Rozdział XV

Przez chwilę jeszcze siedziałem nieruchomo zastanawiając się co się wydarzyło.
Byłem naprawdę zaskoczony zachowaniem Taeyong'a. Nie spodziewałem się, że jego emocje mogą się aż tak szybko zmieniać. Przez moment sądziłem, że może uda mi się w końcu do niego dotrzeć, że zaczął się powoli otwierać. Wiedziałem, że może nie być to tak proste, ale przy mnie zachowywał się inaczej niż przy pozostałych.

Czuł się przy mnie swobodniej, ponieważ ta zasłona za, którą się tak chował na chwilę opadła, a w jego oczach mogłem dostrzec wszystko. Mogłem wszystko z nich wyczytać. Jednak przyznam, że obojętność, która tak nagle się w nich pojawiła zabolała mnie choć nie wiedziałem do końca dlaczego. Nie powinno to tak na mnie zadziałać, ale mimo wszystko poczułem lekkie ukłucie w sercu. Jednak postanowiłem wszystko zrzucić na te emocje, które mną targały dzisiejszego dnia.

Westchnąłem po czym położyłem się i wpatrując się w sufit próbowałem jakoś zasnąć i przestać myśleć o tym co wydarzyło się dość niedawno. Jednak nie było to wcale proste, ponieważ co chwilę odtwarzałem to wszystko w myślach. Pamiętałem każdy detal i to nie dawało mi spokoju. Nie tak bardzo to, że Lucas się o tym dowiedział, ale sam fakt czego dotyczyło to wspomnienie i, że ktoś oprócz mnie miał do niego dostęp. Bałem się, że mógł powiedzieć o tym innym. Nie chciałem, żeby się dowiedzieli, ponieważ sam chciałem o tym wszystkim raz na zawsze zapomnieć. Jednak nie było to takie proste. Nie wiedziałem czy to w ogóle było możliwe. Byłem świadom tego, że może mi towarzyszyć już do końca życia i będę musiał nauczyć się z tym żyć.

W końcu zamknąłem oczy i wykończony tym dniem odpłynąłem w błogie, bezpieczne miejsce jakim był sen.

***

Następnego dnia obudziłem się z lekkim bólem głowy. Nie spałem mimo wszystko za dobrze. Cieszyłem się, że przynajmniej udało mi się zasnąć.
Chciałem zostać w pokoju, ponieważ na myśl o tym, że miałbym gdzieś na korytarzu natknąć się na Yute czy Lucasa sprawiała, że znów uderzały we mnie wszelkiego rozwoju emocje. Jednak wiedziałem, że muszę udać się na zajęcia, żeby nauczyciele nie zaczęli niczego podejrzewać.

Więc ubrałem się i wyszedłem z pokoju.
Starałem się zachowywać tak jakby nic się nie stało. Uśmiechałem się i witałem z mijającymi mnie uczniami udając, że wszystko jest w porządku. Jednak zaskoczyło mnie to, że na korytarzach nie było zbyt wielu uczniów, więc zacząłem się zastanawiać nad przyczyną tego.

Wszedłem do sali, w której miały odbyć się moje pierwsze lekcje, ale zastałem tam tylko Jeno, Jaemin'a, Haechan'a i Johnny'ego. Gdy mnie zobaczyli na ich twarzach pojawiły się uśmiechy, jednak ich wzrok był pełen troski.
Wziąłem oddech i podszedłem do nich.

- Dzień dobry. - przywitałem się i wysiliłem się na uśmiech.
- Hej Mark, jak się czujesz? - zapytał Jaemin kładąc dłoń na moim ramieniu.
- Lepiej. - odparłem wymijająco.
- Przynajmniej tyle dobrego. - westchnął różowowłosy.
- Mam nadzieję, że przynajmniej udało Ci się zasnąć, bo wczorajszy dzień chyba dla nas wszystkich był bardzo emocjonujący. Ja przyznam, że przez to uderzenie adrenaliny miałem z tym problem. - odezwał się Johnny siadając na ławce.
- Ty miałeś problem? - prychnął Jaemin spoglądając na chłopaka.
- Ahhh no tak... Przecież wy nie wiecie co się działo po tym jak poszliście z Markiem do pokoju. - zaśmiał się brunet.
- Co się działo? - zapytałem zaintrygowany i lekko zaniepokojony.
- Cóż... Powiedzmy, że było dość gorąco.

Zamarłem na dźwięk tych słów. Domyślałem się już co mogło się wydarzyć, ale miałem nadzieję, że przynajmniej skończyło się dobrze.

- Czy Taeyong... On coś zrobił?
- Był naprawdę zdenerwowany, ale nie dziwię mu się. Przez to co powiedział Yuta sam miałem ochotę nieco schłodzić jego temperament. Jednak Taeyong'a lekko mówiąc poniosło. O mały włos, a dosłownie spalił by go żywcem. Musiałem interweniować i na szczęście udało nam się opanować sytuację z pomogą Taeil' a.

Przyznam, że słowa Johnny'ego zaniepokoiły mnie i to bardzo. Nie chciałem, żeby Taeyong przeze mnie miał znów problemy. Wiedziałem, że to wszystko zapewne było wywołane za sprawą Yuty, który musiał go podpuścić do tego. Słyszałem doskonale co mówił w mojej obecności i jak wręcz zmusił Lucasa, żeby zrobił to co zrobił.
Jednak skoro słowa blondyna wywołały tak negatywne emocje nawet u Johnny'ego to musiało być coś na rzeczy.

- Co takiego powiedział Yuta? - zapytałem spoglądając na Johnny'ego.

Chłopak wziął głęboki oddech, a ja jego wzrok był pełen troski, ale i mogłem dostrzec w jego oczach złość.

- Na pewno chcesz wiedzieć Mark? - westchnął.
- Tak. Powiedz mi. - odparłem pewnie.
- Jeno zamknij drzwi.

Brunet wykonał polecenie chłopaka i jednym ruchem ręki zamknął drzwi do sali. Na szczęście byliśmy tutaj tylko my, więc gdy mieliśmy pewność, że nikt nie wejdzie do środka Johnny mógł zacząć mówić.

- Yuta ma ogromne ambicje przez to, że trafił mu się mutant taki jak ty. - zaczął.
- Co to znaczy taki jak ja? - zapytałem lekko zdezorientowany.
- Jesteś prawdopodobnie jedynym mutantem, który potrafi władać czasem, którego spotka w życiu, więc jak to powiedział chce wyciągnąć z ciebie wszystkie zdolności, udoskonalać je tak, żebyś zmienił nasz świat na lepsze.
- Ale przecież manipulowanie czasem jest niebezpieczne. - zauważył Jaemin.
- Tak to prawda, ale Yuta tego nie rozumie. Uważa, że masz wielki potencjał, który trzeba wykorzystać dla dobra ludzkości. Jednak do tego potrzebne są poświęcenia.
- Co to ma znaczyć? - oburzył się Jeno.
- Nie powiedział tego wprost, ale chce odkryć wszystkie twoje zdolności, a wiemy jak najlepiej to osiągnąć. - westchnął brunet.
- Eksperymenty. - odparł cicho różowowłosy.
- Że co?! Przecież to chore! - zawołał oburzony Haechan.
- Tak, ale on jest zaślepiony ambicjami. Dlatego właśnie Taeyong tak się zdenerwował. - odpowiedział Johnny spoglądając na mnie.
- Sam chętnie bym go wyjaśnił. - warknął szatyn.
- Uspokój się Haechan to i tak nic nie da. - skarcił go Jaemin.
- Ale należy mu się za to porządny wpier...
- Haechan! - zawołał różowowłosy spoglądając na chłopaka z dezaprobatą.
- On ma rację. Chętnie pozwolił bym mu go spalić, ale nie mogłem. - warknął Johnny.

Wciąż nie mogłem uwierzyć w to co powiedział Johnny.
Zacząłem rozumieć zachowanie Taeyong'a i nie miałem mu niczego za złe. W końcu chronił mnie. Nie chciał, żeby Yuta zrobił sobie ze mnie królika doświadczalnego. Byłem mu za to wdzięczny i postanowiłem go jeszcze dziś poszukać i mu za to podziękować.

Jednak wciąż nie byłem w stanie zrozumieć postępowania Yuty. Nie rozumiałem dlaczego to robił. Dlaczego tak bardzo chciał pomóc mi się rozwijać. Jeśli można to nazwać pomocą. Może chodziło mu o zasługi jakie by zgarnął po tym wszystkim. Jednak ja nie miałem zamiaru popierać jego postępowania. Nie chciałem kombinować i ingerować w przeszłość czy przyszłość. Wiedziałem jak bardzo niebezpieczne to jest, więc nie chciałem ryzykować. Każdy mój nawet najmniejszy błąd mógł mieć katastrofalne skutki. Dlatego tak bardzo obawiałem się jej używać, żeby nikogo nie skrzywdzić.

- Wiecie gdzie on może być? - zapytałem spoglądając na przyjaciół.
- Taeyong? Nie mam pojęcia. - odparł Jeno.
- Może sprawdź w jego pokoju. - stwierdził Johnny.
- Ale skąd mam wiedzieć, który to pokój?

Nagle wzrok wszystkich przeniósł się na Haechan' a. Chłopak zdezorientowany zaczął rozglądać się na każdego z nas.

- Dlaczego patrzycie na mnie?! - zawołał.
- Dobrze wiesz dlaczego. - zaśmiał się Jeno.
- Jestem po prostu oburzony.
- Daj spokój Haechan i powiedz mu gdzie go szukać. - westchnął brunet.
- Ehhh... Dobra. Mieszka w zachodnim skrzydle, pokój numer 13.
- Dzięki Haechan. - odparłem z uśmiechem po czym ruszyłem do wyjścia z sali.

Chciałem dotrzeć tam jak najszybciej dopóki wciąż miałem w sobie na tyle dużo odwagi, żeby zapukać do jego drzwi i porozmawiać z nim po tym co wydarzyło się wczoraj. Obawiałem się tylko, że w oczach Taeyong'a znów zobaczę te samą obojętność. Jednak nie mogłem się wycofać. Nie miałem zamiaru. Taeyong już tyle dla mnie zrobił. Teraz moja kolej, żebym w końcu mu za to podziękował.

Szedłem przez puste korytarze i zastanawiałem się dlaczego tak wyglądają. Zwykle znajdowało się tutaj sporo uczniów, ale nagle nie było tu żywego ducha. Zaniepokoiło mnie to i postawiłem, że zapytam o to Haechan'a, gdy tylko znów go spotkam.
Szybko znalazłem się w zachodnim skrzydle. Pozostało mi tylko znaleźć pokój numer 13, w którym mógł znajdować się Taeyong.

- Mark!

Zatrzymałem się nagle, gdy usłyszałem czyjś głos. Odwróciłem się za siebie i zamarłem, gdy zobaczyłem Lucasa zmierzającego w moim kierunku. Przez chwilę miałem ochotę uciec, ale wiedziałem, że nie mogę uciekać w nieskończoność. Muszę stawić temu wszystkimu czoła mimo, iż stało się to tak niedawno. Jednak nauczyłem się z tym walczyć. Wiedziałem jak to kontrolować.

Poczekałem aż Lucas mnie dogoni. Chłopak stanął przede mną, ale zachował między nami dystans. Byłem mu za to wdzięczny, że nie chciał się narzucać.
Stał tak przez chwilę kompletnie zdezorientowany nie wiedział zapewne od czego ma zacząć. Jednak ja byłem cierpliwy. Nie miałem zamiaru go pospieszać.

- Ja... Nie mam nawet pojęcia od czego zacząć Mark... Czuję... Że samo przepraszam to zdecydowanie za mało. - zaczął, a w jego oczach od razu pojawiły się łzy co złapało mnie za serce.
- To nic... Wiem, że nie chciałeś tego zrobić. - odparłem spoglądając na szatyna z troską.
- Ale to zrobiłem. Mogłem się zatrzymać. Mogłem nie słuchać Yuty, ale jednak nie pomyślałem jak bardzo mogę cię skrzywdzić. Ale przysięgam ci, że nikt przenigdy nie dowie się o tym co widziałem. Przysięgam. - powiedział, a po jego policzkach zaczęły płynąć łzy.

Westchnąłem patrząc z litością na chłopaka. Wiedziałem, że jego słowa są szczere. Lucas nie był typem człowieka, który specjalnie by kogoś skrzywdził. Patrzyłem mu prosto w oczy i widziałem w nich skruchę, ból i żal, a tego nie dało się w żaden sposób okłamać.
Chciałem zrobić coś, żeby poczuł się lepiej, ale nie miałem pojęcia co.

- Czy kiedykolwiek zdołasz mi wybaczyć? - zapytał drżącym głosem.

Spojrzałem na niego i uśmiechnąłem się delikatnie.

- Sądzę, że tak Lucas, ale potrzebuję trochę czasu. Narazie muszę sobie to wszystko poukładać.
- Tak oczywiście. Rozumiem. - odparł ocierając łzy.
- Mark?

Odwróciłem się za siebie, gdy usłyszałem swoje imię.
Na korytarzu stał Taeyong lustrując Lucasa morderczym wzrokiem.

- Taeyong... Ja... - zacząłem, ale zanim zdążyłem cokolwiek powiedzieć czerwonowłosy ruszył w moim kierunku.

Złapał mnie za dłoń i pociągnął za sobą. Nie stawiałem oporu tylko zerknąłem jeszcze na zdezorientowanego Lucasa zanim znalazłem się w pokoju. Taeyong zamknął za mną drzwi i wziął głęboki oddech zanim ponownie na mnie spojrzał.

Domyślałem się, że znajduje się właśnie w jego pokoju. Nie różnił się praktycznie niczym od mojego, ale tutaj wszystkie pokoje wyglądały niemalże tak samo.
Przeniosłem wzrok na Taeyong'a, który wyglądał na zdenerwowanego. Nie do końca wiedziałem dlaczego, ale sądziłem, iż to przez to, że rozmawiałem z Lucas'em.

- Wszystko w porządku Taeyong? - zapytałem niepewnie.

Chłopak przeczesał dłonią włosy po czym stanął kilka metrów ode mnie.

- Jak możesz z nim rozmawiać po tym co ci zrobił? - warknął.
- Wiem, że postąpił źle, ale żałuje tego, przeprosił mnie.
- I ty mu wierzysz? - prychnął.
- Tak. W jego oczach widziałem, że mówi szczerze.
- Nie ufam mu. Powinien wiedzieć, że nie wolno mu tego robić.
- Tak wiem, ale przysiągł, że nikomu przenigdy nie powie o tym co widział. Nie zamierzam od razu mu przebaczyć. Potrzebuję czasu, ale prosił mnie o wybaczenie, więc muszę sobie to wszystko przemyśleć. - odparłem robiąc krok w jego kierunku.
- Rozumiem to, ale martwię się o ciebie. Nie chcę, żeby znów cię skrzywdził.

Jego oczy. Znów były jak otwarta księga. Znów mogłem zobaczyć w nich wszystko co chciałem. Troskę, ból, które zastąpiły wściekłość.
Zastanawiało mnie to dlaczego tak szybko potrafił zmieniać maski. Raz był delikatny, wyrozumiały i troskliwy, a po chwili znów przybierał obojętny wyraz twarzy. Tak jakby chciał się bronić przed wszystkimi, żeby nikt nie mógł zobaczyć jego prawdziwego oblicza.

- Zanim spotkałem Lucasa szukałem ciebie. Chciałem Ci za wszystko podziękować. Johnny powiedział mi co się wydarzyło, gdy razem z Jeno opuściłem dzieciniec.

Mogłem dostrzec jak napinają się jego mięśnie, gdy usłyszał moje słowa.

- Czyli... Już o wszystkim wiesz? - zapytał niepewnie.
- Tak i za to chciałem Ci podziękować. Za to, że mnie broniłeś. Przed nim. Rozumiem dlaczego się zdenerwowałeś i nie mam Ci niczego za złe. Wiem, że mu się należało. - odparłem i czułem jak z każdą chwilę coraz bardziej się stresuje.

Taeyong spojrzał na mnie lekko zaskoczony. Zrobił kilka kroków w moim kierunku. Stanął na tyle blisko, że nasze twarze dzieliły dosłownie centymetry. Czułem jak moje serce z każdą sekundą coraz bardziej przyspiesza. Przełknąłem ślinę patrząc prosto w jego oczy.

- Przepraszam, że straciłem nad sobą kontrolę. Wiem, że nie powinienem, ale gdy usłyszałem jego słowa aż we mnie zawrzało. Nie pozwolę mu więcej cię skrzywdzić. Obiecuję.

Uśmiechnąłem się delikatnie słysząc jego słowa. Moje ciało ogarnęło przyjemne ciepło. Takiego Taeyong'a znałem i takiego chciałem go widzieć już zawsze. Nie chciałem, żeby znów założył przede mną jakąkolwiek maskę. Nie pozwolę mu kolejny raz się wycofać i uciec.

- Dlaczego to robisz? - zapytałem patrząc mu w oczy.
- Co takiego? - odpowiedział pytaniem lekko zdezorientowany.
- Za każdym razem, gdy widzę ciebie, prawdziwego ciebie, nagle znów stajesz się obojętny, a potem wycofujesz się i uciekasz.

Chłopak westchnął i na chwilę spuścił wzrok.

- Mam pewne powody, o których jeszcze nie mogę Ci powiedzieć, ale nie mam zamiaru już więcej uciekać, jestem zbyt zmęczony tym. Jednak zapewne nie przyjdzie mi to tak łatwo. - zaśmiał się.
- Rozumiem i sam coś o tym wiem. Pomogę Ci jak tylko będę mógł. - odparłem uśmiechając się delikatnie.

Taeyong zaśmiał się pod nosem i pokiwał lekko głową.

- Dziękuję. Nawet nie wiesz jak bardzo mi już pomogłeś.

Nagle drzwi otworzyły się i stanął w nich czarnowłosy chłopak, którego gdzieś już wcześniej widziałem.

- Taeyong muszę Ci... Oj przepraszam. Nie wiedziałem, że masz gościa. - odparł zakłopotany.

Czerwonowłosy westchnąłem po czym odsunął się ode mnie trochę, żeby spojrzeć na bruneta.

- Tak, ale skoro już tu jesteś to wejdź i zamknij drzwi.

Chłopak wykonał polecenie po czym podszedł bliżej nas.

- Mark to jest Taeil. Na pewno kojarzysz Pana "wiem wszystko".
- Tak oczywiście, że znam. Mieliśmy chyba razem zajęcia. - odparłem uśmiechając się po czym wyciągnąłem do niego dłoń, którą z radością ujął.
- Zapewne, ale nie słuchaj Taeyong'a, bo nie jestem alfą i omegą mimo, iż on najwidoczniej tak myśli. - zaśmiał się brunet.
- Skromny jest chłopak po prostu. - stwierdził czerwonowłosy.
- Bardzo zabawne, ale wracając zauważyliście zapewne, że korytarze są puste.
- Tak, ale nie mam pojęcia co się dzieje. Gdzie się wszyscy podziali? - zapytałem zdezorientowany.
- Udało mi się dowiedzieć o co chodzi. W szkole pojawił się nowy uczeń. Dlatego wszyscy boją się opuszczać pokoje. - odparł Taeil krzyżując ręce na piersi.
- Chodzi o tego ucznia, który potrafi kontrolować umysły?
- Dokładnie Mark.

Westchnąłem. Wszystko nagle stało się jasne, ale wciąż nie rozumiałem dlaczego uczniowie osądzili go z góry. Stwierdzili, że jest zagrożeniem i należy go unikać, ale nikt nawet nie spróbował z nim porozmawiać.
Skoro trafił już do szkoły to musiało mu być ciężko. Pierwszy dzień w nowym miejscu zawsze jest strasznie stresujący, coś o tym wiem. Jednak ja otrzymałem wsparcie innych, a on był teraz zupełnie sam.

- To okropne, że wszyscy tak reagują na jego przybycie. - odparłem po czym skrzyżowałem ręce na piersi.
- Po prostu się go boją. Jego zdolność jest naprawdę potężna. Gdyby tylko zechciał mógłby położyć przed sobą cały świat u stóp. - stwierdził Taeil.
- Ale nie możemy z góry stwierdzić, że ma złe zamiary.
- Jesteś naprawdę niesamowity Mark, że w ten sposób myślisz, ale bądź ostrożny. Nie znamy go. Nic o nim nie wiemy. - odezwał się Taeyong, który wciąż stał obok mnie.
- Ale...
- Obiecaj, że będziesz uważał.

Troska, która błyszczała w jego oczach, gdy wypowiadał te słowa ścisnęła mnie za serce.
W końcu miałem nadzieję, że ten prawdziwy Taeyong zostanie z nami na zdecydowanie dłużej.
Westchnąłem po czym pokiwałem lekko głową.

- Obiecuję.
- W porządku. Wiem, że zawsze dostrzegasz w ludziach to co najlepsze, ale nie każdy ma jasną stronę.
- Każdy ma. Trzeba tylko umieć ją dostrzec. - odparłem z uśmiechem.
- Najwidoczniej ty to potrafisz. - zaśmiał się czerwonowłosy.

Może coś w tym było. Mimo wszystko zawsze widziałem każdego człowieka od tej dobrej strony. Nawet jeśli potem okazywało się być inaczej. Tak jak na przykład było z moimi rodzicami. Wszystko było w porządku dopóki sprawy się nie pokomplikowały. W końcu z natury ludzie wolą iść na skróty.

- Pójdę już. Muszę coś jeszcze załatwić. - odparłem kierując się w stronę drzwi.
- Ale uważaj na siebie. - odpowiedział Taeyong otwierając przede mną drzwi i stając w progu.
- Będę, obiecuję. Do zobaczenia.
- Wkrótce. - zaśmiał się po czym zamknął za mną, a ja ruszyłem przed siebie.

Chciałem zostać nieco dłużej i porozmawiać jeszcze z czerwonowłosym, ale pojawienie się Taeil'a nieco zmieniło moje plany. Sądziłem, że nie tylko po to odwiedził Taeyong'a, więc wolałem zostawić ich samych, a sam ruszyłem, żeby poszukać Haechan'a.
Chciałem go jeszcze o coś zapytać. Wiedziałem, że on będzie znał odpowiedź praktycznie na każde pytanie, jeśli chodziło o prywatne życie innych. Jednak ta jego wścibskość czasami się przydawała i wychodziło z niej coś dobrego.

Szedłem przed siebie korytarzem, który był całkiem pusty.
To wszystko było kompletnym szaleństwem. Uczniowie nie mogli się w ten sposób zachowywać. Nagle wszyscy zachorowali i nie mogli przyjść na zajęcia. Przecież to był kompletny absurd. W szkole gdzie są nauczyciele nic złego nie mogło im się stać. Poza tym w grę wciąż wchodziła samoobrona, której można się było nauczyć. Jednak nie polecam nikomu sposobu, którego mnie przyszło doświadczyć.

- Przepraszam, mógłbyś mi pomóc?

Zatrzymałem się po czym odwróciłem za siebie. W moim kierunku zmierzał blondwłosy chłopak. Nie spotkałem go jeszcze nigdy wcześniej, ale skoro potrzebował pomocy to wiedziałem, że zrobię co będę mógł.

- Oczywiście, w czym problem? - zapytałem z uśmiechem.
- Miałem mieć zajęcia z profesorem Xavier'em, ale nie mam pojęcia gdzie jest jego gabinet.
- Oh, jeśli chcesz to mogę cię zaprowadzić.
- Byłbym naprawdę bardzo wdzięczny. - odparł uśmiechając się szeroko.

Ruszyłem przed siebie, a blondyn tuż obok mnie.

- Znam to uczucie. Jeszcze nie tak dawno sam nie mogłem się tutaj odnaleźć. - powiedziałem zaczynając rozmowę.
- Też jesteś tutaj nowy? - zapytał z nadzieją w głosie.

Nagle w mojej głowie zapaliła się lampka.
To był ten nowy uczeń. Ten, który potrafił kontrolować umysły i którego wszyscy się boją. Jednak nie miałem zamiaru panikować. Chłopak wydawał się być w porządku i tak jak wcześniej myślałem był po prostu zagubiony i potrzebował pomocy. Tak jak ja jakiś czas temu.

- Dotarłem do tej szkoły jakiś czas temu, więc można powiedzieć, że jeszcze tak.
- Uff, czyli nie jestem jedyny. Mam na imię Jungwoo. - odparł i podał mi dłoń.
- Jestem Mark. Miło mi. - odpowiedziałem ściskając jego dłoń.
- Zawsze tutaj jest tak pusto czy macie wolne? - zapytał rozglądając się dookoła.
- Szczerze nie bardzo się orientuję, ale coś w rodzaju dnia wolnego. Czasami tak jest, gdy nauczyciele są zajęci czymś ważnym.
- Rozumiem. Czyli akurat trafiłem w dzień wolny. - zaśmiał się.

Chłopak wydawał się nie mieć o niczym pojęcia. Może naprawdę nie wiedział, że wszyscy już wiedzą o jego przybyciu i za bardzo się boją, żeby wyjść z pokoju. Jednak wyczuwałem od niego pewno rodzaju pozytywną aurę i nie sądziłem, żeby chciał kogokolwiek skrzywdzić.

- Więc każdy w tej szkole ma jakąś niezwykłą zdolność? - zapytał nagle spoglądając na mnie z ciekawością w oczach.
- Tak i wszyscy są tutaj, żeby nauczyć się je wykorzystać w jak najlepszy sposób, a przede wszystkim kontrolować.
- Cieszę się, że profesor Xavier mnie tutaj sprowadził. Naprawdę potrzebuję pomocy, bo moja zdolność zaczęła się wymykać spod kontroli. Nie mogłem nad nią zapanować mimo, iż bardzo chciałem.
- Nie martw się. Profesor Xavier na pewno coś na to poradzi. W końcu to jeden z najpotężniejszych mutantów na świecie. Poza tym starsi uczniowie na pewno także wyciągną do ciebie dłoń. - odparłem po czym poklepałem delikatnie chłopaka po ramieniu.
- Dziękuję. Cieszę się, że pierwszego dnia udało mi się poznać kogoś takiego jak ty.

Uśmiechnąłem się do chłopaka szeroko. Wiedziałem ile to dla niego znaczyło, ponieważ sam byłem w dokładnie takiej samej sytuacji. Także byłem nowy i nie miałem pojęcia jak mam sobie poradzić. Wtedy moi przyjaciele wyciągnęli do mnie pomocną dłoń, więc teraz ja chciałem także się komuś w taki sposób odwdzięczyć.

- To tutaj. - stwierdziłem, gdy znaleźliśmy się przed drzwiami gabinetu dyrektora.
- Bardzo dziękuję. Mam nadzieję, że jeszcze się zobaczymy. - odparł podając mi dłoń.
- Na pewno. Zapewne spotkamy się na zajęciach.
- W takim razie do zobaczenia Mark.
- Do zobaczenia Jungwoo.

Chłopak złapał za klamkę i wszedł do środka, a ja chciałem ruszyć z powrotem do swojego pokoju, gdy nagle ktoś złapał mnie za dłoń i pociągnął za sobą. Dopiero po chwili rozpoznałem sylwetkę i brązowe włosy Haechan'a.

- Haechan... O co chodzi? Co się dzieje? - zapytałem zdezorientowany.
- Musimy porozmawiać. - odparł tylko, a ja nie miałem innego wyboru jak podążać za nim.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top