4. Gdzie odpowiedzialność?
Stark tego wieczora namierzył grupkę osób odpowiedzialnych za zastraszanie Petera. Zebrał się z miejsca i uznał, że zajmie się tą sprawą od razu. Wziął zbroje i poleciał prosto do kompleksu budynków poza miastem, gdzie mieli przebywać rosyjscy przestępcy. Przy okazji załatwił też sprawę od Fury'ego. Dwie pieczenie na jednym ogniu, a to bardzo mu odpowiadało, bo im mniej roboty, tym lepiej. Dotarł na miejsce dość szybko i zdążył już poinformować Fury'ego o swoich planach więc Tarcza była w gotowości. Przez dłuższą chwilę obserwował przemieszczające się osoby, żeby wybrać dogodną chwilę na ujawnienie swojej obecności. Kiedy większość osób znalazła się na jednym piętrze budynku, ruszył w tamtą stronę i jak się okazało nie on jeden, bo dosłownie sekundy przed nim mignął mu Peter w stroju Spider-man'a, który dopadł do grupki Rosjan. W tej chwili Stark w ciągu kilku sekund miał ochotę udusić go własnymi rękami.
Parker uwijał się sprawnie z unieszkodliwianiem przestępców, ale niekoniecznie przewidział, że kilkoro brakuje. Gdyby nie szybka reakcja Starka to Peter by mógł znowu dać się złapać, kiedy dwie kolejne osoby zaszły go od tyłu. Nastolatek nieźle się zdziwił widokiem Iron Mana, ale ucieszył się, że nie jest tam sam. Z drugiej strony jednak zdał sobie sprawę, jak bardzo będzie miał przerąbane. Po kilku minutach, kiedy grupka została rozgromiona do budynku, wpadła ekipa agentów Tarczy dokończyć robotę.
-Nie mówiłeś, że nie będziesz sam, Stark — zauważył prowadzący akcje.
-Bo miałem być sam — odparł chłodno, ciągnąc za sobą chłopaka.
-Ale panie Stark! Nie wiedziałem, że tu pan będzie — próbował się wybronić, kiedy opuścili już budynek.
-Nie musiałeś tego wiedzieć, bo przede wszystkim ciebie miało tu nie być — warknął na niego Iron Man, pozbywając się hełmu ze swojej głowy.
-Chciałem załatwić to sam. Dałbym radę — kontynuował Peter.
-Nie dałbyś! W ostatniej chwili się znalazłem obok ciebie — zauważył — Naprawdę nie wiem, czy kwestia „Nie mieszaj się do tego" ma jakiś ogranicznik przyswajalności u ciebie. Mogło ci się coś stać, mogłeś zepsuć nam akcje i wiele innych rzeczy — wymieniał, zerkając, co jakiś czas na chłopaka.
-Chciałem dobrze! - powiedział Peter, zdejmując maskę.
-Jak zawsze, ale chęci nie wystarczą — odpowiedział mu ostro miliarder.
-Przepraszam — odparł, zwieszając głowę.
-Tym razem twoje „przepraszam" nic tu nie zdziała. Rozumiem, że chciałeś dobrze, naprawdę, ale nie nauczysz się niczego, jeśli ciągle będę musiał ratować ci tyłek albo wiecznie pilnować — Tony starał się wyjaśnić to, jak najbardziej spokojnie.
-To, co mam zrobić? Czasu nie cofnę — westchnął nastolatek.
-Zacząć myśleć i przestać liczyć na mnie — odparł chłodno — Następnym razem nie odbiorę telefonu, nie przyjadę ani nie przylecę na twoje zawołanie. Musisz się nauczyć w końcu odpowiedzialności. Jak zakładasz strój, przestajesz być nastolatkiem i sam dobrze o tym wiesz. Niektóre błędy są niedopuszczalne. Jeśli o tego czasu się tego nie nauczyłeś to czas nad tym popracować. - podsumował.
-Rozumiem — pokiwał pokornie głową chłopak.
-Wracaj do domu i nie denerwuj bardziej cioci — poradził mu — I przemyśl to, co się wydarzyło. Na poważnie podejdź do sprawy, a jak uznasz, że zmądrzałeś, to daj znać.
-Oczywiście — zgodził się i obserwował, jak Stark odlatuje do domu, a jemu nie pozostało nić innego, jak zrobić to samo.
Kolejny rozdział: Dalekosiężne konsekwencje
***
Taaaak wiem. Rozdział tak krótki jak ku**s Starka, ale od razu będzie kolejny
...Nie pytajcie...
Nie warto wnikać w pewne hah małe i nieistotne sprawy
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top