3. Blindness, Rimming
Punkt trzeci- Blindly, Na ślepo
Punkt czwarty- Rimming
Luke's Pov
Tego dnia Ashton zaskoczył mnie jak nigdy. Wpadł do domu z szerokim uśmiechem i czymś nowym w spojrzeniu, ale długo nie chciał mi powiedzieć co się stało.
Ukrywał przede mną coś, co miało mi się spodobać. Co miało według niego być niespodzianką na nasz wieczór, więc miałem być cierpliwy i czekać, aż przyjdzie na to czas.
Nie miałem wyjścia, więc czekałem na kanapie z notesem w dłoni, aż gdy Ashton wszedł do pokoju i stanął przede mną z lekko przygryzioną wargą, ale z cieszącymi się oczami
Spojrzałem na niego, jak wyjmuje zza pleców opaskę na oczy i podaje mi ją z taką delikatnością, jakby to był prawdziwy skarb.
Spojrzałem na niego ze zmarszczonymi brwiami. - To miało mi się spodobać...? - wymamrotałem nieprzekonany. Nie miałem pojęcia o co może chodzić.
- Chcesz się dzisiaj dobrze pobawić? - spytał z uśmiechem. Przygryzłem lekko wargę. Odłożyłem obok notes z niedokończonym wierszem i wziąłem opaskę. Patrzyłem na nią to na Ashtona.
-Tak nagle? Kilka dni tego nie robiliśmy. - przygryzłem wargę. Już na dłużej utkwiłem spojrzenie w Ashtonie.
- Dlatego pomyślałem że... to może ci się spodobać. - uśmiechnął się lekko. Odezajemniłem ten uśmiech i pokiwałem lekko głową. Zdążyłem się już stęsknić za Ashtonem i właśnie taką bliskością z nim, dlatego nie protestowałem.
- Przymierz, kochanie. - zasugerował.
Spojrzałem znowu na opaskę. Na początku nałożyłem ją na głowę jak bandamkę. Zaśmiałem się cicho.
- Troszkę niżej, kochanie. - Ashton delikatnie obniżył opaskę, tak bym nic nie widział. Przygryzłem lekko wargę, a palce zacisnąłem na udach. - Nie stresuj się, misiu. Ufasz mi, prawda? - pokiwałem od razu głową. Poczułem nagle delikatny pocałunek.
Nawet tak mało, z zasłoniętymi oczami, było dużo. Odwzajemniłem tak samo delikatnie ten pocałunek, na oślep szukając jego karku albo policzków, by za nie złapać.
Sunąłem dłońmi po jego policzkach aż znalazłem kark, który objąłem.
Nie całowalismy sie jednak długo, nagle Ashton się odsunął i zamiast tego złapał mnie za obie dłonie. Przygryzłem wargę i już chciałem po prostu odsunąć opaskę, by na niego spojrzeć i zapytać, czemu przestał, kiedy Ashton podciągnął mnie z kanapy.
- Zaprowadzę cię teraz do pokoju, kochanie. - powiedział, trzymając mocniej moje dłonie. Zapewne po to, bym się nie stresował. Pokiwałem głową i już poczułem jak jedną dłoń kładzie na moich plecach. Był naprawdę delikatny i taki troskliwy, co mając zasłonięte oczy, czułem intensywniej, gdyż nie miałem wyjścia i musiałem na nim polegać.
Szedłem dosyć spięty, ale bezpiecznie dotarliśmy do sypialni. Jego dłonie zaopiekowały się mną i kiedy sadzał mnie na materacu, asekurowały mnie, przez co już całkiem przestałem się stresować, bo udowodnił, że nic mi się nie stanie.
Znowu jego usta musnęły te moje, ale nie na długo mogłem czuć ich ciepło, miekkość i smak, bo znowu szybko zniknęły. Ale za to pojawiły się najpierw na moim policzku, a potem na szczęce, cały czas tak samo delikatne.
Od razu zareagowałem na jego dotyk, bardziej nawet niż zwykle. Zamiast cichego sapnięcia, z moich ust wydobył się cichy jęk.
Znalazłem dłońmi jego ramiona. Ścisnąłem w piąstkach jego koszulkę.
Czułem jak duże dłonie Ashtona dotykają delikatnie moich boków jak i ud.
Coraz częściej zahaczał o dół mojej koszulki, a po chwili ją delikatnie uniósł i zdjął całkiem ze mnie. Rozchyliłem usta, a potem przygryzłem lekko wargę, zawsze uwielbiałem na niego patrzeć, jak pięknie się prezentuje, jakie ma boskie ciało, jaką mimikę, więc teraz, chociaż było to bardzo przyjemne, to nie wiedziałem co robić.
Czułem go przy sobe, wyczuwałem jego ciepło i nawet podniecenie, kiedy stał przede mną, w niewielkiej odległości, ale nie dotykając mnie przez chwilę. W końcu poczułem jego oddech na udzie, a po sekundzie, delikatny pocałunek właśnie w tamtym miejscu.
Po chwili położył mnie na plecach na łóżku i całował delikatnie moje uda, kolana czy łydki. Uśmiechałem się pod nosem na to uczucie pragnienia i bycia pragnionym.
Po chwili poczułem jego usta znacznie wyżej na moim podbrzuszu. Całował delikatnie tam moja skórę, a raz nawet chyba ozdobił ją znakiem. W tym samym czasie, zdejmował powoli moje bokserki.
Napręzyłem się pod jego pocałunkami, odczuwając je z niebywałym nasileniem. Każdy, jeden po drugim, sprawiały że podniecenie we mnie coraz szybciej rosło, a ta niepewnośc, co dalej zrobi, co planuje, tylko temu pomagała.
Jego usta co chwilę znikały, ale zaraz pojawiały się w nowym miejscu, raz calowal mnie delikatnie, prawie wcale nie dotykając ustami mojej skóry, a za drugim razem zupełnie jakby nie mógł się oderwać, ssał i podgryzał ten kawałek skóry, doprowadzając mnie do początków szaleństwa, przez tą nową przyjemność.
- Chcesz bym zrobił coś więcej...?- usłyszałem ciche pytanie, ale... tuż przy swoim uchu, nie wiedząc kiedy się tam znalazł, aż odwróciłem głowę w stronę z której dobiegał do mnie dźwięk, a dreszcz przebiegł po moich plecach.
- Tak... proszę, Ashy. - sapnąłem, biorąc lekko drżący przez nagromadzoną przyjemnośc oddech.
Lekki pocaluenk na szyi i wraz z nim, poczułem dotyk na mojej długości. Dość delikatny, ale sam w sobie, i to jeszcze tak znienacka sprawił, że uniosłem biodra z pragnieniem.
Gorąco dosłownie we mnie buchało. Miałem wrażenie, że ja sam zaraz eksploduje jak za chwilę Ashton nic nie zrobi.
- Proszę... - sapnąlem desperacko. Na szczęście Ashton posłuchał mnie i delikatnie polizał moją główkę. Jęknąłem od razu z ulgą.
Ludzie często mówili, że jak traci się jeden zmysł, inne się wyostrzają, ale nie wiedziałem, że aż tak. Ashton praktycznie ledwo coś robił, albo robił to cholernie delikatnie, a ja czułem to dziesięć razy bardziej.
Każde jego pociągnięcie nawet czubeczkiem języka po mojej długości, a potem też po wnętrzu ud, wręcz czułem się jakby o krok od spełnienia. Wiedziałem, że dosięgnę go bardzo, bardzo szybko. Zacisnąłem mocno piąstki na kołdrze pode mną, kiedy Ashton wziął mnie bardziej do ust i zassał policzki. To było jak wybuch. Jęknąłem nagle, dosyć głośno, nie wiedząc, że można tak intensywnie odczuwać coś tak małego.
- Podoba ci się. - szepnął. Nie pytał, on to wiedział. Widział po moich reakcjach, że podoba mi się nawet bardzo. Jego język znowu zaczął sunąć po moich udach, później do biodra, a stamtąd przez mój brzuch aż do szyi i ucha. Ta trasa wydawała się trwać w nieskończoność, a to wiązało się z niesamowitym doznaniem. Mój oddech jeszcze bardziej przyśpieszył, a po chwili znowu poczułem jego usta przy moim uchu.
- Mogę więcej? - zapytał, ale przecież nie musiał, bo pozwoliłbym mu na wszystko. Pokiwałem więc głową, zaciskając mocniej palce na kołdrze. Jedną z nich odszukałem ciało irwina i zacisnąłem na jego ramieniu, które szybko jednak zniknęło spod mojej dłoni, gdy schylił się i bez ostrzeżenia polizał moje wejście, przyprawiając mnie o atak serca, rzecz jasna z przyjemności.
- Ashton.- jęknąłem jego imię, unosząc lekko biodra, kiedy on lizał dokładnie mięsień, wirował po nim językiem. Nie szczędziłem sobie coraz głośniejszych jęków. Nie mogłem złapać oddechu, moje myśli szalały, a gdy włożył we mnie palec, kompletnie odpłynąłem. - B-boże... - wypuściłem drżący oddech. Nie wiedziałem nawet już jak mam reagować na tę przyjemność. Czułem się powoli przytłoczony, a to był dosłownie tylko palec i język. Tylko albo aż.
Ashton zasysał moje wejście, lizał je, a nawet wyjął palca i zastąpił go językiem. To już było dla mnie naprawdę za dużo. Zacisnąłem palce na jego włosach u przyciągnąłem go jeszcze bliżej. Ruszałem biodrami, gdy pieprzył mnie językiem i unosiłem lekko plecy z przyjemności.
Po chwili zapłakałem i doszedłem mocno na swój brzuch.
Przedłużał moją przyjemnośc jeszcze bardziej, dotykając mnie po długości i ściskając lekko moje jądra, dalej liżąc moje wejście i poruszając we mnie językiem. Zupełnie nie przejmował się, tym jak z powoli już nadmiaru przyjemności całe moje ciało drży. Jęknąłem głośno, prawie krzycząc i wijąc się pod nim.
Stopniowo natężenie jego ruchów słabło, aż całkiem ustało, ale to nie był jeszcze koniec. Na chwilę jego dotyk zniknął, ale prawie natychmiast pojawił się na moim brzuchu, gdzie zlizywał smugi mojej spermy. Starałem się uspokoić, chociaż trochę zapanować nad szarrzującym sercem i oddechem, ale gdy tak pieścił mój brzuch, nie mogłem myśleć logicznie, jeszcze po tak cudownym i intensywnym orgaźmie.
Byłem w bajce.
Oddychałem głośno, powoli schodząc na ziemię. Ashton delikatnie uniósł opaskę i w końcu mogłem go zobaczyć. Uśmiechnięty, zarumienione i prawie cały w ślinie. - I jak?
Pokręcilem głową.
- To było coś... coś cudownego, Ashy... - sapnąlem. Uśmiechnął się jeszcze szerzej. - Nigdy tego nie robiliśmy... nie obrzydzało cię to...?
- Kochanie... mogłem sprawić ci przyjemność. To było coś wspaniałego. - zaśmiał się cicho.
Złapałem za jego policzki i trochę zamroczony patrzyłem w jego oczy. Potarłem jego twarz i wytarłem ślinę, która co jakiś czas skapywała na naszą pościel.
- Muszę się odwdzięczyć za to co zrobiłeś... to było niesamowite. - wymamrotałem. Uśmiechnąłem się szerzej, zmęczony taką ilością przyjemności. Dalej czułem przebyty orgazm. Przygryzłem wargę.
- Masz siłę?
Pokiwałem od razu głową. Wstałem powoli i zamieniałem się z Ashtonem miejscami. Usiadłem na jego biodrach i teraz opaska zakryła jego oczy. Uśmiechnąłem się, patrząc na niego. Nie mogłem wyjść z podziwu, że on jest mój i tylko mój. Pochyliłem się i delikatnie pocałowałem jego usta. Przez pocałunek czułem jak mój mąż się delikatnie uśmiecha.
Chciałem jak najlepiej pokazać mu, to co sam czułem, jak intensywne były nawet zwykłe pocałunki, każdy najmniejszy, najdelikatniejszy dotyk palców na skórze, każde muśnięcie.
Kiedy od naszego coraz mocniejszego pocałunku zamruczałem, zacząłem powoli, wręcz leniwie całować jego szyję, zostawiając kilka malinek, których miałem nadzieję, że nie schowa pod kołnierzem koszuli następnego dnia.
Poczułem jego dłoń na swoim pośladku, a z jego ust wysmyknął się cichy, nieśmiały jęk pod postacią mojego imienia. Nie mogłem się nie uśmiechnąć. Powoli wstałem z jego kolan, by pocałować jego pierś, a potem lekko polizać jego sutek, choć nie za długo pozostałem w tym miejscu. Powoli schodziłem ustami na jego brzuch, jeździłem językiem wokół jego pępka, co jakiś czas pozwalając sobie, by mój język zjechał na jego delikatne podbrzusze. Jego pomruki, a czasem kolejne delikatne pojękiwania nakręcały mnie bardziej i bardziej.
Zacisnął palce na moich włosach, których znalezienie nie zajęło mu długo, kiedy ja torowałem sobie drogę do po jego udach, aż do krocza. Chociaż nie od razu dałem mu satysfakcję. Polizałem jednak jego jądra. Niewiele myśląc, zassałem lekko, a jęk jaki dostałem w zamian, sprawił, że na moje policzki wyszedł nieśmiały rumieniec. Słuchanie go, kiedy dostaje ode mnie przyjemność, było prawie tak samo satysfakcjonujące jak doprowadzenie go na sam szczyt.
- Lukey... - jęknął, pociągając za moje włosy, wygiął lekko plecy i odchylił głowę na poduszkę. Jego włosy uroczo nastroszyły się gdy z przyjemności poruszał nią na boki. Spojrzałem na jego rozchylone usta, które już nieustannie wypuszczały jęki i pomruki, dalej tak gorąco opuchnięte od tego co sam mi dał.
Ścisnąłem jego udo i w końcu wziąłem go do ust, najpierw samą główkę, a potem coraz więcej, przy okazji liżąc go całego dookoła pomiędzy każdym zassaniem się na jego długości. Co chwilę wzdychał, posapywał, jęczał, a jego palce coraz mocniej pociągały za moje włosy, gdy zacząłem językiem dokładnie śledzić drogi, jakie układały żyły na jego długości.
Przysłuchiwałem się jego jękom i cichym przekleństwom
Kochałem mu sprawiać przyjemność. Nie ważne czy randką, kolacją, prezentem czy seksem. Kochałem widzieć jego zadowolenie, ulgę i podniecenie na twarzy. Jego zadowolenie i spełnienie sprawiało, że ja sam byłem cholernie szczęśliwy i usatysfakcjonowany.
Powoli poruszałem głową, znajdując dla siebie dobry rytm, przy tym biorąc go do ust coraz więcej i więcej. Nie było potrzeby bym się spieszył, a dla Ashtona nawet powolne tempo było widocznie wielką przyjemnością, bo nie przestawał mi tego pokazywać swoim zachowaniem.
Uśmiechnąłem się lekko, co nie wyszło za dobrze, kiedy miałem go w ustach, patrzyłem na Ashtona z dołu. Byliśmy małżeństwem już trochę i nie robiliśmy tego pierwszy raz, ale ja za każdym kolejnym swoim ruchem głowy, miałem wrażenie że robimy to pierwszy raz, bo było równie cudownie, jak wtedy. Mocniej zacisnąłem palce na jego udach, a potem głaskałem jego biodro i podbrzusze, kiedy Ashton powoli tracił resztki kontroli nad swoimi reakcjami.
Nie wiele czasu minęło, kiedy zassałem się mocno na jego długości, a on doszedł naprawdę intensywnie w moje usta, jęcząc gardłowo.
Przymknąłem oczy, przedłużając jego przyjemność, w czym sam chciał mi pomóc, dociskając mnie do siebie odrobinę mocniej, ale dalej nie za mocno.
Jęknąłem cicho wokół niego. Zassałem jeszcze na trochę policzki. Kiedy czułem jak Ashton się rozluźnia, wyjąłem go z buzi i połknąłem od razu wszystko.
Zerknąłem na niego z lekkim uśmiechem.
Teraz on oddychał głośno, a całe jego ciało przeżywało jeszcze przyjemność.
Pogłaskałem jego uda i powoli zdjąłem z niego opaskę.
- I jak? - usmichnalem się delikatnie.
- To było... mocne. - zaśmiał się cicho. Jego głos był trochę drżący, ale jego uśmiech zdradzał jeszcze bardziej, że czuł się dobrze.
- Musimy to kiedyś powtórzyć. - przygryzł wargę i przytulił mnie mocno.
***
Kolejny rozdział za nami!
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top