Rozdział XIII

Yuta złapał ze mną kontakt wzrokowy i uśmiechnął się zachęcająco. Jednak ja nie miałem zamiaru wyjść na środek jako ten jeden ochotnik, którym nikt nigdy nie chce być.
Pokręciłem przecząco głową wręcz błagając go, żeby nie wybrał akurat mnie. Jednak najwidoczniej blondyn nie wiedzieć czemu nie miał zamiaru odpuścić.

- To może ty Mark? - zapytał, jednak nie oczekiwał raczej innej odpowiedzi niż tak.

Niemalże natychmiast poczułem na sobie wzrok wszystkich osób zebranych na dziedzińcu. Czułem, że zdecydowana większość jest zadowolona z tego, że to właśnie na mnie padło.
Przełknąłem głośno śline i powoli ruszyłem w kierunku Yuty. Blondyn cały czas uśmiechał się do mnie, jednak ja miałem na uwadze tylko to, że za jego plecami Taeyong skupił na mnie swoje intensywne spojrzenie. Jeśli on będzie tak na mnie patrzył to nie ma nawet mowy o tym, żebym mógł w jakikolwiek sposób skupić się na tym co mam zrobić.

- Spokojnie. Będę Ci mówił co masz robić i pomogę Ci, gdybyś miał jakieś większe problemy choć nie sądzę, żeby takowe były. - odparł blondyn kładąc mi dłoń na ramieniu.
- No cóż, postaram się. - westchnąłem przeczesując dłonią włosy.
- Pamiętaj o tym co mówiłem. Tworzysz barierę i nikt nie ma prawa wejść ci do głowy bez twojego pozwolenia, jasne?
- Tak. - odpowiedziałem niepewnie.

Nie miałem tak naprawdę pojęcia jak się do tego zabrać. Jedyne co wiedziałem na ten temat to instrukcje, które dał nam Yuta, ale nic poza tym. Łatwo mu było mówić, ponieważ na tym polegała jego zdolność. Stawianie barier to był dla niego chleb powszedni, ale dla nas to była jakaś czarna magia.
Starałem się rozluźnić i podejść do tego ze spokojem, ale nie było to wcale łatwe.

- Spokojnie Mark. Dasz sobie radę. - odezwał się nagle Taeyong.

Uśmiechnąłem się do niego delikatnie. Byłem mu wdzięczny, iż starał się mnie uspokoić. Musiał zauważyć moje zdenerwowanie. Cóż zapewne ciężko było tego nie dostrzec, ponieważ czułem jak trzęsą mi się dłonie.
Jedyne czego chciałem to, żeby ta próba była już za mną.

- W takim razie możemy zaczynać. Lucas.

Szatyn przeniósł wzrok na Yute, gdy usłyszał nagle wypowiedziane z jego ust imię. Westchnął i powoli ruszył w naszym kierunku. Zatrzymał się kilka metrów ode mnie i złapał ze mną kontakt wzrokowy. Uśmiechnął się delikatnie chcąc dodać mi otuchy.

- Teraz Lucas wejdzie do twojego umysłu, a ty postawisz barierę. Tylko pamiętaj musisz być zdecydowany. - dodał jeszcze Yuta cofając się kilka kroków, żeby zrobić nam miejsce.
- Jeśli będziesz chciał, żebym przestał po prostu powiedz. - powiedział delikatnie Lucas.

Pokiwałem lekko głową i uśmiechnąłem się blado. W jego głosie byłem w stanie wyczuć, że także się stresował. Jednak on robił to już nieskończoną ilość razy czasami nawet zapewne nieświadomie. Ja miałem zrobić coś czego jeszcze nigdy nie robiłem. Jednak nie to było najgorsze.

Najgorsze było to, że wszyscy oczekiwali, iż mi się uda. Mieli tak wysokie oczekiwania w stosunku do mnie, a ja nie miałem pojęcia dlaczego.
Czy to naprawdę tylko przez to jakie zdolności posiadam?

Kątem oka byłem w stanie dostrzec Chenle'a wraz z Haechan'em, którzy patrzyli na mnie z zachwytem w swoich oczach. Jeno uśmiechał się do mnie razem z Jaemin'em, który stał obok niego. Reszta zapewne oceniała każdy mój ruch.

Lucas kiwnął głową na znak, że ma zamiar zacząć. Wziąłem głęboki oddech próbując uspokoić moje dziko bijące serce.
Zastanawiałem się czy będę czuł, iż ktoś wchodzi mi do umysłu tak jak to było na lekcji z profesor Grey. Nie było to wcale przyjemne. Nie byłem w stanie nawet tego opisać. Czułem dziwne mrowienie i miałem wrażenie jakby ktoś po prostu chwytał i zabierał mi moje prywatne myśli i wspomnienia.

Tym razem było tak samo.

Gdy Lucas powoli błądził w moich myślach czułem dokładnie to samo uczucie. Coraz bardziej wchodził do środka przedzierając się przez kolejne warstwy. Nie mogłem pozwolić mu dotrzeć do tych najważniejszych dla mnie.

Spróbowałem zrobić to co mówił Yuta. Wyobraziłem sobie barierę, która miała otoczyć mój umysł. Mogłem wręcz poczuć jak zabiera się za moje wspomnienia z Taeyong'iem. Nie chciałem mu na to pozwolić, ale zacząłem panikować. Pogubiłem się i nie pamiętałem już kompletnie o wykładzie Yuty. Jedyne czego chciałem to jak najszybciej się go pozbyć.
Jednak moja bariera nie działała.
Nie chciałem się jednak poddawać. Wszyscy we mnie wierzyli i nie mogłem ich zawieść. Musiałem próbować.

Chciałem w jakiś inny sposób odebrać Lucas'owi dostęp. Próbowałem myśleć o czymś innym lub skierować go w inne miejsce, ale on uparcie zmierzał dalej. Wiedziałem, że ta cała bariera nie zadziała. Nie miałem w sobie takiej mocy, takich zdolności jak Yuta. Byłem kompletnie bezbronny przy Lucas'ie. Mógł zrobić co tylko chciał, a ja nie miałem jak zaprotestować. Nie byłem w stanie.

Gdy szatyn zaczął zbliżać się niebezpiecznie blisko wspomnień z moimi rodzicami musiałem jakoś zareagować. Musiałem to przerwać. Nie mogłem dać mu zobaczyć moich największych słabości. Wspomnień, których tak bardzo chciałem się pozbyć, ponieważ sprawiały, że byłem słabszy. A nie mogłem być słaby. Musiałem być silny, nie mogłem dać się znowu złamać.
Ostatni raz spróbowałem postawić barierę. Desperacko pragnąłem, żeby zadziałało, ale gdy Lucas już sięgał po moją największą słabość musiałem się poddać. Nie byłem w stanie tego dalej ciągnąć.

- Przestań proszę! - zawołałem czując łzy napływające mi do oczu.

Szatyn natychmiast się wycofał. Opuścił mój umysł i spojrzał na mnie ze współczuciem.
Oddychałem głęboko uświadamiając sobie jak blisko było. Nie winiłem za to Lucasa, ponieważ wiem, że próbował mi pomóc i robił tylko to co kazał mu Yuta. Jednak nie chciałem już więcej tego robić. Nie dawałem sobie z tym rady. Mimo, iż wiedziałem, że zawiodłam przyjaciół to nie byłem w stanie kontynuować. Potrzebowałem odpoczynku.

- Nie dam rady tego zrobić. Nie mogę. - odparłem spuszczając wzrok.
- A właśnie, że dasz! Zrobisz to tylko musisz się trochę postarać! Jesteś Mark i posiadasz najpotężniejsze zdolności jakie istnieją na świecie! Skoro kontrolujesz czas to taka bariera umysłowa to powinno być dla ciebie nic! - zawołał Yuta próbując mnie zmotywować, ale kompletnie to na mnie nie działało, a wręcz pogarszało sprawe.
- Zamknij się. Nie pomagasz mu mówiąc w ten sposób. - warknął Taeyong.

Nastała cisza. Nawet byłem w stanie usłyszeć czyjeś kroki, a po chwili ktoś stanął naprzeciwko mnie. Nie miałem zamiaru podnieść głowy, żeby to sprawić. Za bardzo się wstydziłem.

- Mark spójrz na mnie.

Gdy usłyszałem niski głos czerwonowłosego przeszedł mnie dreszcz. Przyjemny dreszcz. Jednak nie miałem zamiaru podnieść na niego wzroku. Nie byłem w stanie spojrzeć mu w oczy. Nie w takim momencie, gdy czułem się najsłabszą osobą na świecie mimo, iż Yuta twierdził inaczej.

Jednak Taeyong nie zamierzał odpuścić. Delikatnie ujął mój podbródek i uniósł moją głowę tak, żebym na niego spojrzał. Moja skóra wręcz piekła pod jego dotykiem, a serce przyspieszyło swój rytm. Staliśmy tak przez chwilę, jednak w końcu czerwonowłosy musiał opuścić dłoń. Ale nie przestałem patrzeć w jego oczy, które były tak spokojne i łagodnie wpatrywały się w moje.
Jeszcze w taki sposób na mnie nie patrzył...

- Nie słuchaj tego co mówi Yuta. - odparł na tyle cicho, żebym tylko ja mógł to usłyszeć.
- Przepraszam, że was zawiodłem. - westchnąłem.
- Nikogo nie zawiodłeś. Wszyscy wymagają od ciebie za dużo. Nie myśl o tym. Skup się tylko na tym co jest tu i teraz. Na tym co masz zrobić. Możesz to zrobić Mark, musisz tylko zignorować wszystko i wszystkich. Podpowiem ci. Skoncentruj się i spróbuj znaleźć w sobie silne uczucie, najlepiej złość i z jej pomogą wypchnij Lucasa ze swojego umysłu.
- Nie jestem pewien czy dam radę...
- Ale ja wiem. Spróbuj ostatni raz. Tylko tym razem zrób to co ja Ci mówię.

Nie miałem innego wyboru. Musiałem spróbować. Taeyong we mnie wierzył, a jego nie chciałem zawieść najbardziej. Wziąłem głęboki oddech po czym pokiwałem delikatnie głową.

- Dobrze, spróbuję.

Taeyong w odpowiedzi uniósł delikatnie w górę kącik ust po czym odwrócił się i spojrzał na stojącego za nim Lucasa.

- Możemy spróbować jeszcze raz. - odparł po czym wrócił na miejsce za Yutą.

Przez chwilę patrzyłem na niego, a następnie wróciłem wzrokiem do szatyna.
Po tym co powiedział Taeyong poczułem przypływ większej motywacji. Mimo, iż się bałem to nie miałem zamiaru stchórzyć. Wziąłem głęboki oddech i kiwnąłem głową w kierunku Lucasa na znak, że może zaczynać.
Widziałem w jego oczach, że nie jest pewien tego wszystkiego, ale mimo wszystko znów powoli wkradł się do mojego umysłu. Znów przyszło to dziwne uczucie, gdy zagłębiał się coraz dalej. Tym razem starałem się zrobić tak jak poradził mi Taeyong. Zacząłem szukać w sobie silnego uczucia, którego mógłbym użyć, żeby sobie pomóc. Jednak nie czułem złości. Był tylko strach i niepewność. Gdy Lucas znów zbliżył się w obręb mojego słabego punktu chciałem wręcz natychmiast kazać mu przestać, ale powstrzymałem się. Nie chciałem znów stchórzyć.
Jednak moje próby powstrzymania go były tak samo marne jak poprzednim razem. To wszystko nie miało sensu.

- Przekrocz granice Lucas. - usłyszałem nagle głos Yuty.
- Co takiego? - zapytał zdezorientowany szatyn.
- Rób co mówię. Wiem co robię.
- Co ty chcesz zrobić? - warknął Taeyong.
- Dalej Lucas! Zrób to!
- Ale...
- Nie ma żadnego ale! Do dzieła!

Szatyn spojrzał na mnie przepraszającym wzrokiem. Nie miałem pojęcia o co chodzi. Byłem kompletnie zdezorientowany. Jednak po chwili przyszło mi się przekonać...

Lucas powoli zaczął zagłębiać się we wspomnienia związane z moimi rodzicami. Miejsce gdzie nie chciałem nikogo. Gdzie nikt nie miał prawa zaglądać. Czułem, że wie coraz więcej, że widzi coraz więcej. Nie chciałem na to pozwolić, ale nie wiedziałem co mam zrobić. Buzowało we mnie tyle przeróżnych emocji, iż sam już nie wiedziałem co dokładnie czuję.
Chciałem, żeby to wszystko się już skończyło.
Jednak Lucas nie miał zamiaru przestać i gdy znalazł się niebezpiecznie blisko mojej największej słabości, wspomnienia, które najbardziej chciałem wymazać z pamięci ogarnął mnie przede wszystkim strach.

- Lucas błagam nie... - wydusiłem z siebie i spojrzałem błagalnie na chłopaka.
- Zrób to. - wtrącił Yuta.
- Lucas...

Ale szatyn tylko wyszeptał słowo przepraszam i chwycił za wspomnienie. Teraz już wiedział.
Czułem jak do oczu napływają mi łzy. Nie mogłem uwierzyć w to, że tak po prostu posłuchał Yuty i poznał moją największą tajemnice. Nie miałem zamiaru nikomu o tym mówić. Jednak odebrali mi ten wybór. Teraz Lucas nie spojrzy już na mnie tak samo.

Chciałem się go pozbyć. Natychmiast. Nie byłem w stanie wytrzymać tego dłużej.
Do strachu dołączyła wściekłość wraz z rozpaczą. Skupiłem się po czym połączyłem ze sobą te wszystkie uczucia. Odnalazłem świadomość Lucasa, która chciała zagłębić się jeszcze dalej. Poczułem ogromny przypływ mocy i jednym potężnym pchnięciem wręcz wyrzuciłem go z mojego umysłu.

Zamknąłem na chwilę oczy oddychając ciężko. Czułem jak po policzkach spływają łzy. Jednak to dziwne uczucie zniknęło, a to znaczyło, że naprawdę udało mi się odebrać mu dostęp. Z jednej strony cieszyłem się i byłem z siebie dumny, ale to jakim kosztem to osiągnąłem sprawiało, że nie czułem się już tak dobrze.

Otworzyłem powoli oczy i pierwsze co zobaczyłem to zszokowana twarz Lucasa. Nie mógł uwierzyć w to, że naprawdę mi się udało.
Rozejrzałem się dookoła. Wszyscy pozostali byli kompletnie zdezorientowani i nie mieli pojęcia co się właśnie wydarzyło. Tylko Yuta uśmiechał się do mnie z dumą. Jednak odwróciłem szybko od niego wzrok. Nie mogłem w tym momencie na niego patrzeć, ponieważ wiedziałem, że to on popchnął Lucasa do tego by przekroczył granice, której nie wolno mu było przekroczyć. To było moje najbardziej intymne i prywatne wspomnienie, o którym tylko ja miałem wiedzieć. Teraz już nie tylko ja.

Złapałem kontakt wzrokowy z Taeyong'iem, który patrzył na mnie z troską w oczach. Byłem mu bardzo wdzięczny, ponieważ to właśnie dzięki jego radą mi się udało. Gdyby nie on nie wiem co jeszcze Lucas mógłby odkryć. Jednak czy mogło być coś jeszcze gorszego?

- Zrobił to... Udało mu się... - wydusił z siebie Lucas.
- Naprawdę?! - zawołał zaskoczony Chenle.
- Tak... Ale... Ta siła... Skąd masz w sobie tyle siły Mark? Gdybyś odepchnął mnie jeszcze odrobinkę mocniej to mógłbyś mnie nawet ogłuszyć.
- Mówiłem wam, że Mark jest potężnym mutantem. Doskonale wiedziałem, że sobie poradzi. - odparł z dumą Yuta.
- Ale co się dokładnie stało? - zapytał zdezorientowany Jaehyun.
- Jeno zabierz stąd Marka. Idźcie do pokoju. Musi odpocząć po tym co przeszedł. Niech napije się wody i coś zje. - odezwał się nagle Taeyong.

Po jego tonie głosu mogłem się domyślić, że stara się jak tylko może zachować panować. Jednak nie było to dla niego łatwe, ponieważ mogłem dostrzec jak opuszki jego palców skrzą się delikatnie. Wiedziałem, że za chwilę wybuchnie, ale nie miałem pojęcia czy powinienem zareagować.

- Dobrze tak zrobię. Jaemin, Chenle, Haechan idziecie z nami. - odparł Jeno podchodząc do mnie i obejmując ramieniem.

Mimo, iż nie chciałem iść to jednak postanowiłem nie sprawiać kłopotów i dałem się zaprowadzić do pokoju. Bałem się tylko, że przeze mnie Taeyong może narobić sobie jeszcze większych problemów. Nie chciałem mimo wszystko, żeby coś stało się któremuś z chłopaków. Jednak wierzyłem, że Doyoung razem z Jaehyun'em sobie poradzą z wybuchowym czerwonowłosym.

Gdy przemierzaliśmy puste korytarze szkoły cieszyłem się, że wszyscy są już w swoich pokojach i nie musieliśmy się nikomu tłumaczyć. Szybko znaleźliśmy się w skrzydle akademickim. Jaemin otworzył drzwi do mojego pokoju i wszyscy po chwili byliśmy w środku. Usiadłem na łóżku, a Jeno zajął miejsce obok mnie.

- Haechan przynieść jakieś jedzenie dla Marka ze stołówki, a ty Chenle znajdź wodę. - polecił brunet.
- Tak jest! - odparli jednocześnie po czym wybiegli z pokoju.
- Jaemin sprawdź proszę czy na pewno z nim wszystko jest w porządku.
- Oczywiście.

Różowowłosy przysunął sobie krzesełko naprzeciwko mnie po czym położył dłoń na moim czole. Zamknął oczy i przez chwilę przesuwał ją po mojej twarzy. Domyślałem się, że właśnie w taki sposób potrafi sprawdzać stan zdrowia. Jednak nie miałem wątpliwości co do tego, iż czuję się dobrze. Oprócz obrażeń psychicznych nic mi nie było.

- Jestem naprawdę zaskoczony. Wszystko jest z nim w porządku. Nawet nie jest zmęczony. - stwierdził różowowłosy.
- Czuję się dobrze. - odparłem.
- Naprawdę się o ciebie martwiliśmy. W pewnym momencie, gdy spróbowałeś drugi raz chcieliśmy to przerwać, ale Yuta mówił, że wie co robi. - powiedział Jaemin spoglądając na mnie z troską.
- Jednak najwidoczniej nie do końca wiedział. - warknął Jeno.
- Chce nam pomóc.
- Tak chce pomóc, że skrzywdził Marka, a raczej kazał Lucas'owi to zrobić.
- Lucas robił tylko to co musiał. Miał pomóc Markowi w samoobronie i wykonał zadanie. - stwierdził Jaemin.
- Może, ale jakim kosztem!

Nagle drzwi mojego pokoju otworzyły się i stanął w nich Haechan razem z Chenle'em.

- Mam wodę, a Haechan'owi udało się zwędzić kimchi na stołówce. - odparł zadowolony maluch.
- Cudownie. - uśmiechnął się do nich Jaemin.

Wręczyli mi jedzenie, ale pierwsze co zrobiłem to wypiłem całą buteleczke wody, którą przyniósł fioletowowłosy, a następnie zabrałem się za kimchi. Chłopcy cierpliwie czekali aż skończę jeść. Na pewno chcieli, żebym wytłumaczył im to co się stało kilkanaście minut temu. Miałem zamiar to zrobić, ale musiałem najpierw sobie to wszystko poukładać w głowie. Ta mała przerwa była idealnym momentem na to, żebym także sam sobie to wytłumaczył. Mimo, iż moja psychika ucierpiała to byłem z siebie dumny. Dowiodłem, że potrafię to zrobić i naprawdę mam w sobie dużo siły, którą mogę wykorzystać. Musiałem tylko wiedzieć jak.

Gdy skończyłem podałem Haechan'owi talerz, a on odłożył go na biurko. Wszyscy przyglądali mi się w milczeniu, ale wiedziałem, że chcą o to zapytać tylko nie wiedzą jak. Jako pierwszy odważył się na to Jaemin.

- Mark jesteś w stanie powiedzieć nam co dokładnie wydarzyło się na dziedzińcu?

Złapałem z różowowłosym kontakt wzrokowy i pokiwałem delikatnie głową.

- Za drugim podejściem Yuta postanowił nieco zmienić taktykę. Wyznaczyłem Lucas'owi granice, której miał nie przekraczać. Jednak to zrobił, ponieważ tak kazał Yuta.
- Jaką granice? - zapytał niepewnie Haechan.
- Moje najskrytsze wspomnienie. Moją największą słabość. Coś o czym bardzo chciałbym zapomnieć i o czym tylko ja miałem wiedzieć. - odpowiedziałem spuszczając wzrok.
- Czyli... Yuta kazał Lucas'owi zajrzeć w twoje najbardziej prywatne wspomnienie, coś o czym wiedziałeś tylko ty, żeby sprawić abyś wykorzystał swoje zdolności.
- Tak...
- Jak tak można?! - oburzył się Chenle.
- Chyba pójdę sobie z nim porozmawiać. - warknął Jeno i chciał podnieść się z miejsca, ale powstrzymał go Jaemin kładąc dłoń na jego kolanie.
- To nie jest dobry pomysł, poza tym mieliśmy zająć się Markiem.
- Przecież to co zrobił było kompletnie bezczelne i nielegalne i...
- Wiem, ale narazie nie możemy nic z tym zrobić.
- Mam nadzieję, że Taeyong spali go żywcem. - warknął Haechan krzyżując ręce na piesi.
- Ja też. - zawtórował mu fioletowowłosy.
- Przestańcie! Przemoc nie jest rozwiązaniem. Gdyby Taeyong posunął się do czegoś takiego to miałby spore kłopoty. - odparł Jaemin, który w tym momencie był głosem rozsądku wszystkich zebranych w moim pokoju.
- Ale wtedy my byśmy stanęli po jego stronie i dowiedli, że się mu należało po tym co zrobił Markowi.
- Po pierwsze profesor Grey poparła by jego metody zauczania, a co za tym idzie Xavier także, po drugie wyszło by na jaw to, że potajemnie uczyliśmy się bronić przed nowym uczniem, a po trzecie od kiedy tak polubiłeś Taeyong'a? - stwierdził różowowłosy spoglądając na chłopaka ze zdziwieniem.
- Odkąd ma zamiar spalić gościa, który skrzywdził Marka.
- To nie moralne. - stwierdził Jaemin patrząc na Haechan'a z dezaprobatą.
- Nie obchodzi mnie to... Mam w du...
- Nie kłóćcie się proszę. Wszystko jest w porządku, przecież nic mi się nie stało. - odparłem podnosząc wzrok.

Nie chciałem, żeby przeze mnie wszyscy nagle zaczęli się kłócić. Chciałem po prostu dojść do siebie i zapomnieć o tym jak najszybciej. Wiedziałem, że Lucas nikomu nie powie o tym co udało mu się zobaczyć w moim umyśle. O to mogłem być spokojny. Jednak niepokoił mnie fakt, iż Taeyong może zrobić coś czego potem będzie żałował. Z mojej winy.

- Naprawdę mogło ci się coś stać Mark. To nie są żarty. - odparł Jeno.
- Wiem, ale nic się nie stało, więc po prostu o tym zapomnijmy.

Nagle rozległo się pukanie do drzwi, a po chwili stanął w nich czerwonowłosy. Cieszyłem się z jednej strony, że go wiedzę, ale jednak ciężko mi było w tym momencie z kimkolwiek rozmawiać. Musiałem się przełamać, żeby powiedzieć o tym chłopakom, a co dopiero Taeyong'owi. Jednak czułem, że on już wie o wszystkim.

- Zostawcie nas samych. - polecił stając na środku pokoju.

Po minie Haechan'a mogłem stwierdzić, iż chciał zaprotestować, ale jedno spojrzenie Jeno wystarczyło, żeby zmienił zdanie. Jaemin odstawił krzesło na miejsce po czym jeszcze poklepał mnie dla otuchy po ramieniu i razem z resztą chłopaków wyszedł z pokoju zamykając za sobą drzwi.

Przyznam, iż zaskoczyło mnie to nagłe pojawienie się Taeyong'a i to, że tak po prostu wyprosił chłopaków z pokoju. Zapewne chciał powiedzieć mi o czymś ważnym i nie chciał mówić przy nich albo po prostu chciał się ich pozbyć. Jednak przyznam, iż z jednej strony byłem mu wdzięczny, ponieważ potrzebowałem trochę samotności, a nie wiedziałbym jak miałbym poprosić ich o opuszczenie mojego pokoju tak, żeby nikogo nie urazić.

- Jak się czujesz Mark? - zapytał czerwonowłosy po dłuższej ciszy.
- Sam nie wiem. Z jednej strony wszystko jest ze mną w porządku, ale z drugiej czuję się tak jakby ktoś zabrał mi coś dla mnie bardzo ważnego. Czego już nie odzyskam. - odparłem opierając łokcie na udach.

Taeyong przez chwilę stał w miejscu bez ruchu. Wyglądał na zamyślonego i przyznam, iż naprawdę zastanawiało mnie to nad czym tak kontempluje, jednak nie miałem odwagi zapytać.
Zaskoczył mnie kompletnie, gdy stanął nagle naprzeciwko mnie po czym uklęknął, żeby móc spojrzeć mi w oczy. Patrzył w moje, a ja w jego i żaden z nas nie musiał nic mówić. Nie czułem się niezręcznie ani też nie czułem stresu co mnie zdziwiło. Moje serce przyspieszyło tylko nieco swój rytm co wcale mi nie przeszkadzało, a wręcz podobało mi się nawet to jaki obecność Taeyong'a miała na mnie wpływ.

- Przepraszam Mark. To moja wina. Powinienem to przerwać, ale nie wiedziałem co Yuta zamierza zrobić. Nie miałem pojęcia, że posunie się do czegoś takiego. - przerwał nagle ciszę czerwonowłosy.
- Nie obwiniaj się. Nie mogłeś wiedzieć.
- Ale to ja poprosiłem go o pomoc. Mogłem wziąć kogoś innego, gdybym tylko wiedział, że to tak się skończy.
- Przestań Taeyong. Chciałeś dobrze i powtarzam, iż nie mogłeś wiedzieć, że to się tak skończy. Wiesz z jednej strony wyszło tak jak miało być, ponieważ nauczyłem się bronić, ale z drugiej...
- Zrobili ci krzywdę. - dokończył za mnie czerwonowłosy i położył swoje dłonie na moich kolanach.

Poczułem jak temperatura mojego ciała delikatnie się podnosi, gdy czułem na sobie jego dotyk. Nie wiedziałem dlaczego wprowadza mnie w ten dziwny stan, ale także w pewien sposób mnie uspokajał. Nie miałem pojęcia dlaczego czuję przy czerwonowłosym taki spokój i swobode, ale z drugiej strony także nie chciałem palnąć czegoś głupiego.
Opuściłem za to dłonie na uda i powoli przesunąłem je tak, że moje opuszki palców delikatnie dotykały Taeyong'a. Zdziwiło mnie trochę to, iż były zimne.

- To nic... Wszystko jest w porządku. - odparłem wysilając się na coś co miało być uśmiechem.
- A właśnie, że nie jest. Taka sytuacja nie powinna mieć miejsca i nie będzie już nigdy miała. Na następny trening przyprowadzę kogoś innego. Najwyżej zmusze Taeil'a, żeby to on prowadził te lekcje. Dopilnuje tego, żeby już nikt cię nie skrzywdził, a zwłaszcza on. - powiedział po czym uniósł powoli jedną dłoń i dotknął mojego policzka.

Gdy usłyszałem jego słowa na mojej twarzy pojawił się szczery uśmiech, a co mnie jeszcze bardziej ucieszyło to to, że chyba pierwszy raz zobaczyłem jak Taeyong się szczerze uśmiecha. Wszyscy uważali go za pozbawionego uczuć chłopaka, który miał wszystko i wszystkich głęboko gdzieś, a tymczasem ten właśnie chłopak klęka naprzeciwko mnie i otwiera się przede mną powoli, a ja coraz wyraźniej mogę go odczytać. Nie wierzyłem w to, że Taeyong ten Taeyong, którego dotyk był tak delikatny i subtelny mógłby kogokolwiek skrzywdzić. Może i był władcą ognia, ale to nie znaczyło, że nie potrafił być potulny i spokojny.

Delikatnie i powoli gładził mój policzek jakby obawiał się, że może mnie skrzywdzić. Jednak ja w tamtym momencie miałem pewność, że nie byłby w stanie nigdy zrobić mi krzywdy. Ludzie mogą o nim mówić różne rzeczy, ale tylko ja znałem prawdę i to mi wystarczyło.

- Nie jesteś taki jak wszyscy mówią. - odparł nagle przerywając ciszę.
- Doprawdy? Skąd możesz to wiedzieć? - zapytał nie odrywając ode mnie wzroku.
- Po prostu to czuję. Wszyscy zachowują się tak niespokojnie, gdy jesteś w pobliżu, ale ja nigdy nie czułem się przy nikim tak swobodnie. Dlatego lubię, gdy jesteś w pobliżu.
- Ja też to lubię.

Nagle wyraz twarzy Taeyong'a zmienił się drastycznie. Jego oczy nie były już tak spokojne i łagodne, ale pojawiła się w nich ta obojętność, którą widziałem w nich przy naszym pierwszym spotkaniu. Jeszcze chwilę temu mogłem wyczytać z jego oczu wręcz wszystko, a teraz nie widziałem już niczego, bo bił od nich tylko chłód. Opuścił dłoń i wstał odsuwając się ode mnie.

- Pójdę już. Musisz odpocząć, miałeś bardzo ciężki dzień. Do zobaczenia jutro na treningu. - odparł po czym po prostu wyszedł z mojego pokoju.

Jednak ja jeszcze po jego wyjściu siedziałem w tym samym miejscu zastanawiając się co się właściwie wydarzyło. Zacząłem się też zastanawiać czy właśnie wszystkiego nie zepsułem.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top