaż pomyśleć o proteście, Harry owinął dłoń dookoła rosnącego podniecenia, gładząc nakłaniająco, gdy uwolnił je z zamknięcia.

— Harry.

Harry szybko ukląkł pomiędzy nogami Severus i zniżył głowę. Zatrzepotał językiem nad końcówką, a Severus zasyczał, zaś jego biodra szarpnęły się. Harry otworzył usta i wziął końcówkę pomiędzy wargi, a potem opuścił głowę, biorąc więcej członka do ust. Okrążając główkę językiem, poruszał się w górę i w dół, jego zęby sporadycznie ocierały się o skórę.

Jęki Severusa stawały się coraz głośniejsze, więc Harry przypuszczał, że robi to dobrze. Nie mając wiele doświadczenia w tej dziedzinie, nie zdawał sobie sprawy jak bardzo będzie mu się to podobało. Dłonie Severusa zacisnęły się w jego włosach i Harry zaczął ssać.

— Och — Severus nabrał powietrza.

Harry uśmiechnął się dookoła członka i kontynuował lizanie i ssanie, używając dłoni do głaskania tego, czego nie mógł pomieścić w ustach i by pieścić ciężką mosznę. Biodra Severusa zaczęły się szarpać i Harry wiedział, że był blisko.

— Harry, ja...

Harry spojrzał w górę. Severus odpowiedział spojrzeniem. Wyraz jego twarzy odzwierciedlał przeżywaną przyjemność i był prawie bolesny z potrzeby. Był piękny.

— Hm? — powiedział Harry, ale to wyszło jako pomruk i głowa Severusa opadła do tyłu, jego oczy się zamknęły, gdy doszedł.

Początkowo nie przygotowany, Harry prawie zadławił się, ale potem udało mu się złapać prawie wszystko i przełknąć. Ssąc lekko, by połknąć całą przyjemność Severusa, podczas gdy dłonie mężczyzny głaskały jego głowę, Harry mógł pożegnać się z własną ekstazą.

Nagle Harry został wciągnięty na kolana Severusa i tak samo nagle, mocno pocałowany. Język Severusa najechał jego usta jak dokonujący spustoszenia zdobywca i przeszukał oraz splądrował każdą możliwą powierzchnię. Harry przywarł do niego, gdy Severus przesunął się, przyciskając go do poręczy krzesła.

— S...Severus — wyksztusił Harry, gdy jego usta zostały uwolnione.

— Cisza — warknął Severus, gdy jego wargi przesunęły się w dół szyi Harry'ego.

Harry ledwo zauważył, że jego ubrania zostały rozpięte, podczas gdy cudowne usta Severusa poruszały się po skórze jego szyi i barku. Wolna dłoń Severusa poruszała się po jego klatce piersiowej, drażniąc skórę i przywodząc jego sutki do twardych bryłek.

Jęknął, gdy poczuł jak jego jeansy są rozpinane i ściągane z jego bioder. Długie magiczne palce Severusa zacisnęły się dookoła jego męskości i Harry znowu jęknął.

— Bezczelny bachor — wymamrotał Severus w skórę pod uchem Harry'ego. Pociągnął zębami za małżowinę, gdy jednocześnie jego dłoń poruszyła się wokół erekcji chłopaka. — Co sobie myślałeś?

Harry wciągnął powietrze, gdy Severus nacisnął stanowczo na skórę za jego jądrami. Zastanawiał się jak to było możliwe, że Severus znał jego ciało lepiej niż on sam.

— Harry — kolejny pomruk, kiedy język kreślił zarys jego ucha, a dłoń wciąż przemieszczała się między głaskaniem jego erekcji, a zabawianiem się jego jądrami. — Odpowiedz mi.

— Ja... Ja... — zęby przemieszczające się w dół jego karku rozpraszały go. — Chciałem ci sprawić przyjemność.

— Och, sprawiłeś, Harry — wyszeptał Severus. — W rzeczy samej, sprawiłeś.

Palec wodził po główce jego penisa i Harry zadrżał. Potem ten palec przesunął się między jego nogi, by gładzić jego dziurkę.

— O Boże — wydyszał Harry.

— Dotknij się, Harry.

Harry jęknął, jego głowa odchyliła się, gdy sięgnął w dół, by głaskać swojego penisa. Palec wrócił do główki, znowu wodząc po sączącej się końcówce.

— Kontynuuj Harry. Chcę to zobaczyć.

Palec wrócił do wejścia Harry'ego i gdyby jeszcze trochę rozszerzył nogi, to mógłby mieć...

Wilgotny palec Severusa wreszcie w niego wszedł i Harry głęboko wciągnął powietrze.

— S... Sev, proszę — powiedział chrapliwie Harry. Jego dłoń dalej poruszała się dookoła jego penisa, znajdując rytm, którego Severus używał wewnątrz niego.

— O Boże — wydyszał Harry.

Wtedy Severus znalazł jego punkt i świat Harry'ego eksplodował w przyjemności.

Harry był niewyraźnie świadomy pieszczącego go Severusa, kiedy dochodził do siebie, ale szybko zauważył wargi delikatnie poruszające się po jego twarzy.

Kiedy Severus nareszcie podniósł głowę i spojrzał w dół na Harry'ego, miał nachmurzone spojrzenie.

— Myślałem, że będziesz poważny, panie Potter — powiedział Severus.

Harry oblizał swoje wrażliwe usta.

— Um. Myślałem, że to było dosyć poważne — odpowiedział.

To — powiedział Severus. — Było dosyć lubieżne.

— Um. Wystarczająco blisko? — zasugerował Harry, znowu przygryzając wargi.

Severus uśmiechnął się z wyższością.

—Tak czy inaczej, panie Potter — powiedział autorytatywnym głosem. — Mamy pracę do wykonania. Wstawaj, już!

— Musimy? — narzekał cicho Harry, ocierając się nosem o podbródek Severusa.

Z westchnieniem, Severus po prostu wstał, zrzucając Harry'ego na podłogę.

Severus przeszedł nad Harrym i odwrócił się, prawdopodobnie przywracając do porządku swoje ciuchy, gdy Harry łapał oddech.

— Och, bardzo romantycznie — wymamrotał Harry, zbierając się do kupy, włączając w to szybkie Scourgify.

— Ja nie jestem romantyczny — powiedział Severus.

Harry wstał i zapiął jeansy.

— Co za niespodzianka — odpowiedział cicho Harry, chociaż mógłby się kłócić, że Severus był bardzo romantyczny, przynajmniej dla Harry'ego. Mógł przypuszczać, że zrobienie laski i ręczna robota na krześle Severusa mogły nie być uważane za romantyczne interludium, ale pieszczoty i pocałunki po tym, z pewnością wydawały się takie dla niego. Ta myśl sprawiła, że się uśmiechnął.

Kiedy powrócił wzrokiem do Severusa, stwierdził, że mężczyzna opierając się o swoje biurko, przypatruje się mu z zamyśleniem.

— Co? — zapytał Harry.

Severus zmarszczył brwi.

— Powinieneś to sprzątnąć zanim zaschnie.

— Co? Och. — Harry poczuł, że gorąco wpełza na jego twarz. — Sprzątnąłem. Wypowiedziałem zaklęcie czyszczące.

— Naprawdę? — Brew podniosła się. — Kiedy?

— Chwilę temu — odpowiedział obronnie Harry.

— Gdzie jest twoja różdżka?

— Co? — Harry rozejrzał się. Jego różdżka była wciąż w kieszeni jego szaty.

— Tak, jak myślałem — powiedział Severus. — Robisz to nie zdając sobie sprawy, nieprawdaż?

Harry znowu przygryzł wargę.

— Tak przypuszczam. Czasami.

— I nikt nie zauważył?

Harry myślał intensywnie, ale za żadne skarby świata nie mógł przypomnieć sobie nikogo mówiącego cokolwiek o tym, by robił czary bez różdżki. Tyleż powiedział Severusowi.

Severus skinął głową.

— Bardzo dobrze. Jednak powinieneś dokonywać świadomego wysiłku, by wiedzieć co się dzieje w związku z tym.

— Dobrze — zgodził się Harry. — Popracujemy teraz nad tym ?

Severus westchnął.

— Nie planowałem tego — powiedział podchodząc do jednego z krzeseł przy kominku. Usiadł i wskazał na drugie krzesło.

— Straciliśmy dosyć czasu tego wieczora — przerwał, by spojrzeć w oczy Harry'ego — na inne rzeczy.

Harry zrozumiał aluzję i usiadł. Wolałby usiąść na kolanach Severusa, ale nie sądził, by Severus zgodził się na to.

Niepewny czy to była pochwała czy nagana, Harry spojrzał w ogień.

— Przepraszam, sir — wymamrotał.

Severus prychnął i wzrok Harry'ego wrócił do niego. Mężczyzna uśmiechnął się z wyższością.

— Nie na potrzeby przepraszać, Potter — powiedział. — Mogłem cię zatrzymać, jeśli miałbym taką inklinację.

Harry uśmiechnął się z wyższością, czując się zadowolony z siebie.

— Nie miałeś dużo szczęścia w zatrzymaniu pantery.

— Cóż, wątpię, że to ci się przyda w twojej niedalekiej przyszłości.

Harry westchnął, znowu spoglądając w ogień.

— Wiem. Na początku myślałem, że to super, ale potem uświadomiłem sobie, że nie ma dla mnie żadnego prawdziwego zastosowania w życiu.

— Prawda. Kot tego rozmiaru w Anglii z pewnością by wywołałby zamieszanie — zgodził się Severus. — Najprawdopodobniej by cię dopadli i wystawili jako zoologiczny eksponat.

Harry prychnął na to.

— A nie jestem już nim każdego dnia mojego życia?

To wywołało zduszony chichot i Harry spojrzał z powrotem na Severusa.

— Ale może byłoby lepiej gdybym był żabą czy czymś.

Severus uśmiechnął się złośliwie.

— Nie bądź melodramatyczny, Potter. Może nie być dogodna, ale nie wybieramy sobie własnej formy. To forma adaptuje się do ciebie. Musisz starać się, by dla ciebie pracowała.

— Wiem to — powiedział drażliwie Harry. — Tylko nigdy nie mogłem dojść, jakie wnioski wynikają z bycia panterą.

— Czy Granger sprawdziła właściwości pantery?

— Oczywiście, że tak — powiedział Harry. Wyraz twarzy Severusa sugerował, by kontynuował.

— Szybkość — zaczął. — Potężne szczęki.

— W rzeczy samej.

Harry usłyszał samozadowolenie w głosie Severusa i odparował: — Jeśli zamierzasz dowcipkować na temat tego, że za dużo mówię, wychodzę.

Severus uśmiechnął się wrednie.

— W takim razie się cieszę, że tego nie powiedziałem.

— Świetnie — powiedział sztywno Harry, nagle zadowolony z przekomarzania się. — Zapamiętam to sobie, gdy następnym razem będziesz chciał, żebym błagał.

Severus prychnął.

— Panie Potter, kiedy chcę, żebyś błagał, wątpię czy pamiętasz nawet własne imię.

Harry zarumieniał się przygryzając dolną wargę. To tyle, jeśli chodzi o próbę przekomarzania się z kimś takim jak Severus. Wciąż nie mógł się przyzwyczaić do Severusa mówiącego do niego w ten sposób.

— Potter — Severus sprowadził ich z powrotem do poprzedniego tematu. — To, co miałem na myśli było bardziej symboliczne. Powiedz mi, kiedy mówisz, kto cię słucha?

— Tak naprawdę? — spytał Harry.

— Tak.

— Nikt — odpowiedział Harry. — Nie ważne co mówię, ludzie i tak wierzą w to, co chcą.

— Nie z mojego punktu widzenia — spierał się Severus. — Ludzie wierzą w to, w co ty chcesz, żeby wierzyli. Jeśli chcesz, żeby wierzyli w to, co chcą, pozwalasz im na to. Jeśli chcesz, żeby myśleli co innego, bez kłopotu mówisz coś innego.

Harry rozważył jego słowa, wciąż nieco zagubiony.

— Co próbujesz mi powiedzieć?

— Co chcę ci powiedzieć to, że masz siłę sugestii. Popatrz, co zrobiłeś na piątym roku, na wywiad który dałeś.

— Wszyscy myśleli, że byłem stuknięty — powiedział niedowierzająco Harry.

— Niektórzy ludzie — zgodził się Severus. — Ale wciąż chcieli czytać to, co miałeś do powiedzenia. Po tym jak wiadomości o Czarnym Panie zostały potwierdzone, słyszałem, że ten artykuł był warty fortunę.

— Więc... — podpowiedział Harry, wciąż zdezorientowany.

— Więc — powtórzył za nim Severus. — To jest część twojej sławy, którą możesz użyć, Potter. Mediami można manipulować.

Harry skinął głową.

— Tak, to właśnie próbowaliśmy zrobić na piątym roku.

— Dokładnie.

— Ale co to ma do rzeczy z panterą? — zapytał Harry.

— Naprawdę, Potter, to analogia — wyjaśnił Severus. — Jesteście oboje potężni w podobny sposób. Pantera może zmiażdżyć swoimi szczękami czaszkę, twoje słowa mogą zniszczyć.

— Ach — powiedział Harry, kiedy mu zaświtało i kiedy sobie przypomniał szkody poczynione w stosunku do Ministerstwa i tych, których nazwał Śmierciożercami.

— Jak wtedy, gdy mój wywiad wywołał ten chaos.

— Tak. Nawet ja byłem pod wrażeniem tego przebiegłego ruchu, by odegrać się na Umbridge.

Harry uśmiechnął się z wyższością.

— Nie bez powodu Tiara Przydziału chciała przydzielić mnie do Slytherinu.

Severus zamrugał.

— Co?

— Hmm?

— Co to było? To o Tiarze Przydziału?

Teraz była kolej Harry'ego by zamrugać.

— Nie wiedziałeś?

— Nie wiedziałem czego dokładnie?

— Byłem pewien, że Dumbledore ci powiedział — powiedział pełen zadumy Harry. Severus bardziej się skrzywił i Harry ustąpił.

— Tiara Przydziału chciała początkowo przydzielić mnie do Slytherinu — powiedział Severusowi. — Ale spotkałem już Malfoya i słyszałem, że Vold... Czarny Pan był w tym domu, więc błagałem ją, żeby mnie tam nie przydzielała.

Severus bacznie mu się przyjrzał.

— Czemu mi nie powiedziałeś?

— Myślałem, że wiesz — powiedział szczerze Harry.

— Nigdy nie zakładaj, panie Potter.

Harry wstał i przeszedł mały dystans dywanu między nimi. Klapnął na kolana Severusa i objął go za szyję.

— Ostatni raz, kiedy przyjąłem jakieś założenie o tobie, pamiętasz co wtedy zrobiłeś?

Severus uśmiechnął się złośliwie, jego ręce ulokowały się na talii Harry'ego.

— Sądzę, że naraziłem cię na traumatyczny wstrząs?

— Ten pierwszy pocałunek był raczej traumatyczny — powiedział z westchnieniem Harry.

— A teraz?

Harry zastanowił się nad pytaniem.

— Myślę, że teraz bycie traumatycznym bohaterem odpowiada mi.

Severus prychnął i potrząsnął głową.

— Nie, panie Potter. Nie odpowiada ci. Moje pocałunki ci odpowiadają.

Harry uśmiechnął się, biorąc w dłonie twarz Severusa.

— Jesteś taki inteligentny, nieprawdaż Profesorze?

— I zajęło ci to tylko siedem lat, by na to wpaść?

Harry westchnął, opuszczając głowę.

— Boże, jesteś niemożliwy — wymamrotał, a potem przycisnął swoje usta do ust Severusa. 

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top