Dieciseis
- Ada? To nie to co myślisz! - próbuje się bronić
Oj będą kłopoty.
- Nie to co myślisz?! Ja właśnie myślę, że całujesz się z jakąś przypadkową laską na ulicy! - nie odpowiadam - Jak mogłeś?! - krzyczy płaczliwym tonem
- To nie żadna laska tylko Luna - zbieram się na odwagę by coś powiedzieć
- Luna? - mówi niedowierzając - Myślałeś, że to, że nie miałam nic do tego, że była dla ciebie ważna i jeszcze coś do niej czułeś, oznaczało, że gdy tylko ją zobaczysz możesz się z nią obściskiwać?! Co ty sobie myślałeś?!
- Przepraszam - mówię całkowicie zdołowany
-Przepraszasz? Ty przepraszasz? Myślałam, że tobie chociaż w małym stopniu na mnie zależy, no cóż, myliłam się. Więc żegnam cię Matteo. Z nami koniec - mówi odchodząc
Siadam na ziemi całkowicie skołowany. znalazłem Lunę, ale straciłem dziewczynę, którą jednak kochałem. Boże ile się dziś wydarzyło. Nagle przypominam sobie o Lunie, która była obecna przy całej tej sytuacji.
- Luna? - pytam z nadzieja że jeszcze tutaj jest
- Tak? - odpowiada
- Jesteś na mnie zła? - pytam z nadzieją że nie
- Trochę - odpowiada
- Przepraszam - mówię całkowicie szczerze
- Okej - odpowiada nie patrząc mi w twarz
- Idziemy? Miałem cię znaleźć. Jack mi kazał. Musimy coś nagrać - mówię całkowice pozbawiony słów
- Okej - mówi znów
- Luna, powiedz mi szczerze. Jesteś na mnie zła?
- Nie - patrze na nią wymownie - No może trochę, ale bardziej na twoja byłą dziewczynę - odpowiada
- Przepraszam cię, za mnie i za nią
- W porządku -mówi
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top