Płomienie
Przez błękit nieba
Ciągnąc dymu smugę
Spada anioł
Z niebios strącony
Na ziemię
Upadł nareszcie
Jak dar od Boga
Lecz z furią Samaela
Uczynił wyrwę
I rozsiał płomienie
Płomienie które palą
Ludzkie ciało, duszę
Okrutnym bólem.
Czystym cierpieniem
Oczyszczają ludzi
Z win ich tak wielu.
Gdyby nie ten płomień
Niczym ogień stosów
Ludzkość cierpiałaby wiecznie
W czarnej otchłani Szeolu
Czerwień wypełnia głowę
Siarka wypala oczy
Gorąco z nóg zbija
Lecz dusza czysta i biała
Ulata w przestrzenie
Już wolna od ciężaru
Ciężaru miłości
To ona przygniata
Nasze serca do ziemi
To ona nas trzyma
I odejść nie daje
Choć nieraz lepsze
Byłoby odejście
Miłość nas zmienia
I zmienia świat cały
Zamienia na mrok
Światło najjaśniejsze
A światło pogrąża
W najstraszliwszej czerni
Bez niej życie szczęśliwe
Smutnym się wydaje
Choć wraz z nią nie staje
Się wcale łatwiejsze
Choć trudno ją znaleźć
Przy sobie zatrzymać
Jej słodycz wszystkie
Wynagradza trudy
Nie jeden się złamał
Upadł pod brzemieniem
Lecz kiedy zechcesz
By miłości się wyrzekł
Odmówi
Jakaż to w zwykłym
Uczuciu jest siła
Co zda się jednako
Piękne i plugawe
Anioł piękno chroni
I niszczy plugastwo
Teraz stanął z mieczem
Wzniesionym wysoko
Niepewny
Gdyż miłość, choć niesie
Z sobą tyle bólu
Sama w sobie jest piękna
Jeśli jest prawdziwa
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top