Kanał

Boże, jak tu ciemno.
Jak duszno.
Boje się.
Zdrowaś Maryjo, łaskiś pełna.
Coś zahaczyło mi o nogę.
Czy to człowiek?!
Nie, spokojnie.
To tylko szczur.
Ależ tu cuchnie,
Nienawiścią i krwią.
Tych co odeszli
I już nie wrócą.
Ojcze nasz, któryś jest w niebie.
Ach, czyżbym słyszała jakieś głosy?
Czy to Niemcy?
Czy to już pewna śmierć?
Idę, idę, już idę.
Karabin rani mi ramię.
Sukienka jest taka brudna.
Moje oczy.
Nie widzą już nic.
Aniele Boży, stróżu mój...
Chcę już wyjść!
Chcę znów zobaczyć słońce.
wskoczyć do wody,
Wyjść z zatrutego bagna, w którym jestem ja
I cała Polska.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top