Rozdział 6 - Zdrada


Severus popatrzył na drzemiącego Pottera.

Harry.

Znam jego cholerne imię.

Więc go użyj.

Severus uśmiechnął się ironicznie przypominając sobie, że kiedy użył go po raz pierwszy Harry miał orgazm.

Cóż, nie możemy pozwolić by chłopak miał wytrysk za każdym razem, gdy się do niego odezwiesz, nieprawdaż?

Severus uśmiechnął się na to. Odsuwając zabłąkany lok sprzed oczu Harry'ego, podziwiał pogodny obraz, jaki przedstawiał sobą chłopak. Jego rozluźnioną twarz i nieco rozchylone wargi.

Te usta błagały go, wydyszały jego imię, w namiętności je zniekształcając, powiedziały, że chcą Severusa. Przebiegł palcami, wciąż tak beztrosko, dookoła zarysu żuchwy znamionującego upartość, jego oczy powędrowały do kółka siniaków dookoła szyi Harry'ego.

Wygląda jak coś w rodzaju obroży...

Severus zmarszczył brwi, kiedy przemierzył ścieżkę delikatnym dotykiem. Nieważne jak tak bardzo podobał mu się ten widok, będzie musiał je wyleczyć. Skóra bachora była taka wrażliwa. Również jego odpowiedzi były całkowicie instynktowne i zmysłowe, a mimo to nie miał pojęcia jak bardzo był ponętny. To czyniło to naprawdę miłym. Cały charakter Harry'ego był sprzecznością za sprzecznością.

— Co?

Oczy Severusa szarpnęły się w dół, by spotkać inne, zielone i pełne obawy.

— Zrobiłem coś złego?

Harry przesunął się, by wydostać się z ramion Severusa.

— Chcesz, żebym poszedł.

To nie było pytanie. Severus momentalnie zacisnął ramiona wokół Harry'ego i przyciągnął mniejsze ciało z powrotem do swojego.

— Nie.

— Krzywiłeś się na mnie — powiedział Potter, jak gdyby było to z góry przesądzone.

— Powinieneś od teraz wiedzieć, że moje krzywienie się ma bardzo mało wspólnego z jakąkolwiek obecną scenerią.

— Więc, może powinieneś coś z tym zrobić.

Warga Severusa drgnęła.

— Czy ty sobie ze mnie drwisz?

— Nie — powiedział odważnie Harry. — Tak naprawdę, próbowałem być bezczelny.

Severus przesunął ramię na którym leżał Harry, a jego dłoń przebiegła w dół pleców chłopaka, by spocząć na jednym z pośladków.

— Naprawdę?

Ścisnął mocno i biodro Harry'ego szarpnęło się do przodu w stronę jego własnego.

— Myślę, że będę musiał przyznać ci słuszność. Lubię twoją „bezczelność" szczególnie szeroko dla mnie otwartą.

Na jego twarzy wykwitł rumieniec, więc odwrócił głowę. Severus nie zamierzał pozwolić na coś takiego. Chwycił podbródek Harry'ego i odwrócił jego twarz z powrotem. Dolna warga Pottera była mocno schwytana między zęby.

— Możesz się śmiać.

Harry parsknął na to.

— Masz złe, pokręcone, perwersyjne poczucie humoru.

— Między innymi — powiedział sugestywnie Severus.

— Więc, umm, na co się krzywiłeś?

— Na siebie.

— Och?

— Wydaje się, że rozwinął się u mnie bardzo złośliwy, wewnętrzny głos.

— Och? Wyrzuty sumienia?

Niezbyt.

Severus zrobił grymas.

— Właściwie zupełnie przeciwnie.

Na wiśniowych wargach rozkwitł uśmiech.

— Naprawdę?

Mężczyzna przesunął się i przetoczył, by rozciągnąć się na biodrach Harry'ego.

— I także całkiem zaborczy.

— Serio?

Severus skinął poważnie głową.

— Czy zdajesz sobie sprawę, że ja nie dzielę się tym, co moje?

Harry mrugnął, potem znowu ten psotny błysk rozświetlił jego oczy.

— Och, cóż. Więc będę musiał powiedzieć Ronowi, że zakład skończony.

Severus skrzywił się znowu, gdy jego pięści zacisnęły się po obu stronach głowy Pottera.

— Och?

— Tak, chcieliśmy zobaczyć z iloma nauczycielami możemy się przespać — powiedział beztrosko Harry.

— Ron wygrywa. Zaliczył już Flitwicka i Hagrida, więc...

Severus wybuchnął śmiechem. Nie przyznałby się nikomu, że przez chwilę był zaniepokojony. Z jednej strony lękał się, że uwaga Pottera była tylko tym — zakładem. Jego ulga była namacalna.

Robisz się tak niepewny jak Harry?

— Naprawdę, nie musisz mi tego obrazować — powiedział Severus, hamując rozbawienie.

Zwrócił uwagę na dłonie Harry'ego, które przebiegały w górę i dół zewnętrznych stron obu ud Severusa.

Harry się uśmiechnął.

— Sprawiłem, że się roześmiałeś.

— Ja także mogę się śmiać, panie Potter — powiedział Severus.

Uśmiech Harry'ego zmienił się w skrzywienie.

— Przepraszam, profesorze.

Severus uniósł brew na ton.

— Czy możemy mieć zasadę czy coś tam o nazywaniu mnie „panem Potterem", kiedy jestem nagi w twoim łóżku?

Mężczyzna posłał mu uśmieszek.

— Impertynencki bachor — powiedział, ale przebiegł dłońmi po piersi Harry'ego, by złagodzić złośliwość. — Będę cię nazywał jak tylko cholernie sobie postanowię, kiedy jesteś nagi w moim łóżku.

Harry westchnął, ale wyraz jego twarzy złagodniał.

Przeciągnął się pod wędrującymi dłońmi Severusa, a potem wciągnął powietrze i zamarł.

— Jesteś obolały? — zapytał Severus.

— Chyba trochę — przyznał. — Jednak można się było tego spodziewać, prawda?

— Niezaprzeczalnie — powiedział Severus, sięgając znowu do swojego nocnego stolika. Wyciągnął coś, co zawsze określał jako „dobrą rzecz".

— Odwróć się.

— Co?

— Powiedziałem: Odwróć się.

Harry popatrzył na niego sceptycznie i zmierzył wzrokiem słoik w jego dłoni. Z westchnieniem, ustąpił i Severus usadowił się na kolanach pomiędzy nogami Harry'ego. Roztarł olejek do masażu pomiędzy dłońmi, a potem zaczął wcierać w łopatki chłopaka.

— Och, Boże — wymamrotał Harry. — Mogłeś powiedzieć.

Severus zachichotał.

— I zepsuć niespodziankę?

****

Mrowienie rozprzestrzeniało się po każdym calu skóry, którego dotknął Severus. Dłonie mężczyzny były niewiarygodne. Harry nauczył się tego wcześniej, ale teraz czuł się jakby jego ciało i kości wtapiały się w materac.

Severus kontynuował wcieranie oleju w dół jego pleców, w każdy mięsień, a potem zabrał się za jego tyłek. Wszystko co mógł zrobić Harry, to westchnąć. Był na wpół twardy, kiedy Severus obudził go delikatnym dotykiem na twarzy, ale teraz był w pełni pobudzony i bez sił. Jęknął.

Palec pobiegł w dół szczeliny między jego pośladkami, pokryty tym cudownym olejem i Harry instynktownie wcisnął swój penis w łóżko.

Usłyszał za sobą chichot.

— Nic z tego — powiedział Severus i podciągnął biodra Harry'ego do góry, dopóki nie był na kolanach.

— Zachowasz to dla mnie.

— Ale...

Palec wślizgnął się w Harry'ego, przerywając jego wypowiedź. Olej wchłonął się w miękki tunel wewnątrz niego, masując i rozluźniając od środka napięte mięśnie.

— Och, Boże — wykrztusił Harry, naciskając biodrami w tył, na dłoń Severusa.

Zza niego nadszedł jęk i druga dłoń Severusa przesunęła się w górę pleców Harry'ego.

Mężczyzna obrócił swoją dłoń, jego palce trafiły coś wewnątrz Harry'ego. Severus dotknął tego punktu wcześniej i to sprawiło, że Harry zaczął widzieć podwójnie.

Tym razem Harry krzycząc, zobaczył gwiazdy.

— S... Sev, co to jest? — wydyszał.

Severus pochylił się nad nim, jego erekcja pocierała o erekcję chłopaka. Pocałował ramię Harry'ego.

To jest twoja prostata — powiedział mu Severus i dotknął jej znowu.

Oczy Harry'ego wywróciły się do wewnątrz czaszki i zamknęły, kiedy Severus kontynuował całowanie jego pleców, a jednocześnie jego palce pracowały magicznie naoliwione wewnątrz niego.

— Proszę — wykrztusił. — Zrób coś.

Harry nie przypuszczał, że może czuć się w ten sposób znowu tej samej nocy. Potrzeba, palące pożądanie, prawie do bólu.

— Proszę. Potrzebuję cię.

Severus jęknął za nim, zatapiając zęby w łopatce Harry'ego. Palce wycofały się i Harry nacisnął biodrami w tył, w poszukiwaniu kontaktu. Potem poczuł coś większego i tępego napierającego na jego wejście. Znowu próbował cofnąć się, ale dłonie Severusa chwyciły jego biodra.

— Tak — błagał Harry.

Powoli, Severus wszedł. Tak bardzo jak Harry kochał ostrożność Severusa, jednocześnie umierał z potrzeby.

Harry zaczął się kołysać i wkrótce Severus złapał rytm.

Kiedy mężczyzna był całkowicie wewnątrz, Harry westchnął, jego ciało drżało. Nie było cudowniejszego uczucia niż być połączonym w ten sposób. Harry czuł się bliżej Severusa niż kogokolwiek kiedykolwiek w życiu. Te wspaniałe dłonie kontynuowały głaskanie jego pleców, kiedy Severus wsuwał się i wysuwał, okazjonalnie głaszcząc ten punkt, który posyłał dreszcze wzdłuż całego jego ciała.

— Harry — jego imię zostało wyszeptanie blisko jego ucha tym słodkim, poruszającym tonem. — Taki piękny.

Usta dotknęły jego żuchwy, tyłu jego karku. Pchnięcia stały się mocniejsze i Harry przysunął swoją dłoń do własnej pulsującej erekcji. Severus odepchnął ją.

— Powiedziałem ci, żebyś zostawił to dla mnie.

Harry ciężko łapał oddech.

— Proszę. Sev... rusie. Proszę.

Otoczyły go dwa ramiona. Jedna dłoń przebiegła po jego piersi, by popieścić sutek, druga zaś objęła jego jądra, które naprężyły się pod wpływem pieszczot. Severus nacisnął miejsce za nimi.

Harry głęboko wciągnął powietrze, kiedy przeszedł przez niego biały żar. Dłoń Severusa w końcu chwyciła członek Harry'ego i po jednym głaśnięciu, chłopak doszedł.

— Sev — krzyknął bez tchu, jego całe ciało trzęsło się od orgazmu, który przez niego przeszedł.

Usłyszał także niewyraźnie, jak jego własne imię zostaje wypowiedziane, gdy dłonie Severusa chwyciły go, zaciśnięte w czasie jego własnego szczytowania.

Oddech Harry'ego wyrównał się, kiedy Severus ułożył się obok niego, przyciągając go bliżej. Harry obrócił się w jego ramionach i umieścił się pod podbródkiem mężczyzny. Silne ramię zacisnęło się dookoła niego a palce, pieszczotliwie głaszcząc, przesunęły się przez jego włosy. Harry nie przypuszczał, że można w ogóle czuć się tak bezpiecznie, tak... tak...

Nie umiał tego nazwać. Jednak było to cudowne i dałby wszystko, by czuć się tak przez resztę swego życia.

— Naprawdę powinieneś iść.

Harry zmarszczył brwi.

— Wiesz jak zrujnować chwilę.

Pierś pod jego policzkiem zatrzęsła się lekko.

— Jeśli ktokolwiek odkryje, że cię nie ma, to zrujnuje o wiele więcej niż chwilę.

Harry musiał się uśmiechnąć na rozbawienie słyszalne w głosie Severusa.

— Wiem, ale...

Pozwolił myśli uciec, gdy podniósł głowę i popatrzył na Severusa. Czarne oczy błyszczały rozumiejącym światłem.

Harry pozwolił swojemu spojrzeniu wędrować po twarzy Mistrza Eliksirów — haczykowatym nosie i pożółkłej skórze. Przesunął po niej swoją dłoń, odsuwając na bok kilka pasm przetłuszczonych włosów. Był idealny, tak dalece jak Harry był zainteresowany. Ten mężczyzna był doskonały i chciał Harry'ego — prawdziwego Harry'ego.

— Na co patrzysz bachorze?

Harry znowu napotkał te oczy i delikatny uśmiech wypłynął na jego twarz. Wygładził palcami zmarszczki na czole Severusa.

— Przestań się na mnie krzywić — powiedział zdecydowanie chłopak. — To źle wpływa na twój popęd seksualny.

Severus chwycił go za włosy i pociągnął w dół do gwałtownego pocałunku, a potem łagodnie odepchnął.

— Teraz idź.

Harry westchnął i zmusił się do wyjścia z łóżka. Severus wskazał na otwarte drzwi po drugiej stronie pokoju, które jak przypuszczał Harry, prawidłowo, prowadziły do łazienki.

— Czy zawsze jest tu tak lodowato? — skomentował.

— Czasami muszę sobie przypominać, że jesteś czarodziejem — wymamrotał Severus.

Z chichotem Harry machnął ręką dookoła pokoju, nad porozrzucanymi ciuchami. Jego różdżka podskoczyła ze sterty ubrań i pofrunęła do jego ręki.

****

Widziałeś to?

Severus patrzył szeroko otwartymi oczami jak Harry rzuca zaklęcie na palenisko. Światło i ciepło wypełniły pokój.

Chłopak zniknął w łazience, ale Severus wciąż był zaskoczony przez nieświadomy pokaz bezróżdżkowej magii.

Severus oparł się na łokciu czekając. Zastanawiał się czy Harry w ogóle wiedział, że to było ważne. Jak długo miał tę zdolność? Jak dużo mógł zrobić?

Potter pojawił się i zaczął zbierać ubrania z podłogi i je wkładać. Blask płomieni tańczył po gładkich płaszczyznach ciała Harry'ego, kiedy wkładał bieliznę i jeansy. Był taki boleśnie...

Ponętny? Cudowny? Apetyczny?

Och, Merlinie. Nie pomyślał właśnie słowa „apetyczny". Chociaż, kiedy Harry schylił się po to, by odzyskać skarpetkę...

Severus odepchnął te myśli.

— Potter — zaczął, zamierzając poruszyć temat jego bezróżdżkowych zdolności.

Ale Harry wyprostował się i popatrzył na niego z wściekłością.

— Jestem wciąż osłabiony po najlepszym orgazmie w moim życiu, do którego doprowadziłeś mnie ty i wciąż mówisz do mnie po nazwisku, które dzielę z moim ojcem?

Au.

— Harry — powtórzył Severus.

Uśmiech wyrażał zdecydowanie samozadowolenie.

Pokrętny mały szczeniak.

Harry usiadł na łóżku, wciąż się uśmiechając.

— O co chodzi? — zapytał, kiedy wciągnął skarpetki.

— Jak długo możesz przywoływać swoją różdżkę? — zapytał ostrożnie Severus.

Wzruszył ramionami, znowu pochylając się, by przyciągnąć bliżej swoje trampki.

— Od Turnieju Trójmagicznego mogę wezwać prawie wszystko.

— Mam na myśli — bez różdżki.

— Tak samo — powiedział beztrosko Harry.

Na pokaz podniósł rękę i wypowiedział prawie niezrozumiale zaklęcie. Słoik lubrykantu poleciał ze stolika przy łóżku do jego dłoni. Popatrzył na etykietkę, wciąż się uśmiechając.

— Robisz to sam, prawda?

Severus wyciągnął rękę i wziął od niego słoiczek.

— Tak — powiedział, zły, że Potter nie chwyta.

Położył go z powrotem na stolik i odwrócił się. Potter pochylał się nad nim.

— Może mógłbyś mi pokazać — powiedział sugestywnie. — Praca domowa z leczniczych eliksirów?

— Po... Harry, jakie inne zaklęcia umiesz robić bez różdżki?

Harry zmarszczył brwi.

— Nie wiem — przyznał. — Nigdy naprawdę nie próbowałem żadnego.

— Nie przyszło ci, ani twoim przyjaciołom...

— Myślę, że nikt nie zauważył tego.

Severus nie wierzył w to. Granger zauważyłaby i powiedziała coś.

— Więc nie ćwiczysz magii bez różdżki?

Harry studiował go.

— Moja różdżka jest zawsze pod ręką — powiedział. — Czemu?

— Ponieważ to dar, panie Potter — powiedział mu Severus. — Jestem pewien, że widziałeś jak dyrektor go używa, ale w rzeczywistości to rzadka umiejętność.

— Och, wspaniale — Potter westchnął i usiadł. — Coś jeszcze. Myślę, że to wyobcuje mnie znowu, jak bycie Wężoustym.

Sądzę, że czas na ponowną bezpośredniość.

Severus chwycił ramię Harry'ego i pociągnął go z powrotem na łóżko. Obrócił ich, więc mógł patrzeć z góry na jego twarz.

— To coś, co będziemy badać razem — powiedział Severus. — Ale byłoby mądrze zatrzymać to w sekrecie.

Harry skinął głową, jego dłonie sięgnęły w górę, by chwycić głowę Severus. Ten nie opierał się, gdy Harry łagodnie pociągnął.

Ich usta się spotkały i Severus mógł poczuć, że Harry nabiera zainteresowania przy pocałunku.

Podniósł głowę.

— Naprawdę musisz iść.

— Wiem.

— No, więc — podpowiedział Severus.

— Um, cóż, musisz ruszyć się pierwszy.

Severus zdał sobie sprawę, że leży na Harry'm, jego palce znowu przebiegły przez środek miękkich loków.

Z długim cierpiętniczym westchnięciem Severus poruszył się i popatrzył jak Harry przetoczył się z łóżka i doprowadził do porządku swoje ubrania.

Harry zakładał swoją koszulę, patrząc ostrożnie na Severusa. Jego dolna warga była znowu przygryziona.

— Wyduś to z siebie, Potter.

Zamierzamy zrobić to znowu, prawda?

Severus położył się z powrotem na łóżku, układając prześcieradła na swojej piersi.

— Wierzę, że możemy coś zaaranżować.

Uśmiech znowu wykwitł na twarzy Harry'ego.

— A mogę mówić do ciebie Sevie?

Ark.

Rozluźniwszy się na poduszce, Severus zamknął oczy.

— Tylko jeśli chcesz, żeby twój język wchodził w skład mojego następnego eliksiru — powiedział łagodnie.

— Przyjąłem, nie mówić Sevie — powiedział Harry wystarczająco poważnie, chociaż było słychać w jego głosie humor.

— Więc, po prostu mam wyjść?

— Zrób tak.

— Nie przeszkadzaj sobie.

— Nie ma obawy.

— Może powinienem...

— Po prostu idź — powiedział niecierpliwie Severus. Drzwi do jego łazienki zaskrzypiały, jakby otwarły się i zamknęły i Severus usłyszał trzask opadających osłon, kiedy Harry opuścił jego komnaty.

— Impertynencki bachor — wymamrotał Severus, gdy sen krążył wokół niego.

Twój impertynencki bachor.

Severus nie był skłonny do kłótni ze swoim wewnętrznym głosem, kiedy uśmiech wypełzł na jego usta.

****

Harry nie był pewien czy kiedykolwiek przestanie się uśmiechać. To było tak jak gdyby nareszcie spełniły się wszystkie jego marzenia.

Severus był zdumiewający.

I nie chodziło tylko o seks. Teraz Harry mógł zrozumieć dlaczego Severus wolał swoje lochy. Były ciche i spokojne — jak życie w swoim własnym małym świecie. Właśnie tak. Kiedy byli sami, obaj mogli być sobą.

Może wreszcie znalazł kogoś z kim mógł być. Harry ruszył w górę schodów do dormitorium i dopiero wtedy zdał sobie sprawę, że znowu wędrował przez zamek bez swojej Peleryny Niewidki. Ponownie zapomniał jej wziąć. Co prawda po zadziwiającym seksie, kto miał ochotę myśleć...

— Zrobiliście to, prawda?

Harry odwrócił się, by zobaczyć głowę Rona wystającą zza zasłon.

Rozejrzał się uważnie dookoła, upewniając się, że wszyscy inni śpią, a potem podszedł do łóżka Rona. Skinął głową nie potrafiąc powstrzymać uśmiechu.

— Jak było?

Harry uniósł brwi, niepewny co odpowiedzieć.

— Nie chcę szczegółów, kumplu. Tylko rezultatów.

— Świetnie.

— Naprawdę?

— No. Severus...

— Severus?

To jego imię Ron, nie nazywam go Snape, ani profesorze, ani sir w łóżku.

Ron parsknął.

— Dlaczego nie? To mogłoby go podniecić.

— Postaram się zapamiętać.

Zaczerwieniony i wyglądający jak gdyby żałował podania pomysłu Harry'emu, Ron zapytał.

— Więc opowiadaj. Bolało?

— W zasadzie nie. Przygotował mnie naprawdę dobrze i nie byłem przestraszony.

Ron w zamyśleniu skinął głową.

— Co? — spytał Harry walcząc z irytacją. Nie był teraz gotowy na słuchanie dyskredytujących uwag wobec Severusa.

Ron wzruszył ramionami.

— Nic. Po prostu myślałem, że będę pierwszy.

Harry prawie się roześmiał.

Cały Ron — bardziej skoncentrowany na tym, który pierwszy straci cnotę.

Potem powiedział:

— Myślałem, że ty i Mandy zamierzaliście to zrobić.

— Przerwano nam — narzekał Ron.

— Może następnym razem.

— Może.

— Cóż, zostaje zawsze Zabini.

Ron wzruszył ramionami.

— Nie było tak gorąco. Mówiłem ci. Poza tym, słyszałem, że teraz ma na oku Deana.

Dobrze, pomyślał Harry. Dean przerżnie go tak, że mu mózg wywieje i pójdzie dalej.

— Biedna Hermiona.

Ron wzruszył ramionami.

— Niee... Hermiona jest zbyt inteligentna. Nie chce takiego faceta. Złapałem ją na patrzeniu na tego Krukońskiego pałkarza.

Ron był przewidywalny. Nie znał jego imienia, ale znał pozycję na jakiej grał w Quidditchu.

— Branoc, Ron.

Ron zniknął za zasłonkami.

— Branoc, Harry.

****

Harry przeżył jeden z najlepszych dni w życiu. Przespał twardo resztę nocy i obudził się wystarczająco wcześnie, by wziąć prysznic i zejść na śniadanie, gdzie zaserwowano wszystkie jego ulubione dania. Severus nie popatrzył na Harry'ego ani razu, ale raz prawie się uśmiechnął przy głównym stole. Harry zdołał nie zaczerwienić się na eliksirach, a Severus przeważnie go ignorował, tylko wygłaszając komentarze o jego eliksirze — będącym ledwo zadowalającym — swoim najbardziej zgryźliwym tonem, z którego Harry sobie drwił.

Zaklęcia były łatwizną i zdobył 5 punktów dla Gryffindoru za opanowanie jako pierwszy zaklęcia kameleona.

Profesor McGonagall dała im niezapowiedziany quiz, co do którego Harry był przekonany, że zrobił znakomicie.

Harry był znowu głodny i nie mógł doczekać się lunchu.

— Umieram z głodu — wymamrotał Ron obok niego, gdy pakowali książki od transmutacji.

— Ja też — powiedział Harry.

— Panie Potter, proszę zostać na chwilę.

Harry popatrzył przez pokój do miejsca gdzie siedziała przy swoim biurku profesor McGonagall i westchnął.

— Będę na dole za kilka minut — powiedział Harry Ronowi.

Reszta klasy wyszła i Harry powlókł się ze swoją torbą do biurka profesor McGonagal i rzucił ją przed nim czekając na uwagę pani profesor.

Kiedy spojrzała w górę, ściągnęła okulary i obdarzyła Harry'ego półuśmiechem.

— Panie Potter, jestem bardzo zadowolona z pańskich ocen w tym semestrze — zaczęła. — Pokazał pan, że ciężko pracował i rezultaty okazały się bardziej niż akceptowalne.

— Dziękuję, pani profesor — powiedział ostrożnie Harry, zastanawiając się do czego to zmierza.

— Ale zwrócono moją uwagę na to, że być może posiadasz więcej talentów niż pokazujesz w klasie.

Harry zamrugał.

— Nie rozumiem o co pani...

— Transmutacja — wyjaśniła. — Profesor Snape powiedział, że ukrywasz niektóre ze swoich umiejętności.

Harry'emu opadła szczęka.

— Tak powiedział profesor Snape?

Profesor McGonagall wstała za biurkiem.

— Tak. Powiedział, że natknął się na niektóre z twoich różnorodnych ukrytych zdolności i...

Profesor McGonagall kontynuowała, ale Harry nie mógł usłyszeć jej poprzez krew tętniącą mu w uszach.

Snape powiedział jej? Jego tajemnica się wydała?

Severus go zdradził?

Harry nie chciał w to uwierzyć, ale profesor McGonagall stała tam ze skrzyżowanymi ramionami, czekając wyczekująco, aż Harry coś zrobi.

Harry ciężko przełknął. W gardle uformowała mu się gula. Snape zobowiązał się do chronienia jego tajemnic. Severus powiedział...

Harry ufał mu. Zaczął się trząść, gdy ból i wściekłość wypełniły jego wnętrze.

— Pokaże mi pan, panie Potter — poprosiła Profesor McGonagall.

— Ale...

— Teraz, panie Potter.

Harry wziął się w garść wkładając swoją maskę.

Z westchnieniem, przemienił się i przeszedł kilkanaście razy przed biurkiem Pani Profesor.

Wciągnęła głęboko powietrze i przyłożyła dłoń do serca.

— Cudownie, panie Potter. Jestem pod wrażeniem. Twój ojciec byłby taki dumny.

Ponownie się przemieniwszy Harry podniósł torbę.

— Mogę teraz iść pani Profesor? — zapytał Harry. Uwaga o ojcu została całkowicie zignorowana. — Jestem głodny.

Teraz, to było kłamstwo. Apetyt Harry'ego znikł, a on sam czuł się raczej niedobrze.

Profesor McGonagall zwolniła go wyglądając na zaskoczoną, więc pomknął z klasy zanim naprawdę by zwymiotował.

Harry nie poszedł do Głównego Holu na lunch. Zamiast tego poszedł do biblioteki, rzekomo by popracować nad swoim wypracowaniem z Historii Magii, ale gdy wreszcie je skończył, zaczął dumać.

Nie mógł zrozumieć jak Snape mógł mu to zrobić. Snape był tym, który tak podkreślał dyskrecję. Zachowywał się jak gdyby zależało od tego ich życie. Snape zapewnił Harry'ego, że może mu ufać. Dlaczego miałby...

— Co się dzieje Potter? Dąsasz się, bo nie ganiam już za tobą?

Harry spojrzał w górę i zobaczył uśmiech samozadowolenia na twarzy Zabiniego.

— Niezbyt — zapewnił go zanim wrócił do książek.

— Thomas jest wyposażony jak centaur.

Wciąż nie podnosząc wzroku, Harry ironicznie się uśmiechnął.

— Mam nadzieję, że jesteście razem bardzo szczęśliwi.

Usłyszał od Zabiniego coś co mogło być warknięciem, ale na szczęście pani Pince usłyszała ich i powiedziała by Zabini „ruszył się stąd".

Zabini miał już iść, ale na odchodnym wyciągnął rękę i przeciągnął ją przez włosy Harry'ego.

Jednym płynnym ruchem Harry chwycił nadgarstek Zabiniego i przyszpilił go do stołu.

— Co ty kurwa mać robisz, Potter? — wysyczał Zabini.

— Mógłbym zadać ci to samo pytanie — warknął Harry, wciąż unieruchamiając dłoń Zabiniego. — Trzymaj się z daleka od moich włosów, do cholery.

— Co — Zabini przerwał, gdy zobaczy jak Harry strzepuje jakiekolwiek zabłąkane włosy z jego dłoni. Potem ruszył się, trzymając swój nadgarstek jak gdyby Harry go złamał.

— Wiesz, że jesteś pieprzonym paranoikiem.

— Może — powiedział Harry. — Ale wiem co może zrobić eliksir Wielosokowy.

Zabini uśmiechnął się ironicznie.

— Potter, jestem Ślizgoniem — przypomniał. — Jeśli chciałbym twoich włosów do czegoś tak pokręconego jak to, nie byłbym tak oczywisty.

Kątem oka Harry zobaczył panią Pince okrążającą swoje małe biurko.

— Po prostu trzymaj ręce przy sobie Zabini — wymamrotał. — Albo znajdziesz się bez nich.

Harry z powrotem usiadł przerzucając książki.

Chłopak popatrzył jak Zabini znika za stertą i potrząsnął głową.

Cholerni Ślizgoni. Żadnemu z nich nie można ufać. A ich opiekun był najgorszy.

Harry próbował siebie przekonać, że tak było najlepiej. Przynajmniej nie był już prawiczkiem i uczestniczył w świetnym seksie. Ale nie mógł pozbyć się uczucia wspólnoty jakie zawsze czuł, kiedy obaj byli sami. Mógł wtedy zrzucić maskę, być sobą i Snape robił to także. Harry sprawił, że Severus się śmiał i chciał go. Powiedział Severusowi rzeczy o których nigdy nie powiedziałby nauczycielowi.

I dzielili coś. Harry mógłby przysiąc. Poza seksem, było coś jeszcze. Harry nie był pewien co to było, ale wiedział, że to było prawdziwe, szczere.

Złość znowu wróciła. Nie powinien ufać Snape'owi. Nie powinien pozwolić opaść swym osłonom tak szybko, ani tak całkowicie. I dlaczego wciąż chciał tego tłustego dupka?

****

— Co to do cholery było? — Draco przyszpilił Blaise'a w ciemnym rogu biblioteki. Oczy Zabiniego zwęziły się.

— Widziałeś?

— Oczywiście — powiedział Draco z obrzydzeniem. — Wiesz, że muszę mieć Pottera na oku.

Zmierzył podejrzliwym wzrokiem Blaise'a.

— Nie myślałeś naprawdę o użyciu na nim eliksiru, prawda?

— Myślę, że nie będzie potrzebny — powiedział Blaise oburzony.

— Z mojego punktu widzenia, nie wydaje się tak — zadrwił Draco. — Nie wygląda na to, że jest zainteresowany.

— Och, będzie zainteresowany — zapewnił Blaise. — Gwarantuje, że będzie.

— Naprawdę? — Draco skrzyżował ramiona. — Myślę, że jest już zainteresowany kimś innym.

— Och? — Brwi Blaise'a uniosły się. — Co sprawia, że tak myślisz?

— Po prostu zwracam uwagę — powiedział wymijająco Draco. — Myślę, że powinieneś sobie odpuścić.

— Coś wiesz?

Draco skinął głową.

— Dzieje się dużo więcej niż myślisz.

— Słuchaj — Oczy Blaise'a rzucały błyskawice. — Powiedziałeś, że nie jesteś zainteresowany, więc po prostu nie mieszaj się.

Draco uśmiechnął się ironicznie.

— Nie mów potem, że cię nie ostrzegałem.

— Zanotowałem — wymamrotał Blaise, a potem wypadł jak burza.

Draco westchnął.

— Cholerny głupiec — wymruczał.

****

Severus skrycie obserwował jak złota trójca idzie do stołu Gryffindoru na lunch. Cholerny bachor unikał go. Nie było innego usprawiedliwienia. Potter nie przyszedł ostatniej nocy na lekcje Oklumencji utrzymując, że jest chory, ani też nie przyszedł do lochów na własną rękę noc wcześniej jak Severus oczekiwał od niego.

Rozstali się w bardzo przyjaznych warunkach, kiedy Harry musiał opuścić jego komnaty przedwczorajszego ranka.

Co mogło się stać od wtedy, co by odstraszyło chłopaka?

Potter wyglądał obecnie na raczej zmęczonego, ale jego cholerna maska była stanowczo na miejscu, więc Severus niewiele więcej mógł zobaczyć. Tego popołudnia były podwójne eliksiry z Gryfonami i Ślizgonami. Będzie po prostu musiał zmusić bachora do otworzenia się znowu. Severus nie lubił nie wiedzieć co się dzieje i lubił jeszcze mniej to, że Potter go unikał. Po ich namiętniej nocy Severus liczył na to, że Harry będzie normalnym napędzanym hormonami siedemnastolatkiem i wróci po więcej. Dlaczego Potter nie mógł choć raz zrobić tego, czego po nim oczekiwano?

To byłoby zbyt nudne, Severusie. Wiesz to. Rozkwitasz przy wyzwaniach.

Minerwa przerwała jego rozmyślania kiedy wstał, by odejść od stołu.

— Pozwolisz na słówko Severusie, jeśli nie masz nic przeciwko?

Severus skinął głową i poszedł w ciszy za Minerwą do jej klasy. Kiedy zamknęła drzwi, Severus oczekująco się do niej odwrócił.

— Cieszę się, że wreszcie mam szansę z tobą porozmawiać Severusie — zaczęła. — Chciałam to zrobić od...

— Więc mogłabyś przejść do sedna sprawy — powiedział nagle Severus.

Minerwa skinęła głową.

— Bardzo dobrze. Przedstawiłam panu Potterowi jego polepszające się oceny i byłam zupełnie zdumiona przez to, co mi pokazał.

Severus zamrugał.

— Severusie czemu mi nie powiedziałeś o rozmiarze jego umiejętności?

Teraz zmieszany, zażądał:

— O czym mówisz Minerwo?

Uśmiechnęła się z dumą.

— Oczywiście o jego Animagicznej formie.

Severus poczuł jak zaciska mu się żołądek.

— Jego czym?

Minerwa się nieco zarumieniła.

— Och, mój drogi nie wiedziałeś?

— Ja, e... — Severus wziął głęboki oddech. — Co mu powiedziałaś?

— Jedynie to, że poinformowałeś mnie o jego ukrytych umiejętnościach w Transmutacji. I poprosiłam go, by mi pokazał.

Jasna cholera.

— I przemienił się? — zapytał Severus ostrożnie.

Minerwa przemyślała to.

— Cóż, wyglądał na raczej zdenerwowanego moją prośbą. Więc nalegałam. I pokazał mi. Potem wrócił do ludzkiej postaci i wyszedł usprawiedliwiwszy się. Czemu mi nie powiedziałeś?

On myśli, że go zdradziłeś.

Severus pomyślał szybko.

— Nikt nie miał wiedzieć — powiedział jej. — Oczywiście, dla bezpieczeństwa.

— Cóż, to tłumaczy jego zdenerwowanie — wywnioskowała Minerwa.

Posłała portret by znalazł Pottera, a potem odwróciła się znowu do Severusa.

— Jestem bardzo zaskoczony, że ci pokazał — dodał Severus.

Minerwa wydawała się urażona.

Jestem opiekunką jego domu, Severusie — pociągnęła nosem. — Moi uczniowie mi ufają.

Severus mógłby co nieco powiedzieć na ten szczególny temat, ale wejście Pottera zapobiegło temu.

— Posłała pani po mnie, pani profesor? — powiedział Potter wchodząc do pokoju. Zatrzymał się na dobre po zobaczeniu Severusa. Jego maska była twardo na miejscu. Skinął głową i powitał go krótko.

— Panie profesorze.

— Tak, Harry wejdź — powiedziała mu Minerwa. — Obawiam się, że wyrządziłam ci szkodę.

Harry popatrzył na nią, oczywiście zmieszany.

Spojrzenie nr 5 z Standardowych Wyrażeń twarzy Harry'ego Pottera.

— Nie zdawałam sobie sprawy, że twoja zdolność do przemiany była tajemnicą — wytłumaczyła.

— Och?

Niejasne zainteresowanie. Spojrzenie nr 2.

— Tak — przyznała Minerwa. — Profesor Snape i ja właśnie rozmawialiśmy o tym.

Potter zamrugał.

— Och?

Severus mógł zobaczyć ruchy mięśni żuchwy Harry'ego, kiedy zgrzytał zębami.

— Tak, Potter. Powiedział mi o niektórych z twoich nadzwyczajnych zdolności. Na początku nie miałam pojęcia, że byłeś Animagiem. Profesor Snape powiedział mi tylko, że się polepszyłeś, nie powiedział mi jak bardzo — Odwróciła się do Severusa.

— Przyjmuję, że profesor Dumbledore wie o tym?

— E... — Harry otworzył usta by odpowiedzieć.

— Jeszcze nie — Severus wtrącił szybko.

— Dopiero co odkryłem to sam i tak w ogóle muszę jeszcze zobaczyć przemianę.

— Ale powiesz mu — naciskała Minerwa. Severus pochylił głowę.

— Dyrektor i ja porozmawiamy o tym.

— Bardzo dobrze — powiedziała Minerwa, a potem popatrzyła z powrotem na Pottera. — Dobra robota Potter.

Harry skinął głową.

— Nie powie pani nikomu innemu, prawda? — powiedział wpatrując się w podłogę.

Pokorna nieśmiałość. Spojrzenie nr 4.

Minerwa uśmiechnęła się.

— Oczywiście, że nie Harry. Zdolności takie jak ta, powinny być ukryte w takich czasach. Zwłaszcza przez ciebie.

Harry skinął zrezygnowany głową i westchnął.

— Mogę już iść, proszę pani?

— Oczywiście. Masz zajęcia.

Severus otworzył usta, by kazać Potterowi poczekać, ale bachora nie było w oka mgnieniu.

Podwójne eliksiry były piekłem. Jego cholerny wewnętrzny głos nie przestawał dręczyć go sposobami na zapewnienie jego Harry'ego, że nie zdradził jego zaufania. Chociaż mała spowiedź Minerwy pomogła, Severus był pewien, że Harry będzie w obronnym nastroju.

Zdołali przetrwać zajęcia bez wysadzenia lub rozpuszczenia czegokolwiek bądź kogokolwiek, więc to była wielka ulga, gdy Severus ich zwolnił.

Podszedł do swojego biurka notując, że Potter spieszył się pakując swoje rzeczy.

Próbuje uciec.

Potrzeba Severusa by naprawić nieporozumienie wzięła pierwszeństwo przed wszystkim innym.

Nawet wyborne obrazy ostatniej nocy, odtwarzane w jego umyśle, sprawiające, że lekcja i obecność Pottera były cudowną udręką, nie mogły odciągnąć go od uporządkowania tego bałaganu.

Harry prawie uciekł. Po szybkim zaklęciu na stanowisko pracy Pottera, Severus wezwał go ponownie.

— Panie Potter, zostanie pan i sprzątnie ten bałagan.

Oniemiały Harry odwrócił się i spojrzał na swoje biurko. Szczęka mu opadła, a oczy się rozszerzyły na widok bałaganu, który wyczarował Severus.

Przynajmniej wciąż możesz go czymś zaskoczyć.

Severus musiał się z tym zgodzić. Właśnie wtedy maska Harry'ego całkowicie opadła.

Potter stał, jego ciało sztywne ze złości, pięści zaciśnięte i usta ponownie zamknięte, ale zaciśnięte, kiedy pozostali uczniowie opuścili klasę.

Gdy byli znowu sami, popatrzył z wściekłością na Severusa.

— To cholernie niesprawiedliwe — powiedział głośno.

— Trudno — odpowiedział Severus. Posłał zamykające i uciszające zaklęcia na drzwi. — Dlaczego nie przyszedłeś do mnie, kiedy...

— Jak mogłeś jej powiedzieć ?! — krzyknął Potter.

— Nie zrobiłem tego — kłapnął Severus.

— Słyszałeś ją. Musiałeś coś powiedzieć — nalegał.

— Małe ustępstwa, Potter. Pamiętaj, małe — warknął Severus. — Można złagodzić ciekawość tylko częścią większej tajemnicy. Nie uważałeś?

— Czemu musiałeś jej powiedzieć cokolwiek? — Harry zażądał.

— Ponieważ, panie Potter — Severus prychnął. — McGonagall nie wierzy w usprawiedliwienie dodatkowymi eliksirami. Poszła do dyrektora i zażądała wyjaśnienia, dlaczego jej Gryfoński ulubieniec jest poza swoją małą, bezpieczną wieżą i schodzi do ponurych, mrocznych lochów prawie każdej nocy.

Severus widział jak złość dosłownie ulatnia się z ciała Harry'ego.

— Przepraszam.

Ale Severus jeszcze nie skończył.

— Po prostu przyjąłeś, że powiedziałem jej wszystko. Powinieneś to potwierdzić zanim ufnie przemieniłeś się przed nią, przed kimkolwiek.

— Przepraszam.

— Najpierw musisz dokładnie poznać jak dużo informacji ma osoba, zanim dasz im cokolwiek więcej.

— Masz rację.

— Nie ma na to usprawiedliwienia — kontynuował Severus, nie powstrzymany. — Potem straciłeś dwa dni dąsając się, zamiast przyjść do mnie.

— Przepraszam.

— Dowiedziałbyś się prawdy i moglibyśmy omówić opanowanie szkód i przyszłe akcje zapobiegawcze.

Severus kontynuowałby, ale przerwały mu usta Harry'ego na jego własnych. Potem ten jedwabisty język wślizgnął się pomiędzy jego wargi i zapomniał całkowicie o reprymendzie.

Takie niebiańskie usta.

Kiedy Harry się odsunął, jego dłonie ześlizgnęły się z szyi Severusa do jego piersi i popatrzył do góry z tym niewinnym wyrazem twarzy. Polizał usta.

— Powiedziałem: Przepraszam. — wtrącił. — Masz rację, jestem idiotą.

— W rzeczy samej — wymamrotał Severus, przyciągając ustępliwe ciało z powrotem w swoje objęcia. — Moim idiotą — wymruczał, obniżając głowę.

Och, tak. Najpierw pocałunek, besztanie później.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top