Seis

Matteo

Jej usta pierwszy raz od jakiegoś czasu smakowały truskawkami. Wiem że nie powinienem jej całować, ale w tamtym momencie zbytnio się tym nie przejmowałem.

Nagle dziewczyna spięła się, w wyniku czego zacisnęła ręce na moich ramionach.

-Matteo! Pamiętam! - krzyknęła, gdy oderwaliśmy się od siebie, a na moich ustach pojawił się uśmiech.

-A co pamiętasz? - spytałam ciekawy

-Byłam ja i ty. Jechałam na wrotkach, a późnej na Ciebie wpadłam. Byłam w mieście Cancun - opowiedziała w skrócie

- To było nasze pierwsze spotkanie. Rozwoziłaś jedzenie w Cancun, gdzie mieszkałaś dwa lata temu. Ja jeździłem na ulicy i robiłem sztuczki. Nagle krzyknęłaś "Uwaga!", ja Cię złapałem inaczej byś wylądowała na ziemi. Możesz uważać mnie za swojego bohatera - powiedziałem z lekkim rozbawieniem

-Napewno będę tak uważać, po tym jak przez Ciebie wpadłam pod auto. Napewno - powiedziała z wyrzutem, a mi zrobiło się przykro

-Przepraszam. No. Luna nie obrażaj się. Proszę - mówię

Dziewczyna nic nie powiedziała tylko wpiła się w moje usta. Po chwili oddałem pocałunek. Nie zaprzeczę że mi się nie podobało.

-Przepraszam. Zapomniałam że masz dziewczynę - mruknęła zawstydzona

-A nie powinnaś zapominać - usłyszałem tak dobrze znany mi głos.

-Ada? Co ty tu robisz? - spytałem  zdziwiony pojawieniem się rudowłosej.

-Co ja tu robię?! Co ty tu robisz?! Siedzę w domu i na Ciebie czekam, a ty tu liżesz się z tą dziwką - krzyczała

Oj przegieła. Spojrzałem w stronę Luny, a w jej oczach ujrzałem łzy. Dziewczyna położyła się z powrotem na łóżku i obróciła się w drugą stronę.

-I widzisz co narobiłaś?! - teraz to ja krzyczałem

-A co?! Mam patrzeć jak ty, mój chłopak - podkreśliła ostatnie słowo - całujesz się z tym, tym czymś?!

-Ada! Uspokój się się! - nie wytrzymałem - W tej chwili wyjdziesz i wrócisz do domu, tam porozmawiamy, a ja za chwilę do Ciebie dołączę - mówiłem już spokojniej

-I co? Mam zostawić Cię z tą dziwką? - prychneła

-Ada - skarciłem ją - Idź do domu

Rudowłosa wyszła, a ja spojrzałem w stronę brunetki, która leżała na łóżku szpitalnym, skulona w kulkę.

-Luna przepraszam Cię za nią. Ona nie chciała - próbowałem

-Zostaw mnie. Chce zostać sama - mówi ledwo słyszalnie - Idź do swojej dziewczyny

-Dobrze. Jutro przyjdę z powrotem - mówię

Po chwili moje policzki muskał lekko wiatr. Wsiadłem w auto, następnie kierując się w stronę mojego domu. Bałem się co mnie tam czeka.

***

Rozdział krótki, ale dużo się działo. Liczę na wasze komentarze.

Następny pojawi się jeszcze dzisiaj, od 17 do 18.

Bayo

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top