Rozdzał 7
-T-t-tak -odpowiedzałem szlochając. Spojrzałem w strone posiadacza tego głosu i zobaczyłem chłopaka na oko w moim wieku. Miał czarne, bujne włosy ułożone na jeden bok oraz uniesione do góry. Posiadał brązowo-zielone oczy pełne wpółczucia jego wzrok był bardzo przyjacielski. Był może deliktnie niższy odemnie.
Ubrany był w czarną koszule pod którą widniała koszulka z czeronym pentagramem. Na nogach szare spodnie gdzie nie gdzie podarte tak "młodzieżowo" buty jak buty czerwone trampki ale jedno w nim było ciekawe. W ręce miał wielką kose oraz szare skrzydła.
Zacząłem się gwałtownie odsuwać ze strachem w oczach i kolejnymi łazmi. Nagle nie spodziewanie zetknąłem się z końcem ławki i przywitałem się z ziemią. Kiedy wstałem zacząłem biec ale kiedy mijałem to kolejne drzewa on zawsze tam stał i śmiał się strasznie, kiedy się stanąłem spojrzałem się na niego i piwiedzałem.
-Czego chcesz? -zapytałem zdyszany.
-Tylko twojej mocy -odpowiedzał obracając kose w swoich rączkach z miną wygłodniałego wilka.
-Co??? POJEBAŁO CIĘ?? - zacząłem krzyczeć z irytacji.
-Mnie? Hahaha-odpowiedzał kpiącym tonem
-Tak ciebie adi-odpowiedzał ktoś kogo bardzo nie chciałem widzeć.
Odwróciłem się w strone głosu, po czym ujżałem nikogo innego jak Szymusia przemienionego w demona, zabójczo przystojnego demona.
-Czego tu chcesz? -warknąłem w jego strone zirytowant.
-Uratować cię debilu-odpowiedzał mi po czym, w sekunde znalazł się obok mnie.
-Spierdalaj nie chcę cię znać- krzyknąłem uderzając go w ramię
-Ups nie masz wyboru-powiedzał chwytając moją ręke i zaciskając uścisk na nadgarstku.
-Puść mnie! -krzyknąłem próbując się wyrwać.
Po chwili poczułem się lekko i tak jakby wokół mnie nic nie było, jednak uczucie to nie trwało długo bo po chwili zemdlałem
-time skip-
Leżałem w miękkim łóżku pod ciepłą kołderką. Tylko był jeden malutki szkopuł nie leżałem sam, ktoś przytulał mnie mocno od tyłu. Kiedy próbowałem się oswobodzić ten ktoś wymruczał zmysłowo.
-Teraz to mi nie spierdolisz-
Kiedy zorintowałem się do kogo należał ten głos gwałtownie się wyrwałem i pobiegłem do łazienki.
-Danie otwórz-powiedzał Szymon spokojnie stukając w drzwi.
-Nieeeee-odpowiedzałem mu przeciągle ziewając na co usłyszałem jego śmiech.
-Z czego rżysz?! -krzyknąłem do niego ostro wkurzony.
-Bo słodki jesteś. A teraz otwórz -powiedzał na co spaliłem buraka nic nie mówiąc podszedłem do lustra by spostrzec że nie mam koszulki i stoje w samych bokserkach. Nie lubiałem samego siebie lekko wystający brzuch, okropne oczy, i te włosy tragedia.
-Ehhh witaj potworze-powiedzałem do swojego odbicia, ignorując prośby demona.
-Weź przynieś mi jakąś bluzke Szym-powiedzałem
-Czemu świetnie wyglądasz?-zdziwił się demon
-No weź plis i jakieś spodenki-poprosiłem jeszcze raz.
-Nie sam se przynieś-Nie ulegał
-Ehhh ok- wzdychnąłem i oplotłem się rękoma wychodząc z łazienki.
Szedłem tak przez korytarz, który strasznie się dłużył. Kiedy byłem już u celu sięgnołem po plecak jednak nie było w nim moich ubrań, kiedy wstałem z ziemi usłyszałem ten sam śmiech co wcześniej. Odwróciłem się a oparty o futrynę stał demon, stał w czarnych bokserkach bez koszulki jego ciało było wspaniałe, idealnie wyrzeźbione mięśnie brzucha i umięśnione ręce, szerokie ramiona no po prostu cudo. Kiedy poczułem że staje czerwony na twarzy odwróciłem wzrok garbiąc się i zakrywając kołdrą.
-Wiesz co? -zapytał Szymon podchodząc do łóżka.
-Nie- odpowiedzałem szybko.
-Słodki jesteś-powiedzał to przesłodzonym tonem przytulając mnie skulonego w kołdrze.
-Pffff wcale nie -Burknołem nie ruszając się
-Wcale tak -wyszeptał rozbawiony do mojego ucha swoim wspaniałym głosem przygryzając płatek mojego ucha.
-Z-z-zostaw-Poweidzałem jąkając się i czerwieniąc znowu.
-Czemu? -zapytał mój całując mój kark
-Bo nie chce -odpowiedzałem chowając się pod kołdre i kuląc.
-No to nie -odpowiedzał smutnym głosem i teraz najzwyczajniej mnie przytulił kołysząc delikatnie.
Przez chwile byłem cały spięty, ale po chwili leżałem głową w zagłębieniu jego szyi i deliktanie mruczałem. Nie mam pojęcia ile tak siedzeliśmy ale jedna rzecz przerwała ten błogostan a mianowicie mój żołądek.
-Głodny? -zapytał demon dalej mnie kołysząc.
-Mhm-mruknąłem porozumiewawczo.
-To co pizza na obiad? -zapytał chwytając po telefon.
-Ok-Nie mówiłem za dużo tylko leżałem na Szymonie cały owinięty kołdrą.
Nagle spiąłem się kiedy Szymon chwycił za kołdrę i zaczął ja zdejmować ze mnie, chyciłem jej ostatnią krawędz i strałem się zakryć ale na nic to bo on był silniejszy. Teraz owinąłem się rękoma i cofnąłem się pod ściane.
-Ej co jest? -zapytał Szymon z troską w głosie podchodząc do mnie.
-Daj mi jakieś ciuchy-powiedzałem oschle patrząc w poduszke.
-ehhhh no ok-Wstał i rzucił mi jakiś swoj t-shirt i spodenki.
Poszedłem do łazienki z zamiarem się umycia, zabrałem więc ciuchy i bielizne i dałem się odpreżyć pod sytumieniem jakże kojącej ciepłej wody. Kiedy skończyłem ułożyłem swoje włosy ubrałem się i poszedłem do kuchni. Nikogo tam nie było więc chciałem zrobić sobie herbate, znalazłem wszystko co mi potrzebne i zacząłem gotować wodę. Gdy mój napój był już gotowy zająłem miejsce w kuchni i zacząłem rozmyślać nad wszystkim co się ostatnio stało. Z moich kontenplacji wyrwał mnie silny uścisk, nikogo innego jak Szymona. W tej chwili wzdygłem się a on zaczął mnie kołysać.
-Spokojnie nic ci nie zrobię-powiedzał mi na ucho nie przestając mnie kołysać.
-A jak tak? -spytałem nerwowo przypominając sobie zdarzenie sprzed kilku dni.
-Chodzi ci o wtedy? -zapytał teraz tylko mnie przytulając.
-mhm-mruknąłem
-Ehhhh wtedy to było przypadkiem..-zaczął mówić ale widząc mój wzrok przestał.
-Gdzie Euze? -zapytałem z ciekawości
-"ten" z góry go potrzebował-powiedzał jakby od niechcenia.
-Aha-odpowiedzałem dopijając do końca herbate.
-Czyli przez pewien czas będziemy sami-powiedzał przeciągając ostatnie słowo, ja tylko przewróciłem oczami i poszedłem dalej głodny do pokoju w, którym się obudziłem. Leżałem na łóżku i sluchałem muzyki na słuchawkach kiedy materac się ugioł pod ciężarem drugiego ciała,które mnie przytuliło i tego chyba potrzebowałem....
--------------------------------
Hej
Hej helloł
Na początku chcę was przeprosić za brak rozdzałów ale wiecie szkoła i jeszcze klawiatura mi się rozwaliła
Ale i tak myślę że się spodoba i chcę wam podziękować za prawie 500!!!!! Wyświetleń tej książki jestem szcześliwy że aż tyle osób przeczytało tego gniota wieć to już koniec
Well
Bay <3
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top